W czwartkowym wydaniu Dziennika Gazety
Prawnej opublikowany został zaskakujący artykuł redaktor Joanny Solskiej
dotyczący obecnej zapaści finansów publicznych. Zaskakujący nie dla tego, że
rzadko spotyka się dziś publicystykę tak jawnie i otwarcie broniącą gabinetu
Donalda Tuska, bo to niestety staje się normą. Nie są również zaskakujące
żonglerki faktami dokonywane przez redaktor Solską, mające na celu winą za
zaistniała sytuację obarczyć wszystkich z wyjątkiem Donalda Tuska i Jana
Vincenta Rostowskiego. Zaskakujący jest natomiast rozmiar tych manipulacji,
sprowadzający rzeczony tekst do poziomu propagandowej gadzinówki. Pomijając
kwestię komisji śledczej, której powołania według autorki domagają się jednym
głosem wszystkie partie opozycyjne, gdy w rzeczywistości jedyną formacją
popierającą ten projekt jest Prawo i Sprawiedliwość, które go nomen omen
zgłosiło, dalej jest już tylko ciekawiej. Zresztą cały tekst przypomina
scenariusz filmu Hitchcocka, tyle tylko, że u mistrza dreszczowców rosło
napięcie, a u redaktor Solskiej rośnie poziom kitu.
Skupmy się jednak na kwestiach
dotyczących rzekomej odpowiedzialności Sojuszu Lewicy Demokratycznej za
powstała dziurę budżetową. Otóż, według redaktor Solskiej, „niebagatelny wpływ
na wzrost polskich długów” miało podpisanie przez ówczesną Prezes ZUS Annę
Bańkowską umowy na informatyzację Zakładu/. Co więcej według redaktor odbyło
się to w jakimś oszalałym pośpiechu a „SLD podpisał (…) z wykonawcą systemu
umowę na system, którego do końca nie określił. Zobowiązał się za spore
pieniądze kupić coś, ale nie wiedział dokładnie co. (..) Może komisja śledcza
się dowie, dlaczego kupował z takim pośpiechem? Niestety, ale komisja śledcza
na to pytanie nie odpowie. Nie dla tego, że, nie będzie można odtworzyć całego
procesu zamówienia i wyłonienia realizatora systemu, ale dla tego, że żadnego
pośpiechu po prostu nie było. Oczywiście można jak redaktor Solska „pośpiechem”
nazwać proces trwający przez okres rządów koalicji SLD-PSL w latach 1993-1997.
Proces w ramach, którego przygotowywano analizy, raporty, przeprowadzano
konsultacje społeczne i podejmowano dyskusję o tym jak ma wyglądać przyszły
model ubezpieczeń społecznych. Wreszcie można „pośpiechem” nazwać same,
trwające ponad rok, przygotowania do sfinalizowania informatyzacji, efektem,
których było opracowanie w maju 1996 roku Kompleksowego systemu informatycznego
ZUS (KSI ZUS) opierającego się na wspomnianych wcześniej analizach i
realizowanych od początku lat 90 projektach dotyczących koncepcji
informatyzacji Zakładu, z czego ostatni tego typu projekt wykonano w ramach
środków PHARE jeszcze w roku 1996. Można nie zauważać, że projekt ten zyskał
wówczas akceptację nie tylko Rady Ministrów, ale też Sejmowej Komisji Polityki
Społecznej. Można nie pamiętać wreszcie, że zakładał on realizację według tzw.
przyrostowego modelu budowy systemów informatycznych, co umożliwiło jego
realizację bez znajomości szczegółowych rozwiązań dotyczących przyszłej
reformy, ale umożliwiało wdrożyć rozwiązanie pozwalające zapanować nad
przyrastającą od początku transformacji ilością danych, założyć indywidualne
konta wszystkim płatnikom i ubezpieczonym i przystosować Zakład do wymagań XXI
wieku. Można tego wszystkiego nie pamiętać, ale trudno zapomnieć chaos, jaki
zapanował, gdy rząd AWS-UW wprowadził w 1999 roku reformę systemu ubezpieczeń
społecznych. Gdy miejsce Prezes Bańkowskiej fachowca zajął Stanisław Alot,
polonista i zasłużony działacz solidarności, odpowiedzialny za wstrzymanie prac
nad informatyzacją i wprowadzenie aneksu do umowy z wykonawcą, w wyniku,
którego jak stwierdziła Naczelna Izba Kontroli doszło do „radykalnej zmiany
architektury logicznej i fizycznej KSI ZUS” a „wprowadzone zmiany były
niezrozumiałe w kontekście opinii niezależnych ekspertów (…) z których wynika
niewykonalność systemu”. Co więcej to właśnie działania prezesa Alota
„skutkowały znacznym podwyższeniem kosztów eksploatacji systemu”. Można również
zapomnień o tym, że to wspomniany Stanisław Alot został odwołany z funkcji prezesa
ZUS w wyniku chaosu, jaki zapanował pod jego rządami. Jak widać na to
właśnie liczy redaktor Solska, na krótką pamięć czytelników, których próbuje
zmanipulować sprzedając im nową wersję historii.
Podobnie postępuje pani redaktor,
pomijając wysiłek, jaki rząd Leszka Millera kosztowało ratowanie finansów
publicznych po rządach koalicji AWS-UW i jak wielką cenę zapłaciło SLD za
łatanie słynnej już dziury Bauca. Zapomina celowo, w jakiej sytuacji znalazł
się rząd Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Zapomina o zerowym wzroście
gospodarczym, o zapaści finansów publicznych, ponad 18 procentowym bezrobociu,
wysokim poziomie długu publicznego, o podjętych przez Leszka Millera
działaniach wprowadzających Polskę na ścieżkę szybkiego rozwoju gospodarczego.
Każda wydana wówczas złotówka miała na celu przynieść wymierne korzyści
ekonomiczne. W krótkim czasie osiągnęliśmy bardzo wysoki, ponad 6 procentowy
wzrost gospodarczy, przekładający się na spadek bezrobocia i poziom życia
obywateli. Zreformowano liczne przepisy podatkowe, tak by usprawnić prowadzenie
działalności gospodarczej. W efekcie osiągnięto ożywienie gospodarki oraz
uproszczono system podatkowy. Wprowadzono „Plan działań antykryzysowych”.
Pozwoliło to na oddłużenie przedsiębiorstw oraz umorzenie zaległości względem
Skarbu Państwa a tym samym na przywrócenie płynności finansowej i ochronę
miejsc pracy. Programem objęto ponad 60 tys. firm oraz uratowano ponad 200 tys.
miejsc pracy. Zredukowano zadłużenie Polski o blisko 6 mld USD. Przeznaczono
blisko 12 mld zł na poręczenia i gwarancje dla sektora przedsiębiorstw
państwowych. Dzięki czemu możliwe było przeprowadzenie restrukturyzacji
najważniejszych gałęzi gospodarki bez utraty miejsc pracy. Przeznaczono ponad
160 mln zł na wsparcie inwestycji w sektorze przedsiębiorstw. Absolwentów
objęto programami „Pierwsza Praca” i „Praca dla Absolwenta”. Doprowadzono do
wzrostu, znajdującego się w zapaści, spożycia indywidualnego o blisko 4% przy
jednoczesnym spadku wskaźnika wzrostu cen towarów i usług o blisko 5%. To wszystko
osiągnięto w warunkach spowolnienia gospodarczego ograniczając dług publiczny.
W efekcie na koniec rządów SLD w 2005 roku wynosił on 409 mld, podczas gdy po
latach koniunktury przypadającej na rządy Prawa i Sprawiedliwości i Platformy
Obywatelskiej osiągnęliśmy dług publiczny zbliżający się do 900 mld złotych,
spadek PKB, zanikający wzrost gospodarczy i rosnące bezrobocie.
W jednym jednak redaktor Solska ma
rację. Gdy pisze, że „winą” rządu SLD jest wyłączenie z systemu ubezpieczeń
tzw. emerytur mundurowych i górniczych. To prawda, Sojusz Lewicy Demokratycznej
stanowczo sprzeciwiał się likwidacji przywilejów emerytalnych dla służb
mundurowych oraz pracowników wymiaru sprawiedliwości i górników. Co więcej
jedną z pierwszych decyzji przyszłego rządu Sojuszu Lewicy Demokratycznej
będzie zmniejszenie wieku emerytalnego. I miejmy nadzieję, że tej „winy” nam
pani redaktor Solska w przyszłości nie zapomni.
Krzysztof Klimczak
Dyrektor Centrum Medialnego SLD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz