środa, 23 stycznia 2013

Piotr Gadzinowski: Poddanie poczty polskiej



Być federastą w Polsce to publicznie popierać wejście naszego kraju do strefy euro. Czyli wyrzec się narodowej waluty. To popierać pakt fiskalny. Ale często z socjalnymi zastrzeżeniami. Bo polscy federaści, czyli ci tworzący federację zwolenników tworzenia federacyjnej Unii Europejskiej, mają różne poglądy polityczne. Są niczym pożądana przez nich Unia. Sfederalizowana, ale pluralistyczna lokalnymi różnorodnościami.
Federastów polskich krajowe media ustawiają w kontrze do polskich patriotów. Zwłaszcza tych, którzy za swój podstawowy patriotyczny cel uważają wydojenie wspólnego budżetu przy minimalizacji obowiązków wspólnotowych. Niestety w tak skonstruowanej alternatywie federaści będą na spalonych medialnie pozycjach. Zwłaszcza kiedy sztandarowy medialnie federasta Janusz Palikot straszy przemęczony naród polski przymusową nauką języka angielskiego, jako urzędowego w sfederalizowanej UE. 

Choć uczyć się zawsze warto.

Ale przecież można federalizować Unię też od dołu. Od federalizowania codziennych interesów obywateli. 

Nie mamy już formalnych granic państwowych. Nadal mamy granice komunikacyjne. Rozmawiając telefonicznie między naszymi krajami, nadal płacimy myto, czyli roaming. Ma być zlikwidowany w 2015 roku, ale warto pilnować faktycznej likwidacji tej bariery integracyjnej. 

Mamy wspólną, błękitną flagę, niczym pogodne niebo. Ale wspólnej przestrzeni powietrznej w UE jeszcze nie mamy. Gdyby taką stworzyć i dać szanse liniom lotniczym fruwać najkrótszymi drogami, to każdy z latających oszczędziłby na bilecie i czasie przelotu. Do tego doszłyby jeszcze korzyści z mniejszego zanieczyszczenia środowisk naturalnego. 

Skoro będziemy mieli wspólną przestrzeń powietrzną, to czemu nie stworzyć federacyjnej europejskiej linii lotniczej? Podobnej do przyszłej, sfederalizowanej Unii. Wspólnie zarządzanej wobec ekspansywnej konkurencji z Dalekiego i Bliskiego Wschodu, ale z zachowaniem kolorytu, tradycji lokalnych przewoźników.

Schodząc na ziemię, powinniśmy pomyśleć o wspólnej, europejskiej szybkiej kolei. Chińczycy mają już odcinki łączące odlegle o tysiące kilometrów prowincje. Warto wiedzieć, że każda ze skomunikowanych prowincji czasem różni się od drugiej lokalnym językiem, kulturą, klimatem bardziej niż kraje europejskiej wspólnoty między sobą. Ale wspólna kolej, wspólny bilet kupiony za wspólną walutę wszystkich we wspólnej „chińskości” łączy. 

Skoro mamy mieć wspólną walutę i wspólne niebo, to czemu nie stworzyć wspólnej poczty? 

Zwłaszcza usług kurierskich przy zakupach internetowych. Obecny system komunikacji w naszej Unii nadal blokuje wymianę towarów, usług, inicjatyw pomiędzy nadal niezintegrowanymi państwami.

Polscy patrioci sprzeciwiają się federalizacji Unii, bo uważają ja za zdradę narodowych wartości.

Ale czy mamy dalej bronić słabej poczty polskiej, linii lotniczej czy złotówki tylko dlatego, że w ubiegłym wieku były symbolem odzyskanej niepodległości? 
Źródło: Blog Piotra Gadzinowskiego - Lewica24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz