Bp
Pieronek, jak wszyscy kościelni hierarchowie, od lat jest nieodmiennie
bezczelny i arogancki. No, może troszkę mniej niż inni. Ostatnio było o nim
ciszej, a że jest próżny, postanowił o sobie przypomnieć. W najgorszym stylu,
czyli wracając do ulubionej przez katolicki kler mowy nienawiści.
Kilka lat temu wściekły atak bp. Pieronka wywołała rozsądna i niezwykle
delikatnie wyrażona propozycja młodzieżówki SLD, aby dla ratowania systemu
opieki zdrowotnej „opodatkować wszystkie związki wyznaniowe i Kościoły oraz
pracujących na ich rzecz kapłanów”. Dziś – rzekome ataki na Kościół.
Wtedy, 28 czerwca 2007 roku, umieściłam na blogu wpis Na Pieronku piuska
gore, a w nim znamienne, wciąż aktualne słowa: W polskim Kościele bp. Pieronek
gra drugie skrzypce. Chciałby pierwsze. Ponieważ nie może ich wymodlić, próbuje
wyszczekać. Ma szansę przejść do historii IV RP jako bulterier Episkopatu. Smak
raczej nieherbertowski, ale było o Pieronku głośno. I przewodniczący Episkopatu
pewnie chwalił.
Krakowski biskup postanowił znowu zabłysnąć. W najłatwiejszy sposób, czyli
rozmijając się z prawdą i obrażając innych. Oświadczył, że „w ostatnim roku na
świecie zginęło więcej chrześcijan niż za czasów Nerona”. To twierdzenie typowo
demagogiczne. Prawdziwe jedynie w liczbach bezwzględnych. Za Nerona wyznawców
Chrystusa było niewielu, a pogromy ich dziesiątkowały. Obecnie, wg
„International Bullettin of Missionary Research”, chrześcijan jest na świecie
2,3 mld i liczba ta powiększa się dziennie o 80 tys. W 2012 roku z powodu prześladowań
religijnych zginęło podobno 105 tys. chrześcijan. To bezsporna tragedia i
ogromna liczba, ale stanowi zaledwie 0,0045 proc. populacji oznaczającej swój
teren krzyżem.
Bp Pieronek, zabraniając ateistom krytyki Kościoła i wytwornie nakazując
im, by „siedzieli cicho”, usiłuje zakrzyczeć przykry dla Kościoła fakt, że
coraz więcej krytyków rekrutuje się spośród wierzących. Katolicy mają dosyć
niegodnego, a nierzadko przestępczego zachowania swoich pasterzy. Mają dość ich
zachłanności, bezczelności, bezideowości, czczenia mamony, lekceważenia
obowiązków, mieszania się do polityki i ciągłego zaglądania wiernym pod kołdrę.
W Polsce nie ma obecnie politycznej siły, która zerwałaby konkordat czy
choćby ukróciła rozbuchane przywileje Kościoła i kleru. PO, PiS, PSL i
katoprawicowa drobnica leżą krzyżem przed biskupami. Są biskupobojni i
biskupomdajni. Minister Boni niesie im w zębach nasze pieniądze. Toteż
nawoływanie do zerwania konkordatu to mrzonki. Bardziej zaszkodzimy
Episkopatowi i pomożemy naszej, zniewolonej przez kler ojczyźnie, wzywając do
literalnego przestrzegania konkordatu. Obecnie bowiem umowa z Watykanem jest
poddańczo nadinterpretowana na korzyść Kościoła. Ścisłe przestrzeganie
konkordatowych zapisów przyniesie Polsce i Polakom miliardowe korzyści. A
Episkopatowi trudno będzie walczyć z konkordatem. Nawet ustami bp. Pieronka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz