czwartek, 25 lipca 2013

Sojusz nie udzieli absolutorium za realizację budżetu w 2012 r.


„To budżet stagnacji, kryzysu, bezrobocia i upadających firm budowlanych! - mówił na konferencji prasowej Dariusz Joński, rzecznik Klubu Parlamentarnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. - Na dobrą sprawę kryzys rozpoczął się w Polsce w 2012 roku. Wcześniej były symptomy, widać było spowolnienie, był czas na to, by mu przeciwdziałać, uruchomić specjalne programy walki z bezrobociem i przeznaczyć na to odpowiednie środki. Niestety, polski rząd, oprócz wielu zapowiedzi i aż dwóch exposé w 2012 r. nic w tej kwestii nie zrobił.” Budżet został zbudowany na wirtualnych założeniach o przychodach i nierealistycznych prognozach, jeśli chodzi o wydatki – tłumaczył Ryszard Zbrzyzny, poseł SLD. „Tylko przypomnę, że gdy w Sejmie przyjmowaliśmy projekt budżetu na rok 2012, stanowisko klubu SLD było jednoznacznie krytyczne – komentował. - W tym ostatecznie przyjętym dokumencie nie doszukaliśmy się ani jednego elementu, który można by wpisać w politykę prorozwojową i wspomagającą wzrost gospodarczy. Za to odnaleźliśmy bardzo dużo zapisów, które wpisują się w tendencję wzrostu fiskalizmu państwa.

”Według Zbrzyznego wzrost fiskalizmu o ok. 1 procent oznacza coraz trudniejsze warunki dla przedsiębiorców i coraz trudniejsze życie zwykłych ludzi. Przeszacowanie wpływów z największej pozycji podatkowej – z tytułu podatku VAT – o 12,2 mld złotych jest niedopuszczalne i nie powinno było się zdarzyć. A przecież mniejsze wpływy wprost wynikają z antykonsumpcyjnej polityki rządu i rosnącego fiskalizmu. Poseł wylicza, że podatki, składki i opłaty obejmują dziś 18% produktu krajowego brutto, czyli o jeden punkt procentowy więcej niż w latach ubiegłych. „Nie wykonano dochodów z podatku akcyzowego na poziomie 2,5 mld złotych. To kuriozalne w sytuacji, gdy rząd podnosi akcyzę na takie produkty, jak oleje silnikowe, węgiel, koks, papierosy itp. Podobnie nie wykonano wpływów z CIT-u i PIT-u... Konsekwencje widzimy dzisiaj, kiedy minister Rostowski wnosi o uchylenie progu ostrożnościowego, który dziś uniemożliwia mu nowelizację budżetu państwa” - analizował poseł, przywołując tezy ze swojego wystąpienia w debacie sejmowej. (Kiedy pół godziny wcześniej podawał te dane z mównicy, obecny na sali minister Rostowski z uwagą przeglądał gazetę.)

„My, Polacy, nie jesteśmy w stanie pokryć wpływami z podatku dochodowego obciążeń wynikających z obsługi długu publicznego. Coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy i powinno zapalić czerwone światło alarmowe w głowach członków rządu, który powinien wyciągnąć z tego wnioski” - alarmował poseł.

Poseł zwrócił też uwagę, że składka na Fundusz Pracy jest de facto podatkiem, a tymczasem środków z niego – przy znacznie wyższym bezrobociu – wydatkuje się dwa razy mniej niż w 2010 r. „Te środki są wpisane, ale mają wirtualny wymiar. Ich tam nie ma, minister Rostowski już dawno je wydał - sugerował wyjaśnienie dla nieracjonalnej polityki rządu w walce z bezrobociem poseł – członek Komisji Trójstronnej. - Żadne zaklęcia ministra pracy Kosiniaka-Kamysza dziś nie pomogą, bo tych pieniędzy tam faktycznie nie ma. To nie jest skarbonka, którą można otworzyć i wspaniałomyślnie wręczyć fundusze na uruchomienie aktywnych form walki z bezrobociem.”
„To konsekwencja nonszalancji i krotochwilnych zachowań ministra Rostowskiego. Pora, by jak minister Bauc, po prostu odszedł” - zakonkludował poseł.


Źródło: Lewica 24

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz