czwartek, 28 lutego 2013

800 tysięcy polskich dzieci cierpi głód



Na zlecenie Polskiej Fundacji Pomocy Dzieciom Maciuś ” zostały przeprowadzone badania dotyczące głodu i niedożywienia dzieci w Polsce. Okazuje się, że skala problemu jest ogromna. Około 800 tysięcy dzieci w naszym kraju cierpi głód lub potrzebuje dodatkowych posiłków. 
Polska Fundacja Dzieciom „Maciuś” przeprowadziła badania po to, by skuteczniej zaplanować pomoc potrzebującym dzieciom. Badanie zostało przeprowadzone na reprezentatywnej próbie ogólnopolskiej nauczycieli, pedagogów i pracowników Ośrodków Pomocy Społecznej, a także Powiatowych Centr Pomocy Rodzinie przez Dom Badawczy MAISON. Rozpoczęło się w styczniu 2013 roku i zakończyło w lutym 2013 roku.

Z badań wynika, że skala problemu jest ogromna. W opinii nauczycieli, pracowników szkoły i pracowników ośrodków pomocy społecznej prawie, co dziesiąte dziecko w Polsce jest niedożywione. Oznacza to, że około 800 tysięcy dzieci w naszym kraju cierpi głód lub potrzebuje natychmiast dodatkowych posiłków. Okazuje się również, że większość dzieci nie otrzymuje praktycznie żadnej pomocy poza szkołą. 

Najwięcej niedożywionych dzieci jest w województwie pomorskim i dolnośląskim; równocześnie w województwie dolnośląskim jest największy odsetek szkół/gmin, w których nie są wdrożone programy pomagające niedożywionym dzieciom, podobnie w województwie świętokrzyskim.Skala problemu jest najmniejsza  województwach podlaskim i małopolskim. W województwach lubuskim i zachodniopomorskim dożywianie jest wdrożone w praktycznie wszystkich szkołach. Największy problem z głodem występuje jednak w  dużych miastach. 

Z badań  przeprowadzonych w 2010 roku wynika, że Polska zajmowała trzecie miejsce w Europie ze względu na skalę niedożywienia dzieci. Gorsza sytuacja miała miejsce tylko w Bułgarii i Rumunii. Pod względem ubóstwa Polska jest na 24 miejscu z 29 krajów Europejskich. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że 30% biednych mieszkańców Polski to dzieci i młodzież, która nie skończyła 18 lat. Co piąte dziecko, które wychowało się w ubóstwie do końca życia boryka się z problemem nędzy. Z doświadczenia Fundacji „Maciuś” wynika, że w skali Polski ponad 10% uczniów pozostaje poza obszarem działań opieki społecznej i innych instytucji działających w zakresie dożywiania.

Badanie do pobrania >>>
Więcej: Centrum Ignacego Daszyńskiego >>>

Lidia Geringer de Oedenberg: Piraci... promują kulturę



Walka posiadaczy praw autorskich głównie wielkich korporacji, z piratami - trwa w najlepsze, a tymczasem okazuje się, że piraci właściwie przyczyniają się do ich dobrobytu. Na zlecenie Ministerstwa Kultury powstał raport Tajni kulturalni. Na postawie przeprowadzonych badań opisano w nim działalność polskich piratów internetowych począwszy od tłumaczy napisów do filmów, poprzez właścicieli pirackich serwerów z grami, a na użytkownikach pirackich serwisów "udostępniania kończąc. Co zaskakujące, została też dostrzeżona - rola piratów w krzewieniu kultury.
Autorzy raportu: kulturoznawcy, medioznawcy i socjolodzy - oczywiście nie pochwalają wprost piractwa, ale zwracają uwagę na wiele aspektów, które często są pomijane w dyskusji na temat praw autorskich. Otóż, ich zdaniem - piratów można uznać za swego rodzaju parainstytucje kulturalne, dzięki którym biedniejsza część społeczeństwa ma dostęp do dóbr szeroko pojętej kultury i sztuki. Piraci spełniają ponadto rolę krytyków czy też arbitrów sztuki gdyż to oni poprzez selekcję udostępnianych dzieł wybierają to, co ich zdaniem jest godne uwagi.

Jeden z autorów raportu Marek Krajewski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza idzie w swoim wywodzie jeszcze dalej, porównując piratów do średniowiecznych kopistów i skrybów:

Mechaniczna reprodukcja uczyniła niewątpliwie kulturę dużo bardziej demokratyczną i egalitarną, sprawiła też, iż jest ona zróżnicowana, dokładniej przylega do ludzkiej różnorodności i różnorodność tę wzmacnia. () Kopista nie tylko powiela, uprzystępnia, obramowuje, kontekstualizuje, ale też zaświadcza swoją, najczęściej bezinteresowną, ciężką pracą, iż to, co robi, jest wartościowe.

Według Tajnych kulturalnych - dzięki piratom wzrasta zainteresowanie kinem niszowym, dyskusje o ambitnych produkcjach przyciagają kolejnych odbiorców. 

Ponadto, co najciekawsze - naukowcy twierdzą, że walka wielkich wytwórni z piratami nie ma najmniejszego sensu, gdyż ich zdaniem, koncerny powinny być piratom dozgonnie wdzięczne za fundowanie im darmowej promocji ich produktów...

Podobnego zdania jest wielu eurodeputowanych, szykujących małymi kroczkami wielką rewolucję w kwestii copyrights on-line.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

Ponad 12 tys. podpisów pod apelem SLD ws. śmieci



Wczoraj SLD zakończył akcję zbierania podpisów pod apelem do radnych i prezydenta Lublina o radykalne obniżenie stawki opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi, uchwalonej w dniu 20 grudnia 2012 roku w wysokości 32 zł /gosp. domowe ( przy zbiórce selektywnej) i 44 zł /gosp. domowe ( przy zbiórce nieselektywnej).
Podpisało się pod nim ponad 12 tysięcy osób. "To najlepiej pokazuje, jak mieszkańcy oceniają prezydenckie propozycje" – przekonuje Stanisław Kieroński, przewodniczący RM SLD w Lublinie. "Proponowane stawki za wywóz śmieci są wzięte z sufitu. Potrzebna jest rzetelna dyskusja na temat wysokości opłat". – dodaje.

Listy z podpisami mają trafić jutro do ratusza za pośrednictwem radnego Jana Gąbki podczas sesji, na której będzie debata o „prezydenckich” propozycjach nowych stawek za śmieci. Jan Gąbka będzie też wnioskował o przesunięcie głosowania w sprawie opłat na kolejną sesję Rady Miasta.

Według lubelskiego SLD opłaty powinny uwzględnić liczbę osób w gospodarstwie domowym, ze szczególną ochroną osób samotnych i rodzin wielodzietnych. Szacowane koszty systemu zbiorki odpadów na kwotę ponad 50 mln zł są przesadzone i powodują, że jedynym jego beneficjentem będą firmy prywatne zajmujące się ich odbiorem.

Serdecznie dziękujemy wszystkim obywatelom Lublina, którzy podpisali się pod naszym apelem!

Miller: decyzje ws. przyjęcia euro - teraz, a nie w 2015 roku



Szef SLD Leszek Miller krytycznie odniósł się do wtorkowego posiedzenia Rady Gabinetowej, której tematem było przyjęcie unijnej waluty. Były premier mówi wprost, że decyzje w sprawie przyjęcia euro należy przyjąć już teraz, a nie czekać z tym do 2015 r.

- Gdyby 10 lat temu odbyło się posiedzenie Rady Gabinetowej pod przewodnictwem prezydenta Kwaśniewskiego z udziałem mojego rządu i gdyby to posiedzenie zakończyło się podobnymi konkluzjami, to Polska nie weszłaby do Unii. Trwałyby dalsze dyskusje, nie byłoby żadnych decyzji, a sytuacja przypominałaby znane strofy Norwida "klaskaniem mając obrzękłe prawice, znudzony pieśnią lud błagał o czyny" - mówił w środę na konferencji Miller. Podkreślił, że w sprawie przyjęcia wspólnej unijnej waluty mamy w Polsce dwa fronty: "sił sceptycznych w stosunku do euro - PO i PiS" oraz front "proeuropejski, na czele z SLD". - SLD może się jeszcze raz podjąć tej roli, jaką podjęliśmy się 10-12 lat temu i jeszcze raz Polaków przekonać, że wejście do strefy euro jest niezbędne - oświadczył szef Sojuszu.
Zdaniem Millera pomysł Komorowskiego i Tuska, by decyzję odwlec do 2015 r. jest "bezpodmiotowy". -To właśnie w wyborach w 2015 Polacy zdecydują czy w Sejmie i w Senacie stworzy się proeuropejska większość, która będzie mogła po tych wyborach wprowadzić zmiany do polskiej konstytucji, które stworzą polityczne warunki wejścia do strefy euro. Jeżeli to się nie powiedzie, to nie będzie większości w Zgromadzeniu Narodowym, która będzie mogła otworzyć drogę do euro, czyli stracimy kolejne lata czekając na kolejne wybory - przekonywał. 

Miller zaznaczył, że do przyjęcia w Polsce euro niezbędna jest zmiana dwóch artykułów konstytucji - 203. (zobowiązuje NIK do kontrolowania m.in. NBP) i 227. (poświęconego strukturze, organizacji i funkcjonowaniu Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej). 

Ekspert Sojuszu ds. ekonomicznych Wojciech Szewko przypomniał z kolei, że do przyjęcia euro Polska zobowiązała się w traktacie akcesyjnym. Polska musi jednak spełnić kryteria konwergencji dotyczących wskaźników makroekonomicznych. Są to: kryterium inflacji (nieprzekraczające 2,83 proc.); kryterium deficytu (nie wyższego niż 3 proc); kryterium relacji długu do PKB (nie więcej niż 60 proc.), kryterium wysokości stopy procentowej (nie więcej niż 3,59 proc.) oraz kryterium dotyczące wahania kursu waluty krajowej (+/- 15 proc. w stosunku do euro przez minimum 2 lata). Szewko jest zdania, że Polska jest w stanie do końca tego roku spełnić wszystkie te kryteria. 

- Przyjęcie kryteriów z Maastricht przystąpienia Polski do euro jest czymś, co stabilizuje gospodarkę. Wszyscy ci, którzy kupują, albo kupowali cokolwiek za granicą muszą pamiętać, że stabilność polskiej waluty, tanie kredyty, czyli niskie oprocentowanie kredytów to jest coś, co wyjątkowo pozytywnie na tę gospodarkę wpłynie - tłumaczył Szewko. Inne korzyści ekonomiczne z przyjęcia wspólnej waluty to: spadek cen towarów importowanych ze strefy euro, spadek ryzyka kursowego, wzrost eksportu i inwestycji, a także dużo tańsze, niż obecnie, kredyty mieszkaniowe. 

Z tym jednak wiąże się też pewne ryzyko: wzrostu cen mieszkań. Do potencjalnych kosztów przyjęcia euro polityk zaliczył też m.in. możliwy wzrost cen usług i dóbr konsumpcyjnych. Dlatego Sojusz proponuje przyjęcie tzw. tarczy społecznej, czyli pakietu rozwiązań społeczno-gospodarczych, które miałyby chronić Polaków przed potencjalnymi, negatywnymi skutkami gospodarczymi przystąpienia do strefy euro. 

Chodzi m.in. o przyjęcie w pełnym zakresie unijnej Karty Praw Podstawowych, która umożliwia polskim obywatelom dochodzenie swich praw przed unijnymi sądami, rozwiązań dotyczących budownictwa mieszkaniowego, a także tarczy przeciwko wzrostowi cen. - Uważamy, że kwestia wzrostu cen powinna być monitorowana. Powinien powstać koszyk dóbr, których ceny są monitorowane. Proponujemy też powiązania płacy minimalnej ze średnią krajową - podsumował Szewko.

Najnowszy sondaż: Kwaśniewski nie pomógł Palikotowi



Z najnowszego badania instytutu Homo Homini dla Rzeczpospolitej wynika, że Ruchowi Palikota nie pomógł Aleksander Kwaśniewski. Partia Palikota wciąż na granicy progu. Sojusz umocnił swoją pozycję.
Gdyby wybory odbyły się po spotkaniu Kwaśniewski-Siwiec-Palikot wybory wygrałaby Platforma Obywatelska - 30%. Na drugim miejscu znalazło się Prawo i Sprawiedliwość (28%). Trzecie miejsce i wzrost o 1% zajmuje Sojusz Lewicy Demokratycznej z wynikiem 14%. Na pozycji czwartej Polskie Stronnictwo Ludowe (6%). Na granicy progu wyborczego balansuje Ruch Palikota z wynikiem 5%.

Badanie przeprowadzono 22 lutego na próbie 1071 osób.

środa, 27 lutego 2013

Magdalena Środa ostro krytykuje Europę Plus



Gdybym była złośliwa, nazwałabym nową inicjatywę polityczną Kwaśniewskiego, Siwca i Palikota "Europa plus oldboje", co oddawałoby prawdę, ale wolę "Europa minus", bo wtedy widać, czego tam nie ma: nie ma pomysłu, nie ma programu, nie ma młodych, nie ma nowych twarzy, nie ma lewicowości, nie ma projektu europejskiego, nie ma nowych idei i nie ma kobiet. Co to ma wspólnego z Europą? -  Pyta Magdalena Środa na  Wyborczej.pl.  Raczej więcej ze zbliżającym się konklawe – odpowiada jednocześnie. 
Spotkali się panowie, by przygotować trampolinę do lukratywnych posad w Parlamencie Europejskim i ewentualnie użyczyć jej kolegom, którym coś należy się od życia przed polityczną emeryturą – czytamy na Wyborcza.pl. Zdaniem Magdaleny Środy "Europa minus" jest  arką męskiego przymierza „dla nieco zmęczonych politycznych wyjadaczy, którzy chcą pokazać światu, że stać ich jeszcze na europejskie pensje”. Środa twierdzi, że nie wiadomo z jaką wizją wyjdą do Europy oraz, że z lewicowością mają tylko wspólne wspomnienia.

Uważa także, że "Europa minus" to  przede wszystkim inicjatywa samopomocowa i solidarnościowa wobec kolegów, ale nie tylko. Jej zdania
stanowi również koło ratunkowe dla skompromitowanego akcją "Nowicka" Palikota. - Oto wielki Kwaśniewski pochylił się nad nierozsądnym Januszkiem i będzie robił z niego mężczyznę. Przedłuży to żywot Palikota, no a Kwaśniewskiemu doda gombrowiczowskiej oryginalności, co dla wieloletniego użytkownika "papamobile" może być ekscytującą przygodą. Sądzę zresztą, że ta męska nowa przyjaźń zamieni się w szorstką, i to niebawem.

Więcej na wyborcza.pl

SLD i Kosiniak-Kamysz będą rozmawiać na temat bezrobocia



Klub SLD chce porozmawiać z ministrem pracy na temat bezrobocia. Dlatego   zaprosił na spotkanie ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza. Do spotkania ma dojść jutro. 
Klub SLD zamierza  porozmawiać z ministrem pracy o pomysłach rządu na walkę z bezrobociem oraz zgłosić własne rozwiązania w tej kwestii. Z najnowszych, poniedziałkowych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że stopa bezrobocia wyniosła w Polsce w styczniu 14,2 proc. (wzrost o 0,8 pkt. proc. w porównaniu z grudniem). 

- Chcemy zmusić rząd do poważnej debaty na temat walki z bezrobociem, ponieważ jest to w tej chwili główny problem w Polsce, który dotyczy już coraz większej liczby osób. Zapraszamy pana ministra Kosiniaka-Kamysza na poważną dyskusję na ten temat – powiedział Dariusz Joński, rzecznik SLD.

Sojusz Lewicy Demokratycznej podczas spotkania zamierza przedstawić  propozycje dotyczące zwiększenia zatrudnienia w Polsce. Sojusz chce także, by Kosiniak-Kamysz również zaprezentował własną ocenę sytuacji na rynku pracy oraz rozwiązania, nad którymi pracuje jego resort. 

-  Rząd do tej pory nie powiedział, jak chce walczyć z rosnącym bezrobociem, dlatego też inicjatywę przejmuje Sojusz. Organizowane w Sejmie spotkanie miałoby być otwarte dla mediów.  Chcemy, by również Polacy dowiedzieli się, jak wygląda sytuacja na rynku pracy i co w tej sprawie mają do zaproponowania rząd i opozycja - powiedział Joński.


Przypomniał, że Sojusz od dawna apeluje do wicepremiera, ministra finansów Jacka Rostowskiego, by odmroził 7 mld złotych środków z Funduszu Pracy na walkę z bezrobociem. - Obawiamy się, że teraz, kiedy pan premier wzmocnił pana ministra, awansując go do rangi wicepremiera, to Rostowski nie będzie chciał odmrozić tych środków, a bez tego aktywna walka z bezrobociem nie będzie możliwa - ocenił.

Na połowę marca zaplanowana jest z kolei od dawna zapowiadana przez Sojusz wspólna z OPZZ konferencja na temat walki z bezrobociem, na którą również zaproszony został Kosiniak-Kamysz. Problem malejącego zatrudnienia ma być też motywem przewodnim szykowanego ma 1 maja marszu z okazji Święta Pracy.

Źródło: www.onet.pl

Komentarz do wyborów parlamentarnych we Włoszech



Wybory we Włoszech są w zasadzie nierozstrzygnięte. Centrolewicowa Partia Demokratyczna (Partito Democratico - PD) nie zdołała zapewnić sobie bezpiecznej większości w obu izbach parlamentu. Wynik 29,53 proc. jest znacznie poniżej oczekiwań. Szczególnie jeśli mówimy o kraju, w którym lewica od kilkudziesięciu lat jest niezwykle silnie zakorzeniona społecznie.
Włochy są obecnie ewenementem na skalę europejską. Nie posiadają silnej partii należącej do Partii Europejskich Socjalistów (PES) i Międzynarodówki Socjalistycznej. Partia Demokratyczna pozostaje poza tymi strukturami. Jest połączeniem dawnych postkomunistów z chadekami i liberałami. Ideowo jest ugrupowaniem na prawo od socjaldemokracji, eklektycznym, odcinającym się w swojej symbolice od bogatej przecież tradycji włoskiej lewicy. PD nie tylko nie należy do PES i Międzynarodówki Socjalistycznej, ale również uczestniczy w różnych inicjatywach mających na celu osłabienie tych instytucji. 

Po latach rządów Berlusconiego i Montiego włoska lewica, przedstawiając konsekwentnie socjaldemokratyczny program teoretycznie nie powinna mieć większych problemów ze zwycięstwem wyborczym. Warto przywołać tutaj przykład Francji, gdzie socjaliści pozostający przy tradycyjnym programie i symbolice wygrali wybory prezydenckie i parlamentarne zapewniając sobie pełnię władzy. 

Nie postuluję bynajmniej, że receptą na sukces lewicy we Włoszech jest jej polityczne zamknięcie. Przeciwnie, włoska specyfika wymaga budowy szerokiego porozumienia. Powinno być ono budowane jednak wokół silnego rdzenia, jakim powinna być partia jednoznacznie socjaldemokratyczna. Tak było w roku 2006 kiedy to szeroka koalicja Unia (L'Unione) zdobyła 49,81 proc. głosów. Koalicja ta była budowana wokół należących do PES Demokratów Lewicy  (Democratici di Sinistra - DS). Socjaldemokratyczny rdzeń był otoczony z jednej strony chadekami, z drugiej komunistami. Warto porównać to z 29,53 proc. Partii Demokratycznej. 

Jak już stwierdzono we Włoszech mamy do czynienia z pewnym eksperymentem politycznym. Włochy są jedynym dużym państwem Unii Europejskiej nie posiadającym partii należącej do PES. Wydaje się, że ten eksperyment zakończył się niepowodzeniem. Ideowy eklektyzm powoduje dezorientację wyborców, którzy w efekcie zostają w domach, lub wybierają ofertę populistów. Znacznie rozsądniejszą taktyką wydaje się być budowanie szerokiej lewicy wokół jednoznacznej ideowo partii socjaldemokratycznej. Zdają się to potwierdzać wyborcze sukcesy lewicy we Francji, Danii, Słowacji, Rumunii, czy na Litwie. 

Bartosz Machalica

Więcej: TUTAJ >>>

Autor jest historykiem i politologiem. Ekspertem Centrum im. Ignacego Daszyńskiego.

SLD grozi wnioskiem o odwołanie Rostowskiego



Rzecznik Sojuszu Dariusz Joński zapowiedział, że jeżeli minister finansów Jacek Rostowski nie odmrozi 7 mld zł z Funduszu Pracy  przeznaczonych na walkę z bezrobociem, SLD zacznie szukać większości, by złożyć wniosek o jego odwołanie.
- Sprawdził się czarny scenariusz. Mamy 14,2 proc. bezrobocia. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy przybyło blisko pół miliona bezrobotnych. Nie ma ofert pracy, a jeśli są, to są to oferty pracy za najniższą kwotę i rząd nie przedstawił od pięciu lat żadnego nowego pomysłu, sposobu na walkę z bezrobociem - tłumaczył we wtorek na konferencji Joński. Podkroślił, że "nie może tak być, że pieniądze, które są przewidziane na walkę z bezrobociem, są zamrażane, a minister Rostowski po prostu tego problemu nie widzi".

Joński zapowiedział również, że SLD zorganizuje w czwartek debatę na temat bezrobocia. - Z jednej strony chcielibyśmy, by resort pracy przedstawił w końcu konkretne sposoby walki z bezrobociem, a z drugiej strony SLD przedstawi 10-punktowy plan walki z bezrobociem - powiedział. Propozycje Sojuszu będą dotyczyły m.in. obniżenia kosztów pracodawców. Spotkanie będzie otwarte dla mediów.

Z kolei ekspert SLD ds. ekonomicznych Wojciech Szewko zwrócił uwagę, że obecnie na jedno miejsce pracy przypada 40 osób poszukujących zatrudnienia. Według niego nie obędzie się bez nowelizacji budżetu, bo - jak mówił - już w tej chwili wiadomo, że "w budżecie państwa zabraknie co najmniej 10 mld zł". Szewko skrytykował Platformę za bierność w walce z bezrobociem. - Przyznam, że z dosyć dużym zażenowaniem słuchałem przed chwilą konferencji PO, na której cały czas jedyną odpowiedzią dla rosnącego bezrobocia nie są pomysły dotyczące tworzenia nowych miejsc pracy, ale są pomysły dotyczące tzw. uelastycznienia rynku pracy - mówił Szewko.

Zaznaczył, że "uelastycznienie rynku pracy", to oznacza tyle, że "będzie łatwiej ludzi zwalniać z pracy bądź łatwiej im nie płacić, np. nie płacić za nadgodziny, nie płacić za jakieś dodatkowe prace, płacić raz na rok, i tak dalej". Sojusz z tym sposobem myślenia się nie zgadza.

Gołota: Dwie listy ale tylko jedna lewicowa



Dwie listy lewicowe to od kilku dni hit medialny. Dwie lewicowe, bo z jednej strony SLD i Leszek Miller a z drugiej Europa + i Aleksander Kwaśniewski. Ale czy na pewno lewicowe? Przecież podobno Europa + to lista obywatelska, choć chyba przeciętni obywatele do Parlamentu Europejskiego nie kandydują. Ale brnijmy dalej. 
SLD = Partia Europejskich Socjalistów.  

Czyli europejska lewica. Nasi partnerzy, partie siostrzane to brytyjska Partia Pracy, niemiecka SPD, francuska Partia Socjalistyczna, szwedzka Partia Socjaldemokratyczna. I wiele innych. Wśród nich rządzący lub współrządzący socjaldemokraci z Austrii, Danii, Finlandii, Holandii, Słowacji, Belgii.

Europa + to Kwaśniewski żyrujący Ruch Palikota.  Janusz Palikot nie mówi o sobie, że jest socjaldemokratą czy socjalistą. Janusz Palikot oprócz tego, że jest politycznym chuliganem, jest liberałem. Sam powiedział: „Zawarłem wstępne porozumienie z liderem liberałów w Parlamencie Europejskim, Guy Verhofstadtem, i Zielonych, Danielem Cohn-Benditem, o próbie zbudowania frakcji federalistów w Europarlamencie po przyszłorocznych wyborach”.

Czyli Ruch Palikota ≠ Partia Europejskich Socjalistów. 

Ponadto w Parlamencie Europejskim nie ma list obywatelskich. Nie ma list byłych premierów czy prezydentów, ponieważ są oni lojalni wobec swoich macierzystych partii, dzięki którym mieli szansę pełnić tak zaszczytne funkcje. To kwestia tradycji i smaku. W Parlamencie Europejskim działają partie polityczne o długiej historii.

I tu analizę można zakończyć, ponieważ:

·         Posłowie z listy Ruchu Palikota żyrowanej przez A. Kwaśniewskiego nie wejdą do frakcji socjalistycznej, tylko liberalnej.
·         Jeśli ktoś nie jest członkiem lewicy europejskiej, nie buduje listy lewicowej
·         Opowieści o chęci wyjścia z opozycji to też bajki dla dzieci, ponieważ w wyborach do Parlamentu Europejskiego liczyć się będą tylko partie należące do Partii Europejskich Socjalistów (SPD, Labour Party, w Polsce SLD) albo do Europejskiej Partii Ludowej (CDU/CSU; UMP; w Polsce PO i PSL). Jeśli ktoś chce wyjścia z opozycji, winien wspierać europejskich socjalistów a nie liberałów

Proste? Banalnie. 

Podsumujmy:

·         Ruch Palikota, Andrzej Olechowski, Paweł Piskorski nie stworzą listy lewicowej, nawet, jeśli wesprze ich A. Kwaśniewski
·         A. Kwaśniewski żyruje politycznego chuligana, spychając na margines ludzi takich jak W. Cimoszewicz, który nie chce mieć nic wspólnego z Januszem Palikotem
·         Sojusz Lewicy Demokratycznej buduje szeroką listę lewicową, która wejdzie do frakcji socjalistycznej. Razem z resztą socjalistów i socjaldemokratów europejskich będziemy walczyć o pracę, o wzrost gospodarczy, o sprawiedliwy podział dóbr. 

Dlatego, jak napisał Leszek Miller, nie będziemy koniem pociągowym dla towarzysko-biznesowego projektu. Jesteśmy i będziemy odpowiedzialnym partnerem dla frakcji Europejskich Socjalistów. 

I najbliższe 15 miesięcy poświęcimy na to, co dotyka zwykłych ludzi a nie na próby poskładania towarzystwa od Sasa do Lasa.

Leszek Miller: PiS bis



Aleksander Kwaśniewski przy boku Janusza Palikota! Nie, jak dotąd, przy boku możnych tego świata, tylko Palikota! Czyżby rzeczywiście uwierzył, że Palikot pomoże mu zostać Catherine Ashton? Nic z tego, pomóc mu może tylko silna frakcja europejskich socjalistów i socjaldemokratów, którą polska lewica powinna wzmocnić w zbliżających się powoli wyborach. Jesteśmy otwarci, zaprosiliśmy Aleksandra Kwaśniewskiego na listy tworzone przez SLD i do współuczestnictwa w naszym projekcie "Sojusz dla Europy". Niestety, przynajmniej na razie, nasza ręka jest odtrącana. Moim zdaniem lekkomyślnie.
Pomysł "Europa+" może się powieść jedynie wtedy, gdy Palikot zaanektuje SLD. Tyle że Sojusz Lewicy Demokratycznej nie jest może jeszcze tak silny jak kiedyś, ale nie jest już tak słaby, jak przed rokiem. Już nie jest popychlem, któremu trzeba zaprojektować przyszłość, najlepiej za pomocą Anschlussu do Palikota. Pan prezydent Kwaśniewski powinien się cieszyć, bo przecież to SLD jest jego matecznikiem, a nie partia faceta od wygłupów. Nie ma z nim nic wspólnego - nie pali zioła, nie obraża kobiet, no może trochę lubi whisky, ale przecież każdy lubi od czasu do czasu. Palikot jest happenerem i nawet jak ogłasza swój dekalog, to okazuje się, że to jest septalog. Zresztą zapisane tam wzniosłości o unikaniu "mowy nienawiści" sam autor zaraz złamał, czego los Wandy Nowickiej i potok słów, jakie się na nią wylał, są dowodem.

Jest jeszcze druga strona medalu - kompletna niewiarygodność "Europy+", którą wytknął poseł PO, Adam Szejnfeld. Jak powiedział w niedzielę w TVN 24

w programie "Kawa na ławę" trzej bardzo zamożni politycy postanowili zrobić interes na obronie prostego człowieka. Trafna uwaga - nie protestowali przecież, gdy prawica wprowadzała zasadę: pracuj aż do śmierci. Gdy my mówimy, że Ruch Palikota nie jest lewicowy, bo poparł wydłużenie wieku emerytalnego, oni kpią, że dla nas granica między lewicą a prawicą znajduje się gdzieś między 65. a 67. rokiem życia… Dla nich jest to śmieszne, bo oni mogą sobie pozwolić na niepracowanie od zaraz, lecz nie każdy tak ma. Jak wynika z niedawnego raportu WHO, nierówności społeczne mają już swój wpływ na długość życia w Polsce. Trzydziestolatek z małego miasteczka, z wykształceniem zawodowym, ma przed sobą 37 lat życia. Czyli statystycznie umrze dokładnie wtedy, gdy będzie mógł przejść na emeryturę. Rzeczywiście bardzo śmieszne. Mimo wszystko jest jednak pytanie, czy ten numer im się uda? Zewsząd słychać powątpiewanie. Mówi się, że mój "szorstki przyjaciel" jest trochę jak biblijny Jonasz. Wszystkie jego pomysły polityczne sprowadzały się do tego, że on coś wymyślał, pokorny SLD to realizował, wykrwawiał się dla niego, wyzbywał pieniędzy, po czym następowała widowiskowa klęska. Na rachunek SLD oczywiście. Dlatego tym razem to my zapraszamy pana prezydenta tam, "skąd jego ród". Sojusz nie może sobie pozwolić na kolejny kosztowny eksperyment. Zresztą to nie Sojusz dynda na progu wyborczym. Aleksandrowi Kwaśniewskiemu szczerze odradzam próby ratowania Palikota. On na pewno ze wszystkiego skorzysta, ale potem i tak zrobi swoje - wyjmie sztucznego penisa, świński ryj, zapali jointa, zbluzga kobietę. Ten typ tak ma. Mówimy więc: panie prezydencie, zapraszamy, ten "PiS bis" to naprawdę obciach.

Źródło: SE.PL

wtorek, 26 lutego 2013

Czy kolejne miasto w Polsce dofinansuje in vitro? Szczecin na TAK!



Jak się chce, to można. Kluby SLD i PO w Szczecinie połączyły swoje siły. Czy zabiegi in vitro w tym mieście będą dofinansowywane w tym mieście?
Jak donosi Gazeta Wyborcza Szczecin może być drugim w Polsce miastem, którego mieszkańcy mogą liczyć na dofinansowanie zabiegów in vitro przez samorządu. Przypomnijmy, że dzięki SLD ten pomysł jest już realizowany w Częstochowie. 

Radni przy głosach sprzeciwu PiS,  nawet bez wyraźnego wsparcia prezydenta Piotra Krystka przegłosowali taką pomoc z budżetu miasta od połowy 2013 do połowy 2016 r. Przeznaczyli zatem na ten cel 1,32 mln zł, do jednego zabiegu samorząd dopłacać będzie 2 tys. zł, a jedna para może liczyć na dofinansowanie do trzech zabiegów. Czego jeszcze potrzeba? Pozytywnej opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych.

Przez skomplikowany układ w radzie miasta los uchwały nie był pewny. Gazeta Wyborcza opisuje go tak: Szczecinem rządzi bezpartyjny Piotr Krzystek, który stworzył koalicję PiS-SLD. Finansowania zabiegów in vitro z pieniędzy samorządu prezydent nie popiera. Podobnie jeden z jego koalicjantów - klub PiS. Natomiast drugi z koalicjantów - klub SLD - postanowił poprzeć projekt finansowania zabiegów przygotowany przez opozycyjny klub PO. Jeszcze w poniedziałek rano wejście tego projektu do porządku obrad wisiało na włosku, bo nie chciała się pod nim podpisać Hanna Sokulska, radca prawny rady miasta. Podpis w końcu złożyła.

Po burzliwej dyskusji za finansowaniem in vitro z budżetu Szczecina zagłosowali wszyscy radni SLD i prawie wszyscy radni PO, poparła ich także jedna radna niezrzeszona. Przeciwko byli radni PiS, radni z prezydenckiego klubu Szczecin dla Pokoleń oraz Jan Stopyra, przewodniczący Rady Miasta Szczecina.

Mamy więc sytuację, w której Szczecin może nie będzie wcale chwalił się drugim takim rozwiązaniem w Polsce, pomimo tego, że go będzie realizował. Dla prezydenta Krystka jest to element zbędny i nie najważniejszy w gospodarce miasta. 

źródło: Gazeta Wyborcza

Promocja książki pt. "Anatomia siły" i wieczór autorski Leszka Millera



We wtorek w klubokawiarni PAŃSTWOMIASTO będzie można spotkać się z Leszkiem Millerem. Przewodniczący SLD będzie mówił o swojej nowej książce.
"Anatomia siły", czyli rozmowa z Robertem Krasowskim

To historia III RP napisana przez jednego z najważniejszych polityków epoki. Leszek Miller opowiada dzieje kolejnych rządów, kolejnych prezydentów. Z wielką szczerością ujawnia polityczne kulisy. Pisze o swoich konfliktach z Kwaśniewskim i z Michnikiem. Opowiada, jak od środka wyglądało zakładanie SLD, rehabilitacja Kuklińskiego czy afera Rywina.

„Anatomia siły” to pierwszy tom serii opisującej historię polityczną III RP

Książki Leszka Millera, Jana Rokity i Ludwika Dorna powstały z szacunku do polityków. Z przekonania, że projekt opisania historii polityki bez ich udziału byłby projektem niepełnym. Bo to oni byli bohaterami tamtych wydarzeń. Oni „robili” politykę. I z tego powodu wiedzą o niej coś więcej niż historycy czy dziennikarze. Oglądali ją bowiem od innej strony, od środka. 

Te trzy rozmowy stanowią wspólny projekt. Liderzy trzech głównych nurtów polskiej polityki – lewicy, centrum i prawicy – opowiadają dzieje III RP. Opowiadają, co robiły ich własne obozy, opowiadają, jak postrzegali zachowanie rywali. Autorzy wiedzieli, że ich książki zostaną wydane w tym samym czasie. I że czytane będą razem, jako trzy różne wersje tej samej historii.


Podczas spotkania, które odbędzie się 26 lutego o godz. 18.00 w klubokawiarni PAŃSTWOMIASTO przy ul. Andersa 29 (I Piętro) będzie możliwość zakupu książki w cenie 30 zł.

Wstęp wolny.

Dokąd zmierza świat. Ekonomia polityczna przyszłości



Nowa książka z bestsellerowego cyklu profesora Grzegorza Kołodko! W tym przekonywującym dziele prof. Grzegorz Kołodko łączy wiedzę akademicką z doświadczeniem wyniesionym z wybitnych dokonań w pracy w rządzie w kluczowych okresach polskich reform gospodarczych. Idąc poprzez wiele dziedzin i nigdy nie unikając spornych kwestii, napisał książkę, która wnosi ważny i przydatny wkład do literatury na tematy gospodarki, zmian społecznych i ładu światowego w XXI wieku. Henry Kissinger , laureat pokojowej Nagrody Nobla
Profesor Grzegorz W. Kołodko – intelektualista i polityk, teoretyk i praktyk, autor prac opublikowanych w 26 językach. Najczęściej cytowany na świecie polski ekonomista. Uznany autorytet w dziedzinie teorii i praktyki rozwoju społeczno-gospodarczego. Doktor honoris causa i Honorowy Profesor ośmiu zagranicznych uniwersytetów. W latach 1994-97 i 2002-03 był wicepremierem i ministrem finansów, realizując program postępowych reform i strategię szybkiego wzrostu. Odegrał znaczącą rolę w doprowadzeniu Polski do członkostwa w OECD oraz w integracji z Unią Europejską. W interdyscyplinarnych pracach pisze o długofalowych przekształceniach ekonomicznych i politycznych, kulturowych i demograficznych, technologicznych i ekologicznych, o czekającej nas przyszłości. Jego międzynarodowy bestseller „Wędrujący świat” (www.wedrujacyswiat.pl) ukazał się w dziesięciu językach. Członek Europejskiej Akademii Nauki, Kultury i Sztuki, wykładowca Akademii Leona Koźmińskiego. Meloman, maratończyk i podróżnik, który spenetrował 160 krajów.

Największy żal mam do ekonomistów nie o to, że się mylą, lecz o to, że wolą trwać w błędzie, niż się do niego przyznać i konformistycznie milczą, gdy ich koledzy przedstawiają nam ideologiczne głupstwa jako naukowe prawdy. Kołodko jest inny. Ta książka jest tego dowodem. Nie tylko bezlitośnie obnaża mielizny naukowego biznesu uprawianego na pograniczu showbizu, lobbingu i nauk ekonomicznych, ale też pokazuje autorskie propozycje wyjścia z narożnika obecnego kryzysu, do którego zapędzili się ekonomiści, politycy, media i wszyscy, którzy uwierzyli w obiegowe ekonomiczne prawdy dwóch poprzednich dekad.
Red. Jacek Żakowski, „Polityka”

Grzegorz Kołodko podjął najtrudniejsze wyzwanie: eksplorację przyszłości. Ta książka zgłębia pożądaną i możliwą przyszłość, przy założeniu, że ludzkość zachowa się zgodnie z „racjonalnym pragmatyzmem”. To nie trywialne wpatrywanie się w kryształową kulę, ale ważny wkład w budowanie lepszego świata. 
Profesor Mario D. Nuti, London Business School

Profesor Kołodko – uznany w świecie polski ekonomista, od którego możemy uczyć się nowych idei – zaskakuje znowu. Po wszechstronnym „Wędrującym świecie” w nowej książce sięga w przyszłość. To naukowe ćwiczenie i intelektualna przygoda dotykające najważniejszych wyzwań, przed którymi stoi ludzkość. Ma racje, że najlepszy sposób przezwyciężania obecnych trudności to zaatakowanie długoterminowych problemów. 
Prof. Nouriel Roubini, New York University, autor “The Crisis Economics”

SPIS TREŚCI

Na dobry początek    str. 9
Część pierwsza
Dlaczego ekonomiści tak często nie mają racji      str. 15
I. Ekonomia uczciwa, czyli czym jest współczesna ekonomia, a czym być powinna str.16
II. Czy gospodarcza przyszłość da się zaprojektować?     str. 53
III. Przydatność ekonomii w kreowaniu rzeczywistości      str. 70
IV. Globalizacja – incydent historii?     str. 91
V. Rynek i państwo w epoce globalizacji     str. 126

Część druga
Zagrożenia i szanse – czego więcej?     str. 163
VI. Gospodarka bez wartości jest jak życie bez sensu     str. 164
VII. Międzynarodowe porozumienia i nieporozumienia       str. 190
VIII. Społeczne i ekologiczne granice wzrostu        str. 212
IX. Jeszcze jedna wędrówka ludów        str. 243
X. Biedni i bogaci     str. 274
XI. Czy zbawi nas postęp techniczny?      str. 298
XII. Kto więcej wie, tego na wierzchu, czyli rola mądrości, wiedzy i umiejętności        str. 316
XIII. Zanim wybuchnie pokój      str. 339

Część trzecia
Jak uciec do przodu      str. 351
XIV. Wiek Azji z cywilizacją euroatlantycką w tle?      str. 352
XV. Nowy Pragmatyzm, czyli ekonomia umiaru            str. 377
XVI. Czy czeka nas happy end?       str. 396
Na jeszcze lepszy koniec      str. 408
Przypisy bibliograficzne       str. 411
Indeks

Zapraszamy na spotkania z prof. Grzegorzem W. Kołodko! HARMONOGRAM SPOTKAŃ

Napieralski: Miller potrafi współpracować z młodym pokoleniem



Były przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej na antenie Polsat News odniósł się do sprawy listy Kwaśniewskiego i siły Leszka Miller w SLD.
Poseł SLD zapytany został o kwestie rozkroku, w jakim stoi Ryszard Kalisz, który zadeklarował, że będzie będzie chciał współtworzyć szeroką listę lewicy z Palikotem i Kwaśniewskim. Radzę, żeby Kalisz nie stał w drzwiach bo robi przeciąg. Nie wyobrażam sobie, żeby w normalnym kraju członek daje partii robił takie numer swojej organizacji - odpowiedział Napieralski.

Nikt nigdy z partii Ryszarda Kalisza nie wyrzucał. Być może Kalisz dodaje sobie splendoru w ten sposób, ale tutaj po prostu kłamie. Jeśli złamie statut to nie może być w SLD. To sprawa oczywista. My jesteśmy partią demokratyczną i przestrzegamy reguł. Ja sobie nie wyobrażam, żeby jeden z liderów PO lub PiS tolerowałby takie postępowanie w swojej partii. Kaczyński i Tusk wyrzuciliby takiego gościa od razu.Zapytany o sytuację w PO z Jarosławem Gowinem poseł SLD odpowiedział: Gowin może podzielić los Jana Marii Rokity.

Dzisiejsze wydanie "Wprost" w specjalnym komentarzu mówi, że Kwaśniewskiemu chodzi o pieniądze SLD. Również do tej sprawy odniósł się Napieralski. Chociażby w przypadku LiD zapraszano SLD by się w ten sposób wzmocnić. Ja przeżywam taki dzień świstaka. W roku 2009 też była lista obok nas zakładana przez Borowskiego, Rostatiego i innych działaczy. Wynik na poziomie 2,5% pokazał, że to była tylko próba osłabienia SLD. Tak też jest teraz. Na szczęście SLD jest silne i wystawi swoje własne listy - zapewnił Napieralski. 

Do tej pory były dywagacje i niepotrzebne dyskusje. Teraz już wiemy, Kwaśniewski założył, co założył i dobrze. Mamy klarowną sytuację ze smutną konferencją prasową trzech panów - mówił polityk SLD.Jednak ludzie interesują się tym czy mają prace, a nie czy Kwaśniewski z Siwcem coś założyli - dodał.  Tym powinniśmy się zajmować.

Dziś Ruch Palikota jest pod kreską, a nam rośnie. Ja lubię polityków wiarygodnych, a Palikot do tych na pewni nie należy. Raz konserwatysta, który atakuje homoseksualistów, a teraz ich broni. Raz wysyła wojska do Afganistanu a teraz już nie - podsumował lidera ruchu własnego imienia Napieralski.

Dodaje też kilka słów o Kwaśniewskim: Jeżeli nie potrafi się przełamać do demokratycznie wybranego Przewodniczącego SLD to bardzo źle o nim świadczy. Jego gwiazda chyba blednie, a ludzie wokół niego są ciągle ci sami. Leszek Miller pokazał, że potrafi współpracować z politykami młodego pokolenia i to jest przyszłościowe podejście - powiedział.