Podczas spacerowania ulicami miast Europy,
szansa na usłyszenie nieznanego języka jest spora. Na Starym Kontynencie
bowiem, używa się ich na co dzień kilka setek. Niemal 120 z nich jest dziś na
granicy wymarcia. Komisja kultury Parlamentu Europejskiego wraz z ekspertami
przedyskutowała ten problem 20 marca. Poseł sprawozdawca François Alfonsi
(Zieloni/Greens) wytłumaczył nam, dlaczego powinniśmy wspierać i promować mało
znane dialekty, będące częścią europejskiej kultury i tożsamości.
Raz na kilka tygodni wymiera jeden z
języków naszego świata - mówi ekspert UNESCO Christopher Moseley, który był
jednym z gości posiedzenia komisji kultury 20 marca. Tłumaczył, że dany dialekt
staje się zagrożony, gdy dzieci przestają się go uczyć, a osoby dobrze go
znające - używać na co dzień.
Kaszebe?
Ile ludzi wciąż potrafi powiedzieć coś
po kaszubsku, lombardzku, polesku, pontyjsku, pikardyjsku czy saterlandzku? Z
roku na rok niestety coraz mniej. Dlatego François Alfonsi chce, by PE grał
ważną rolę w ochronie i promocji zagrożonych dialektów. "Różnorodność
językowa jest duszą konstrukcji Europy" - mówi i dodaje - "W Unii
Europejskiej odnajdziemy setki języków, a każdy z nich jest częścią naszej
europejskiej tożsamości".
Jak pomóc?
Jego raport wykaże przykłady najlepszych
praktyk przeciwdziałania zjawisku wymierania języków, w tym starania Finlandii,
która uratowała przed zapomnieniem siedem dawniej używanych na jej terenach
dialektów. Wszystkie społeczności, którym zależy na ochronie tego ważnego
aspektu kulturowego, będą mogły liczyć na wsparcie. "Bez konkretnej pomocy
na poziomie europejskim, narodowym i lokalnym, będziemy świadkami dalszego
zanikania różnorodności językowej w ciągu najbliższych dziesięcioleci. To
uczyni nas kulturalnie, społecznie i ekonomicznie ubogimi" - podkreśla
sprawozdawca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz