Dobrze, że minister sprawiedliwości nie
jest już jednocześnie prokuratorem generalnym. Inaczej z Jarosławom Gowinem
dzierżącym obie te funkcje byłoby i strasznie i śmiesznie.
Na razie Gowin jest tylko ministrem
sprawiedliwości, ale ciągnie go też do MSZ. Swoimi insynuacjami, że – mówiąc
wprost – Niemcy uśmiercają polskie dzieci (nienarodzone) podczas eksperymentów
medycznych, narobił Tuskowi niezłego bigosu przed jego spotkaniem z kanclerz
Merkel.
Inna sprawa to specyficzne wnioskowanie
Gowina. Dla ministra sprawiedliwości pusty pomnik do przechowywania zarodków
znaleziony u okulisty jest dowodem na to, że na polskich embrionach dokonuje
się w Niemczech eksperymentów.
Czy gdyby Gowin znalazł u tego samego
okulisty pustą butelkę po wódce, to wyciągnąłby z tego wniosek o istnieniu
szajki przemycającej do Niemiec alkohol, najlepiej zatruty?
Ile „afer” byłby w stanie „wykryć”
prokurator generalny posługujący się podobną logiką!
Są dwa wyjścia. Albo Gowin jest
zaślepiony konserwatywną ideologią. Albo cynicznie wykorzystuje tę ideologię do
robienia politycznej kariery. Ta druga opcja jest bardziej prawdopodobna.
Trudno bowiem uwierzyć, aby doktor filozofii miał tak poważne problemy z
wnioskowaniem?
Wymagałbym też od ministra Arłukowicza,
aby wreszcie wydał rozporządzenia regulujące kwestie in vitro. Bo Gowina tematu
nie odpuści. Ślamazarność Arłukowicza tylko pracuje jego korzyść!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz