Prywatyzacja i komercjalizacja usług
publicznych w Polsce postępują w najlepsze. Od października kilkadziesiąt
tysięcy studentów zapłaci za drugi kierunek studiów na uczelni publicznej.
„Gazeta Wyborcza” opublikowała przejmujący tekst Judyty Watoły, opisujący dolę
pacjentów w sprywatyzowanych szpitalach. Pacjenci sami przynoszą leki i sprzęt
medyczny, a pod koniec miesiąca pielęgniarki muszą ratować się „pożyczkami” u
pacjentów, bo limit wydatków wprowadzony przez właściciela został już
wyczerpany.
Odpłatność za drugi kierunek studiów to
pozostałość po platformianym neoliberalnym dogmatyzmie. Najpierw PO chciała wprowadzić
odpłatność za wszystkie studia. Okazało się, że jest to niezgodne z
Konstytucją. Stąd na ołtarzu neoliberalnego bożka postanowiono złożyć
przynajmniej edukację studiujących drugi kierunek. To bez sensu. Zysk dla
budżetu jest prawie żaden, za to więcej biurokracji. Poza tym na uczelnie
wkracza niż. Robi się luźniej.
O ile powyższy przypadek to ewidentna
konsekwencja klapek na oczach, to historia pacjentów szpitala powiatowego w
Pszczynie jest horrorem z domieszką „bareizmu”. Szpital został wydzierżawiony
prywatnej spółce. Ta minimalizuje koszty. Tnie do mięsa. Połowa pielęgniarek
zwolniona. Na oddziale dyżuruje jeden lekarz i jedna pielęgniarka. Limit
wydatków na leki jest tak niski, że pod koniec miesiąca brakuje wszystkiego.
NFZ rozwiązuje kontrakty z kolejnymi oddziałami. Jedna położna przyjmuje trzy
porody. – Czasem jest zwyczajnie brudno – podsumowują pacjenci.
To nie jest przypadek, wypadek przy
pracy czy tendencyjność. Spółka dzierżawi od samorządów trzy szpitale i –
wszędzie to samo. Zwolnienia, oszczędności, rozgoryczeni pacjenci.
To nie jest przypadek. To są skutki
prywatyzacji i komercjalizacji usług publicznych. W edukacji czy służbie
zdrowia zysk nie powinien być brany pod uwagę. Chodzi o to, aby dostarczyć
wszystkim obywatelom określone usługi, na których zyskają jednostki i cała
wspólnota. To powinna być działalność non-profit.
Przestaje nią być, gdy do służby zdrowia
i edukacji wpuszcza się logikę zysku. Platforma czyni to od sześciu lat. Po
cichu, bez wielkiego rozgłosu. Cegiełka po cegiełce demontuje w Polsce państwo
opiekuńcze. W jego miejsce wchodzą rozwiązania rynkowe, na których – często na
krótką metę tylko – zyskują najsilniejsi, najbogatsi.
Tylko czekać, jak obok odpłatności za
drugie kierunek studiów zostanie wprowadzona odpłatność za wizytę u lekarza. Na
ten krok zdecydowano się w Czechach i na Słowacji. Na Słowacji zresztą już z
tego zrezygnowano. Jednak w Polsce prezes NFZ co rusz wysyła balony próbne.
Wróble ćwierkają, że ministerstwo zdrowia pracuje nad odpłatnością.
W tej sytuacji pojawia się pytanie, kto
pierwszy? Kto kogo? Czy najpierw Platforma wbije gwóźdź do trumny
społeczeństwa? Czy społeczeństwo do trumny Platformy? Zrobię wszystko, aby
zrealizowany został ten drugi scenariusz!
Źródło: Blog Krzysztofa
Gawkowskiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz