Nie miałem zamiaru pisać o śmierci
Thatcher. Za dużo we mnie emocji, zbyt głęboko zajmowałem się tym tematem, by w
jakikolwiek sposób komentować śmierć tej starszej pani. Ale wtedy trafiłem na tweeta
wysłanego przez polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, w
którym stwierdził on, że Margaret Thatcher powinna mieć w Polsce swój pomnik.
Podziały wokół dziedzictwa Thatcher są
bardzo dobrze znane. Choć obecnie mamy do czynienia z próbami apologetyzowania
jej – jako wielkiej przywódczyni i zbawicielki brytyjskiej gospodarki – to
doświadczenia tych z nas, którzy żyli pod jej rządami lub musieli sobie radzić
z trwałymi skutkami zniszczeń, jakie wywołała – nie pozwalają na taką praktykę.
Tacy jak my dobrze rozumieją, jak płytkie i jednostronne są takie pochwały.
Rządy Thatcher oznaczały falę
odprzemysłowienia kraju, która doprowadziła do masowego bezrobocia, rosnącej
biedy i narastania nierówności. Ale przecież poprawiło to konkurencyjność
brytyjskiej gospodarki? No cóż – w ciągu 31 lat, które poprzedzały rządy
Thatcher, gospodarka brytyjska wzrosła o 150%, podczas gdy w ciągu następnych
31 lat już tylko o 108%. Mimo ogromnego zastrzyku zysków ze złóż ropy na Morzu
Północnym, neoliberalny eksperyment Thatcher przyniósł krajowi nie wzrost, a
stagnację.
To, jak oceniamy historię, zawsze zależy
od perspektywy naszych własnych czasów. Gdyby Wielka Brytania była dziś jedną z
pierwszych na świecie gospodarek opartych na nowoczesnych technologiach, gdyby
udało jej się zbudować alternatywne branże przemysłu, rozwinąć infrastrukturę i
wykorzystać posiadane zasoby do poprawy standardów życiowych mieszkańców, to
ocenialibyśmy Thatcher zupełnie inaczej. Ci, którzy potracili pracę w przemyśle
ciężkim, patrzyliby na życie swych dzieci, by z pewną niechęcią przyznać, że
Thatcher prawdopodobnie miała rację. Ale widzą coś zupełnie innego. Widzą
zniszczone miasta i miejsca pracy, których nie udało się odtworzyć; wyprzedane
domy komunalne i brak nowych mieszkań wybudowanych na ich miejsce. Rozmontowaną
bazę przemysłową, którą zastąpił sektor sprzedaży detalicznej, dla którego
jedyną szansą wzrostu jest to, że zderegulowane banki wypompują w ręce
obywateli kredyt. Atomizowane społeczeństwo iI jego frustracje, które niedawno
eksplodowały w fali buntów.
Oczywiście inni zobaczą to zupełnie
inaczej. Nierówna dystrybucja bogactwa była bardzo korzystna dla tych na samej
górze. Sektor finansowy – wychwalany najpierw przez Thatcher, a potem przez
Blaira – przez całe dekady miał się świetnie, a kiedy tylko bańka pękła, na
moment puścił w niepamięć ideologię wykluczającą interwencję państwa, by z
wdzięcznością przyjąć od brytyjskich podatników miliardy funtów. Dzisiejsi
przywódcy kraju to bezpośredni spadkobiercy Thatcher – ukształtowani przez
kulturę chciwości i przywilejów, jaką pomogła wytworzyć. W tym miejscu właśnie
wchodzi Sikorski.
Sikorski studiował na Uniwersytecie
Oksfordzkim razem z niektórymi z najpotężniejszych osób w dzisiejszej Wielkiej
Brytanii, w tym z premierem Davidem Cameronem, kanclerzem George'em Osbornem
czy burmistrzem Londynu, Borisem Johnsonem. Co więcej, wszyscy oni należeli do
słynnej Grupy Bullingdon, ekskluzywnego kręgu na Uniwersytecie, który skupiał
synów prawicowego establishmentu. Ulubiona forma spędzania czasu przez tę grupę
polegała na tym, by zarezerwować stolik w drogiej restauracji, jeść i pić bez
umiaru, możliwie jak najwięcej rzeczy poniszczyć – a potem po prostu zapłacić i
wyjść. Chętni do wejścia do grupy poddawani są rozmaitym ceremoniom
inicjacyjnym – Sikorski wspominał na przykład, jak jego pokój i sprzęty zostały
w środku nocy zdewastowane przez Johnsona – zaraz potem usłyszał wreszcie, że
został przyjęty. Jestem pewien, że chodziło po prostu o dobrą zabawę klas
wyższych. Klas wyższych, które lubują się w ostentacyjnym pokazywaniu bogactwa
i nie mają pojęcia o prawdziwej wartości rzeczy.
Tacy ludzie jak Cameron, Osborne i
Johnson podtrzymują dziś projekt Thatcher; szukają, jakby tu obciąć zasiłki tym
milionom, które uzależnione są od pomocy społecznej, jakby tu zdemontować takie
usługi jak National Health Service – brytyjski system opieki zdrowotnej,
którego nawet Thatcher nie ośmieliła się dotknąć. Starają się wykształcić nową
kulturę podziałów, zrzucając winę za problemy kraju na imigrantów i osoby
korzystające z zasiłków. Jeśli Sikorski obracał się w takim właśnie
towarzystwie i nauczył się patrzeć na brytyjskie społeczeństwo z perspektywy
brytyjskich elit i klasy uprzywilejowanej, to nic dziwnego, że tak bardzo
podziwia panią Thatcher.
Oczywiście Sikorski ma pełne prawo do
swoich opinii i osądzania Thatcher wedle swojego życzenia. Skoro nie
przytrafiły mu się starcia z brytyjskim komornikiem, skoro doświadczył
właściwie tylko jednej strony życia w tym kraju z konieczności jest nieco
oderwany od historii Wielkiej Brytanii. Rozumiem to. Mimo że mieszkam w Polsce
od jakichś piętnastu lat, nie patrzę na przeszłość tego kraju przez pryzmat
własnych doświadczeń. Kiedy spoglądam na komunistyczną przeszłość Polski, widzę
pewne niedostatki, nawet przestępstwa, ale doceniam również, że to w tamtym
okresie Polska została uprzemysłowiona, zurbanizowana, wyedukowana, że opieką
zdrowotną objęto ogromną większość obywateli. Czegoś takiego nie dokonano nigdy
przedtem. Ci jednak, którzy przeżyli stan wojenny i ponurą gospodarkę braków z
lat 80., będą na to patrzeć inaczej – szanuję ich perspektywę.
Tyle że tacy ludzie jak Sikorski nie
odwzajemniają mojego szacunku. Straciłem już rachubę, ile razy musiałem gryźć
się w język, żeby nie zareagować (nie zawsze mi się to zresztą udawało), kiedy
ludzie w Polsce wychwalali pod niebiosa „Żelazną Damę”. Jednak gdy polski
minister spraw zagranicznych proponuje postawić jej pomnik, to jest to
obraźliwe dla wszystkich, którzy pod rządami Thatcher po prostu cierpieli.
Ta sama osoba, którą Sikorski opisuje
jako „nieustraszoną bohaterkę wolności, która nie odwróciła się od zniewolonych
narodów”, w swoim czasie uznała największego bojownika o wolność naszych
czasów, Nelsona Mandelę, za terrorystę. To ona była najbliższą sojuszniczką
polityczną i ideologiczną Pinocheta, którego reżim wymordował tysiące
obywateli. Wykorzystała siły państwowe (w tym manipulowanie mediami i przemoc
policyjną) do tego, by pokonać związki zawodowe. Rozpętała wojnę o Malwiny, by
poprawić wyniki wyborczej popularności – w konflikcie tym zginęło ponad 900
osób, w tym 323 argentyńskich marynarzy z wycofującego się okrętu Belgrano.
Thatcher zintensyfikowała wojnę z irlandzkimi republikanami, pozwoliła, by w
więzieniu zmarło dziesięciu ludzi prowadzących strajk głodowy, którzy domagali
się, by traktować ich jak więźniów politycznych. Można by wymieniać jeszcze
długo: masowe bezrobocie, szykanowanie czarnych, wprowadzenie ustaw
antygejowskich, podatek pogłówny, przygotowanie pierwszej wojny w Zatoce...
Sikorski może się z tym wszystkim nie
zgadzać, może być nawet przekonany, że Thatcher własnoręcznie obaliła Mur
berliński. Może wierzyć, że wciąż jeszcze czekamy na prawdziwe owoce
thatcherowskich reform, a kiedy brytyjski rząd wreszcie zrealizuje w całości
programy oszczędnościowe, Wielka Brytania zamieni się w ziemię obiecaną. Bez
względu jednak na to, jakie są jego opinie, powinien zdawać sobie sprawę, że
jego apologie na temat Thatcher i propozycje budowy pomników są po prostu
oburzające. Są obraźliwe dla wielu ludzi, którzy cierpieli i tracili życie, dla
tych, którym odebrano miejsca pracy i środki do życia, wreszcie dla milionów z
nas, którzy patrzyliśmy, jak nasz kraj ulega zniszczeniu. Może, zanim wyśle w
świat następnego tweeta, pomyśli przez chwilę o tych uczuciach; może przestanie
reprezentować tylko pijusów z Bullingdon Group.
Gavin Rae
Źródło: Lewica24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz