piątek, 19 kwietnia 2013

O nową politykę energetyczną Polski




Z dr. Wojciechem Szewką, ekspertem SLD ds. gospodarczych, rozmawia Agata Czarnacka.
AC: Panie doktorze, co się dzieje z polską energetyką?

WS: SLD stoi na stanowisku, że Polska potrzebuje spójnej, jednolitej polityki energetycznej. Ponadto Polska i wszyscy obywatele potrzebują również publicznej debaty o bezpieczeństwie energetycznym. Bezpieczeństwo energetyczne to nie jest bezpieczeństwo obywateli ukraińskich, to nie jest interes ukraińskich oligarchów gazowych. Bezpieczeństwo energetyczne to przede wszystkim ceny energii dla gospodarstw domowych i dla polskiego przemysłu oraz dochody budżetu państwa – i to nas powinno w pierwszej kolejności interesować. A nie abstrakcyjne interesy amerykańskie, francuskie, niemieckie czy brytyjskie realizowane polskimi rękami...

AC: Abstrakcyjne interesy francuskie to...

WS: Chodzi o elektrownie jądrowe. Jeżeli chodzi o interesy brytyjskie i amerykańskie, to przede wszystkim rozgrywanie karty ukraińskiej przeciwko Rosji.

AC: A gaz łupkowy?

WS: Gaz łupkowy w Polsce jest na razie gazem wirtualnym i kolejni inwestorzy się z niego wycofują. O tym nie ma w ogóle sensu rozmawiać! Warto natomiast rozmawiać na temat rurociągów. Na tak zwanej “pieriemyczce”, czyli gazociągu przesyłowym na teren Słowacji, Polska zarabiałaby około miliarda dolarów rocznie. Poza tym dyskusje na temat tego typu gazociągu, albo na temat gazociągu “Jamał II”, to są zarazem dyskusje na temat potencjalnej zmiany cen gazu dla Polski.

Polska, importując gaz z Rosji, płaciła w ubiegłym roku około 5 miliardów dolarów. Za taką samą ilość gazu importowanego z Rosji Niemcy zapłaciły tylko trzy miliardy dolarów. To daje przeszło dwa miliardy dolarów różnicy. Na braku polityki energetycznej rządu PO-PSL w sumie straciliśmy w ubiegłym roku 3 miliardy dolarów czyli  9 miliardów złotych. A 9 miliardów złotych to prawie 2/3 tego, co wydajemy na szkolnictwo wyższe.

AC: Ile tracimy na niewdrażaniu dyrektywy o odnawialnych źródłach energii?

WS: To jest obecnie w ogóle nie do oszacowania. Wiemy, na jaką kwotę nas zaskarżono – na 150 milionów złotych rocznie. Natomiast nie jesteśmy w stanie nawet oszacować, ile na tym tracimy, ponieważ musielibyśmy wziąć pod uwagę, ile tracimy na niezarabianiu przez Polaków, przez małe gospodarstwa rolne, na budowie lokalnych biogazowni, bioelektrowni czy elektrowni wiatrowych i fotowoltaicznych. Szacuje się na przykład, że dzięki wdrożeniu dyrektywy o OZE  powstałoby 100 tysięcy nowych miejsc pracy. Można obliczyć, ile kosztuje państwo te 100 tysięcy miejsc pracy.

AC: Kiedy będziemy zmuszeni importować energię?

WS: Jesteśmy w ogóle zmuszeni do importowania energii. Tylko w 60 procentach zaspokajamy nasze potrzeby gazowe i nie wytwarzamy prawie wcale ropy naftowej, więc energię cały czas importujemy.

AC: Chodzi mi tym razem o energię elektryczną: kolejne państwa ościenne przymierzają się do inwestowania w elektrownie, które by miały obsłużyć także Polskę...

WS: Energii elektrycznej nie musimy na razie importować. Poza tym – nawet gdybyśmy ją importowali – nie bylibyśmy w stanie jej przesyłać, ponieważ nie inwestujemy w wewnętrzne sieci przesyłowe. Jeżeli nawet stworzymy interkonektory z innymi państwami, ta energia i tak nie będzie miała jak dotrzeć do polskich domów i przedsiębiorstw.

AC: Sieci przesyłowe są szczególnie wrażliwym obszarem. Kiedy zaczęła się tak poważna ich degradacja?

WS: Jakieś 20 lat temu. Inwestycje, jakie mamy w Polsce, to tylko inwestycje odtworzeniowe, a nam potrzebne są śmiałe i wielkoskalowe inwestycje nowe – tworzenie nowych, wysokowydajnych sieci, czyli sieci o niskiej utracie energii po drodze. Obecnie polskie sieci energetyczne to jeden wielki grzejnik – bardziej grzeją niż przesyłają energię. To nie przewodnik, tylko opornik!

Tak jest ze względu na ich bardzo niską jakość i po prostu ich wiek. I wszyscy za to płacimy. To powoduje, że mamy wyższe ceny prądu niż byłyby w rzeczywistości.

Gdyby ta nadwyżka była przeznaczana na poprawę jakości sieci, byłoby to jeszcze zrozumiałe i możliwe do zaakceptowania. Ale my płacimy więcej za prąd, a nowych inwestycji nie ma.

Ale to zupełnie odrębny temat. Generalnie jest nam potrzebna jedna, spójna polityka energetyczna, uwzględniająca po pierwsze interes obywateli i firm, a nie interes innych państw. Po drugie – skoordynowana polityka energetyczna, zakładająca również koordynację inwestycji. Na przykład, niedawno dowiedzieliśmy się, że rząd zrezygnował z rozbudowy elektrowni Opole. Przygotowywano to przez wiele lat, zapłacono bardzo dużo pieniędzy, potem nagle zrezygnowano z tej inwestycji.

AC: Jak zatem będzie wyglądał kształt polityki energetycznej według SLD?

WS: Po pierwsze, nowa polityka energetyczna musi być oparta na aktualnych prognozach i trendach rozwojowych. Obecna polityka rządu bazuje na danych i prognozach z roku 2007, absolutnie nieaktualnych, nie mających nic wspólnego z rzeczywistością – cenami, trendami czy pozostałymi przesłankami.

Po drugie, nowa polityka energetyczna powinna być elementem wizji rozwoju gospodarczego, a nie efemerydą, nie czymś funkcjonującym niezależnie od całego systemu gospodarczego.

Dla przykładu wyobraźmy sobie, że Polska będzie chciała rozwijać energetykę jądrową... Na chwilę załóżmy, że tak zdecyduje społeczeństwo. W oczywisty sposób uczelnie techniczne powinny w tej chwili zacząć kształcić specjalistów od energetyki nuklearnej, a mniej – na przykład – informatyków czy inżynierów ochrony środowiska czy kogokolwiek, kto nie pasuje do tej wizji, bo to ta energetyka będzie tworzyła nowe miejsca pracy, popyt na rynku na specjalistów i wymagać będzie rozwoju konkretnych dziedzin nauki. Chyba, że zakładamy, że wszystko będziemy importować z Francji.

AC: To wtedy musimy zacząć uczyć ludzi francuskiego.

WS: Chyba, że będziemy im płacili za tłumaczenia na język polski, bo do takich absurdów też może przecież w Polsce dojść...

Po trzecie, nowa polityka energetyczna powinna realizować cele społeczne. Powinna podejmować temat taniej energii, stymulacji rozwoju gospodarczego, bezpieczeństwa socjalnego czy polityki zatrudnienia. Temu powinna być podporządkowana.

Jeżeli mamy coś, co tworzy miejsca pracy nie u nas, jeżeli mamy decyzje, które zwiększają ceny energii zamiast je zmniejszać, jeżeli mamy decyzje, które zamiast symulować polski rozwój gospodarczy, stymulują go gdzie indziej, to coś z tą polityką jest nie tak. Wydawałoby się, że to rzecz oczywista, ale ewidentnie ani premier Tusk, ani premier Piechociński tego aspektu rozwoju polityki energetycznej w ogóle nie uwzględniają.

Ostatnia kwestia – nowa polityka energetyczna powinna realizować wizję bezpieczeństwa energetycznego: zabezpieczenia Polski przed wszelkimi kryzysami energetycznymi związanymi, na przykład, ze znanymi zawirowaniami na Bliskim Wschodzie, z możliwymi zawirowaniami na trasach przesyłu gazu z Rosji do Europy Zachodniej, z możliwymi problemami, które możemy mieć w wyniku zagrożeń globalnych – ataków terrorystycznych i tym podobnych. Nie jest tajemnicą, że jeden człowiek z siekierą jest w stanie zwalić słup energetyczny i odciąć pół Polski od prądu. Tak obecnie funkcjonuje bezpieczeństwo energetyczne...

AC: Kolejny punkt programu to spójne prawo: uspójnienie legislacji, które dostosowałoby nasz kraj do wymogów europejskich.

WS: Spójne prawo zakłada spójność z polityką Unii Europejskiej. Polski nie stać jest na prowadzenie niezależnej od Unii polityki energetycznej. Po pierwsze – jesteśmy członkiem UE i choćby z tego tytułu musimy realizować wspólną politykę energetyczną. Nie robimy tego, w związku z czym jesteśmy zaskarżeni ws. niewdrażania już chyba wszystkich dyrektyw związanych z energetyką; za chwilę zaczniemy płacić wielomilionowe kary. Albo przystąpiliśmy do Unii Europejskiej i realizujemy wspólną politykę czerpiąc z tego korzyści, albo jesteśmy państwem autarkicznym i realizujemy politykę tak, jakbyśmy byli cały czas poza UE.

Tym bardziej, że wszystkie te dyrektywy są bardzo prospołeczne. Pro-gospodarcze i prospołeczne – rzeczywiście służą obywatelom UE i europejskiemu przemysłowi.

AC: Czy chce pan powiedzieć, że nasz rząd jest antyspołeczny?

WS: Nasz rząd udowodnił już chyba wielokrotnie, że jest antyspołeczny i że realizuje interesy przede wszystkim wielkich koncernów, w dodatku rzadko kiedy polskich...

To zresztą też jest ważne: prawo nie powinno faworyzować interesów konkretnych koncernów, ale mimo wszystko powinno stymulować zagraniczne inwestycje energetyczne. W tej chwili zagraniczne firmy energetyczne masowo uciekają z Polski. Inwestorzy mają dosyć tego chaosu. Inwestycja oznacza, że z zainwestowanego kapitału  jest jakiś zwrot. Firmy nie chcą tu inwestować, bo nie są w stanie na tych inwestycjach zarabiać. Nie da się inwestować w sytuacji absolutnego chaosu prawnego i braku wdrożenia dyrektyw unijnych. W związku z tym po prostu się wycofują.

AC: Poza tym mamy Polską Grupę Energetyczną, która chce obsłużyć wszystko.

WS: To dążenie trochę przypomina rosyjskie oligarchiczne imperia państwowe. W polskiej energetyce też funkcjonuje coś takiego, czemu przeciwstawia się Unia Europejska. Wolny rynek w tym przypadku jest jednak czymś, co może służyć obywatelom, natomiast te molochy są absolutnie antyspołeczne.

AC: Na ulicy Brackiej w Warszawie wisi wielki billboard reklamujący PGE hasłem: “Robimy prąd od początku do końca”.

WS: To bardzo à propos dyrektyw unijnych i konieczności “unboundlingu” - tego, że producent nie może być jednocześnie operatorem, że na rynku musi istnieć konkurencja, bo konkurencja ma wymuszać niższe ceny. Monopol ma to do siebie, że w końcu zawsze narzuca ceny wyższe.

Trzeci element naszej propozycji to centrum zarządzania polityką energetyczną. W obszarze energetyki panuje absolutny chaos. Ostatnie memorandum podpisane z Gazpromem jest tego najlepszym przykładem.

Mamy bardzo trudną sytuację na rynku energii i skrajnie trudną sytuację na rynku inwestycyjnym w energetyce – a jednocześnie nie ma jednego centrum, które by wspierało i planowało finansowanie inwestycji w dziedzinie energetyki.

Mamy Krajową Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad – cokolwiek byśmy o niej nie powiedzieli, jest to jednak instytucja, która lepiej bądź gorzej, ale jakoś koordynuje budowę przynajmniej podstawowych dróg krajowych. Proszę pokazać natomiast instytucję, która by robiła to samo z sieciami przesyłowymi!

Ponadto musimy dbać o wzmocnienie firm – uczestników rynku energetycznego. To one bowiem realizują politykę energetyczną a nie państwo. To one, nie państwo, wytwarzają energię, to one ją przesyłają, to one dostarczają ją nam do domów, to one nam wystawiają rachunki.

Energetyka wymaga aktywnej polityki regulacyjnej państwa. Państwo musi, na przykład, stymulować modernizację. Jeżeli tego nie zrobi, nikomu się nie będzie opłacało w tę modernizację inwestować. W energetyce konwencjonalnej potrzebne są tak zwane kontrakty długoterminowe – tak zwane “KDT-y” - żeby można było między innymi modernizować i budować sieci przesyłowe. Z kolei w energetyce odnawialnej potrzebna jest ustawa o odnawialnych źródłach energii, regulująca takie kwestie, jak świadectwa pochodzenia i gwarantowane taryfy.

To nie są żadne nadzwyczajne rzeczy - to wszystko wynika z prawa i filozofii Unii Europejskiej. A w dziedzinie energetyki Polska sprawia wrażenie, jakby z niej wystąpiła.

Źródło: Lewica24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz