wtorek, 22 stycznia 2013

Joanna Senyszyn: Przyszła kryska na ks. Mariusza



Zalecenie cicho, w domu, po kryjomu dotyczy także, a może przede wszystkim domu bożego. Księże ekscesy, romanse, przestępstwa, także pedofilii, są tolerowane, byle tylko nie przedostały się do publicznej wiadomości. Zresztą nawet wtedy, póki się da, duchowni są chronieni. Zwierzchnik przenosi takiego delikwenta do klasztoru, na zapadłą wieś, zagranicę. Jak sprawa przyschnie, może wrócić i broić dalej.
Nieco inaczej jest, kiedy media nie dają za wygraną i drążą, a ksiądz jest na tyle głupi i pewny bezkarności, że zamiast siedzieć cicho, plecie androny. Wtedy Matka-Kościół nie ma wyjścia i musi zareagować. Oczywiście nie robi tego uczciwie i z otwartą przyłbicą, tylko kręci, jak w przypadku księdza Mariusza G. z Poznania, którego kochanka rodziła na plebanii jego dziecko, a on nie wezwał pogotowia i dziecko zmarło. Początkowo został jedynie przeniesiony do klasztoru pod Ostrów Wielkopolski, a potem na Ukrainę, gdzie dwa lata wiódł słodkie życie, póki nie dopadli go dziennikarze TVP1. Dał się chłopina podpuścić, powiedział, że „to nie była żadna wielka miłość”, nie okazał skruchy i pochwalił się, że zostanie proboszczem.

W oczach poznańskiego metropolity, abp. Stanisława Gądeckiego, tego było już za wiele. Wywiad okazał się gorszy od romansu, nieudzielenia konkubinie pomocy podczas porodu i doprowadzenia do śmierci dziecka. W konsekwencji dopiero po dwóch latach ksiądz G. „wobec zaistniałych nowych okoliczności został zawieszony w czynnościach kapłańskich, a arcybiskup przedstawi prośbę do Stolicy Apostolskiej o przeniesienie do stanu świeckiego”.

Te nowe okoliczności to zainteresowanie mediów i nagrany z księdzem wywiad. Kanclerz poznańskiej kurii, ks. Ireneusz Dosz, mówi teraz: „Ocena moralna jest jasna /…/ Widać, że ten człowiek nie może być duszpasterzem”. Przez dwa lata od tragicznych wydarzeń, które ks. G. spowodował – mógł i był duszpasterzem. Z błogosławieństwem przełożonych. Wreszcie przyszła kryska na Mariusza.

Stanowisko poznańskiej kurii to kwintesencja kościelnej obłudy, a zarazem biskupie wytyczne i przestroga dla innych księży: Róbta, co chceta, ale nie dajta się złapać, a jak już, to przynajmniej udawajta skruchę. Na pewno nauka nie pójdzie w las tylko do każdej plebanii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz