środa, 31 października 2012

Polecamy fanpage wiceprzewodniczącej SLD


Polecamy fanpage wiceprzewodniczącej SLD - Paulina Piechna-Więckiewicz
 http://www.facebook.com/piechna.wieckiewicz

Krzysztof Gawkowski: American Dream!



http://www.sld.org.pl/blog/499-krzysztof_gawkowski_american_dream.html
Finisz kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych wydaje się być coraz bardziej zacięty. Po trzech debatach z udziałem Baracka Obamy i Mitta Romneya nic do końca nie wydaje się być pewne, a zbliżający się nad północno-wschodnie wybrzeże USA Huragan Sandy może jeszcze bardziej skomplikować przewidywania dotyczące ostatecznych rozstrzygnięć. Ostatnie dni przyniosą zapewne wiele kontrowersyjnych informacji i wydarzeń jednak nie ulega wątpliwości, że najbardziej emocjonujący wyścig wyborczy na świecie wszedł właśnie w decydująca fazę!

Trwająca wiele miesięcy kampania wyborcza na kilka dni przez wyborami zdaje się coraz bardziej przyspieszać. Oba sztaby sięgają po najcięższą broń oraz... znanych i lubianych celebrytów ze świata muzyki i filmu. Sztab republikanów zdecydował się w ostatnim czasie na „reklamówki" wyborcze wsparte przez Clinta Eastwooda, a wcześnie Romneya poparli między innymi Robert Duvall, Chuck Norris czy Sylvester Stallone. Urzędujący prezydent zdaje się być jednak bardziej uzbrojony w celebrycką armię wspierających, do których należą chociażby George Clooney, Jon Bon Jovi, Antonio Banderas, Kevin Costner, Daniel Craig, Matt Damon, Robert De Niro, Cameron Diaz, Leonardo DiCaprio, Michael Douglas, Tom Hanks, Anne Hathaway, Salma Hayek, Gwyneth Paltrow, Al Pacino czy Brad Pitt.

Zabiegi podejmowane przez oba sztaby sprowadzają się jednak zawsze do tej samej maksymy - jakie są wyniki sondaży. Amerykańska polityka, zdominowana jest przez  podprogowe przekazy dotyczące emocji i preferencji społecznych. Według najnowszego sondażu agencji Reutera i ośrodka Ipsos, Obama w dniu wyborów zdobędzie 47% głosów prawdopodobnych wyborców (tj. takich, którzy deklarują stanowczy zamiar głosowania), a Romney - 45%. W tym samym sondażu 12% respondentów powiedziało jednak, że nie wie na kogo głosować, a eksperci zwracają uwagę, że większość niezdecydowanych głosuje ostatecznie w wyborach zwykle nie na urzędującego prezydenta, tylko na jego oponenta.

Pomimo wydatków jakie poniosły na kampanię zarówno sztaby demokratów jak i republikanów dla przeciętnego Amerykanina najważniejsze są sprawy gospodarcze i socjalne. Barack Obama to lewicowiec, proponujący podwyżkę podatków dla najbogatszych, natomiast kandydat republikanów ma zupełnie inne plany i chce, aby 20% najbogatszych płaciło mniej niż dotąd oraz zamierza też obniżyć podatek dla przedsiębiorstw.   Dodatkowo urzędujący prezydent chce utrzymania „Obamacare", czyli programu powszechnej opieki zdrowotnej, zwiększenia cięć wydatków w wysokości 1,2 bln dol. w całej administracji i programach rządowych, odnowienia amerykańskiego „globalnego przywództwa", ale bez większych zmian w polityce zagranicznej. Mitt Romney opowiada się za to za zniesieniem „Obamacare", zmniejszeniem liczby urzędników federalnych o 10% oraz umocnienie pozycji USA w świecie poprzez ostrzejszą postawę wobec Rosji, Chin i Iranu.

6 listopada wszystko będzie jasne, a do tego czas osobiście trzymam kciuki za lewicową wizję świata i Baracka Obamę!

Joanna Senyszyn: Koszt antyaborcyjnego oszołomstwa.



http://www.sld.org.pl/blog/508-joanna_senyszyn_koszt_antyaborcyjnego_oszolomstwa.html
Polki i Polska stale ponoszą koszty antyaborcyjnego oszołomstwa. Finansowe i moralne. Najnowszy koszt to 61 tys. euro zasądzone przez Europejski Trybunał Praw Człowieka na rzecz dziewczynki, której cztery lata temu próbowano odmówić aborcji, zgodnej z polskim prawem. Naruszono przy tym trzy przepisy europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności: zakaz nieludzkiego i poniżającego traktowania, prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, a także prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego.

W 2008 r., przez pewien czas, Polska żyła sprawą zgwałconej przez kolegę czternastolatki, której w lubelskim szpitalu odmówiono usunięcia ciąży. Nawiedzony lekarz wezwał księdza i wspólnie z nim wymusił na dziecku podpisanie oświadczenia, że donosi ciążę. Matce, która się temu sprzeciwiła, lubelski sąd ograniczył prawa rodzicielskie, a nastolatkę nakazał umieścić w pogotowiu opiekuńczym. Bezprawnie podano do wiadomości publicznej dane osobowe dziewczynki. Również jeden z warszawskich szpitali odmówił legalnej aborcji. Na matkę i córkę napadli jacyś oszalali działacze, którzy są za życiem bardzo wybiórczo: tylko za poczętym, ale już nie za narodzonym. Inni nawiedzeńcy wznosili modły w intencji łamania prawa i zmarnowania życia zgwałconemu dziecku.

Modły oszołomów nie zostały wysłuchane. Dzięki interwencji ministry zdrowia, Ewy Kopacz, dziewczynka uzyskała możliwość usunięcia ciąży w Gdańsku. Ministrze grożono ekskomuniką, zgwałconej dziewczynce i jej matce mękami piekielnymi. Za urządzenie im piekła na polskiej ziemi, Polska zapłaci teraz 45 tys. euro zadośćuczynienia i 16 tys. euro na pokrycie kosztów i wydatków.

To kolejna sprawa słusznie przegrana przez Polskę. Będzie ich coraz więcej, bo katolicka ekstrema nie ponosi żadnych kosztów swoich antyaborcyjnych obsesji. Kosztami należałoby obciążyć solidarnie oszołomów z lubelskiego i warszawskiego szpitala, sędziów z lubelskiego sądu i lubelskiego księdza. Wszyscy oni zawzięcie, choć na szczęście nieskutecznie walczyli z polskim prawem i przegrali na koszt podatników. Gdyby sami musieli płacić, może poszliby po rozum do głowy. Oczywiście pod warunkiem, że w głowie cokolwiek mają.

prof. Joanna Senyszyn

USA: Obama i Romney na ostatniej prostej.



Tylko 6 dni pozostało do wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Kandydaci jednak musieli zmienić swoje wyborcze plany ze względu na Huragan Sandy, który niedawno dotknął  Amerykę. O wyborach prezydenckich w USA mówi w jednym z wywiadów, amerykanista oraz polityk SLD, Longin Pastusiak.

Potężny wiatr dotknął wiele stanów i namieszał nie tylko w życiu Amerykanów, ale również w kampanii prezydenckiej. Barack Obama i Mitt Romney musieli odwołać spotkania w stanach, które zostały dotknięte potężnym wiatrem. Zdaniem profesora Longina Pastusiaka wciąż nie wiadomo, kto ma szanse na zwycięstwo.

- Huragan pojawi się w wielu stanach, w których ciągle nie wiadomo kto zwycięży, czy kandydat Republikanów czy kandydat Demokratów. To między innymi Wirginia i Północna Karolina. Wszystkie plany, jakie obaj rywale mieli związane z tymi stanami, muszą być zmienione. Teraz być może sztaby zdecydują się na wizyty w innych niepewnych stanach, takich, jak Kolorado czy Iowa - czytamy w wywiadzie z profesorem Pastusiakiem w serwisie Money.pl

Na pytanie dziennikarza czy Sandy może zaszkodzić w kampanii urzędującego prezydenta, profesor Longin Pastusiak odpowiedział, że każde nieszczęście naturalne obciąża rząd, który jest przy władzy. - Gdyby okazało się tak, że służby amerykańskie nie wywiązały się należycie z zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom, gdyby sam prezydent przywiązywał niedostateczną wagę do skutków, jakie niesie za sobą huragan, to wtedy może się to bardzo negatywnie odbić na wynikach głosowania.

Longin Pastusiak przypomniał również, że takie wydarzenie miało negatywny wpływ na ówczesną administrację  Georga Busha. - Huragan Katrina dotknął Nowy Orlean i Luizjanę obnażając słabość całej administracji. Popełniono wtedy bardzo dużo politycznych błędów -  powiedział Longin Pastusiak. Dodał jednak, że każdy huragan powoduje inne skutki. Wszystko zależy od tego, jak duże są rozmiary nieszczęścia i jak te nieszczęścia przyjmie amerykańskie społeczeństwo.

Pastusiak przyznał również, że szanse Obamy I Romneya nadal są wyrównane, a jeden błąd administracji Obamy może pozbawić go prezydentury. 

- Mitt Romney ma niewielką przewagę w głosach powszechnych, natomiast w głosach elektorskich nadal przewagę ma Barack Obama. Jemu brakuje w tej chwili 33 głosów do zwycięskiej liczby 270 głosów elektorskich. Romneyowi z kolei brakuje 64 głosów. Walka jest więc zacięta. Każdy czynnik, pojawiający się w otoczeniu, może mieć olbrzymi wpływ na wynik wyborów prezydenckich - uważa polityk SLD.

W wywiadzie pojawiło się również pytanie o to, co Obama musiałby zrobić, żeby nie popełnić tych samych błędów co Georg Bush. Zdaniem amerykanisty, obecny prezydent musi przede wszystkim uruchomić środki federalne z budżetu państwa, które są w gestii władzy wykonawczej.To jednak nie wszystko. Pieniądze jak najszybciej muszą trafić na pomoc obszarom dotkniętym huraganem, a sam Obama musi pojawić się na tych terenach.

A co ma robić Mitt Romney? Zdaniem Longina Pastusiaka powinien robić wszystko. - Jako doświadczony amerykanista mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że w amerykańskiej kampanii dozwolone są wszystkie chwyty, które prowadzą do celu. Nie ma tam żadnego znaczenie etyka czy moralność. Mało tego, nawet prawo nie przeszkadza w walce o swoje w kampanii.

źródło: na podstawie Money.pl 

Stop budowie kopalni odkrywkowej węgla brunatnego w rejonie Lubina.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2256-stop_budowie_kopalni_odkrywkowej_wegla_brunatnego_w_rejonie_lubina.html
Przedstawiciele Komisji Petycji Parlamentu Europejskiego przesunęli na 2013 rok wizytę w Polsce, by zapoznać się na miejscu z problemami prawnymi i zagrożeniami związanymi z planowaną kopalnią odkrywkową węgla brunatnego na złożu „Legnica”. Swoją decyzję członkowie Komisji podjęli biorąc pod uwagę konieczność szczegółowego przygotowania wizyty przez stronę polską – posłowie chcą zarówno dokonać wizji lokalnej na terenie planowanej odkrywki, jak również spotkać się z obiema stronami konfliktu: władzami rządowymi, samorządowymi oraz mieszkańcami. Petycja złożona przez samorządy podlubińskich gmin podlega w dalszym ciągu rozpatrywaniu przez Komisję Petycji a nowy termin wizyty zostanie wkrótce ustalony.

Przypomnijmy. Petycja nr 0046/2010, którą złożyła Irena Rogowska (Polska) w imieniu stowarzyszenia „Stop Odkrywce”, w sprawie odkrywkowej kopalni węgla brunatnego na Dolnym Śląsku (Polska)

Streszczenie petycji:

Odnosi się ona do przedsięwzięcia odkrywkowego wydobycia węgla brunatnego na Dolnym Śląsku (Polska) na terenach, które są częściowo chronione w ramach programu „Natura 2000”; uważa ona, że przedsięwzięcie to jest sprzeczne z unijnymi zasadami dotyczącymi redukcji emisji CO2 i promocji innowacyjnych technologii w celu rozwijania mniej zanieczyszczających rodzajów produkcji energii oraz ochrony środowiska naturalnego; uważa ona, że właściwe władze nie zorganizowały wysłuchania publicznego, nie przekazały też przejrzystych i obiektywnych danych społeczno-gospodarczych; uważa, że realizacja przedmiotowego przedsięwzięcia będzie wiązało się z poważnymi naruszeniami odnośnego prawodawstwa UE.

Lidia Geringer de Oedenberg
Kwestor w Prezydium Parlamentu Europejskiego
Członek Komisji Petycji

Więcej informacji:
http://www.lgeringer.pl/stopodkrywce.htm

Strasburg: Wyrok w sprawie Agaty z Lublina (Lewica24.pl).



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2260-strasburg_wyrok_w_sprawie_agaty_z_lublina_lewica24pl.html
Sprawa nieletniej dziewczynki, znanej jako „Agata z Lublina” jest kolejnym dowodem na to, jak bardzo nieskuteczne jest obowiązujące w Polsce prawo aborcyjne.
30 października 2012 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał wyrok w sprawie P. i S. przeciwko Polsce. Sprawa nieletniej dziewczynki, znanej jako „Agata z Lublina” jest kolejnym dowodem na to, jak bardzo nieskuteczne jest obowiązujące w Polsce prawo aborcyjne.

W 2008 roku „Agata” zaszła w ciążę w wieku lat 14, a więc miała automatycznie prawo do przerwania ciąży będącej wynikiem czynu zabronionego. Mimo to szpitale w kilku miastach odmówiły jej wykonania legalnego zabiegu przerwania ciąży. Co więcej – nie została zachowana tajemnica lekarska, w efekcie czego osoby trzecie dowiedziały się o fakcie ciąży oraz decyzji jej przerwania. Tożsamość dziewczynki została ujawniona, a potem nieletnia została umieszczona w pogotowiu opiekuńczym po to, aby oddzielić ją od matki.

Dopiero po interwencji Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny ciążę Agaty przerwano w placówce oddalonej ponad 500 km od miejsca zamieszkania skarżącej.

Mimo ewidentnych naruszeń na drodze do realizacji prawa do legalnego przerwania ciąży, nie udało się skutecznie przed sądami polskimi uzyskać potwierdzenia przekroczenia prawa przez lekarzy. Dlatego właśnie w wyniku działań Federacji sprawa trafiła do Strasburga z zarzutem naruszenia przez Polskę prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, wolności od nieludzkiego i poniżającego traktowania oraz prawa do wolności. W swoim wyroku Trybunał orzekł naruszenie przez Polskę wszystkich trzech praw i wolności gwarantowanych przez Konwencję.

Trybunał stwierdził, że Polska powinna zapewnić dostęp do aborcji w sytuacjach, w których przerwanie ciąży jest legalne. Po drugie, zdaniem Trybunału, w sprawie doszło do naruszenia przez Polskę obowiązku zakazu poniżającego i nieludzkiego traktowania. Trybunał orzekł, że nawet jeśli intencją nie było poniżenie dziewczynki, państwo polskie powinno było zauważyć fakt, że sprawa dotyczy dziecka, które znajduje się w sytuacji szczególnego zagrożenia.

To właśnie na instytucjach państwa ciąży obowiązek ochrony jednostki przed nieludzkim i poniżającym traktowaniem. W związku z tym Trybunał orzekł, że Polska dopuściła się nieludzkiego i poniżającego traktowania skarżącej.

Trybunał stwierdził także, że decyzja sądu o pozbawieniu małoletniej wolności, oddzieleniu jej od matki i umieszczeniu w państwowej placówce stała w sprzeczności z prawem do wolności gwarantowanym na gruncie art. 5 Konwencji.

Wyrok zobowiązuje Polskę do wypłaty zadośćuczynienia w wysokości 30 tysięcy euro, a jej matce, która także była skarżącą – 15 tysięcy euro. Dodatkowo państwo polskie pokryje dodatkowe koszty prowadzenia sprawy w wysokości 16 tysięcy euro.

Źródło: Lewica24.pl

wtorek, 30 października 2012

SLD zaprasza Arłukowicza na posiedzenie klubu.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2220-sld_zaprasza_arlukowicza_na_posiedzenie_klubu.html
SLD zaprasza ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza na posiedzenie klubu Sojuszu w sprawie refundacji in vitro, a także sytuacji w służbie zdrowia - poinformowała w poniedziałek wiceszefowa SLD Paulina Piechna-Więckiewicz.

Zaproszenie do szefa resortu zdrowia wystosowane zostanie we wtorek. Wiceszefowa partii przypomniała także że wzorem prezydenta Częstochowy Krzysztofa Matyjaszczyka stołeczni radni SLD planują złożyć projekt w sprawie refundacji zapłodnienia metodą in vitro ze środków budżetu miasta. - We wszystkich tych gminach, gdzie mamy swoich samorządowców, będziemy wspierali, jako SLD, wszelkie inicjatywy zmierzające do finansowania metody in vitro również ze środków budżetowych samorządu - zapowiedziała Piechna-Więckiewicz.

Zgodnie z decyzją częstochowskich radnych, wsparcie finansowe przeznaczone jest dla małżeństw przynajmniej od roku zameldowanych na stałe w Częstochowie. Dofinansowanie jest jednorazowe. Dotyczy kobiet od 20 do 37 roku życia.

Lewica24.pl: Litwa będzie miała lewicowy rząd.



link: http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2229-lewica24pl_litwa_bedzie_miala_lewicowy_rzad.html
Na Litwie zwycięskie partie lewicowe porozumiały się w sprawie powołania rządu. W jego skład weszłaby Partia Socjaldemokratyczna, która po niedzielnej II turze wyborów parlamentarnych dysponuje 38 mandatami w 141-miejscowym parlamencie, Partia Pracy (29 mandatów) oraz Porządek i Sprawiedliwość (11 mandatów).

Rządząca centro-prawicowa koalicja premiera Andriusa Kubiliusa, składająca się ze Związku Ojczyzny (33 mandatów) i Ruchu Liberałów (10) głosów będzie musiała pożegnać się ze sprawowaniem władzy.

Lider Partii Socjaldemokratycznej, która po wczorajszym głosowaniu jeszcze bardziej ugruntowała swoją przewagę zdobytą w I turze, Algirdas Butkevičius zapowiada podniesienie płacy minimalnej do 1500 litów (około 560 USD), zmniejszenie VAT-u na żywność i podstawowe artykuły, obciążenie wyższymi podatkami najlepiej sytuowanych i opóźnienie przyjęcia euro o rok – do 2015 roku. Socjaldemokraci i Partia Pracy chcą także poprawić relacje z Rosją – głównym partnerem gospodarczym Litwy.

Wyraźne przesunięcie sympatii litewskiego elektoratu na lewo jest wypadkową pogarszającej się sytuacji ekonomicznej. Litwa jest jednym z najbiedniejszym krajów Unii Europejskiej. Oszczędnościowa polityka rządu Kubiliusa zdołała zahamować wzrost deficytu, przywrócić wzrost gospodarczy i zbić oprocentowanie obligacji. Jednak swoim następcom Kubilius pozostawi konieczność pożyczenia minimum 1,75 miliarda euro, czyli 7 procent PKB kraju, aby móc obsłużyć zadłużenie i wyrównać deficyt – jego sukces, wysoko oceniany przez UE i Międzynarodowy Fundusz Walutowy okazuje się zatem rodzajem „ucieczki do przodu” – osiągnięcia dobrych wyników teraz w zamian za wysoką cenę do zapłacenia już w nieodległej przyszłości.

Cenę reform Kubiliusa wyrażoną w postaci ich kosztów społecznych Litwini płacą już teraz w postaci wysokiego bezrobocia (13 procent), spadku płac i wzrostu podatków dotykających w pierwszej kolejności najsłabiej uposażonych.

W I turze wyborów, dwa tygodnie temu, wyborcy głosowali na listy krajowe, niedzielne wybory odbywały się w okręgach jednomandatowych.

W wyborach duży sukces odniosła również Akcja Wyborcza Polaków na Litwie – zdobyła w obu turach łącznie 8 mandatów, podczas gdy dotychczas posiadała trzy.

źródło: www.lewica24.pl

Kto obswerwuje Leszka Millera? Zobacz już teraz!



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2227-kto_obswerwuje_leszka_millera_zobacz_juz_teraz.html
Blogi, komunikatory czy profile społecznościowe - aktywność w sieci nie jest obca politykom SLD. Do grona "twittujących" polityków oficjalnie dołączył szef SLD, Leszek Miller. Zobacz przez kogo jest już obswerwowany!

Przewodniczący SLD bardzo chętnie korzysta z portali społecznościowych i dlatego, od niedawna, możecie śledzić go nie tylko na Facebooku, ale również na mikroblogu Twitter.  Wśród obserwujących profil polityka znlazło się grono polskich dziennikrzy z czołowych stacj telewizyjnych w tym między innymi: Kamila Biedrzycka-Osica, Jarosław Kuźniar, Andrzej Godlewski czy Piotr Witwicki. Nie zabrakło również znanych blogerów oraz samych....polityków. Użytkownik @LeszekMiller obserowowany jest między innymi przez rzecznika rządu Pawła Grasia oraz europosła Pawła Kowala. I nic w tym dziwnego, bo wpisy szefa Sojuszu dotyczą bieżących wydarzeń w kraju i na świecie. Na Twiterze Miller między innymi pogratulował Zbigniewowi Bońkowi, skrytykował biskupa Jareckiego oraz rząd Donalda Tuska.

Oto kilka wpisów zamieszczonych przez przeowdniczącego:
- Za piracki rajd kuria warszawska ukarała biskupa Jareckiego przydzielając mu kierowcę. W drodze do ołtarza też?
- Premier Tusk lubi bardziej i mniej swoich ministrów. Wiemy już do której kategorii należy ministra Mucha.
- Gratulacje dla Zbigniewa Bońka! Teraz na Brazylię!


Zapoznaj się z pełną listą osób, które dodały do obserwowanych Leszka Millera na Twitterze

Oświadczenie Leszka Millera w sprawie nowych okoliczności tragedii smoleńskiej.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2249-oswiadczenie_leszka_millera_w_sprawie_nowych_okolicznosci_tragedii_smolenskiej.html
W związku z pojawieniem się nowych informacji dotyczących katastrofy smoleńskiej, oświadczamy: Uważamy, że bezpośrednią przyczyną katastrofy była podjęta przez załogę TU-154 i jej zwierzchników próba wykonania zadania niewykonalnego.
OŚWIADCZENIE LESZKA MILLERA, PRZEWODNICZĄCEGO SLD

W związku z pojawieniem się nowych informacji dotyczących katastrofy smoleńskiej, oświadczamy: Uważamy, że bezpośrednią przyczyną katastrofy była podjęta przez załogę TU-154 i jej zwierzchników próba wykonania zadania niewykonalnego. W tamtych warunkach lot w ogóle nie powinien się odbyć. Wyrażamy żal i współczucie rodzinom wszystkich ofiar. Pamięć o nich zobowiązuje nas do domagania się, by wyjaśnić wszystkie okoliczności tej wstrząsającej tragedii.

Brak skutecznej polityki informacyjnej rządu i prokuratury pogłębia chaos, podejrzenia i niepewność. Uwiarygodnia teorie spiskowe. Gdy rozum śpi, budzi się Antoni Macierewicz i jego zespół. Jesteśmy rozczarowani postawą premiera  Tuska, rządu i prokuratury. Kontynuowanie polityki uników nie służy wyjaśnieniu przyczyn tej katastrofy, a tym samym nie chroni Polski przed recydywą IV RP. Obywatele Rzeczpospolitej zadają sobie coraz częściej pytanie czy premier i jego ekipa są w stanie zapobiec stoczeniu się Polski w otchłań smoleńskiego piekła. Nie jesteśmy wyznawcami „religii smoleńskiej”. Chcemy wierzyć w państwo polskie i jego instytucje.

Dlatego domagamy się:
- rzetelnej i ofensywnej polityki informacyjnej ze strony organów państwa w sprawie wszystkich okoliczności katastrofy
- pilnego sprowadzenia do Polski wraku TU-154
- jak najszybszego rozpatrzenia przez Sejm, złożonego przez Klub Poselski SLD w kwietniu tego roku projektu uchwały w sprawie szacunku dla pamięci ofiar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem.

Warszawa, 30 października 2012 r.

Miller: Kaczyński nie stanowił zagrożenia dla władz Rosji.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2228-miller_kaczynski_nie_stanowil_zagrozenia_dla_wladz_rosji.html
Leszek Miller zastanawiał się dziś w Kontrwywiadzie RMF FM, po co miałby być zamach w Smoleńsku, w sytuacji, kiedy prezydent Kaczyński nie stanowił żadnego zagrożenia dla władz Rosji. Wszyscy wiedzieli, że Kaczyński przegra kampanię wyborczą - mowił szef SLD.

Konrad Piasecki: Czy wierzy Pan/Pani, że prezydent Kaczyński mógł zginąć w wyniku zamachu. Co by pan dzisiaj odpowiedział na to pytanie?

Leszek Miller: Dalej uważam, że to nie jest hipoteza prawdopodobna.

Zdecydowanie tak, czy raczej tak?

Uważam na podstawie tych materiałów, tych dowodów z którymi mogłem się zapoznać jako polityk, działacz opozycyjny. Dopóki nie zostaną przedstawione takie, które mnie przekonają do innej hipotezy to będę trwał na swoim stanowisku.

Dzisiejsze informacje "Rzeczpospolitej" trotyl na wraku tupolewa nie zmienia pańskiego zdania, pańskiej opinii?

Jestem głęboko tym poruszony tak jak i śmiercią chorążego. Uważam, że im szybciej zabiorą głos kompetentne władze tym lepiej. Przypominam sobie takie zdanie Pablo Nerudy: "skończyła się burza, ale cisza po niej jest inna". Otóż na cisza po burzy smoleńskiej jest coraz bardziej inna, coraz bardziej niepokojąca.

"Rzeczpospolita" pisze na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu lub nitrogliceryny. Substancje te znaleziono również na śródpłaciu. Było ich tyle, że jedno z urządzeń wyczerpało skale. Brzmi poważnie.

Brzmi poważnie, ale myślę, że to bardzo łatwo wyświetlić. Czy to są ślady tak jak niektórzy piszą, które mają jeszcze praprzyczynę w walkach z czasów drugiej wojny światowej, czy to są ślady nowe. Nie sądzę, żeby to przekraczało możliwości aparatu śledczego. Problem jest tego typu, że nie po raz pierwszy pojawiają się sensacyjne wieści, a prokurator generalny milczy i jego aparat milczą. I ze strony rządu też panuje milczenie. To otwiera drogę do rozmaitych spekulacji, bo jak czegoś nie ma, to coś innego tą przestrzeń wypełnia.

Pan rzecznik Graś dzisiaj o świcie mówił, że wie, że nic nie wie. I że nie wie nic o tym, czy premier cokolwiek wie. Może nie milczy tylko nic nie wie.

To niech rzecznik się lepiej nie odzywa niż odzywając się w ten sposób udowadnia, że nic nie wie.

Więcej na http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/wywiady/kontrwywiad/news-leszek-miller-po-co-zamach-lech-kaczynski-nie-stanowil-zagro,nId,645184

poniedziałek, 29 października 2012


Krzysztof Gawkowski: Tusku, odczep się od politologów



link:http://www.sld.org.pl/blog/485-krzysztof_gawkowski_tusku_odczep_sie_od_politologow.html
Kilka dni temu premier Donald Tusk błysnął stwierdzeniem, że  „lepiej być pracującym dobrym spawaczem, niż kiepskim politologiem bez pracy”. I trafił jak kulą w płot.

Kilka dni temu premier Donald Tusk błysnął stwierdzeniem, że  „lepiej być pracującym dobrym spawaczem, niż kiepskim politologiem bez pracy”. I trafił jak kulą w płot.

Donald Tusk tak się orientuje w sytuacji na rynku pracy, jak minister Mucha w sytuacji w polskim sporcie.

„Dziennik Gazeta Prawna” podał bowiem, że mamy w Polsce o wiele więcej bezrobotnych spawaczy niż politologów. Bez pracy jest w Polsce 4,8 tys. spawaczy i 3,6 tys. politologów.

Od teraz mamy nowe powiedzenie: poinformowany jak Donald Tusk.
 Źródło: Blog Krzysztofa Gawkowskiego

SLD: unijne kary mogą nas kosztować tyle, co zadłużenie Centrum Zdrowia Dziecka.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2187-sld_unijne_kary_moga_nas_kosztowac_tyle_co_zadluzenie_centrum_zdrowia_dziecka.html
Szef SLD Leszek Miller alarmuje: - ewentualne kary, jakie Polska może zapłacić za niewdrożenie trzech dyrektyw unijnych, mogą w sumie kosztować tyle, co zadłużenie Centrum Zdrowia Dziecka.  Chodzi o dyrektywy dot. opłat lotniskowych, energii elektrycznej i kolei.

Komisja Europejska poinformowała w środę o pozwaniu Polski do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości za brak implementacji trzech unijnych dyrektyw: ws. opłat lotniskowych, ws. interoperacyjności systemu kolei, a także dot. energii elektrycznej.
- Komisja pozwała Polskę do ETS za uporczywe uchylanie się od wdrożenia pakietu unijnych dyrektyw, dotyczących ważnych obszarów życia obywateli - mówił w piątek na konferencji Miller.

I podkreslił, że wdrożenie dyrektywy ws. energii elektrycznej poprawiłoby bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej, a także spadku cen. - Po drugie chodzi o opłaty lotniskowe, gdzie Komisja oczekuje, iż ich wysokość będzie dostosowana do jakości świadczonych usług - zauważa szef Sojuszu.
Komisja ma też zastrzeżenia do transportu kolejowego, gdzie Polska opóźnia się w otwarciu naszej sieci kolejowej na konkurencję, na wymianę i przepływ sprzętu, co niewątpliwie poprawiłoby warunki podróżowania w naszym kraju, a także wpłynęłoby na obniżenie cen biletów.

Polska ma pół roku na wdrożenie unijnych dyrektuyw. W innym wypadku zapłacimy karę. - Wprawdzie Polska weszła do Unii Europejskiej, ale Unia nie jest jeszcze w Polsce, w każdym razie nie jest w takim zakresie, w jakim być powinna. Kolejne pozwy KE do ETS dowodzą niezbicie, że rząd premiera Tuska ma szalone kłopoty z dostosowaniem się do dyrektyw, z których znakomita część, gdyby została wprowadzona, wpłynęłaby bardzo pozytywnie na warunki życia i pracy Polaków - krytykował Miller.

Dyrektywa ws. opłat lotniczych nakłada na kraje Unii wymóg zapewnienia, by zmiany systemu lub wysokości opłat lotniskowych następowały w wyniku porozumienia pomiędzy zarządzającymi lotniskami a liniami lotniczymi. W tym celu wymagane są przejrzyste konsultacje między stronami. KE przekonuje, że ustalone w ten sposób opłaty lotniskowe byłyby "niedyskryminujące i powiązane z poziomem usług świadczonych przez port lotniczy". Termin wdrożenia dyrektywy upłynął 15 marca 2011 r.

Przepisy Unii Europejskiej w sprawie interoperacyjności kolei mają na celu poprawę konkurencyjności sektora kolejowego, na przykład poprzez umożliwienie łatwiejszego wymieniania się sprzętem kolejowym w całej Europie. Jest to możliwe, wyjaśnia KE, dzięki harmonizacji technicznej kolei europejskich oraz usuwaniu barier technicznych i administracyjnych, np. poprzez wspólne procedury wydawania zezwoleń w zakresie przekazywania infrastruktury kolejowej do eksploatacji. Termin wdrożenia dyrektywy w sprawie interoperacyjności systemu kolei upłynął w grudniu 2011 r.
Dyrektywa dotycząca energii elektrycznej jest elementem III pakietu energetycznego liberalizującego unijny rynek energii. Pakiet m.in. wymusza konkurencję na rynku energii, wzmacnia niezależność regulatorów oraz wymaga rozdziału działalności dystrybucyjnej od handlowej. Przepisy powinny były zostać wdrożone do 3 marca 2011 r.

List Leszka Millera do premiera w sprawie incydentu w Opolu.




http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2190-list_leszka_millera_do_premiera_w_sprawie_incydentu_w_opolu.html

W dniu dzisiejszym opinię publiczną w całym kraju zbulwersowała sprawa pani Joanny z Opola, którą w godzinach wieczornych aresztowali opolscy policjanci, a dzieci: 2 i 6 - letnie odwieźli w piżamach do pogotowia opiekuńczego.

Czy dojdzie do zmiany władzy na Ukrainie? Są wstępne wyniki wyborów.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2208-czy_dojdzie_do_zmiany_wladzy_na_ukrainie_sa_wstepne_wyniki_wyborow.html
Rządząca Partia Regionów zwycięża w wyborach parlamentarnych na Ukrainie. Wskazują tak sondaże powyborcze exit-polls. Wynik w granicach 28% może okazać się jednak za słaby, by partia prezydenta Wiktora Janukowycza utrzymała rządy.

Może się okazać, że partie opozycyjne utworzą nową koalicję. Ugrupowanie byłej premier Julii Tymoszenko Batkwiszczyna zdobyło około 24 %, partia znanego boksera Witalija Kliczki około 15%, a nacjonalistyczna Swoboda około 12%. Do parlamentu dostali się według prognoz także komuniści z wynikiem podobnym do Swobody, około 12%.

Proces wyborczy się nie skończył, ale po sondażach jest jasne, że ukraiński naród popiera opozycję, a nie władze - powiedział na specjalnej konferencji prasowej przywódca Zjednoczonej Opozycji (startującej w wyborach jako Batkwiszczyna), Arsenij Jaceniuk.

Przypomnijmy, że właśnie Batkwiszczyna w ostatnich dniach przed wyborami podjęła rozmowy z Partią UDAR przedsiębiorcy Kliczki. Osiągnięto kruche porozumienie o wzajemnym poparciu kandydatów na deputowanych w okręgach jednomandatowych i wycofaniu kandydatur konkurencyjnych. W tym miejscu należy zauważyć, że posłowie do Rady Najwyższej wybierani są wg następującej ordynacji: 225(połowa ustawowego składu) kandyduje w okręgach  jednomandatowych. Pozostałych 225 posłów zdobywa mandat proporcjonalnie wg zdobytego poparcia z listy krajowej zarejestrowanej partii lub bloku wyborczego, będącego koalicją partii politycznych.

W oczekiwaniu na wyniki oficjalne politycy opozycji zapowiadają, że będą one jeszcze lepsze dla nich, a gorsze dla Partii Regionów. Ich zdaniem wynika to z fakty, iż ludzie mogli się obawiać ujawnienia swoich preferencji podczas wyjścia z lokali wyborczych.

Powinniśmy do końca przejść przez te wybory, obronić oddane głosy, a następnie połączyć się - oświadczył Witalij Kliczko. Jest on przekonany, że będzie to możliwe właśnie z Batwkiszczyną i Swobodą.

Sprawa tego, kto wygra w końcowym rozrachunku jest jeszcze nie pewna. Teraz ważne są wyniki wyborów deputowanych w okręgach jednomandatowych. Stawiają na to zarówno obecny premier Mykoła Azarow oraz wicepremier Borys Kołesnikow. Należy przypomnieć, że nowa ordynacja, poparta przez opozycję, weszła w życie zaledwie rok temu.

Możliwych jest kilka scenariuszy. Najbardziej prawdopodobny jest ten, który będzie dyktowała opozycja, choć do niego dojdzie dopiero po przeliczeniu głosów i ogłoszeniu wyników wyborów z okręgów jednomandatowych. Obecny rząd może się zdecydować na ogłoszenie nowych wyborów. Może się także okazać, że skuszeni posadami nowi deputowani przystąpią do Partii Regionów, która wzmocni stan swojego posiadania. Odpowiedź dadzą wyniki z okręgów jednomandatowych.

Sojusz dyskutuje o kobietach w polityce. Cel: walka ze stereotypami.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2209-sojusz_dyskutuje_o_kobietach_w_polityce_cel_walka_ze_stereotypami_.html
Sojusz dyskutował o zwiększeniu udziału kobiet w życiu partii. Na spotkaniu kierownictwa specjalny wykład wygłosiła eurodeputowana Joanna Senyszyn. W trakcie narady kierownictwa partii z przewodniczącymi i sekretarzami Rad Wojewódzkich z udziałem eurodeputowanych, posłów oraz członków Zarządu Krajowego Sojuszu Lewicy Demokratycznej odbyła się dyskusja na temat działań mających na celu zwiększenie udziału kobiet w życiu partii oraz określenie kolejnych kroków na rzecz wyrównania szans członkiń i członków partii.

W trakcje dyskusji poruszano między innymi kwestie udziału kobiet na listach wyborczych Sojuszu, zastosowania metod wyrównawczych: list suwakowych, parytetów płci, odnoszono się również do zachowania zasad równości w codziennych działaniach członków partii. Dyskusję rozpoczął wykład wiceprzewodniczącej i eurodeputowanej SLD prof. Joanny Senyszyn na temat seksizmu w życiu publicznym. W swoim wystąpieniu wiceprzewodnicząca wskazała, ze podstawowym problemem i zadaniem dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest dokonanie zmiany w świadomości społecznej i walka ze stereotypami powodującymi, iż otaczająca nas przestrzeń wypełniona jest powszechnie seksizmem, jako przykład wskazała doskonale znane wszystkim z dzieciństwa bajki o Królewnie Śnieżce, Kopciuszku, w których kobieta przedstawiona jest w roli upośledzonej względem mężczyzny, co w efekcie prowadzi do utrwalenia seksistowskich stereotypów w relacji kobieta mężczyzna.

Profesor Joanna Senyszyn podkreśliła również wagę języka, jako głównego i najtrudniejszego do zmiany elementu dyskryminacji. Powszechnie stosowane nazwy określające pełnione funkcje, język relacji służbowych zdominowane są przez męskie określenia, co prowadzi do błędnego wrażenia, że opisują one rzeczywistość niedostępną dla kobiet, w tym zakresie zdaniem wiceprzewodniczącej Joanny Senyszyn leży główne zadanie lewicy dokonania zmian zarówno w świadomości Polaków jak również w przestrzeni publicznej.

piątek, 26 października 2012

Lidia Geringer de Oedenberg: Skandal w Komisji Europejskiej



http://www.sld.org.pl/blog/482-lidia_geringer_de_oedenberg_skandal_w_komisji_europejskiej.html
Maltański komisarz John Dalli podał się do dymisji. Przyczyną było prowadzone przez OLAF (Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych) śledztwo wszczęte w związku ze skargą złożoną w maju br. przez producenta tytoniu Swedish Match*.

Wg skarżącego pewien maltański przedsiębiorca oferował firmie w zamian za korzyści finansowe, możliwość wpłynięcia na przyszłą legislację (związaną z produktami tytoniowymi) powołując się na bliskie kontakty z komisarzem Dallim. Komisja Europejska (KE) zwróciła się o zbadanie sprawy do OLAFu., który przedstawił swój raport 15 października br.

Maltański przedsiębiorca faktycznie nawiązał kontakt ze Swedish Match, oferta również została złożona, nie doszło jednak do żadnej transakcji finansowej między firmą a przedsiębiorcą. OLAF nie doszukał się bezpośredniego udziału w sprawie komisarza, ale stwierdził, że ten ... wiedział o całej sytuacji.

Dalli zaprzeczając jakiemukolwiek swojemu udziałowi w tej sprawie, dostał od Przewodniczącego Komisji Europejskiej José Manuela Barroso Barroso 30 min. na zastanowienie ...
Nazajutrz ogłosił swoją rezygnację. Barroso scedował tymczasowo portfolio Dalliego na wiceprzewodniczącego KE, Marosa Sefcovica - do momentu powołania nowego komisarza z Malty. Kiedy to nastąpi nikt nie wie. Najprawdopodobniej trzeba będzie poczekać na wybory na Malcie, które wyłonią nowy rząd. Daty konkretnej nie ma, wiadomo tylko, że oficjalna informacja o wyborach musi zostać ogłoszona na 6 tygodni przed końcem marca 2013 r.

Komisja Europejska miała już kłopoty z zarzutami korupcji względem jednego z komisarzy, co skończyło się odwołaniem całej Komisji...

Eith Cresson pełniąca funkcję unijnej komisarz ds. badań i nauki (1995-99), oskarżona została o nepotyzm i nieprawidłowe wydatkowanie unijnych funduszy. Wcześniej znana, jako pierwsza kobieta na stanowisku premiera Francji (od maja 1991 do kwietnia 1992 r.) teraz kojarzy się z aferą, która przyczyniła się do ustąpienia w niesławie całej Komisji Europejskiej pod przewodnictwem Jacques'a Santera.

Sprawę przeciwko Cresson wniosła w 2004 r. sama Komisja Europejska. Trybunał Sprawiedliwości potwierdził w 2006 r., że komisarz dopuściła się poważnego naruszenia zatrudniając w 1995 r. na stanowisku eksperta naukowego – swojego znajomego dentystę Rene Berthelota, który w ciągu dwóch i pół roku dobrze płatnej pracy napisał raptem 24 strony "ekspertyz".

Były Komisarz Dalli w wywiadzie dla France2 (25.10.12) zaznaczył, że pracował właśnie nad bardzo restrykcyjną dyrektywą "nikotynową" dając do zrozumienia, że komuś to się nie podobało...
Tym niemniej Dalli rezygnując i nie przyznając się do winy - oszczędził całą Komisję..

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

*Więcej - http://www.europeanvoice.com/article/2012/october/john-dalli-resigns/75389.aspx

Źródło: Blog Lidii Geringer de Oedenberg

Piotr Gadzinowski: Włoch ratuje Polskę



http://www.sld.org.pl/blog/481-piotr_gadzinowski_wloch_ratuje_polske.html
:Przesławne Sarajewo zostało europejską Hiroszimą w 1687 roku. Wtedy wojska austriackiego księcia Eugeniusza Sabaudzkiego najpierw ograbiły, a potem spaliły całe miasto. Sławne z orientalnego uroku i pokojowej koegzystencji muzułmanów, prawosławnych oraz ocalałych z hiszpańskich pogromów sefardyjskich Żydów miasto wyparowało.

Zagłada Sarajewa to efekt przesławnej wiktorii wiedeńskiej polskiego króla Jana III Sobieskiego w pamiętnym roku 1683. Ostatnich wzlotów polskiej niezwyciężonej husarii. Jakże też malowniczej i filmowej.

Podział zysków wiedeńskiej wiktorii odzwierciedlał poziom i różnice myślenia politycznego elit antytureckiej koalicji. Polacy dostali od razu sławę i błyskotliwe łupy, bo pierwsi zdobyli tureckie tabory. Austriackim Habsburgom i stojącej na zapleczu Rosji przypadło systematyczne dobijanie Turcji i późniejsze zdobycze terytorialne.

Sto lat potem wzmocnione wiedeńską wiktorią Austria i wspierająca ją wtedy Rosją dokonały pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej. Razem z Prusami. Też wzmocnionymi wiktorią wiedeńską. Bo przecież w 1675 król Sobieski zawarł z Francją tajny pakt przeciw sojuszowi Austrii i Brandenburgii. Za francuskie pieniądze Sobieski miał stworzyć armię i zająć ówczesne brandenburskie Prusy Wschodnie, a potem nawet ówczesny austriacki Śląsk. Ambitne, wzmacniające państwo polskie plany Sobieskiego pokrzyżowały pokrętna polityka Francji i skorumpowana przez Austrię polska magnateria dążąca do osłabienia swojego króla. Dobili te plany równie skorumpowani hierarchowie kościoła katolickiego. Ci swą antypolską politykę tradycyjnie uzasadniali dogmatami katolickiej wiary, koniecznością obrony Polski przed islamem. Naciskany przez nich Sobieski nie miał wyboru. Ruszył pod Wiedeń i zdobytymi na muzułmanach łupami wzbogacił polskie muzea.

Za to sto lat później chrześcijanie zabili rozbiorami państwo polskie. A muzułmańska Turcja osmańska nigdy rozbiorów państwa polskiego nie uznała.

Przesławną, zapomnianą już w Polsce wiktorię wiedeńską przypomniał teraz film „Bitwa pod Wiedniem”. Skręcony przez Renzo Martinellego. Antymuzułmańskiego propagandzistę reprezentującego aktualny, europejski katolicki dżihad.

Film artystycznie fatalny, ale paradoksalnie historycznie prawdziwy. Bo jest to pieśń katolicyzmu triumfującego kiedyś nad islamem. Triumf charyzmatycznego watykańskiego mnicha manipulującego polskimi elitami politycznymi. Pieśń, w której polski król prawie nie odzywa się, podobnie jak polscy dowódcy wojskowi. Prawdziwa, bo w ówczesnej, globalnej polityce nasz król niewiele miał do powiedzenia.

Recenzent „Gazety Wyborczej” Jacek Szczerba zżymał się, że Polski Instytut Sztuki Filmowej dał na ten film, film klasy C, 2 miliony złotych. I nawet złośliwie ujawnił nazwiska ekspertów komisji, która dotacje rekomendowała. Powątpiewając, czy podtrzymują oni swoją opinię.

Bronię tej decyzji, nie tylko jako współtwórca ustawy o PISzF.

Ale te dwa miliony złotych wsparły powstanie słabego filmu, lecz prostacko i prawdziwie ukazującego nasz bezsensowny wysiłek w wiktorii wiedeńskiej.

Za te dwa miliony zetów temat wiktorii wiedeńskiej został zaspokojony w światowej i naszej kinematografii na najbliższe lata. Dzięki włoskiemu reżyserowi długo jeszcze nie powstanie polski film, którego twórcy ku pokrzepieniu serc musieliby artystycznymi środkami tuszować polską głupotę polityczną.

I tak polska kinematografia ocaliła przynajmniej 18 milionów złotych.


Piotr Gadzinowski

Źródło: Blog Piotra Gadzinowskiego na portalu LEWICA24 .PL

Wystąpienie Pauliny Piechny-Więckiewicz na debacie "Narkotyki: Koniec wojny?" w Gazecie Wyborczej.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2158-wystapienie_pauliny_piechnywieckiewicz_na_debacie_narkotyki_koniec_wojny_w_gazecie_wyborczej.html
Wiceprzewodnicząca Paulina Piechna-Więckiewicz podniosła kwestię stygmatyzacji społecznej oraz łamania, czy wręcz uniemożliwiania karier zawodowych ludziom, którzy dostali choćby wyrok w zawieszeniu za posiadanie narkotyków i traktowani są jak pospolici przestępcy.
W dniu  24.10.2012 r. w siedzibie Redakcji "Gazety Wyborczej" przy ul. Czerskiej 8/10 w Warszawie odbyła się konferencja "Gazety Wyborczej" i Światowej Komisji ds. Polityki Narkotykowej pt. "Narkotyki: Koniec wojny?", której tematem była liberalizacja prawa dotyczącego używania i posiadania narkotyków. W konferencji i debacie udział wzięli m.in.: b. Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, założyciel Virgin Group Richard Branson, b. Minister Zdrowia Marek Balicki, Wiceprzewodnicząca SLD Paulina Piechna-Więckiewicz, prawnik i działacz społeczny Wiktor Osiatyński, członkini rady programowej Kongresu Kobiet Barbara Labuda, b. Prezydent Szwajcarii Ruth Dreifuss, b. Prezydent Brazylii Fernando Henrique Cardoso, Rzecznik Prasowy Komendanta Głównego Policji Mariusz Sokołowski, b. Minister Sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski oraz wokalistka rockowa Kora Jackowska oraz rzeźbiarz i malarz Kamil Sipowicz.

Wiceprzewodnicząca Paulina Piechna-Więckiewicz podniosła kwestię stygmatyzacji społecznej oraz łamania, czy wręcz uniemożliwiania karier zawodowych ludziom, którzy dostali choćby wyrok w zawieszeniu za posiadanie narkotyków i traktowani są jak pospolici przestępcy. Według Piechny-Więckiewicz najważniejszymi sprawami którymi powinno zajmować się państwo w zakresie polityki narkotykowej są edukacja, profilaktyka i leczenie. B. Przewodnicząca Federacji Młodych Socjaldemokratów opowiedziała się za depenalizacją posiadania niewielkiej ilości narkotyków na własny użytek.

Wiceprzewodnicząca Sojuszu zauważyła, że alkohol - który jest w naszym kraju w o wiele bardziej powszechnym użytku niż narkotyki - wyrządza znacznie więcej szkód społecznych niż narkotyki, a mimo to nikt nie wysuwa pomysłów jego delegalizacji, ponieważ jego spożywanie jest akceptowane kulturowo.

Paulina Piechna-Więckiewicz ustosunkowała się też do pojawiającego się niekiedy pytania, czy dałaby narkotyki swoim dwóm córkom:
 - Nie. Tak samo, jak nie dałabym moim dzieciom alkoholu, czy papierosów. Ale moje dzieci, jak skończą 18 lat, będą miały wolny wybór. Chcę, żeby moje dzieci były wolnymi ludźmi w demokratycznym kraju, który szanuje godność i nie dzeili ludzi na tych, którzy używają alkoholu i tych, którzy używają narkotyków - zakończyła swoją wypowiedź Piechna-Więckiewicz.

Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z debaty:

http://www.mazowieckie.sld.org.pl/media/gallery.html



Zapis debaty:

http://wyborcza.pl/relacje/1,127297,12731516,Narkotyki__koniec_wojny_.html

SLD proponuje zmiany w ustawie o utrzymaniu czystości w gminach.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2156-sld_proponuje_zmiany_w_ustawie_o_utrzymaniu_czystosci_w_gminach_.html
Klub Sojuszu złożył w Sejmie projekt zmian w ustawie o utrzymaniu czystości w gminach. Ma on umożliwić zlecanie odbioru odpadów spółkom komunalnym bez przetargu.
Zgodnie z obecną ustawą, to gminy przejmują gospodarowanie odpadami komunalnymi na swoim terenie. Zatem to gmina wybiera spółkę. W drodze przetargu gmina wybiera jeden podmiot świadczący usługi na całym jej terenie, a w przypadku większych gmin - na określonym obszarze.
Zdaniem posła Zbyszka Zaborowskiego, obecna ustawa idzie za daleko, ponieważ zakłada, że w przypadku odbioru śmieci gmina jest zawsze zobowiązania przeprowadzić nieograniczony przetarg. - Mimo, że dysponuje spółkami komunalnymi, które powstały po to, by odpadami komunalnymi gospodarować - mówił Zaborowski.

Jak zaznaczył, nie ma potrzeby organizowania przetargów tam, gdzie jest spółka komunalna, która jest przygotowana do wykonywania takiej operacji.
Bo taka spółka zatrudnia ludzi i ma sprzęt. - Organizowanie sztucznej konkurencji wydaje się nieuzasadnione - argumentował Zaborowski. I dodał, że może to też zagrażać już istniejącym miejscom pracy.

Jest źle! Szpitale przestają przyjmować pacjentów.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2169-jest_zle_szpitale_przestaja_przyjmowac_pacjentow.html
Szpitale mają problem i to niemały. NFZ zakręcił kurek z pieniędzmi, ponieważ szpitale przekroczyły limity kontraktów z funduszem zdrowia. Dla pacjentów może to oznaczać jedno! Kolejki do specjalistów wydłużą się, a zabiegi i operacje przełożone zostaną na kolejny rok.
Podlaskie szpitale mają problem i to niemały. NFZ zakręcił kurek z pieniędzmi, ponieważ szpitale przekroczyły limity kontraktów z funduszem zdrowia. Dla pacjentów może to oznaczać jedno! Kolejki do specjalistów wydłużą się, a zabiegi i operacje przełożone zostaną na kolejny rok. Z kolei w Szczecinie, na przykład, limit kontraktów przekroczono już we wszystkich lecznicach. Miejscowi lekarze zapowiadają jednak, że nie mogą w ten sposób postąpić, bo pacjenci wymagają natychmiastowej pomocy - czytamy na łamach Głosu Szczecińskiego.

Z podobnym problemem borykają się również wielkopolskie szpitale. Takie kontrakty przekroczyły chociażby szpitale onkologiczne. I właśnie z tego powodu wprowadzają ograniczenia w przyjmowaniu nowych pacjentów. Jak podaje Polska Agencja Prasowa, Narodowy Fundusz Zdrowia w całym regionie przekazał na onkologię 240 mln zł, to o ponad 20 mln zł więcej niż w roku ubiegłym. Przedstawiciele NFZ w Poznaniu mówią, że w budżecie funduszu zdrowia nie ma "wolnych" pieniędzy, by zwiększyć kontrakty szpitalom onkologicznym. W Wielkopolsce funkcjonuje aż 12 szpitali prowadzących leczenie onkologiczne.
Na oddziale chirurgicznym WCO, pacjenci, którzy nie wymagają natychmiastowego leczenia, zapisywani są na późniejsze terminy. Ze względu na brak pieniędzy na radioterapię, nowych pacjentów onkologicznych nie przyjmuje szpital w Ludwikowie koło Poznania. Na szczęście lekarze zapewniają, że takie postępowanie nie dotyczy osób w stanie zagrożenia życia. Leczenia odbywają się zatem na dotychczasowych zasadach, ale dopóki ta zła passa nie zostanie przerwana szpitale popadną w jeszcze większe długi.

Dyrektorzy Wielkopolskiego oddziału NFZ zapowiedzieli, że zamierzają przedstawić dyrektorom szpitali możliwość sfinansowania wybranych świadczeń zrealizowanych ponad wartość umowy w 2011 roku. Jednak o wielkości nadwykonań będzie mowa dopiero po całkowitym rozliczeniu finansowym - informuje PAP.

źródło: na podstawie informacji Polskiej Agencji Prasowej i Głosu Szczecińskiego

czwartek, 25 października 2012

Lidia Geringer de Oedenberg: Traktatowy kosztowny absurd



http://www.sld.org.pl/blog/475-lidia_geringer_de_oedenberg_traktatowy_kosztowny_absurd.html
Nowy budynek dla 3000 urzędników Parlamentu Europejskiego (PE) w Luksemburgu za 804 mln euro to zdaniem sekretariatu - tanio, a dokładniej taniej niż go nie budować. Brzmi paradoksalnie...?
Jak wyliczono, bieżące remonty pięciu wynajmowanych obecnie biurowców, opłaty za czynsz, do tego poniesione już koszty projektu nowego budynku (KAD) i ewentualne kary za zerwanie umów - będą kosztować więcej niż budowa nowego gmachu. Koszt zaniechania budowy oblicza się na poziomie ponad 1.1 mld euro ( liczone w perspektywie przyszłych 20 lat), wychodzi na to, że wydać te 804 miliony to oszczędność.

Niedawno okazało się, że PE będzie też inwestorem i deweloperem, którym nigdy wcześniej nie był, gdyż dotąd kupował budynki lub je wynajmował. W pierwszym przetargu nie wpłynęła żadna oferta finansowania ze strony banków komercyjnych. Żadne z przedsiębiorstw budowlanych nie było w stanie podać ceny dla ogółu prac, a zakładane przez nich koszty były od 10 do 70% wyższe od wyjściowego budżetu Parlamentu.

Mam poważne obawy, co do budowlanego debiutu mojej Instytucji. To oznacza też wzięcie na barki ryzyka zmienności cen, odpowiedzialność za ewentualne wypadki na budowie, czy wady konstrukcyjne. A tych ostatnich potrafią być tysiące...

W strasburskim budynku oddanym do użytku w 1999 r. - wykryto 10 tys. wad. Do tego w 2008 r. zawalił się sufit w sali plenarnej, w 2009 kolejna jego część w holu przed salą. Do dzisiaj sufity w tej części kompleksu są zabezpieczone siatkami, aby nic nam dalej na głowę nie spadało. Za te wady odpowiada ówczesny inwestor, któremu PE wytoczył już 50 spraw sądowych. W przypadku budowy KAD to przeciw sobie Instytucja będzie wytaczała działa. Dlatego potrzebna jest armia prawników...

Planowana powierzchnia KAD - 160 000 m2.
Termin oddania do użytku - 2016.
Obecnie nasi urzędnicy pracują w Luksemburgu 6 budynkach - rozproszeni, nowy gmach ma ich zjednoczyć. Faktem jest, są bardzo rozproszeni - bo Instytucja pracuje w Brukseli, czasem w Strasburgu a oni w Luksemburgu.

W 2010 roku odbyli zatem 33 200 delegacji pomiędzy trzema miejscami pracy PE. Każdego dnia otrzymując delegacyjne diety, dodatki za “rozłąki”. Parlament płaci za ich nieustające podróże i zakwaterowanie. Łączne koszty z tym związane wynoszą rocznie ok. 29 mln euro.

Pierwotnie Luksemburg miał być bazą dla pracowników związanych z tłumaczeniami i administracją niewymagającą bliskości Instytucji, w praktyce jednak wielu z nich ciągle podróżuje pomiędzy Luksemburgiem, Brukselą i Strasburgiem. W związku z tym muszą mieć też po trzy w pełni wyposażone gabinety. Jeśli budynek KAD powstanie, jeszcze trudniej będzie zbliżyć urzędników do instytucji.

Fakty są następujące: obecnie Parlament Europejski pracuje w trzech miejscach, w trzech różnych krajach UE. Urzędnicy parlamentarni są podzieleni między Brukselą i Luksemburgiem (po ok. 2500) . Garstka pracowników na stałe pracuje w Strasburgu, dbając o budynek, który używamy 4 dni w miesiącu...

Zgodnie z traktatami, decyzja w sprawie siedziby Parlamentu Europejskiego nie należy do nas - posłów, lecz do rządów krajowych, czyli Rady. My narzekamy na marnotrawstwo pieniędzy i czasu, Rada nie słucha, bo ma niezrozumiałe dziś dla nas i obywateli - zobowiązania polityczne.

Otóż, w Edynburgu w grudniu 1992 r., na szczycie w czasie brytyjskiej prezydencji (pod przewodnictwem konserwatywnego Johna Majora) podjęto decyzję "o lokalizacji instytucji i niektórych organów i służb Wspólnot Europejskich Dz.U. C-341 23/12/1992, którą później włączono do protokołu dołączonego do Traktatu Amsterdamskiego. Dokument stanowi, iż " Parlament Europejski ma swą siedzibę w Strasburgu, gdzie odbywa się dwanaście miesięcznych sesji plenarnych (...). Komisje Parlamentu Europejskiego obradują w Brukseli, zaś urzędnicy, czyli Sekretariat Generalny Parlamentu Europejskiego i jego służby pracują w Luksemburgu "
Tekst ten można odnaleźć obecnie w protokole 6. Traktatu z Lizbony.

Luksemburg mimo braku oficjalnej działalności parlamentarnej – otrzymał prawo do siedziby dla sekretariatu Parlamentu. Z czasem okazało się, że część urzędników po prostu musi na stałe pracować w Brukseli (wydaje się to dość normalne, skoro tam jest instytucja) i próbowano ich nawet umieścić tamże - to nie spodobało się jednak rządowi Luxemburga, który ostro przeciwstawił się “ulatnianiu się ” eurourzędników. W 2000 r. doszło do specjalnego porozumienia między rządem Luksemburga a Parlamentem, w którym Luxemburg pozwolił PE na przeniesienie części pracowników do Brukseli, w zamian za gwarantowanie utrzymania przynajmniej 50% z nich w Luksemburgu, czyli minimalnie 2060 osób! Dobrze wynagradzani euromieszkańcy są dla nich prawdziwym źródłem dochodów...
Na marginesie dodam, że w Luksemburgu jest także Europejski Trybunał Sprawiedliwości i Europejski Trybunał Obrachunkowy, zatem państwo za bardzo by się jednak nie wyludniło, gdyby reszta parlamentarnego sekretariatu powędrowała do Brukseli.

Posłowie do PE podejmowali już wiele inicjatyw, aby nasza Instytucja miała jedną siedzibę. Jak dotąd próby te nie wiodły się, ponieważ nie było większości poparcia dla nich w samym Parlamencie a i traktaty stały na przeszkodzie. Nawet petycja d/s jednego miejsca dla PE, pod którą w 2006 r. podpisało się ponad milion obywateli UE nie zrobiła wrażenia na Radzie.

W marcu br. złożyłam poprawki do raportu w/s budżetu na 2013 rok, w których zwróciłam uwagę na tę instytucjonalną rozrzutność. Ku mojemu zaskoczeniu poprawki przyjęto znaczną większością. W ślad za nimi poszły kolejne, zdobywające coraz większe poparcie.
Udało się też "okroić" budynek KAD o 7 500 m2.W międzyczasie powstała nieformalna grupa walcząca o jedną siedzibę, w której aktywnie działam. 23 października br. ostatecznie - odnieśliśmy wielkie zwycięstwo. Nasze wspólne poprawki uzyskały przytłaczające poparcie i mandat do dalszych negocjacji z Radą. Nawet wyznaczyliśmy termin Radzie, by opracowała kalendarz adekwatnych zmian traktatowych. Ponad 500 posłów poparło szereg ważnych zapisów dotyczących przyszłych wydatków i oszczędności, jakie możemy uzyskać mając tylko jedną siedzibę. Szacuje się, że do 20 % budżetu PE można byłoby wydać na inne cele, np. na niedofinansowany program Erasmus.

Tak jak jestem entuzjastką samej integracji, tak nie mogę zrozumieć uporu rządów, mających pełne usta oszczędności i cięć, a zmuszających tysiące urzędników ( także z Komisji Europejskiej i Rady) do kosztownych i bezsensownych wędrówek.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

Źródło: Blog Lidii Geringer de Oedenberg

„Nie poddawajcie się w sprawie kwot dla kobiet” - mówią eurodeputowani S&D



Eurodeputowani S&D wezwali dzisiaj komisarz Viviane Reding, aby trzymała się swojego planu wprowadzenia kwot w całej UE, aby zagwarantować lepszą reprezentację kobiet w zarządach i radach nadzorczych przedsiębiorstw. Do wygłoszenia tego apelu doszło po decyzji Komisji o odroczeniu jej wniosku ze względu na wewnętrzne różnice zdań.
Przewodniczący Grupy S&D, Hannes Swoboda powiedział w Strasburgu: - Byłoby to bardzo smutne i godne ubolewania, gdyby Komisja Europejska nie była w stanie przedstawić zdecydowanego wniosku w sprawie promowania równowagi płci w wyższej kadrze kierowniczej przedsiębiorstw z powodu presji ze strony biznesu i uprzedzeń.

Wiceprzewodnicząca Grupy Socjalistów i Demokratów, Corina Cretu i rzeczniczka Grupy S&D, Britta Thomsen powiedziały:

- W obecnej sytuacji finansowej i ekonomicznej musimy w pełni wykorzystać naszych pracowników i ich umiejętności. Niestety, dobrowolny program poprawy równowagi płci wśród kadry kierowniczej, zaproponowany przez Viviane Reding nie powiódł się, ponieważ tylko 24 firmy chcą podpisać porozumienie. Na pewno konieczna jest większa presja.

- Musimy naciskać na kraje członkowskie, by przyjęły odpowiednie środki w celu zwiększenia udziału kobiet wśród członków zarządu do 30% do roku 2015 i do 40% do roku 2020.

- Pozytywne wyniki ustawowo wprowadzonych kwot zanotowano już w Norwegii, Francji, Włoszech, Hiszpanii, Islandii i Belgii. Również statystyki pokazują, że wyniki finansowe w przedsiębiorstwach, w których na stanowisku kierowniczym jest co najmniej jedna kobieta, są znacznie wyższe niż w przedsiębiorstwach, w których w zarządzie nie ma ani jednej kobiety.

- Równość kobiet i mężczyzn jest niezbędna dla zapewnienia wzrostu gospodarczego, konkurencyjności, poziomu zatrudnienia i wydajności finansowej przedsiębiorstw. Powinniśmy skoncentrować nasze wysiłki na osiągnięciu tego celu.

- Apelujemy do Komisji, aby nie rezygnowała ze swojego ambitnego prawa UE i zapewniamy ją, iż może w tej sprawie liczyć na pełne poparcie ze strony Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim.

Joanna Senyszyn na spotkaniu kół gospodyń wiejskich.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2146-joanna_senyszyn_na_spotkaniu_kol_gospodyn_wiejskich.html
21 października w uroczej świętokrzyskiej wsi Ignacówka w powiecie jędrzejowskim odbyło się spotkanie okolicznych kół gospodyń wiejskich z Eurodeputowaną profesor Joanną Senyszyn.    
W spotkaniu uczestniczyli również okoliczni samorządowcy. Profesor Joanna Senyszyn zapoznała zebranych z możliwościami wsparcia finansowego rolnictwa w nowej perspektywie finansowej Unii Europejskiej ze szczególnym uwzględnieniem działalności społecznej i integracyjnej społeczności wiejskich.

W swoim wystąpieniu eurodeputowana poruszyła również kwestie równouprawnienia kobiet i mężczyzn oraz działań Parlamentu Europejskiego na rzecz zwiększenia udziału kobiet w życiu publicznym. Poruszone tematy spotkały się z dużym zainteresowaniem zebranych, czego wyrazem były liczne pytania kierowane do wiceprzewodniczącej Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Spotkanie uświetniła degustacja lokalnych potraw oraz występy muzyczne.

Tusk zafunduje droższe bilety do kina?



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2131-tusk_zafunduje_drozsze_bilety_do_kina.html
Posłowie SLD ostro krytykują zaplanowaną w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o podatku od towarów i usług, podwyżkę VAT z 8 do 23 proc. na bilety do kin. -Bo to oznacza podwyższenie cen biletów o około 15 proc. Sprzeciwiamy się temu - mówił rzecznik SLD Dariusz Joński.
Według niego, nie jest prawdą - jak twierdzi rząd - że podwyżka ma wyjść naprzeciw wymogom Unii w tej kwestii. Bo w innych krajach członkowskich VAT na bilety do kin jest niższy niż 23 proc. Na przykład w Niemczech wynosi od 7 proc., w Finlandii i Irlandii - 9 proc., w Szwecji - 6 proc., a we Włoszech - 10 proc.

- Nieprawdą jest, że trzeba podwyższać podatek VAT na bilety do kina, tym bardziej że już dzisiaj, w porównaniu z cenami unijnymi, ceny te są bardzo wysokie - argumentował Joński. I dodał: - Dlatego nasz klub złoży poprawkę do ustawy o VAT i będzie chciał utrzymać obecny poziom.

Z kolei zdaniem posła Artura Ostrowskiego, podwyżka cen biletów kinowych może skutkować likwidacją kin, zwłaszcza tych mniejszych, studyjnych oraz tych w małych miejscowościach. - Mamy wyliczenia poparte pismami organizacji, które się tym zajmują. Wynika z nich, że 1 proc. podwyżki cen biletów spowoduje spadek popytu o 4,5 proc. - podkreślił Ostrowski. I zaznaczył, że droższe bilety do kina będą oznaczały wzrost liczby nielegalnie ściąganych filmów z internetu.

Mucha zachowuje stanowisko. Miller i Napieralski komentują.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2143-mucha_zachowuje_stanowisko_miller_i_napieralski_komentuja.html
Minister Mucha nie została usunięta z rządu i nadal będzie kierować resortem sportu. Tak zadecydował premier Donald Tusk, który nie przyjął dymisji ministry. Najwyraźniej 11 miesięcy jej pracy uznał za sukces. Decyzję szefa rządu ostro skrytykowali politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Zdaniem szefa SLD Leszka Millera, decyzja o pozostawieniu na stanowisku minister sportu, Joanny Muchy pokazała jasno, że ministrowie nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje działania. - Premier Donald Tusk ma swoich mniej i bardziej ulubionych ministrów. Mucha zdecydowanie należy do tej pierwszej kategorii - powiedział dziennikarzom przewodniczący SLD.

Miller zaznaczył także, że u podstaw decyzji premiera nie powinna być ocena ataków na Muchę, tylko odpowiedzialność za wykonywaną funkcję. - Każdy, kto podejmuje się tego dzieła, musi wiedzieć, że odpowiada nie tylko za to co sam zrobi, ale również za to co zrobią lub czego nie zrobią, jego podwładni. - ocenił były premier. Przewodniczący ironizował, że Donald Tusk swoją decyzję powinien skwitować słowami piosenki kibiców - Polacy nic się nie stało.

Decyzję premiera Donalda Tuska skrytykował również Grzegorz Napieralski. W programie Fakty po Faktach powiedział, że to co się dzieje w Polsce jest absurdalne.  - Premier zamiast rozmawiać o bezrobociu rozmawia o murawie. Zamiast zajmować siê kryzysem w kulturze i zdrowiu, mówi o dachu. My jako Klub Sojuszu Lewicy Demokratycznej  zwracamy uwagę na konkretne sprawy. Krytykujemy minister Muchę między innymi za jej wpadki na stadionie i złe przygotowanie do Euro 2012 - zaznaczył Grzegorz Napieralski w programie Fakty po Faktach na antenie TVN24.

Poseł SLD mówił także o tym, że w resorcie sportu brakuje kompleksowych działañ. Przypomniał także, że przed rokiem 80 było dużo więcej lekcji WF-u, a dziś, jego zdaniem,  zmniejsza się godziny zajęć sportowych w szkołach na rzecz lekcji religii.

-  Albo znajdziemy pieniądze na sport, albo nie mamy po co jechać na olimpiadę, bo nie będzie z kim. Mamy 18 milionów złotych na inwestycje w sporcie, czyli około miliona na jedno województwo. To stanowczo za mało - skrytykował Napieralski. I dodał:  - Co się musi wydarzyć, aby w końcu premier powiedział, że ktoś  nie dopełnił swoich  obowiązków i żeby w końcu dany minister  poniósł odpowiedzialność za swoje działania.

środa, 24 października 2012

Marek Siwiec: Partia Kliczki czarnym koniem wyborów na Ukrainie



http://www.sld.org.pl/blog/472-marek_siwiec_partia_kliczki_czarnym_koniem_wyborow_na_ukrainie.html
Wybory na Ukrainie już za 5 dni i doświadczenie uczy, że wszędzie na świecie wyniki będą projekcją aktualnych notowań. Jak więc one wyglądają?

Partia władzy (Regiony) prowadzi z wynikiem 22%. Na drugim i trzecim miejscu ex aequo lokują się UDAR Witalija Kliczki oraz koalicja uwięzionej Julii Tymoszenko – oba ugrupowania po 15%. Do Rady Najwyższej mogą też wejść komuniści (ok. 10%). Pewne szanse ma też partia Natalii Korolewskiej (niegdyś związanej z byłą panią premier, ok. 3%), choć jest to wynik poniżej 5-procentowego progu.

Gdy piszę "wszędzie na świecie", mogę śmiało dodać, że "poza Ukrainą", gdyż przedstawione notowania dotyczą połowy miejsc obsadzanych w wyborach proporcjonalnych. Reszta składu wyłoni się w wyborach większościowych, a tam bardzo trudno wskazać faworytów. Władza i Parta Regionów uruchomiły wszelkie aktywa, aby ich ludzie wygrali, a ugrupowania Kliczki i "Batkiwszczyny" Tymoszenko dogadały się co do wspólnego kandydata zaledwie w 6 okręgach (na 225).

Tak więc o ostatecznym składzie Rady Najwyższej wiemy niewiele. Ważne będzie też to, z jaką siłą pojawi się tam partia Kliczki. Idzie mu nadspodziewanie dobrze, choć sam, w bezpośrednich debatach porusza się mniej zgrabnie niż na ringu. Dla wielu jednak już dzisiaj Kliczko staje się najpoważniejszym kontrkandydatem Janukowycza w wyborach prezydenckich za niewiele ponad dwa lata.

Pracę obserwatorów zaczynamy w piątek. Większość rozjeżdża się "w teren", a ja zdecydowałem pojechać do Dniepropietrowska. Zapraszam od soboty na twittera – będzie jak zwykle "live".

Źródło: Blog Marka Siwieca

Mariusz Grzegorczyk: Co dalej z tym "in vitro"?



link: http://www.sld.org.pl/blog/471-mariusz_grzegorczyk_co_dalej_z_tym_in_vitro.html
Episkopat grozi zwolennikom anatemą, środowiska ultrakatolickie się gotują ze swoją morderczą retoryką, prawa strona sejmu liczy na kolejne zwycięstwo i podzielenie PO... a Donald Tusk przesuwa w sprawie "in vitro" skoczka i mówi "szach". Ogłasza bowiem na konferencji prasowej, że refundacje będą przeprowadzane ze środków Ministerstwa Zdrowia.

Posunięcie świetne, o ile nie genialne, bo całkowicie pomija parlament. Nie będzie wielogodzinnej dyskusji, posłowie nie będą musieli prężyć muskułów i karków, nie będą musieli głosować niezgodnie ze swoim sumieniem albo wyłamywać się z dyscypliny klubowej. To ostatnie szczególnie byłoby bowiem nie na rękę koalicji rządowej, w której, jak udowodniły głosowania w sprawie zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, zdania są najbardziej podzielone. Po co pokazywać gawiedzi, że Platforma Obywatelska pęka w szwach a Polskie Stronnictwo Ludowe jest bardziej konserwatywne niż paprykarz szczeciński.

I wszystko byłoby pięknie gdyby nie kilka szczegółów. Obecnie w Polsce jest ponad milion dwieście tysięcy par, które mają problemy z poczęciem dziecka i w związku z tym się leczą, ponad piętnaście tysięcy przypadków już teraz jest zakwalifikowanych do przeprowadzenia zapłodnienia metodą "in vitro" a my słyszymy, że do końca roku 2014 ministerstwo zamierza zrefundować częściowo jedynie pięć tysięcy takich zabiegów. Przy czym sformułowanie "częściowo" najprawdopodobniej odgrywa największe znaczenie. O ile bowiem premier Donald Tusk, mówił wczoraj ładnie, pewnie i przekonująco, o tyle przyciśnięty przez dziennikarzy chwilę później Bartosz Arłukowicz, wił już się jak piskorz aby żadnych wiążących deklaracji nie poczynić. Ważnych jest bowiem kilka kwestii. Po pierwsze - jaki procent zabiegu pokryje NFZ? Po drugie - czy będzie to zam tylko zabieg zapłodnienia pozaustrojowego czy równie kosztowna kuracja przygotowawcza? I po trzecie - kto będzie mógł skorzystać z refundacji? I tutaj kryteria nie są takie oczywiste, bo jak doszły mnie głosy ze środowisk zbliżonych do NFZ, może się pojawić zapis, że z programu zostaną skreślone kobiety, które przed nieudanym zajściem w ciążę używały hormonalnych środków antykoncepcyjnych. Wydaje się wam to śmieszne? Mi również, ale osoby znające dużo lepiej zasady działania naszego zdrowotnego molocha, wcale się z takiego pomysłu nie natrząsają.

Nie śmieją się też chorzy na cukrzycę, bo po ostatnich ruchach, a w zasadzie bezruchach ministra w sprawie leków, nie mają gdzie kupić insuliny. Mogą oczywiście nabywać ją poza granicami kraju ale większość z nich, na taką ewentualność, po prostu nie stać. Jeden z chorych z Krakowa zawiadomił nawet prokuraturę "iż Bartosz Arłukowicz, Minister Zdrowia mógł popełnić przestępstwo z art. 160 par. 1 oraz 231 par. 1 Kodeksu karnego polegające na narażeniu chorych na cukrzycę, wskutek niedopełnienia obowiązków, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez to, że podległy mu resort zdrowia od początku 2012 r. nie zabezpieczył wymienionym chorym właściwych insulin." Przesłuchani zostali pierwsi świadkowie, zostaną zapewne przesłuchani następni ale jaki będzie finał tej sprawy?

Inny tragiczny przykład działania machiny NFZ, to chorzy na czerniaka z przerzutami. Terapia nowym lekiem o nazwie Yervoy, jest skuteczna ale droga - kosztuje ok. pół miliona złotych. W normalnych warunkach, nie jest ona refundowana, ale chorzy mogą się starać o tzw. chemioterapię niestandardową. Cóż jednak z tego, jak w 2011 roku nie wydano na nią ani jednej zgody a w tym roku w kwietniu, po lekkiej korekcie przepisów, które i tak nadal są bardzo mętne, jedynie krakowski oddział NFZ wydał cztery takie zgody. I to jedną choremu, który półtorej miesiąca wcześniej zmarł.

Jak mówi mój znajomy - "Ważnych spraw dla chorych nie załatwia się w świetle kamer ... a te medialne i tak umrą w gąszczu przepisów". To smutna konstatacja, którą dedykuję wszystkim entuzjastom wczorajszego wystąpienia Donalda Tuska o refundowaniu "in vitro" ze środków Ministerstwa Zdrowia. Zaczekajmy na szczegółowy zestaw warunków jakie trzeba spełnić aby się na taki CZĘŚCIOWY zwrot kosztów załapać.

Mam znajomych, którzy przez koszmar związany z "in vitro" przeszli. Nie miałem nigdy odwagi ich zapytać, ile na niego wydali, ale gdy widzę ich uśmiechniętą Oleńkę, wiem, że starania te były warte wszystkich pieniędzy.
Niestety nie wszyscy mają tyle szczęścia co moi ziomale.

Mariusz R. Grzegorczyk

Krzysztof Gawkowski: Tusk zaszachowany ws. in vitro



http://www.sld.org.pl/blog/468-krzysztof_gawkowski_tusk_zaszachowany_ws_in_vitro.html
Wielki Donald Tusk przeląkł się lewicowego prezydenta Częstochowy Krzysztofa Matyjaszczyka. Prezydent z SLD ruszył z lokalnym programem refundacji in vitro. Zainspirował tym innych lewicowych samorządowców w wielu zakątkach Polski.

Zaszachowany Donald Tusk postanowił najwyraźniej uciec do przodu. I wprowadzić program prozdrowotny w skali całego kraju. Widać nawet będąc w opozycji można zmieniać rzeczywistość. Szczególnie jeśli Polską rządzi premier, którego główną troską jest utrzymanie jedności pękającej w szwach partii władzy.

Krzysztof Gawkowski

SLD nie poprze projektu budżetu na 2013 rok.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2105-sld_nie_poprze_projektu_budzetu_na_2013_rok.html
W Sejmie gorąco.Dziś posłowie dyskutowali na temat budżetu państwa na przyszły rok. Propozycje Jacka Rostowskiego spotkały się z niemałą krytyką ze strony opozycji. Leszek Miller już teraz  zapowiedział, że Sojusz Lewicy Demokratycznej nie poprze projektu budżetu na 2013 rok.

- Rządowy projekt budżetu nie jest na miarę oczekiwań Polski i Polaków i nie jest propozycją wyjścia ze stagnacji. Potrzebny jest inny sposób myślenia, budżet rozwoju i pracy, proporcjonalnego rozłożenia kosztów kryzysu, budowy Polski sprawiedliwej  - mówił Leszek Miller.

Szef SLD zaznaczył, że ocenia projekt z punktu widzenia tempa wzrostu PKB czy tworzenia miejsc pracy - Na wzrost w wysokości 2,2 proc. PKB przewidziany przez rząd w projekcie mogą sobie pozwolić kraje bogate, a nie biedne, które muszą nadrabiać zaległości.Nie ma żadnych okoliczności,które wskazywałyby, że wzrost gospodarczy w tej wysokości można osiągnąć - powiedział Miller.

Leszek Miller odniósł się, równie krytycznie, do założeń rządu odnośnie wzrostu wpływów z PIT o 6 procent i z CIT o 11 procent - Te prognozy świadczą o tym, że projekt jest mało wiarygodną kartką papieru. Ale można założyć, że jak będzie krach tych manipulacji i tych danych, to uzasadni się to europejskim kryzysem, albo stwierdzeniem, że w Grecji czy Hiszpanii jest jeszcze gorzej i na tym tle wyglądamy świetnie po prostu - mówił szef SLD.

To jednak nie są jedyne rzeczy, które niepokoją przewodniczącego SLD. Należą również do nich dane dotyczące biedy w Polsce - Polska bieda ma twarz dziecka, które niedożywione idzie do szkoły i wraca niedożywione ze szkoły - powiedział. Zaznaczył, że nie tylko zamyka się na masową skalę szkoły, ale też szkolne stołówki.

Lider SLD przekonywał, że Polska jest także w ogonie Europy pod względem wydatków na walkę z wykluczeniem społecznym - wydaje pięć razy mniej niż wynosi średnia unijna. Wskazał, że dlatego lewica skierowała do laski marszałkowskiej projekt, który przywraca trzecią stawkę podatkową, zniesioną wspólnym wysiłkiem PiS i PO w ramach prezentu dla najbogatszych Polaków.

SLD proponuje też w swoim projekcie uwolnienie środków zgromadzonych z Funduszu Pracy. Projekt nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia przewiduje refundację firmom kosztów poniesionych z tytułu opłaconych składek na ubezpieczenia społeczne, w związku z zatrudnieniem pierwszego lub drugiego pracownika.
źródło: na podstawie Gazety Wyborczej

Stanowisko polskiej delegacji S&D dotyczące strategii negocjacyjnej polskiego rządu.



http://www.sld.org.pl/aktualnosci/2110-stanowisko_polskiej_delegacji_sd_dotyczace_strategii_negocjacyjnej_polskiego_rzadu.html
Prezentujemy stanowisko Delegacji Polskiej w Grupie Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim (S&D) dotyczące strategii negocjacyjnej polskiego rządu w sprawie Wieloletnich Ram Finansowych na lata 2014-2020.

Delegacja Polska w Grupie Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim (S&D) wzywa premiera Donalda Tuska do dołożenia starań o zapewnienie Polsce maksymalnych wpływów ze wszystkich polityk składających się na Wieloletnie Ramy Finansowe na lata 2014-2020. Z niepokojem obserwujemy, bowiem skupienie się rządu jedynie na kwocie 300 mld zł, która pojawiła się w jednym ze spotów wyborczych partii rządzącej podczas kampanii wyborczej w roku 2011.

Zdecydowanie podkreślamy, że kwota, o której mówi rząd ogranicza się wyłącznie do środków, które dla Polski w projekcie Wieloletnich Ram Finansowych przewidziała Komisja Europejska w ramach polityki spójności. Proponowana, zatem przez Komisję kwota 79 mld euro to ok 320 mld zł. A przecież możliwości absorpcji środków europejskich przez Polskę w latach 2014-2020 nie ograniczają się do owych 300 czy 320 mld zł.

Polska ma szansę uzyskać w ramach Wspólnej Polityki Rolnej ok 150 mld zł. Kwota ta jednak jest zagrożona na skutek zakusów niektórych państw członkowskich, zmierzających do ograniczenia wielkości drugiego filara WPR. Przypominamy, że w latach 2007-2013 Polska była największym beneficjentem tej części WPR. Dlatego uznajemy bierność polskiego rządu w sprawie wysokości budżetu WPR za wysoce niepokojącą.

Obok polityki spójności i WPR w Wieloletnich Ramach Finansowych na lata 2014-2020 przewidziano również poważne środki w programie Horyzont 2020 na badania i innowację, z których nasza nauka ma możliwość uzyskania co najmniej kilku miliardów (80 mld EUR dla całej UE). Jako szansę dla Polski uznajemy również powstanie instrumentu „Łącząc Europę” (50 mld EUR dla UE). Komisja planuje również przydzielić państwom członkowskim 15,2 mld EUR na edukację i szkolenia oraz 1,6 mld EUR na kulturę.

W związku z powyższym apelujemy do premiera Donalda Tuska o przyjęcie zrównoważonej strategii negocjacyjnej, która umożliwi Polsce maksymalne wykorzystanie szansy, jaką są Wieloletnie Ramy Finansowe na lata 2014-2020. Polski rząd może starać się o zapewnienie dla Polski nie 300, lecz niemal 500 mld zł na lata 2014-2020.

Delegacja Polska w Grupie Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim w składzie:
Lidia Geringer de Oedenberg
Adam Gierek
Bogusław Liberadzki
Wojciech Olejniczak
Joanna Senyszyn
Marek Siwiec
Janusz Zemke

poniedziałek, 22 października 2012

Joanna Senyszyn: Atak słupa na biskupa



http://sld.org.pl/blog/466-joanna_senyszyn_atak_slupa_na_biskupa.html
Biskup Piotr Jarecki, nawalony jak stodoła, skosił mały słupek na chodniku i zatrzymał swoją srebrną toyotę na dużym, pancernym słupie, na skrzyżowaniu Wisłostrady z ul., nomen omen, Boleść. Ponieważ biskup nie miał sutanny ani nawet koloratki, potraktowano go, jak zwykłego obywatela i bezczelnie poddano badaniu alkomatem, co ujawniło prawie 3 promile. Na szczęście zdołał wybełkotać, kim jest, dzięki czemu natychmiast został puszczony wolno.
Wymiar sprawiedliwości już się zastanawia, co robić, żeby uwolnić biedaka od winy i kary. Biskup Jarecki napisał w oświadczeniu, że przeprasza i oddaje do dyspozycji BXVI swoją biskupią posługę. Poinformował także, że jest jego "zamiarem jak najszybciej skorzystanie ze specjalistycznej pomocy". Najprawdopodobniej chodzi o autoryzowany punkt naprawy toyot. Ponieważ słup, który zniszczył biskupią toyotę, był postawiony bez uzgodnienia z Konferencją Episkopatu Polski, należy się spodziewać żądania wypłaty wysokiego odszkodowania i zadośćuczynienia za straty moralne.
Źródło: Blog Joanny Senyszyn

SLD: "Flomark Osiedlowy w Leśnicy




http://dolnoslaskie.sld.org.pl/aktualnosci/2087-flomark_osiedlowy_w_lesnicy_.html
Już podczas wrześniowych konsultacji społecznych z mieszkańcami Wrocławia  SLD sondowało oczekiwania mieszkańców dotyczące aktywności społeczno – politycznej. Wielokrotnie mieszkańcy Leśnicy i okolic wspominali, że brakuje im integracji i wspólnych przedsięwzięć w ich małej „Leśnickiej ojczyźnie”.
Efektem tego w ostatnią niedzielę 21.10.2012r. Koło Ekologi i Ochrony Środowiska  Wrocławskiego SLD zorganizowało  imprezę  pod nazwą „Flomark Osiedlowy w Leśnicy " w  Centrum Handlowym w Leśnicy.
Wstęp był wolny dla wszystkich, ale każdy uczestnik musiał przyjechać ze swoim stoliczkiem i na koniec imprezy posprzątać swoje miejsce.
Początkowo koordynator imprezy i pomysłodawczyni Małgorzata Pölger  sądziła, że  na pierwszym Flomarku najliczniejszą grupą uczestników okażą się mieszkańcy Osiedla Leśnica. Jednakże  po zamieszczeniu  informacji w internecie  i  w gazecie,  impreza spotkała się z  ogromnym zainteresowaniem  pozostałej części Wrocławia. Również pogoda  nie zawiodła, wystawiło się  pond  60 stoisk, handlowali wszyscy starsi, młodzi i dzieci pod okiem rodziców.  Można było kupić  używane rzeczy od a jak antyki po  z  jak zabawki. Ceny były symboliczne, więc chętnych do kupna nie brakowało.
Jak relacjonowała jedna z matek  jej synek szczęśliwy z udziału w wyprzedaży swoich zabawek, zapytał czy może otrzymane pieniążki oddać dziadkom, którzy je kupili?

Pozytywne opinie i uznanie dla pomysłu   organizatorów kierowane były już w trakcie  Flomarku, mieszkańcy  wspominali swój udział w podobnych imprezach, a niektórzy pamiętali czasy, gdy  przed laty w tym samym miejscu odbywały się jarmarki i można było kupić  wszystko nawet konia.
Liczne głosy  kupujących   przekonały  organizatorów do wyznaczenia następnego terminu Flomarku w niedzielę  już  28.10.2012 od godz. 10 w Centrum Handlowym w Leśnicy. Chętnych nie brakowało do natychmiastowego zgłoszenia swojego udziału, co potwierdzało tylko słuszność decyzji.

Na koniec najmłodsi uczestnicy  za  udział  w imprezie otrzymali od organizatorów drobne nagrody w postaci książeczek, komiksów i gier  przybliżających wiedzę na temat Parlamentu Europejskiego.

Wojciech Olejniczak: Wymuszona decyzja ws. in vitro




http://sld.org.pl/blog/463-wojciech_olejniczak_wymuszona_decyzja_ws_in_vitro.html

Sojusz Lewicy Demokratycznej pokazał, że nawet będąc w opozycji można zmieniać Polskę. Decyzja premiera Donalda Tuska o stworzeniu programu prozdrowotnego umożliwiającego dostęp do in vitro to sukces SLD. Premier został zmuszony do wykonania takiego ruchu poprzez działania prezydenta Częstochowy Krzysztofa Matyjaszczyka (SLD), który niebawem ruszy z analogicznym programem w swoim mieście.
Nie mam żadnych wątpliwości, że działania zarówno Tuska jak i Matyjaszczyka są zgodne z prawem. Sam zresztą w moim samorządowym programie wyborczym dla Warszawy proponowałem stworzenie takiego programu w skali miasta.

Decyzja Tuska generalnie cieszy, ma jednak swoje ciemne strony. Pierwsza z nich to liczba par objętych programem. 5 tys. to tylko kropla w morzu ludzkich potrzeb. Po drugie, ograniczony charakter refundacji. Dla wielu par sfinansowanie 30 proc. terapii in vitro to nadal poważny finansowy problem.

Na pierwszy rzut oka decyzja Tuska może oznaczać gest w stronę liberalnego elektoratu. Rzeczywistość jest bardziej złożona. Paradoksalnie decyzja Tuska potwierdza jego zbliżenie z Gowinem. Dlaczego? Odwleka bowiem w czasie ustawowe uregulowanie kwestii in vitro. Odwleka w czasie kryzysowe dla PO głosowanie, w którym Tusk z Gowinem musieliby głosować przeciwko sobie. Tusk kupuje czas w rozgrywce o władzę wewnątrz PO.

Źródło: Blog Wojciecha Olejniczaka

Wojciech Olejniczak: Tylko silna i równościowa polityka europejska może nas uratować.



http://sld.org.pl/aktualnosci/2089-wojciech_olejniczak_tylko_silna_i_rownosciowa_polityka_europejska_moze_nas_uratowac.html

Z europosłem SLD Wojciechem Olejniczakiem rozmawia Agata Czarnacka.
AC: Panie europośle, bardzo mi się podobało co pan powiedział o „trzech muszkieterach” walczących o 300 miliardów, podczas gdy jest sporo więcej do ugrania. To umyka rządzącej koalicji...

WO: Przecież gra jest o 500 miliardów. 320 miliardów mamy zapisane w budżecie Komisji Europejskiej na politykę spójności, ale oprócz tego jest ponad 150 miliardów na politykę rolną. Nie mówiąc o środkach na naukę, na innowacje czy na „Connecting Europe Facility” - z tego też będziemy korzystać, więc w sumie może to być około 500 miliardów. Tego się trzymamy – nie wiem, skąd premierowi się wzięła kwota 300 miliardów. Gdyby miało zostać tylko tyle, to nie zostanie nam nic, tylko harakiri...

AC: Jak wygląda teraz sprawa wspólnotowej polityki rolnej?

WO: W tej chwili trwają prace w Parlamencie Europejskim. Jest trochę problemów, dlatego że część państw członkowskich chce bronić tylko pierwszego filaru, to znaczy samych dopłat bezpośrednich. Nie interesuje ich utrzymanie drugiego filara, a to tam przede wszystkim są środki dla Polski, które można będzie przeznaczyć na modernizację polskiej wsi. Za te środki mogliśmy do tej pory dofinansować gospodarstwa, przetwórstwo rolno-spożywcze, z tych środków wypłacamy renty strukturalne, finansujemy programy związane z zalesieniem, z ekologią. To jest ogromne, bardzo ważne dla nas źródło.

AC: Te postulaty mają spore poparcie w grupie Socjalistów i Demokratów, natomiast jak sobie z tym radzi Europejska Partia Ludowa?

WO: Tutaj są różne podziały, ale jeśli idzie o socjalistów – jesteśmy zdeterminowani. Są także podziały krajowe – niektórzy się wyłamują. To dotyczy głównie EPP, ale też zdarza się i w S&D. Niestety niektórym brakuje wyobraźni. Tylko silne mechanizmy europejskie, wspólne i równe dla wszystkich są gwarancją rozwoju Europy.

AC: W rolnictwie też widać Europę dwóch prędkości?

WO: W rolnictwie jest Europa dwóch prędkości, bo są różne dopłaty bezpośrednie. Z tym, że ta „podwójna prędkość” nie dotyczy podziału na „stare” i „nowe” państwa europejskie – to się różnie rozkłada. Są państwa w „starej” Unii Europejskiej, „piętnastce”, gdzie te dopłaty są zdecydowanie mniejsze, niż we Francji czy w Holandii.

AC: Susza w Europie może nie była tak dotkliwa jak na innych kontynentach, ale już wiadomo, że zmienią się relacje cen żywności na świecie. A jak Europa pracuje nad bezpieczeństwem żywnościowym?

WO: Ten problem często wynika z podejmowania wzajemnie wykluczających się działań. Z jednej strony chcemy ograniczyć powierzchnię intensywnych upraw, z drugiej strony – spora część ludzi na świecie jest niedożywiona. Niestety, nawet wspólna polityka rolna, przygotowana z perspektywą na siedem lat, ma te ułomności. Jest chaotyczna. Raz mamy wsparcie dla grup producenckich, które mogłyby więcej produkować, potem tego brakuje. Czasem mamy wsparcie różnego rodzaju mechanizmów związanych z ubezpieczeniami, innym razem ktoś che to odebrać. A odpowiedź na to musi być jedna – musi być więcej wspólnych rozwiązań na poziomie europejskim.

źródło: www.lewica24.pl

SLD proponuje program "kosz owoców w każdej szkole"




http://sld.org.pl/aktualnosci/2085-sld_proponuje_program_kosz_owocow_w_kazdej_szkole_.html

SLD chce, by każde dziecko w szkole podstawowej dostawało świeże owoce w ramach tzw. programu "kosz owoców w każdej szkole". Polska bieda ma twarz dziecka, które idzie niedożywione do szkoły i wraca niedożywione ze szkoły - mówił w poniedziałek na konferencji prasowej szef SLD Leszek Miller.
Polska zajmuje pierwsze miejsce w Europie pod względem liczby dzieci żyjących w skrajnym ubóstwie. -Mamy 1 mln 300 tys. dzieci poniżej skraju ubóstwa. To jest 16 razy więcej niż np. w Szwecji, przy czym nasz PKB jest tylko dwukrotnie mniejszy od szwedzkiego. Widać zatem jaką poszczególne państwa przywiązują wagę do tego problemu i jak jedne skutecznie walczą z biedą wśród dzieci, a inne nie - podkreślił były premier. Z powodu braku pieniędzy coraz częściej likwidowane są stołówki szkolne, a w ich miejsce - zatrudniane są firmy cateringowe, które serwują żywność gorszej jakości. Są szkoły, w których jedne dzieci, te biedniejsze dostają gorszą żywność, podawaną na plastikowych talerzach i w tej samej szkole inne dzieci, bogatsze otrzymują lepszą żywność podaną w o wiele bardziej wyrafinowany i elegancki sposób - zaznaczył Miller.
Z kolei sekretarz generalny partii Krzysztof Gawkowski zapowiedział, że SLD zwróci się do minister edukacji Krystyny Szumilas, by w rozporządzeniu uregulowała funkcjonowanie stołówek we wszystkich szkołach podstawowych. Sojusz chce, by rząd przeznaczył na ten cel 180 milionów złotych. Radni Sojuszu będą także występowali z inicjatywą uchwał rad gmin zapobiegających likwidacji stołówek. SLD zamierza też wystąpić z projektem "kosz owoców w każdej szkole". - Tak, aby na każdej dużej przerwie w szkole podstawowej, w powszechnym systemie, każde dziecko mogło mieć dostęp do zdrowej żywności, która jest w granicach dostępności, bo przecież Polska jest największym producentem jabłek - mówił Gawkowski. Program miałby być realizowany przez samorządy, jednak ze środków zapewnionych w ramach budżetu państwa.