wtorek, 16 kwietnia 2013

Patrycja Pawlak: Biedni pracujący – tragiczne ofiary neoliberalizmu




Praca i bieda to zjawiska warte opisania dlatego, że zestawione razem tworzą sytuację niezgodną zarówno z zasadami logiki jak i obiegowymi opiniami. Bieda w oczach większości kojarzona jest z całym zestawem czynników, jak: bezrobocie, uzależnienia, niezaradność życiowa, brak kwalifikacji zawodowych, które zsumowane współtworzą zjawisko zwane wykluczeniem społecznym, czyli nieuczestniczeniem w zasadniczych gospodarczych, politycznych i kulturowych aspektach życia społecznego. Ludzi wykluczonych społecznie uznaje się za nosicieli kultury ubóstwa, za ofiary „dziedziczenia biedy” i zalicza do członków tzw. „underclass”, swoistej podklasy społecznej. Obrazowi temu przeczy jednak fakt  że spora część Polaków jest biedna i jednocześnie funkcjonuje w ramach podstawowej instytucji społecznej, jaką jest rynek pracy.
Z ostatnich badań Komisji Europejskiej wynika, że w krajach wspólnoty żyje 17 milionów ubogich pracowników, z czego 2 miliony stanowią Polacy. W tym niechlubnym rankingu wyżej znalazły się jedynie Rumunia i Grecja. Pomijając arytmetyczne wyliczenia stosunku zarobków do średniej krajowej, biednych pracujących najlepiej określić jako tych, których zarobki nie wystarczają na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Nie można nie zadać pytania kim są ci, którzy pomimo zatrudnienia nie są w stanie opuścić zaklętego kręgu ubóstwa. W Polsce do tej grupy zaliczyć można zarówno ludzie z wyższym wykształceniem, jak i pracowników z niskimi kwalifikacjami. Mniejsze znaczenie ma to czy pracują na etatach, czy na umowach śmieciowych. Zarobki jednych i drugich ledwo wystarczają na zaspokojenie podstawowych potrzeb egzystencjalnych. Na rachunki, spłatę kredytów i jedzenie. Ich pensje nie wystarczają na leczenie, czy wakacje, a wyjście do kina, teatru, czy choćby zakup książki uznają za ekstrawagancję pozostającą poza zasięgiem ich finansowych możliwości. Uprawnionym jest twierdzenie, że ludzie ci to ofiary „niewidzialnej ręki rynku”.

Konkurencja na rynku pracy spycha zatrudnionych na margines ekonomiczny, a wysoki poziom bezrobocia pozwala pracodawcom na kształtowanie płac na minimalnym poziomie. Istniejący stan rzeczy prowadzi do sytuacji w której płaca minimalna po odjęciu kosztów wyjścia z domu daje taki sam dochód jak ten uzyskany z opieki społecznej.

Ciężko jest zrzucać całą winę za istniejący stan na ZUS, związki zawodowe, Inspekcję Pracy i „czerwone macki Unii Europejskiej”. W Polsce pracujący biedni to ok. 12% społeczeństwa, dla porównania w sąsiednich Czechach jest to mniej niż 4%, przy czym różnica ta wynika z jakże nielubianego przez liberałów pojęcia rozwarstwienia płac, które to u naszych południowych sąsiadów jest o wiele mniejsze.

Warto zauważyć szerszy społeczny kontekst w jakim funkcjonują biedni pracujący. Większość z nich to osoby wychowujące dzieci, które stają się mimowolnymi ofiarami systemu. Warto było by sięgnąć do oddolnych rozwiązań które gwarantowały by im wsparcie w postaci darmowych przejazdów komunikacją zbiorową, refundacji kosztów leczenia, dostępu do dóbr kultury czy choćby dofinansowanie posiłków. Choć nie ma gotowych, niezawodnych metod pozwalających rozwiązać problem ubóstwa osób pracujących, to warto przyjrzeć się tym, które z powodzeniem stosowane są w Wielkiej Brytanii – kraju  słynącego z sprawnego systemu wsparcia socjalnego. Working Tax Credit oraz Child Tax Credit to świadczenie dla osób pracujących i samozatrudnionych które osiągają niskie dochody. Po spełnieniu określonych wymogów dotyczących ilości przepracowanych tygodniowo godzin, osoby pracujące dostają od państwa wsparcie, które pełni wieloraką rolę – zwiększa dochód osób pracujących, jest formą gloryfikacji trudu pracy oraz pomaga w aktywizacji warstw społecznych będących na utrzymaniu opieki społecznej. Poziom frustracji społecznej u biednych pracujących jest niejednokrotnie o wiele wyższy niż u tych dotkniętych bezrobociem. Sytuacja w której ludzie pomimo ciężkiej i solidnej pracy nie są w stanie utrzymać swoich rodzin może prowadzić w niedalekiej przyszłości do sytuacji, w której ludzie solidarnie upomną się o godne życie, a w konsekwencji kraj ogarną masowe protesty.

Przywrócenie ludziom pracy należnego im miejsca i zapewnienie godnych warunków życia to wyzwanie jakie stoi przed współczesna lewicą. Nie uda się tego osiągnąć bez ścisłej współpracy ze związkami zawodowymi oraz organizacjami pozarządowymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz