piątek, 5 kwietnia 2013

USA: Obama przekonuje lobbystów do swojej agendy środowiskowej



„Nie ma sprzeczności między wzrostem gospodarczym a dbałością o środowisko” – uważa prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama.
Sprawa środowiskowych implikacji budowy rurociągu Keystone XL zdominowała serię wystąpień prezydenta na imprezach organizowanych w Kalifornii w ramach zbiórki funduszy na kampanię wyborczą do Kongresu. Jest to niełatwe zadanie, gdyż Obama w odniesieniu do tej sprawy musi sprostać oczekiwaniom lobbystów i donatorów o bardzo różnych oczekiwaniach, zapewniając ich równocześnie, że Partia Demokratyczna zagwarantuje realizację takiego kierunku polityki, który zechcą poprzeć nie tylko swoimi głosami, ale przede wszystkim swoimi portfelami.

Środowisko bogatych kalifornijskich filantropów bywa kapryśne i swoje przekonania traktuje niezwykle serio i pryncypialnie, przy czym kwestie ekologii mają dla niego niezwykle istotne znaczenie. Jeden źle pomyślany ruch lub nieprzemyślana wypowiedź może ich zrazić – a tym samym pozbawić demokratycznych kandydatów środków na prowadzenie kampanii: same zaproszenia na imprezy, do których uczestników przemawiał Obama kosztowały od 5 do ponad 30 tysięcy dolarów.

Trzeba jednak także pamiętać, że przyjęcie skrajnego stanowiska może okazać się niepopularne w oczach „zwykłych” wyborców, dla których sprawy środowiska są wprawdzie ważne, ale nie w takim stopniu jak ich własne problemy wywołane kryzysem – rosnące koszty życia, perspektywy utrzymania pracy i pewność bezpieczeństwa socjalnego.

„Możecie przejmować się temperaturą naszej planety, ale prawdopodobnie nie będzie to wasza główna obawa” – zauważył prezydent na środowym spotkaniu z grupą wpływowych donatorów, wskazując im, że wobec złej sytuacji ekonomicznej nie można stawiać sprawy bezkompromisowo, gdyż większość wyborców nie poprze tak postawionych priorytetów.

Choć Obama nie zajął jeszcze stanowiska w wywołującej kontrowersje sprawie rurociągu łączącego kanadyjskie pola naftowe z rafineriami nad Zatoką Meksykańską, wiele jego wypowiedzi wskazuje na to, że uzna, iż przeważają korzyści płynące ze wznowienia tego projektu w postaci generowania zatrudnienia, oszczędzania własnych zasobów surowców energetycznych i obniżenia ceny paliwa, co będzie miało przełożenia na całą gospodarkę. Z tego właśnie powodu kwestia Keystone XL niejako ogniskuje problemy, między którymi lawirować musi prezydent.

„Byliśmy w stanie narzucić wyższe normy ograniczające zużycie paliwa przez nasze samochody. Byliśmy w stanie wyeliminować obecność rtęci w powietrzu. Byliśmy w stanie ograniczyć redukcję dwutlenku węgla i dzięki temu uczynić nie tylko nasz kraj zdrowszym miejscem, ale równocześnie zaczęliśmy poważnie odnosić się do największego wyzwania naszych czasów, czyli zmiany klimatu” – przekonywał Obama na mitingu urządzonym przez przez zdecydowanego przeciwnika rurociągu, miliardera Thomasa Steyera. 

Tego samego dnia, w domu Ann i Gordona Gettych prezydent również przekonywał, że nie sprawa rurociągu, ale branie pod uwagę całego kompleksu problemów środowiskowych powinno być wyznacznikiem decydującym o tym, że demokratów warto wesprzeć. „Jeśli mamy zabrać się za sprawę zmiany klimatu na poważnie, musimy mieć w Kongresie ludzi, którzy ją pociągną, nawet jeśli nie będzie to taktycznie korzystne, którzy będą o niej mówić i zjednywać dla niej poparcie” – powiedział.

Źródło: Lewica24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz