Kawał drogiej, bezsensownej roboty odwaliło Ministerstwo Zdrowia,
płodząc EWUŚ. Choć zapewnia, że od pierwszego stycznia będzie pacjentom prawie
jak w raju.
Bo od
teraz pacjenci, przychodząc do placówek zdrowia, nie będą już musieli
udowadniać posiadania ważnego ubezpieczenia, czyli prawa do bezpłatnej opieki
lekarskiej. Tylko ujawnią swój PESEL. Dzięki niemu i uruchomionej właśnie
Elektronicznej Weryfikacji Uprawnień Świadczeniobiorców ich prawo błyskawicznie
wyświetli się na ekranie.
Jeśli
jednak nie wyświetli się, a pacjent dalej będzie się upierał, że je posiada, bo
pracodawca albo on sam zapłacił składki zdrowotne, wówczas taki uparciuch
napisze stosowne oświadczenie. I służba zdrowia mu uwierzy.
Oboje
zostaną niezwłocznie przebadani. Pacjent przez lekarza, oświadczenie przez
stosowne służby informacyjne. EWUŚ nie jest istotą boską, ma prawo do błędów. I
jak każdy system informacyjny będzie długo udoskonalany pakowanymi weń
informacjami.
W
sprawność EWUŚ nie wierzy prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz.
Uważa go za niekompletny, niedopracowany, przeciążony danymi. Zamiast odciążyć
służbę zdrowia, zmusi ją do dodatkowej, biurokratycznej roboty. Nazywa EWUŚ
pogardliwie „protezą” i wieszczy kolejny kryzys w ochronie zdrowia.
Ja też nie
wierzę w EWUŚ. Nie tylko w sprawność tego systemu. Nie wierzę w celowość jego
istnienia.
W Polsce
osoby nieposiadające ubezpieczenia zdrowotnego to jeden, góra dwa procent
wszystkich obywateli naszego państwa.
Są wśród
nich zamożni nieubezpieczeni, leczący się tylko komercyjnie. Są bezdomni,
wykluczeni, korzystający z państwowej opieki jedynie po interwencji pogotowia
ratunkowego. Nieubezpieczeni, ale też niepłacący za taką opiekę lekarską.
W praktyce
system EWUŚ będzie potwierdzał, że 99 procent przychodzących do placówek
zdrowotnych ma prawo do korzystania z nich. Koszt takiego potwierdzania to
przynajmniej 200 milionów złotych rocznie.
Gdyby
przyjąć humanistyczną zasadę, że każdy obywatel naszego państwa ma prawo do
obowiązującego pakietu opieki zdrowotnej, to koszt opieki obecnych
nieubezpieczonych byłby znacznie niższy niż koszty obsługi nowo narodzonego
systemu weryfikacyjnego. Gdyby konsekwentnie przyjąć założenie, że każdy
obywatel RP ma prawo do gwarantowanej przez państwo puli refundowanych leków,
to mielibyśmy kolejne oszczędności. Finansowe i czasu pracy lekarzy i
aptekarzy.
Ustanowienie
prawa każdego obywatela do bezpłatnej, podstawowej opieki zdrowotnej wymagałoby
zamiany obecnego systemu opłaty składek zdrowotnych na powszechny podatek
zdrowotny. Łatwiej egzekwowany, prostszy i tańszy niż obecne składki. Od
powszechności i wysokości takiego podatku zależeć będzie zakres bezpłatności
opieki zdrowotnej, w tym refundacji leków.
Wtedy
lekarze i aptekarze przestaną być śledczymi powierzonych im pacjentów.
Mniej
pacjentów śledzenia to więcej ich leczenia.
Piotr
Gadzinowski
PS.
Sejmowe kuluary gadają, że EWUŚ jest dzieckiem obecnego ministra zdrowia
Bartosza Arłukowicza i jego poprzedniczki Ewy Kopacz. Imię dostało po mamusi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz