Z dr. Wojciechem Szewką, ekspertem SLD ds.
gospodarczych, rozmawia Agata Czarnacka.
AC: Panie doktorze, co się dzieje z
polską energetyką?
WS: SLD stoi na stanowisku, że Polska
potrzebuje spójnej, jednolitej polityki energetycznej. Ponadto Polska i wszyscy
obywatele potrzebują również publicznej debaty o bezpieczeństwie energetycznym.
Bezpieczeństwo energetyczne to nie jest bezpieczeństwo obywateli ukraińskich,
to nie jest interes ukraińskich oligarchów gazowych. Bezpieczeństwo
energetyczne to przede wszystkim ceny energii dla gospodarstw domowych i dla
polskiego przemysłu oraz dochody budżetu państwa – i to nas powinno w pierwszej
kolejności interesować. A nie abstrakcyjne interesy amerykańskie, francuskie,
niemieckie czy brytyjskie realizowane polskimi rękami...
AC: Abstrakcyjne interesy francuskie
to...
WS: Chodzi o elektrownie jądrowe. Jeżeli
chodzi o interesy brytyjskie i amerykańskie, to przede wszystkim rozgrywanie
karty ukraińskiej przeciwko Rosji.
AC: A gaz łupkowy?
WS: Gaz łupkowy w Polsce jest na razie
gazem wirtualnym i kolejni inwestorzy się z niego wycofują. O tym nie ma w
ogóle sensu rozmawiać! Warto natomiast rozmawiać na temat rurociągów. Na tak
zwanej “pieriemyczce”, czyli gazociągu przesyłowym na teren Słowacji, Polska
zarabiałaby około miliarda dolarów rocznie. Poza tym dyskusje na temat tego
typu gazociągu, albo na temat gazociągu “Jamał II”, to są zarazem dyskusje na
temat potencjalnej zmiany cen gazu dla Polski.
Polska, importując gaz z Rosji, płaciła
w ubiegłym roku około 5 miliardów dolarów. Za taką samą ilość gazu
importowanego z Rosji Niemcy zapłaciły tylko trzy miliardy dolarów. To daje
przeszło dwa miliardy dolarów różnicy. Na braku polityki energetycznej rządu
PO-PSL w sumie straciliśmy w ubiegłym roku 3 miliardy dolarów czyli 9
miliardów złotych. A 9 miliardów złotych to prawie 2/3 tego, co wydajemy na
szkolnictwo wyższe.
AC: Ile tracimy na niewdrażaniu
dyrektywy o odnawialnych źródłach energii?
WS: To jest obecnie w ogóle nie do
oszacowania. Wiemy, na jaką kwotę nas zaskarżono – na 150 milionów złotych
rocznie. Natomiast nie jesteśmy w stanie nawet oszacować, ile na tym tracimy,
ponieważ musielibyśmy wziąć pod uwagę, ile tracimy na niezarabianiu przez
Polaków, przez małe gospodarstwa rolne, na budowie lokalnych biogazowni,
bioelektrowni czy elektrowni wiatrowych i fotowoltaicznych. Szacuje się na
przykład, że dzięki wdrożeniu dyrektywy o OZE powstałoby 100 tysięcy
nowych miejsc pracy. Można obliczyć, ile kosztuje państwo te 100 tysięcy miejsc
pracy.
AC: Kiedy będziemy zmuszeni importować
energię?
WS: Jesteśmy w ogóle zmuszeni do
importowania energii. Tylko w 60 procentach zaspokajamy nasze potrzeby gazowe i
nie wytwarzamy prawie wcale ropy naftowej, więc energię cały czas importujemy.
AC: Chodzi mi tym razem o energię
elektryczną: kolejne państwa ościenne przymierzają się do inwestowania w
elektrownie, które by miały obsłużyć także Polskę...
WS: Energii elektrycznej nie musimy na
razie importować. Poza tym – nawet gdybyśmy ją importowali – nie bylibyśmy w
stanie jej przesyłać, ponieważ nie inwestujemy w wewnętrzne sieci przesyłowe.
Jeżeli nawet stworzymy interkonektory z innymi państwami, ta energia i tak nie
będzie miała jak dotrzeć do polskich domów i przedsiębiorstw.
AC: Sieci przesyłowe są szczególnie
wrażliwym obszarem. Kiedy zaczęła się tak poważna ich degradacja?
WS: Jakieś 20 lat temu. Inwestycje,
jakie mamy w Polsce, to tylko inwestycje odtworzeniowe, a nam potrzebne są
śmiałe i wielkoskalowe inwestycje nowe – tworzenie nowych, wysokowydajnych
sieci, czyli sieci o niskiej utracie energii po drodze. Obecnie polskie sieci
energetyczne to jeden wielki grzejnik – bardziej grzeją niż przesyłają energię.
To nie przewodnik, tylko opornik!
Tak jest ze względu na ich bardzo niską
jakość i po prostu ich wiek. I wszyscy za to płacimy. To powoduje, że mamy
wyższe ceny prądu niż byłyby w rzeczywistości.
Gdyby ta nadwyżka była przeznaczana na
poprawę jakości sieci, byłoby to jeszcze zrozumiałe i możliwe do
zaakceptowania. Ale my płacimy więcej za prąd, a nowych inwestycji nie ma.
Ale to zupełnie odrębny temat.
Generalnie jest nam potrzebna jedna, spójna polityka energetyczna,
uwzględniająca po pierwsze interes obywateli i firm, a nie interes innych
państw. Po drugie – skoordynowana polityka energetyczna, zakładająca również
koordynację inwestycji. Na przykład, niedawno dowiedzieliśmy się, że rząd
zrezygnował z rozbudowy elektrowni Opole. Przygotowywano to przez wiele lat,
zapłacono bardzo dużo pieniędzy, potem nagle zrezygnowano z tej inwestycji.
AC: Jak zatem będzie wyglądał kształt
polityki energetycznej według SLD?
WS: Po pierwsze, nowa polityka
energetyczna musi być oparta na aktualnych prognozach i trendach rozwojowych.
Obecna polityka rządu bazuje na danych i prognozach z roku 2007, absolutnie
nieaktualnych, nie mających nic wspólnego z rzeczywistością – cenami, trendami
czy pozostałymi przesłankami.
Po drugie, nowa polityka energetyczna
powinna być elementem wizji rozwoju gospodarczego, a nie efemerydą, nie czymś
funkcjonującym niezależnie od całego systemu gospodarczego.
Dla przykładu wyobraźmy sobie, że Polska
będzie chciała rozwijać energetykę jądrową... Na chwilę załóżmy, że tak
zdecyduje społeczeństwo. W oczywisty sposób uczelnie techniczne powinny w tej
chwili zacząć kształcić specjalistów od energetyki nuklearnej, a mniej – na
przykład – informatyków czy inżynierów ochrony środowiska czy kogokolwiek, kto
nie pasuje do tej wizji, bo to ta energetyka będzie tworzyła nowe miejsca
pracy, popyt na rynku na specjalistów i wymagać będzie rozwoju konkretnych
dziedzin nauki. Chyba, że zakładamy, że wszystko będziemy importować z Francji.
AC: To wtedy musimy zacząć uczyć ludzi
francuskiego.
WS: Chyba, że będziemy im płacili za
tłumaczenia na język polski, bo do takich absurdów też może przecież w Polsce
dojść...
Po trzecie, nowa polityka energetyczna
powinna realizować cele społeczne. Powinna podejmować temat taniej energii,
stymulacji rozwoju gospodarczego, bezpieczeństwa socjalnego czy polityki
zatrudnienia. Temu powinna być podporządkowana.
Jeżeli mamy coś, co tworzy miejsca pracy
nie u nas, jeżeli mamy decyzje, które zwiększają ceny energii zamiast je
zmniejszać, jeżeli mamy decyzje, które zamiast symulować polski rozwój
gospodarczy, stymulują go gdzie indziej, to coś z tą polityką jest nie tak.
Wydawałoby się, że to rzecz oczywista, ale ewidentnie ani premier Tusk, ani
premier Piechociński tego aspektu rozwoju polityki energetycznej w ogóle nie
uwzględniają.
Ostatnia kwestia – nowa polityka
energetyczna powinna realizować wizję bezpieczeństwa energetycznego: zabezpieczenia
Polski przed wszelkimi kryzysami energetycznymi związanymi, na przykład, ze
znanymi zawirowaniami na Bliskim Wschodzie, z możliwymi zawirowaniami na
trasach przesyłu gazu z Rosji do Europy Zachodniej, z możliwymi problemami,
które możemy mieć w wyniku zagrożeń globalnych – ataków terrorystycznych i tym
podobnych. Nie jest tajemnicą, że jeden człowiek z siekierą jest w stanie
zwalić słup energetyczny i odciąć pół Polski od prądu. Tak obecnie funkcjonuje
bezpieczeństwo energetyczne...
AC: Kolejny punkt programu to spójne
prawo: uspójnienie legislacji, które dostosowałoby nasz kraj do wymogów
europejskich.
WS: Spójne prawo zakłada spójność z
polityką Unii Europejskiej. Polski nie stać jest na prowadzenie niezależnej od
Unii polityki energetycznej. Po pierwsze – jesteśmy członkiem UE i choćby z
tego tytułu musimy realizować wspólną politykę energetyczną. Nie robimy tego, w
związku z czym jesteśmy zaskarżeni ws. niewdrażania już chyba wszystkich
dyrektyw związanych z energetyką; za chwilę zaczniemy płacić wielomilionowe
kary. Albo przystąpiliśmy do Unii Europejskiej i realizujemy wspólną politykę
czerpiąc z tego korzyści, albo jesteśmy państwem autarkicznym i realizujemy
politykę tak, jakbyśmy byli cały czas poza UE.
Tym bardziej, że wszystkie te dyrektywy
są bardzo prospołeczne. Pro-gospodarcze i prospołeczne – rzeczywiście służą
obywatelom UE i europejskiemu przemysłowi.
AC: Czy chce pan powiedzieć, że nasz
rząd jest antyspołeczny?
WS: Nasz rząd udowodnił już chyba
wielokrotnie, że jest antyspołeczny i że realizuje interesy przede wszystkim
wielkich koncernów, w dodatku rzadko kiedy polskich...
To zresztą też jest ważne: prawo nie
powinno faworyzować interesów konkretnych koncernów, ale mimo wszystko powinno
stymulować zagraniczne inwestycje energetyczne. W tej chwili zagraniczne firmy
energetyczne masowo uciekają z Polski. Inwestorzy mają dosyć tego chaosu.
Inwestycja oznacza, że z zainwestowanego kapitału jest jakiś zwrot. Firmy
nie chcą tu inwestować, bo nie są w stanie na tych inwestycjach zarabiać. Nie
da się inwestować w sytuacji absolutnego chaosu prawnego i braku wdrożenia
dyrektyw unijnych. W związku z tym po prostu się wycofują.
AC: Poza tym mamy Polską Grupę
Energetyczną, która chce obsłużyć wszystko.
WS: To dążenie trochę przypomina
rosyjskie oligarchiczne imperia państwowe. W polskiej energetyce też
funkcjonuje coś takiego, czemu przeciwstawia się Unia Europejska. Wolny rynek w
tym przypadku jest jednak czymś, co może służyć obywatelom, natomiast te
molochy są absolutnie antyspołeczne.
AC: Na ulicy Brackiej w Warszawie wisi
wielki billboard reklamujący PGE hasłem: “Robimy prąd od początku do końca”.
WS: To bardzo à propos dyrektyw unijnych
i konieczności “unboundlingu” - tego, że producent nie może być jednocześnie
operatorem, że na rynku musi istnieć konkurencja, bo konkurencja ma wymuszać
niższe ceny. Monopol ma to do siebie, że w końcu zawsze narzuca ceny wyższe.
Trzeci element naszej propozycji to
centrum zarządzania polityką energetyczną. W obszarze energetyki panuje
absolutny chaos. Ostatnie memorandum podpisane z Gazpromem jest tego najlepszym
przykładem.
Mamy bardzo trudną sytuację na rynku
energii i skrajnie trudną sytuację na rynku inwestycyjnym w energetyce – a
jednocześnie nie ma jednego centrum, które by wspierało i planowało
finansowanie inwestycji w dziedzinie energetyki.
Mamy Krajową Dyrekcję Dróg Krajowych i
Autostrad – cokolwiek byśmy o niej nie powiedzieli, jest to jednak instytucja,
która lepiej bądź gorzej, ale jakoś koordynuje budowę przynajmniej podstawowych
dróg krajowych. Proszę pokazać natomiast instytucję, która by robiła to samo z
sieciami przesyłowymi!
Ponadto musimy dbać o wzmocnienie firm –
uczestników rynku energetycznego. To one bowiem realizują politykę energetyczną
a nie państwo. To one, nie państwo, wytwarzają energię, to one ją przesyłają,
to one dostarczają ją nam do domów, to one nam wystawiają rachunki.
Energetyka wymaga aktywnej polityki
regulacyjnej państwa. Państwo musi, na przykład, stymulować modernizację.
Jeżeli tego nie zrobi, nikomu się nie będzie opłacało w tę modernizację
inwestować. W energetyce konwencjonalnej potrzebne są tak zwane kontrakty długoterminowe
– tak zwane “KDT-y” - żeby można było między innymi modernizować i budować
sieci przesyłowe. Z kolei w energetyce odnawialnej potrzebna jest ustawa o
odnawialnych źródłach energii, regulująca takie kwestie, jak świadectwa
pochodzenia i gwarantowane taryfy.
To nie są żadne nadzwyczajne rzeczy - to
wszystko wynika z prawa i filozofii Unii Europejskiej. A w dziedzinie
energetyki Polska sprawia wrażenie, jakby z niej wystąpiła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz