Bycie krajem tranzytu gazu nie oznacza, że
musimy ten gaz konsumować i uzależniać się od jednego dostawcy. Nasze
bezpieczeństwo energetyczne zależy od zdolności do dywersyfikacji źródeł oraz
liczby interkonektorow ( połączeń) z sieciami gazowymi i elektrycznymi UE. Inna
sprawa, ze interes ekonomiczny każdego państwa i jego polityka bezpieczeństwa
energetycznego powinien składać się przynajmniej z dwóch elementów - pewności
dostaw i najkorzystniejszej ( dla danego systemu gospodarczego) ceny.
Powstaje zatem pytanie, czy pewniejszym
i bezpieczniejszym źródłem dostaw gazu jest Rosja czy bezpieczniejszy i
pewniejszy jest import statkami przez cieśninę Ormuz i skraj wód terytorialnych
Iranu ? Czy większe niż Rosja bezpieczeństwo i pewność dostaw zapewnia gazociąg
przeprowadzony gdzieś przez terytorium Kaukazu np. Gruzji, Abchazji,
Osetii itp.
Jest niezaprzeczalnym faktem, że Europa
jest częściowo uzależniona energetycznie od Rosji. Częściowo, ponieważ im dalej
na zachód tym więcej zróżnicowanych źródeł węglowodorów. Hiszpania to 9
terminali LPG, Włochy – 10, Francja i Wielka Brytania korzystają z złóż
na Morzu Polnocnym, Wlochy i Francja importują gaz, gazociągiem prowadzącym
z Algierii. Jest natomiast w tej chwili pewne , że Rosja wciąż w pełni
uzależniona jest od Europy, ponieważ jej zdolności do eksportu gazu
innymi sposobami niż gazociągami są minimalne. Blisko 30% PKB powstaje
bezpośrednio i pośrednio dzięki produkcji i eksportowi surowców
energetycznych. 80 % produkowanej ropy naftowej trafia na rynek europejski (
Rosja prześcignęła Arabię Saudyjską w produkcji ropy) i niemal cała produkcja
gazu. Dla Europy, głównie dla Niemiec (największego odbiorcy rosyjskiego gazu)
potencjalne przerwanie dostaw z Rosji to poważny problem, choć dzięki
rozbudowanej sieci interkonektorów – już nie katastrofa, dla Rosji przerwanie
sprzedaży energii do Europy to gospodarczy kataklizm.
Polska zarabia i zarabiała na tranzycie
gazu. Gdyby nie polityka i retoryka polskiej prawicy i brak zgody na tzw.
„pieriemyczkę” czyli połączenie gazociągów rosyjskich na Słowację z pominięciem
Ukrainy – Polska zarabiała by blisko 1 miliard dolarów rocznie. Zapewne
nie byłoby dla Rosjan ekonomicznego sensu budowy Nordstreamu, lub jeśli
powstałby to z udziałem Polski.
Za wojenną retorykę braci
Kaczyńskich płacimy wszyscy, ponieważ cena energii jest wliczona do
ceny każdego towaru który w Polsce konsumujemy. A to znaczny odsetek. Nawet w
publikowanych wskaźnikach wzrostu inflacji - w ubiegłym roku zaczęto już
standardowo podawać dane " z surowcami energetycznymi" i "
bez" ponieważ wzrosty cen tych surowców całkowicie zakłócają obraz zmian
cen innych towarów.
Jest absolutnie nieodpowiedzialnym
stwierdzenie, że jeśli Jamal 2 przejdzie przez Polske omijając Ukraine, to
Ukraina wpadnie w objęcia Rosji. Ukraina prowadzi z Rosjanami wieloletnią grę
polityczną i gospodarczą, a jej ofiarą już raz była Polska w 2009 r., kiedy to
doszło do Ukraińsko – Rosyjskiego kryzysu gazowego i odcięcia dostaw gazu do
Polski. Polska jak do tej pory na tym sporze tylko traci, a nie zyskuje
nic – nawet celu politycznego który rzekomo ma nam w tej dziedzinie przyświecać
. Jeśli bowiem ktoś uważa, że odmawiając Rosjanom budowy Jamału 2 czy
„pieriemyczki” utrwalamy demokrację na Ukrainie – to dowodzi swojej wielkiej
naiwności oraz nieznajomości ani historii najnowszej ani obecnego status quo polityki
międzynarodowej. Ponadto może warto podpowiedzieć rządowi, że to polska a nie
ukraińska racja stanu powinna być przedmiotem naszej polityki energetycznej?
Polityka zagraniczna w wykonaniu
polskiej prawicy polegająca między innymi na angażowaniu nas w przepychanki
gazowe po stronie ukraińskich oligarchów przeciwko oligarchom rosyjskim oraz
inne wspaniałe pomysły ( takie jak próba wplątania nas w wojnę w Gruzji)
kosztowały nas dotychczas miliard dolarów rocznie strat z tytułu braku
pieriemyczki, kilka miliardów euro w związku z embargiem na eksport
polskiej żywności do Rosji oraz miliardy dolarów rocznie ze względu na
najwyższe ceny zakupu rosyjskiego gazu w Europie.
Polska importując ok 10 mld m3 rocznie
płaci za gaz od 2009 roku ponad 500 dolarów za 1000 m3 (525 w 2012 r.) podczas
gdy średnia dla krajów europejskich to 413 dolarów, a Niemcy płaciły nawet 379
dolarów. To znaczy że na jednym 1000 m3 polityka polskiej prawicy kosztuje nas
ok 140 USD. Każdy może w ten sposób sobie obliczyć ile kosztowały nas
„geostrategiczne decyzje” i „bezpieczeństwo energetyczne” zafundowane nam przez
rządy prawicy..
Obecna sytuacja – sporu o budowanie lub
niebudowanie Jamału 2 w Polsce pokazuje, że rząd nie posiada żadnej wizji
budowy bezpieczeństwa energetycznego, a jeśli realizuje jakąś politykę to
chaotyczną, nieprzemyślaną i absolutnie rozbieżną z interesem ekonomicznym i
społecznym Polski.
dr Wojciech Szewko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz