Widziałem kiedyś na filmie jak facet na
widok jakiegoś przedmiotu potrafił powiedzieć wszystko o jego właścicielu. Że
wysoki, gruby, w okularach i lubi telenowele.
Minister Gowin widział chyba ten sam
film, nie do końca rozumiejąc jednak, że to tylko fikcja. Zainspirowany, na
podstawie znalezionego, pustego pojemnika wywnioskował, że polskie embriony
sprzedawane są do Niemiec na nielegalne eksperymenty. Minister, filozof,
fantasta. Czy jest na sali lekarz?
Do tej pory myślałem, że granice
wyobraźni wyznacza Antoni Macierewicz rojeniami o wybuchach. Dziś okazało się,
że ma godną konkurencję w postaci Jarosława Gowina. Panowie toczą zaciekłą
rywalizację o palemkę pierwszeństwa prześcigając się w podawaniu do publicznej
wiadomości absolutnych bredni.
Jarosław Gowin powiedział, że „z dużym
prawdopodobieństwem” na embrionach dokonywane są liczne eksperymenty oraz, że
życie straciło dziesiątki albo tysiące ludzkich istnień. Ja mogę powiedzieć, że
z dużym prawdopodobieństwem Jarosław Gowin nie uczęszczał w szkole na biologię
oraz, że zbyt wiele przerw spędził z wyimaginowanymi przyjaciółmi.
Co będzie następne? Jarosław Gowin
znajdzie kamień i wywnioskuje, że w Polsce mordują góry?
Jest tyle zawodów w których można
rozwinąć skrzydła wyobraźni. Malarz, pisarz, poeta, aktor, piosenkarz. Czemu
Gowin wybrał akurat ministerialny stołek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz