W dniu 26 lipca br. na nowo
zmodernizowanej trasie kolejowej Poznań – Gniezno Wielkopolski Urząd
Marszałkowski zaprezentował nowy pociąg Elf rozwijający prędkość do 160km/h. Z
udziałem zaproszonych gości w tym wiceministra ds. kolejnictwa Pana Andrzeja
Massela pociąg wyjechał w swoją podróż punktualnie o godzinie 12.15.
W komfortowych warunkach przy kawie,
kanapkach i ciastkach ze sprawną klimatyzacją 50 kilometrową trasę Poznań
– Gniezno pociąg pokonał w 25 minut i 48 sekund nie zatrzymując się na żadnej
ze stacji.
Po krótkiej wizycie u włodarzy Gniezna
pociąg punktualnie o godzinie 14.10 rozpoczął swoją powrotną podróż do
Poznania. Tym razem zatrzymywał się na każdej stacji pośredniej zabierając w
dalszą podróż nieodpłatnie pasażerów, którzy chcieli się nim przejechać, w
świetle telewizyjnych kamer i w towarzystwie dziennikarzy.
To ma być przyszłość polskiej kolei..
A jaka jest rzeczywistość. Ponieważ
miałem być w Lesznie około godziny 16 postanowiłem wcześniej wyjechać z
Gniezna. Kupiłem bilet na pociąg TLK odjeżdżający z Gniezna do Poznania o
godzinie 13.56, który miał być planowo w Poznaniu o godzinie 14.30.
( o godzinie 14.45 miałem dalej pociąg
do Leszna)
Niestety stojąc na peronie usłyszałem
głos spikera „ pociąg TLK z Gdyni do Zielonej Góry planowy przyjazd pociągu
godzina 13.55 jest opóźniony o około 20 minut. Wielkość opóźnienia może
ulec zmianie”
Nie pozostało mi nic innego jak
wsiąść ponownie do Elfa i w komfortowych warunkach wrócić do Poznania.
W Poznaniu byłem o godzinie 14.55 –
pospieszny jeszcze nie dojechał.
Szczęśliwy usłyszałem – „ opóźniony
pociąg osobowy do Leszna – planowy odjazd 14.45 stoi na peronie 6”. Zdyszany
wpadłem do pociągu. Uff - na dworze gorąco 32 stopnie ciepła.
„klimatyzacja włączona” wszystkie okna
otwarte. Ruszyliśmy z 25 minutowym opóźnieniem. Po przejechaniu kilku
stacji na kolejne 25 minut utknęliśmy w słońcu przed stacją Mosina. Kiedy
pociąg wtoczył się na stację, większość ledwo żyjących pasażerów, z
rozgrzanych wagonów wypadła na peron. Tu pociąg stał kolejne 15 minut bez
jakiejkolwiek informacji. W końcu gwizdek i odjazd. Przez całą drogę z Poznania
do Leszna pasażerom nie pokazał się konduktor.
Być może nie chciał usłyszeć tych
słów, które przez całą drogę „rzucali” podróżni. Myślę, że taką podróż powinien
odbyć minister Andrzej Massel. Usłyszał by cierpkie i niecenzuralne wypowiedzi
pod adresem kolei i rządu.
O 17.20 mokry i „szczęśliwy że żywy ” z
godzinnym opóźnieniem dotarłem na miejsce, bez słowa „przepraszamy i
zapraszamy ponownie do skorzystania z naszych usług”. Ta podróż to był powrót
do teraźniejszości polskich kolei. Podróży jaką codziennie odbywają setki
tysięcy naszych rodaków, chcący dojechać na miejsce w normalnych warunkach.
Ps. Dwa dni później pasażerowie na
stacjach od Leszna do Poznania oczekiwali w upale na pociągi kilkadziesiąt
minut. Powód podobno zerwana linia kolejowa.
Wiesław Szczepański
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz