środa, 10 kwietnia 2013

Krzysztof Gawkowski: OFE, czyli palma emerytalna!



Propozycja OFE, że będą wypłacać emeryturę tylko przez dziesięć lat, niejednemu przyszłemu emerytowi zmroziła krew w żyłach. Był to krok bez mała samobójczy. Jak pokazuje ranking CBOS, OFE dzisiaj cieszą się jeszcze mniejszym zaufaniem niż ZUS.
Kilkanaście lat temu OFE podbiły umysły Polaków wizją emerytur pod palmami. Dzisiaj te wizje rozproszyły się niczym kapitały oligarchów zdeponowane z cypryjskich bankach. Polacy dobrze już wiedzą, że jedyna palma, pod którą będą mogli spędzać emeryturę, to ta warszawska - u zbiegu Alei Jerozolimskich i Nowego Światu.

Dlaczego obietnica emerytur pod palmami okazała się być mirażem, czy raczej fatamorganą? Po pierwsze, przekazanie odpowiedzialności za emerytury prywatnym funduszom jest błędem konstrukcyjnym nowego systemu. Każda firma prywatna dąży do  maksymalizacji zysku. Emerytury są natomiast usługą publiczną, której wypłacanie nie może służyć zyskowi. Po fali spektakularnych bankructw, od Lehman Brothers po banki cypryjskie, nikt nie ma wątpliwości, że najpotężniejsza nawet instytucja finansowa nie jest absolutnym gwarantem powierzonych jej środków. Jedynym gwarantem jest państwo. Tak było, jest i będzie. W latach 90. na moment zapomniano o tej zasadzie, ale kryzys szybko przyniósł otrzeźwienie.

Jest jeszcze drugi, znacznie poważniejszy błąd konstrukcyjny. Wskazuje go w wywiadzie dla tygodnika "Przegląd" prof. Leokadia Oręziak (SGH), specjalizująca się w kwestiach związanych z systemami emerytalnymi.

Prof. Oręziak posłużyła się niezwykle sugestywną metaforą, która powinna przemówić do każdego: można sobie wyobrazić młode małżeństwo mające dwójkę dzieci, które zaciągnęło kredyt na mieszkanie. Do tego pożyczyło w banku na meble i samochód. Miesięcznie ma do spłacenia wysokie raty, musi więc ograniczać konsumpcję, w tym także na jedzenie dla dzieci. I w tych warunkach finansowych małżonkowie postanawiają, że będą dzieciom gromadzić środki na posag, inwestując na rynku finansowym. Ale ponieważ nie mają nadwyżek, bo mają wielki dług, to zaciągają regularnie nowe kredyty. Za pożyczone pieniądze kupią akcje i obligacje. Z jednej strony gromadzą papiery wartościowe, a z drugiej strony tworzy się im nowy dług. Do tej rodziny w niedługim czasie zapuka komornik, bo nie da się bez końca zadłużać. Ostatecznie rodzina znajdzie się na bruku - zgromadzone papiery nie wystarczą, by spłacić długi, gdyż oprocentowanie kredytu jest na ogół zawsze wyższe niż nawet najlepszej lokaty.

Polska jest taką rodziną, która zbiera na przyszłe emerytury, inwestując w OFE pożyczone pieniądze. Skutek tego bezsensownego rozwiązania może być tylko jeden: bankructwo państwa...

OFE to oszczędzanie na kredyt. Ekonomiczny absurd. Każdy kto brałby pożyczki w banku, aby za pożyczone środki kupować obligację i trochę akcji zostałby uznany za wariata!

Tak dzieje się w przypadku OFE. Dlaczego? ZUS cały czas musi wypłacać emerytury bieżącym emerytom. Część składki została mu zabrana i przekazana OFE. To zjawisko, w połączeniu z plagą umów śmieciowych, powoduje, że OFE to luksus na kredyt. "Luksus" zresztą wątpliwy...

Z pewnością OFE zapewniają luksusowe życie udziałowcom międzynarodowych instytucji finansowych, które nimi zarządzają. I grupie rodzimych ekonomistów, którzy w zamian za zasiadanie w ich radach nadzorczych, przekonują Polaków jaką to cudowną instytucją są owe OFE.

Czy rzeczywiście? W samym tylko 2008 roku OFE straciły 30 mld zł z naszych składek emerytalnych. Nasze emerytury po prostu wyparowały. W 2011 roku nastąpił spadek aktywów na kontach OFE o 11 mld zł. W styczniu i lutym 2013 r. aktywa OFE spadły o 2,6 mld, czyli stracono wszystko, co w ciągu tych dwóch miesięcy przekazał im ZUS.

Twórcy reformy emerytalnej dzisiaj już nie ukrywają, że jej celem była obniżka emerytur. A konkretnie obniżka tzw. stopy zwrotu. Czym jest owa stopa zwrotu? To informacja o tym jaki procent naszej ostatniej pensji stanowić będzie emerytura. Jeszcze niedawno każdy mógł liczyć będzie dostawać emeryturę w wysokości 60 procent ostatniego wynagrodzenia. W zeszłym roku tymczasem Komisja Europejska opublikowała raport, z którego wynika, że w 2060 r. łączna emerytura ma wynieść 22% ostatniego wynagrodzenia!

Wiele wskazuje na to, że przyszłe emerytury będą tak niskie, że i tak będziemy musieli dopłacać do nich z budżetu, aby zapewnić obywatelom emeryturę minimalną. I znowu wracamy do prostej prawdy: w ostatniej instancji gwarantem naszych emerytur jest państwo.

Aby przekonać się o prawdziwości tej tezy należy zwrócić swoje oczy w stronę Chile. Kraj to z naszego punktu widzenia egzotyczny. Ale to na Chile wzorowali się polscy autorzy reformy emerytalnej i suflujący im eksperci Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W 2008 roku chilijskie odpowiedniki OFE straciły na giełdzie 60 proc. zysków osiągniętych przez 26 lat. Po niemal 30 latach funkcjonowania funduszy okazało się, że 2/3 członków OFE nie dostanie żadnej emerytury! Z pomocą oszukanym musiało przyjść państwo wypłacające specjalne zasiłki emerytalne. Aby uniknąć podobnego scenariusza, na całkowitą likwidację swoich OFE zdecydowała się Argentyna.

Jaki scenariusz będzie udziałem Polski? Można OFE po prostu zlikwidować, jak uczyniła to Argentyna. Można dać wybór pomiędzy OFE a ZUS-em. Na ten wariant zdecydowały się Węgry i 98 proc. Węgrów wybrało tamtejszy odpowiednik ZUS. Można stworzyć państwowe OFE, które będzie alternatywą dla OFE komercyjnych. Ku takiemu rozwiązaniu, przy jednoczesnym zmniejszeniu składki na OFE do 2 procent, skłania się dzisiaj SLD.

Ale, powiedzmy szczerze, dynamika rozwoju sytuacji na pewno nie sprzyja OFE. Ich właściciele nie mogą już spać spokojnie. Zresztą - nie dbam o ich sen. Znacznie bardziej interesuje mnie spokojny sen milionów polskich emerytów. Przyszłych i obecnych!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz