piątek, 4 stycznia 2013

Piotr Gadzinowski: Arłukowicz odpuść EWUŚ



Kawał drogiej, bezsensownej roboty odwaliło Ministerstwo Zdrowia, płodząc EWUŚ. Choć zapewnia, że od pierwszego stycznia będzie pacjentom prawie jak w raju. 
Bo od teraz pacjenci, przychodząc do placówek zdrowia, nie będą już musieli udowadniać posiadania ważnego ubezpieczenia, czyli prawa do bezpłatnej opieki lekarskiej. Tylko ujawnią swój PESEL. Dzięki niemu i uruchomionej właśnie Elektronicznej Weryfikacji Uprawnień Świadczeniobiorców ich prawo błyskawicznie wyświetli się na ekranie.

Jeśli jednak nie wyświetli się, a pacjent dalej będzie się upierał, że je posiada, bo pracodawca albo on sam zapłacił składki zdrowotne, wówczas taki uparciuch napisze stosowne oświadczenie. I służba zdrowia mu uwierzy. 

Oboje zostaną niezwłocznie przebadani. Pacjent przez lekarza, oświadczenie przez stosowne służby informacyjne. EWUŚ nie jest istotą boską, ma prawo do błędów. I jak każdy system informacyjny będzie długo udoskonalany pakowanymi weń informacjami. 

W sprawność EWUŚ nie wierzy prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz. Uważa go za niekompletny, niedopracowany, przeciążony danymi. Zamiast odciążyć służbę zdrowia, zmusi ją do dodatkowej, biurokratycznej roboty. Nazywa EWUŚ pogardliwie „protezą” i wieszczy kolejny kryzys w ochronie zdrowia.

Ja też nie wierzę w EWUŚ. Nie tylko w sprawność tego systemu. Nie wierzę w celowość jego istnienia. 

W Polsce osoby nieposiadające ubezpieczenia zdrowotnego to jeden, góra dwa procent wszystkich obywateli naszego państwa. 
Są wśród nich zamożni nieubezpieczeni, leczący się tylko komercyjnie. Są bezdomni, wykluczeni, korzystający z państwowej opieki jedynie po interwencji pogotowia ratunkowego. Nieubezpieczeni, ale też niepłacący za taką opiekę lekarską. 

W praktyce system EWUŚ będzie potwierdzał, że 99 procent przychodzących do placówek zdrowotnych ma prawo do korzystania z nich. Koszt takiego potwierdzania to przynajmniej 200 milionów złotych rocznie.

Gdyby przyjąć humanistyczną zasadę, że każdy obywatel naszego państwa ma prawo do obowiązującego pakietu opieki zdrowotnej, to koszt opieki obecnych nieubezpieczonych byłby znacznie niższy niż koszty obsługi nowo narodzonego systemu weryfikacyjnego. Gdyby konsekwentnie przyjąć założenie, że każdy obywatel RP ma prawo do gwarantowanej przez państwo puli refundowanych leków, to mielibyśmy kolejne oszczędności. Finansowe i czasu pracy lekarzy i aptekarzy.

Ustanowienie prawa każdego obywatela do bezpłatnej, podstawowej opieki zdrowotnej wymagałoby zamiany obecnego systemu opłaty składek zdrowotnych na powszechny podatek zdrowotny. Łatwiej egzekwowany, prostszy i tańszy niż obecne składki. Od powszechności i wysokości takiego podatku zależeć będzie zakres bezpłatności opieki zdrowotnej, w tym refundacji leków. 

Wtedy lekarze i aptekarze przestaną być śledczymi powierzonych im pacjentów. 

Mniej pacjentów śledzenia to więcej ich leczenia.
Piotr Gadzinowski 
 PS. Sejmowe kuluary gadają, że EWUŚ jest dzieckiem obecnego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza i jego poprzedniczki Ewy Kopacz. Imię dostało po mamusi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz