piątek, 26 kwietnia 2013

Joanna Senyszyn: Tuska problem z Gowinem, Gowina z plemnikami




Minister Gowin jest ignorantem nie tylko w dziedzinie prawa. Bardzo lubi zajmować stanowisko w sprawach, o których nie ma pojęcia. Tak jest m.in. w przypadku przemocy wobec kobiet i in vitro. Z braku elementarnej wiedzy uważa, że „zapłodnienie pozaustrojowe powinno być dopuszczalne, ale niemoralne są metody, w których narodzinom jednego dziecka towarzyszy śmierć embrionów”. Gdyby słowa Gowina potraktować dosłownie, konieczny byłby zakaz zapłodnienia metodą naturalną. Obumiera bowiem 70 proc. zarodków powstałych przy zastosowaniu metody penis-pochwa, a jedynie ok. 30 proc. przy metodzie in vitro.
Metoda zapłodnienia pozaustrojowego potępiana jest wyłącznie z powodów religijnych. Co najzabawniejsze, główną przeszkodą w jej uznaniu przez Kościół jest sposób pozyskiwania nasienia. Doktryna katolicka potępia onanizm. Toteż, nawet, gdyby zrezygnować z mrożenia zarodków, in vitro będzie zakazanym grzechem. Minister Gowin, gdyby był konsekwentny, powinien zaproponować wpisanie do kodeksu karnego zakazu onanizowania się. Niszczenie plemników, uniemożliwianie im spotkania z komórką jajową i skazywanie na śmierć jest zbrodnią. Plemnik to pół człowieka. Przynajmniej potencjalnie.

Premier Tusk nie wie, co zrobić z Gowinem, którego zatęchłe poglądy odpychają wyborców PO. Chce mu dać eleganckiego kopa i w 2014 roku wyekspediować do Parlamentu Europejskiego. W Krakowie zapowiada się starcie trzech mentalnych PiSowców, których własne interesy umieściły w różnych partiach: Szajby Gowina, Wybuchowego Antka Macierewicza i Zizu Ziobry. Boże chroń Brukselę.

Czarzasty: Marzy mi się partia potrzebna ludziom...




Z Włodzimierzem Czarzastym, szefem mazowieckiego SLD, rozmawia Agata Czarnacka.
AC: Jesteś autorem hasła “Książka zamiast marihuany”. Hasło z jednej strony niesłychanie nośne, ciekawe, dobrze wprowadza diagnozę dość dziwnej sytuacji w naszym kraju. Coraz powszechniej interesujemy się “wolnymi konopiami”, a zapominamy o rozwijaniu czytelnictwa, mimo że statystyki są druzgoczące. Z drugiej jednak strony, to hasło zostało przez niektórych uznane za zbyt polityczne. Kasia Malinowska-Sempruch na łamach “Krytyki Politycznej” radykalnie opowiedziała się przeciwko takiemu stawianiu sprawy, uznając to za cios w politykę narkotykową prowadzoną na lewej stronie.

WC: Nie podsumowałem tym hasłem polityki narkotykowej. Nie mam nic ani do polityki narkotykowej, ani do tego, co robi Kasia Malinowska-Sempruch oraz wiele innych osób, które zwracają uwagę, że trzeba zrobić porządek z marihuaną. Po prostu twierdzę, że książka jest ważniejsza od marihuany. Marzy mi się taki kraj, w którym premier polskiego rządu będzie mówił nie tylko to, że jest fajnie, bo są Orliki, i namawiał młodzież nie tylko do grania w piłkę nożną. Ja – gdybym był premierem naszego kraju – namawiałbym do czytania książek. Hasło “książka jest ważniejsza od narkotyków” jest po prostu mądrym hasłem.

Naprawdę w to wierzę. Uważam też, że w czasach kryzysu ważniejsze jest dla matki, żeby dać dziecku bułkę niż marihuanę.

Nie zabraniam nikomu głosić, że marihuana jest ważna, ale niech ci sami ludzie dadzą mi prawo mówić, że dla mnie książka jest ważniejsza.

AC: Myślisz, że to trafi do Donalda Tuska, Bogdana Zdrojewskiego, minister Kudryckiej?

WC: Nie wiem czy trafi. Właściwie nie mam aż takich ambicji. Moje ambicje na razie sprowadzają się do tego, żeby Sojusz Lewicy Demokratycznej zajął się rzeczami potrzebnymi zwykłym ludziom. Żeby nigdy nie było tak, jak powiedział Sierakowski w ostatnim wywiadzie do “Gazety Wyborczej”, nota bene bardzo ciekawym, że gdyby się zlikwidowało centrale wszystkich partii w Polsce, to te partie po prostu by zniknęły, bo zwyczajnie nie są ludziom potrzebne.

A ja chciałbym tworzyć taką partię, która w powiatach i gminach byłaby potrzebna. Nie taką, w której siedzibach odbywają się raz w miesiącu albo raz na na dwa miesiące zebrania, ale taką, żeby, na przykład, w każdy pierwszy piątek miesiąca do siedzib SLD przychodzili ludzie na akcję “Uwolnić książkę”. Jeśli mają zbędne przeczytane książki – to niech mają okazję się nimi wymieniać. Na to potrzeba czterech godzin raz w miesiącu, w każdy pierwszy piątek...

Jeżeli mnie zaatakuje Kościół, że w pierwszy piątek miesiąca trzeba chodzić do spowiedzi - bo jest takie zalecenie – powiem, że nie walczę z nim. Niech ludzie wierzący chodzą i się spowiadają w pierwszy piątek miesiąca.

AC: A po drodze wpadną do siedziby SLD i wymienią sobie książki...

WC: Chciałbym również, żeby w tych siedzibach prowadzono porady prawne,  podstawowe pogadanki medyczne, chciałbym żeby partia skupiała wokół siebie społeczność – tak jak PPS przed II wojną światową... Żeby była, po prostu, potrzebna ludziom.

AC: Chcesz, żeby partia przejmowała zadania państwa, takie jak prowadzenie bibliotek czy gabinetów lekarskich?

WC: To nie jest kwestia bibliotek i gabinetów lekarskich. Chciałbym, żeby partia zaczęła realizować w praktyce hasło społeczeństwa obywatelskiego: społeczeństwa aktywnego, społeczeństwa, które rozwiązuje swoje problemy, kiedy państwo nie daje rady, społeczeństwa, które będzie aktywizowało to państwo do pracy, społeczeństwa opartego na organizacjach pozarządowych. Żeby partie współpracowały z tymi stowarzyszeniami, które będą chciały z nimi współpracować. Żeby ludzie byli coraz bardziej aktywni, żeby brali swoje sprawy w swoje ręce.

Czy to jest marzenie partii lewicowej? Realizacja koncepcji społeczeństwa obywatelskiego? Jest. Jak można nie namawiać ludzi do aktywności?

AC: Do robienia czegoś razem...

WC: Czytałem taką książkę Bohumila Hrabala “Miasteczko, w którym czas się zatrzymał”. Opowiada w niej jak przez II wojną światową, kiedy nie było realnego komunizmu czy realnego socjalizmu, ludzie się spotykali i organizowali się w różne związki sportowe, kółka kulturalne, prowadzili aktywne życie. Później przyszedł komunizm i wszystko to zmonopolizował, a w rezultacie wygasił.

A mi się marzy taka partia, która będzie namawiała do tworzenia spółdzielni, żeby ludzie pamiętali, że nie jest tylko jedna forma własności w kapitalizmie, czyli własność prywatna, że jest też własność państwowa i własność spółdzielcza. A skoro jest możliwa własność spółdzielcza, to można zakładać spółdzielnie, bo to ma sens. I niech te spółdzielnie budują mieszkania tam, gdzie państwo nie daje rady.

Chciałbym, żeby SLD był potrzebny obywatelom, nawet jak się zlikwiduje centralę – do czego zresztą nie namawiam. Ale nawet w takiej sytuacji partia musi dalej żyć i być potrzebna w terenie, bo rozwiązuje różne problemy lokalnych społeczności.

Przecież to jest marzenie każdego działacza partyjnego! Ja zaczynam to robić, na przykład, poprzez wprowadzenie mody na książkę. Czy to źle, żeby SLD kojarzył się z książką?

AC: Zupełnie nie.

WC: Jeszcze rok czy dwa lata temu był problem z tożsamością poszczególnych partii. Mówiliśmy, że jeśli chodzi o PiS – to na myśl przychodzi szaleństwo smoleńskie. Jeżeli chodzi o Ruch Palikota – szaleństwo kościelne i marihuana. SLD ma kilka takich punktów odniesienia: naszym punktem odniesienia jest walka o podniesienie najniższej pensji, zmniejszanie różnicy dochodowej, wiek emerytalny...

Czy jeżeli następnym punktem odniesienia będzie to, że mówimy ludziom “czytajcie książki, bo to rozwija”, bo to tworzy w głowach baśnie, to naprawdę będzie takie złe? Tak, takie baśnie można również stworzyć sobie, paląc marihuanę, ale ja bym jednak wolał, żeby młodzi ludzie tworzyli sobie baśnie i światy w głowach – czytając książki.

Źródło: Lewica24.pl

OPZZ: TAK GODNEJ PRACY - DOŚĆ WYZYSKU! 1 maja nie świętujemy - będzie to dzień protestu




Obrady Komisji Trójstronnej pokazały, że nie ma szans na porozumienie. Premier lekceważy postulaty ludzi pracy, pogardza związkami zawodowym. 1 maja nie świętujemy -  będzie to dzień protestu wobec  łamania praw pracowniczych.
W 1886 policja brutalnie stłumiła strajk robotników w Chicago. Na pamiątkę tego wydarzenia 1 maja od ponad 100 lat jest świętem robotniczym. Organizowane w tym dniu demonstracje i strajki przyczyniły się do radykalizacji ruchów robotniczych.

Mimo wielu lat walki, nadal istnieje ogromne rozwarstwienie poziomu życia Polaków, które skutkuje wykluczeniem społecznym wielkich grup społecznych i całych regionów. W Polsce wiele osób żyje na skraju nędzy, a ich dzieci są niedożywione. Chociaż formalnie jesteśmy w Unii Europejskiej od 1 maja 2004 roku, to od standardów unijnych odbiegamy we wszystkich dziedzinach - i o tym wszystkim chcemy przypomnieć właśnie w tym dniu. „Nasza cierpliwość i cierpliwość społeczeństwa się wyczerpuje” – mówi Jan Guz lider OPZZ. „Ludzie wyjdą na ulice, a my staniemy na ich czele, bo taki mamy obowiązek”.

Premier Donald Tusk mówi o „trudnym dialogu ze związkowcami” i  „ działaniach pod dyktando związków zawodowych”. Strona społeczna przypomina jednak o trwającej już kilka lat dyktaturze rządów Tuska,  świadomym ignorowaniu wyników referendum w sprawie podniesienia wieku emerytalnego czy wprowadzeniu ustawy o czasie pracy. Stawia pod znakiem zapytania celowość istnienia Komisji Trójstronnej w niesprawdzającej się, w opinii partnerów społecznych, formie obecnie funkcjonującej, będącej pozorowanym dialogiem społecznym.

Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych wzywa wszystkich, którym los ludzi pracy nie jest obojętny do przyłączenia się do środowej manifestacji, która w zeszłym roku zebrała ponad 20 000 uczestników. Walczymy o godność i protestujemy przeciw wyzyskowi.  Zbiórka o godz.11.30 - ul.Kopernika 36/40 (Warszawa) pod siedzibą OPZZ.

Źródło: Lewica24.pl

Socjaliści i Demokraci podejmują ofesywę przeciw rajom podatkowym




Jeszcze przed końcem przyszłego roku Europa powinna mieć wspólna definicję „raju podatkowego”, stworzyć ich czarną listę i zacząć karać wszystkich, którzy będą z nimi współpracować – tak wynika z konkluzji rekomendacji przyjętej w środę, 24 kwietnia, przez Komisję do spraw Ekonomicznych i Walutowych Parlamentu Europejskiego, której propozycję przygotowała europosłanka z ugrupowania Socjalistów i Demokratów Mojca Kleva Kekuš.
Jak podreślają S&D, straty ponoszone przez Unię Europejską wskutek unikania podatków sięgają biliona euro rocznie – czterokrotnie więcej niż wydaje się w tym samym czasie na edukację w całej Europie. W przeliczeniu na liczbę obywateli, każdy traci wskutek tego procederu około 2 tysięcy euro rocznie.

„Oszustwa podatkowe i uchylanie się od płacenia podatków to zaraza, tym groźniejsza, że w obecnych czasach dla europejskich rządów i obywateli liczy się dosłownie każde euro. Nie może dłużej tak być, żeby kilka firm i kilku bogaczy uciekało przed podatkami, ukrywając swoje fortuny w rajach podatkowych lub płaciło dzięki różnicom polityki fiskalnej państw europejskich minimalne stawki” – powiedział przewodniczący ugrupowania Hannes Swoboda.

„Cieszę się, że Prezydencja podjęła tę inicjatywę i zajęłą się sprawą, wzywając rządy państw UE do bezzwłocznego podjęcia działań w siedmiu zidentyfikowanych obszarach związanych z przeciwdziałaniem oszustwom skarbowym – kontynuował. – Parlament proponuje jednak jeszcze bardziej ambitny plan działania opierający się na 30 punktach.”

„Jeśli rozwiążemy ten problem we właściwy sposób, tak na poziomie europejskim, jak i międzynarodowym, będziemy mieć i więcej inwestycji i szybszy wzrost i nowe miejsca pracy” – dodał.

„Z tego powodu raport ma tak wielkie znaczenie. Wzywa państwa UE do zatkania wszystkich luk podatkowych do 2020 r. Wskazuje im drogę, jak wypełnić to zobowiązanie i nie zostawia miejsca na wymówki tłumaczące bierność. Wszystkie kraje, także Austria, powinny ustanowić system automatycznej wymiany informacji i danych w wielu obszarach pomiędzy władzami skarbowymi i znieść tajemnicę bankową. Nadchodzi czas zablokowania dziur, którymi wyprowadzają pieniądze oszuści” – zakończył.

Źródło: Lewica24.pl

Leszek Miller w debacie "Europass czy euro pas"




"Europass czy euro pas" - za nami debata o przyjęciu euro w Polsce. Podczas spotkania szukano odpowiedzi między innymi na pytania dotyczące tego kiedy Polska powinna wejść do strefy. W debacie uczestniczył między innymi Leszek Miller, szef SLD.
Wejście Polski do strefy euro jest przejawem patriotyzmu i naszym prawnym obowiązkiem, wynikającym z podpisanych traktatów akcesyjnych. Pytanie nie brzmi czy wejdziemy do strefy euro, ale kiedy. Wszystko jednak zależy od rządu - tłumaczył szef SLD podczas wczorajszej debaty.

Leszek Miller wyjaśnił dlaczego wejście do euro jest nakazem patriotycznym. - Dokończymy proces integracji europejskiej, zbudujemy konkurencyjną gospodarkę, która podniesie i jakość życia i będziemy w Europie klasy pierwszej, a nie klasy drugiej, borykającej się po peryferiach jednoczącej się Europy.     

Na pytanie co będzie najtrudniejszym krokiem prowadzącym do wejścia do strefy euro Leszek Miller odpowiedział: Łatwiej będzie osiągnąć kryteria konwergencji i dostosować Polskę do surowych kryteriów niż przekonać obywateli i uzyskać większość parlamentarną, która będzie zdolna do zmiany konstytucji. Dziś takiej większości nie ma i w 2015 roku okaże się czy ona będzie. Jeśli tak się nie stanie, cztery kolejne lata będą stracone - mówił Leszek Miller. - Sprawę trzeba postawić jasno. W 2015 ludzie pójdą do urn i zdecydują czy w parlamencie będzie większość, która doprowadzi do wejścia Polski do strefy euro. Za 2 lata zdecydujemy czy kolejne lata to blokada czy zostanie ona zdjęta. Moje ugrupowanie tak postawi sprawę w kampanii wyborczej.

Do 2019 roku euro w Polsce nie będzie - tak zinterpretował słowa Rostowskiego Leszek Miller – Jeżeli obóz rządzący zakłada bierność w tej sprawie, to czekają nas cztery zmarnowane lata. Jestem przekonany, że nie uda się zmobilizować połowy uprawnionych Polaków do głosowania w referendum w sprawie wejścia do strefy euro. Po 1989 roku żadne referendum nie miało 50-procentowej frekwencji. Nawet to dotyczące przyjęcia konstytucji z 1997 roku. Każdy kto mówi o referendum, niech weźmie pod uwagę, że wystarczy bojkot referendum przez jakąś partię, by było ono nieważne.

Zdaniem szefa SLD, Polską polityką rządzą sondaże - Rząd widzi, że 25-30 proc. popiera euro i dlatego nic z tym nie robi. Po co wyskakiwać z tym w kampanii? Może jakoś to będzie, spróbujemy za cztery lata. Strefa euro kojarzy się z Grecją, Cyprem. A dlaczego nie z Niemcami? Tam też jest euro i pewnie jak najszybciej chcielibyśmy osiągnąć taki sam poziom życia.Bez wejścia do strefy euro za chwilę będziemy w naszym regionie wyizolowaną wyspą. I to wcale nie zieloną. Nie jestem przeciwko referendum z powodu problemów z frekwencją. Jestem przeciwko, bo w Polsce to referendum się już odbyło przy okazji referendum akcesyjnego.

środa, 24 kwietnia 2013

Sukces ogólnopolskiej akcji SLD "Książka zamiast marihuany"




Książka zamiast marihuany - pod takim hasłem odbyła się kampania społeczna SLD w całej Polsce. Działacze rozdawali książki we wszystkich miastach wojewódzkich. Akcja odbiła się szerokim echem w mediach. 
Jak wynika z najnowszych badań przeprowadzonych przez Bibliotekę Narodową we współpracy z TNS Polska, przynajmniej jednokrotny kontakt z jakąkolwiek książką w ciągu minionego roku zadeklarowało tylko nieco ponad 39 proc. Polaków.

Tak jak w poprzednich edycjach badania potwierdziła się zależność pomiędzy czytaniem książek a takimi cechami społecznymi jak wiek, płeć, wykształcenie czy miejsce zamieszkania badanych. Odsetek czytelników maleje wraz z wiekiem badanych. Książki czyta 62 proc. nastolatków i ledwie 32 proc. osób sześćdziesięcioletnich i starszych. Co ciekawe, częstotliwość czytania z wiekiem rośnie – codzienną lekturę książek deklaruje 22 proc. czytelników ponad sześćdziesięcioletnich i tylko 8 proc. nastoletnich.

Od lat czytanie książek deklaruje więcej kobiet niż mężczyzn. Panie czytają nie tylko więcej książek, ale również częściej robią to dla przyjemności. Mężczyźni z kolei preferują lektury służące ich rozwojowi i poszerzeniu wiedzy o świecie.

A oto jak akcja wyglądała w kilku miejscach Polski







Międzynarodowy Dzień Przeciwko Wiwisekcji



Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Przeciwko Wiwisekcji, czyli badaniom na żywych zwierzętach. To dzień, który skłania do refleksji nad bólem i cierpieniem zadawanym stworzeniom. 
Międzynarodowy Dzień Przeciwko Wiwisekcji obchodzony 24 kwietnia, uznany jest przez ONZ jako dzień upamiętnienia zwierząt laboratoryjnych. Święto to powstało z inicjatywy obrońców zwierząt. Wiwisekcja to eksperymentowanie na żywych organizmach. Doświadczeniom wiwisekcyjnym rocznie poświęca się miliony zwierząt. W samych Stanach Zjednoczonych ich liczbę szacuje się w granicach między 17 a 70 milionami. 

Na stronie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego możemy znaleźć raport o liczbie zwierząt wykorzystanych do celów doświadczalnych w Polsce. 

Oprócz myszy i szczurów, do doświadczeń używa się kolosalnych wręcz ilości chomików, świnek morskich, żab, królików. Do eksperymentów wykorzystuje się również psy i koty, a także małpy. Niektóre ze zwierząt pochodzą z hodowli, inne do laboratoriów dostały się schwytane w pułapkę. A testy na zwierzętach nie są w stanie dać nam 100% pewności, że człowiekowi dana substancja nie zaszkodzi. 

Produkty chemiczne i kosmetyczne ze znakiem królika, to produkty, które nie były testowane na zwierzętach. Zamiast takiego znaczka  niektóre firmy umieszczają na opakowaniach jedynie słowa informacyjne, o tym, że produkt był testowany tylko dermatologicznie i alergologicznie.

Akcja "Nie zabieraj organów do nieba"



Członkowie Zielonogórskiej FMS i SLD 24 kwietnia 2013 roku będą rozdawać na deptaku „Karty Życia”, po podpisaniu których ich właściciele wyrażają swoją wolę o przeznaczeniu organów do transplantacji w razie śmierci. Przeprowadzona przez nas akcja ma na celu nakłonienie do dyskusji w tym temacie jak najszerszego grona odbiorców. Mimo tego, że karty nie są respektowane przez lekarzy i nie stanowią żadnej podstawy prawnej do wykonania zabiegu, ponieważ w dalszym ciągu to najbliżsi muszą wyrazić zgodę, to niewątpliwie pomogą rodzinie zmarłego podjąć właściwą decyzję.
Federacja Młodych Socjaldemokratów wierzy, że takimi drobnymi gestami można uratować wiele istnień ludzkich. Wg obowiązującego w Polsce prawa, każdy jest potencjalnym dawcą organów. Sprzeciwu można dokonać jedynie za życia, wpisując swoją wolę w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów. Jednak w praktyce, z powodów etycznych i moralnych lekarze pytają zawsze o zgodę członków najbliższej rodziny zmarłego, którego ograny mogłyby uratować komuś życie. Najbliżsi działając pod wpływem smutku i rozgoryczenia często odmawiają bojąc się, że ciało bliskiego może być zdeformowane, że na ciele mogą być widoczne ślady po transplantacji, co często jest wynikiem niedoinformowania.

W praktyce wygląda to zupełnie inaczej, ciało zmarłego po takim zabiegu wygląda naturalnie. Rodzina często nie jest pewna co do przekonań zmarłego dlatego nie chcąc sprzeciwiać się jego woli nie wyraża zgody na przeprowadzenie transplantacji. Jak jednak zachowałaby się rodzina wiedząc, że zmarły wyraził zgodę na pobranie swoich organów po śmierci? Zapewne zezwoliła by na wykonanie transplantacji.

Dlatego Federacja Młodych Socjaldemokratów przy wsparciu Sojuszu Lewicy Demokratycznej przeprowadzi akcję informacyjną, mającą na celu promowanie świadomego wspierania transplantacji organów.

Zapowiedź akcji w Radiu Zielona Góra >>>

Politycy SLD w całej Polsce rozdawali książki




100 tysięcy książek rozdał Sojusz w ramach akcji "Książka zamiast marihuany" w dniu Światowego Dnia Książki. Powodzeniem cieszyły się zarówno książki historyczne, szkolne lektury, czy książki dla najmłodszych dzieci. 
- Staramy się przypomnieć Polakom, którzy coraz mniej czytają, że warto przynajmniej od czasu do czasu wziąć książkę do ręki - mówił dziennikarzom szef SLD Leszek Miller. Z kolei szef mazowieckiego Sojuszu Włodzimierz Czarzasty podkreślił, że wśród książek rozdawanych we wtorek w całej Polsce była można było znaleźć i klasykę dla młodzieży, czy dla dorosłych, bajki, a także książki do nauki języków obcych. - Nie chcemy jednak wyręczać państwa w promowaniu czytelnictwa - mówił Czarzasty. 

Na potrzeby akcji SLD "Książka zamiast marihuany" zakupionych zostało 100 tys. książek, a cała akcja kosztowała ok. 30 tys. złotych. Jak dodał, ma to być reklama przypadającego we wtorek Światowego Dnia Książki. 

Akcję Sojuszu nieudolnie próbowali zakłócić działacze Ruchu Palikota - zwolennicy legalizacji marihuany. Jak zapewniał jednak Miller, SLD jednak woli postawić na czytanie, niż na palenie. - Niech ktoś zapyta się jakiejkolwiek matki czy woli dać dziecku książkę czy narkotyk - dodał Czarzasty. 

Piotr Gadzinowski: Bij, bo można



Janusz Palikot ma przechlapane w mediach. Ale to nie uzasadnia, by za to skazywać go i jego Ruch na mordobicie.
Zdarzenie było banalne. Przed hotelem w Nowym Sączu miejscowy młodzieniec oblał Janusza Palikota wodą z solą. Oblany uszczerbku na zdrowiu nie poniósł, wojna światowa po tym zamachu nie wybuchła. Jedynie spotkanie Palikota z kupcami na nowosądeckim Rynku Maślanym zostało zakłócone wrogimi okrzykami bojówek skrajnej prawicy.

Zdarzenie upubliczniono w mediach. I przeszło bez większego echa.

„Kto sieje wiatr to zbiera…” – jedynie westchnęło z cieniem satysfakcji kilkoro parlamentarzystów dziennikarzom. Ale „prywatnie, nie do kamery”, jak od dziennikarzy, też  „prywatnie”, usłyszałem.

Milczała o tej napaści Marszałek Sejmu RP, milczało jego Prezydium. Milczeli liderzy partyjni, krajowi komentatorzy sceny politycznej i Autorytety Moralne.

A przecież mieliśmy do czynienia z aktem fizycznej przemocy wobec parlamentarzysty. Napaści na konstytucyjny organ państwa polskiego. Zakłócono też pracę posła, jego spotkanie z Obywatelami. Warto przypomnieć, że była to kolejna napaść prawicowych bojówek na spotkania z udziałem parlamentarzystów Ruchu Palikota. Kolejna próba uniemożliwiania im wykonywania ustawowych obowiązków.

Z panem posłem Januszem Palikotem i jego parlamentarzystami można się zgadzać lub nie. Można dyskutować z nimi lub demonstracyjnie nie uczestniczyć w debatach z ich udziałem. Można akceptować ich styl uprawiania polityki lub negować go. Ale pomimo niezgody na ich styl działania, na ich poglądy,  nie wolno akceptować fizycznej przemocy wobec tych parlamentarzystów. Lista kar sejmowej Komisji Etyki dla Janusza Palikota nie upoważnia do akceptowania napaści na niego.

Żadna napaść, nawet taka nieszkodliwa dla zdrowia jak w przypadku posła Palikota, nie może być usprawiedliwiana. Bo tak też tworzy się klimat przyzwolenia na przemoc w walce politycznej. Dzisiaj poseł Palikot jutro premier Tusk.

Jako były poseł i ciągle Obywatel RP nadal oczekuję od władz Sejmu RP stanowiska w tej sprawie.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Europass czy Euro pas?




Już 24 kwietnia w samo południe, debata Fundacji Schumana i Gazety Wyborczej, w której udział potwierdzili Wicepremier i Minister Finansów Jacek Rostowski, Wicepremier i Minister Gospodarki Janusz Piechociński, Przewodniczący SLD Leszek Miller, poseł Ruchu Palikota Wincenty Elsner. 
Kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

Kto zdecyduje? Parlament czy referendum?

Czy mamy harmonogram? Co nas czeka? Korzyści czy kłopoty?

Europass czy Euro pas? Debata Fundacji Schumana i Gazety Wyborczej, środa 24 kwietnia o godz. 12.00

„Gazeta Wyborcza" i Fundacja Schumana zapraszają na debatę Euro-pass czy Euro pas?, która obędzie się w środę, 24 kwietnia o godz. 12.00 w siedzibie „Gazety Wyborczej" przy ul. Czerskiej 8/10 w Warszawie.

Przyjęcie euro przez Polskę stało się w ostatnich miesiącach jednym z najgorętszych tematów publicznej debaty. Decyzja w tej sprawie zaważy na przyszłości naszego kraju oraz będzie miała realny wpływ na życie tego i następnych pokoleń Polaków. Już teraz wokół zamiany złotówki na euro narosło wiele mitów i półprawd.

O tym właśnie będziemy dyskutować w czasie środowego spotkania. Do udziału w spotkaniu zaprosiliśmy przedstawicieli rządu oraz wszystkich głównych sił politycznych. Udział potwierdzili Wicepremier i Minister Finansów Jacek Rostowski, Wicepremier i Minister Gospodarki Janusz Piechociński, Przewodniczący SLD Leszek Miller, Poseł Ruchu Palikota Wincenty Elsner, a także przedstawiciel Narodowego Banku Polskiego. Szczególnie zależy nam na tym, żeby wszystkie najważniejsze ugrupowania polityczne publicznie jasno wypowiedziały się w następujących kwestiach:

Kiedy Polska powinna wejść do strefy euro i jaki byłby najlepszy harmonogram przygotowań do przyjęcia wspólnej waluty?

Czy decyzja o wejściu do strefy euro powinna zapaść w parlamencie, czy też w drodze referendum?

Jakie korzyści i kłopoty spotkają lub mogą spotkać Polskę i Polaków po przyjęciu euro?

O komentarze do wypowiedzi polityków poprosimy ekspertów, oraz przedstawiciele biznesu i organizacji konsumentów. Obecność potwierdzili już Ryszard Petru, przewodniczący Rady Towarzystwa Ekonomistów Polskich, Krzysztof Pietraszkiewicz, Prezes Związku Banków Polskich, Witold Orłowski główny doradca ekonomiczny w PwC.

Debata jest otwarta dla publiczności, będzie więc również czas na pytania z sali do prelegentów i ekspertów oraz na dyskusję. Zainteresowanych udziałem w debacie w charakterze gościa na sali, prosimy o mail na adres: eurodebata@gazeta.pl lub telefon pod numer 22 555 42 79, 22 555 48 91.

Źródło: Schuman

Kielce: Konferencja Samorządowa Sojuszu Lewicy Demokratycznej




20 kwietnia 2013 roku w Wyższej Szkole Handlowej w Kielcach odbyła się Wojewódzka Konferencja Samorządowa Sojuszu Lewicy Demokratycznej, w której uczestniczyli między innymi: poseł do Parlamentu Europejskiego prof. Joanna Senyszyn, wiceprzewodniczący SLD, poseł Leszek Aleksandrzak, przewodniczący SLD w województwie śląskim Marek Balt, skarbnik SLD Kazimierz Karolczak, ale przede wszystkim samorządowcy SLD województwa świętokrzyskiego.
Konferencję rozpoczął przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej w województwie świętokrzyskim Andrzej Szejna. Jak zauważył, jednym z największych problemów tego regionu jest bardzo wysoki wskaźnik bezrobocia, które na obecną chwile wynosi 17 procent. -  Są takie powiaty , w których wskaźnik ten jest jeszcze wyższy. I tak  w powiatach skarżyskim czy starachowickim sięga on już  30 procent. Są to zatrważające dane – powiedział. W województwie jest prawie 94 tys. bezrobotnych. Co najgorsze ponad 50 proc. z nich nie posiada prawa do zasiłku, przez co pozostawia wiele rodzin bez środków do życia. Jak powiedział Andrzej Szejna za tą sytuację odpowiedzialna jest między innymi rządząca w województwie świętokrzyskim koalicja  Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. – Ta koalicja zmarnowała wiele szans - dodał.  

W województwie świętokrzyskim zmniejsza się poziom inwestycji, a co najgorsze dochodowość  działalności gospodarczej. - Liczba podmiotów gospodarczych w naszym województwie cały czas spada, czego skutkiem jest  brak  nowych miejsc pracy – powiedział szef SLD w regionie A. Szejna.

Innym problemem, z którym boryka się nasz region jest starzenie się społeczeństwa. Pod tym względem ustępujemy tylko województwu łódzkiemu.  W niedługim czasie może się zdarzyć tak, że niektóre dzielnice w naszych miastach  będą zamieszkałe w większości przez osoby starsze. Wiązać się to będzie z  koniecznością zmian chociażby w szkolnictwie, tj.  reorganizacją sieci szkół, głównie podstawowych.

- Sojusz Lewicy Demokratycznej nie boi się odpowiedzialności za przejęcie władzy, zarówno w samorządzie jak i w kraju – powiedział Andrzej Szejna. SLD jako parta lewicowa skupiać się będzie w swoim programie na działaniach zmierzających do tworzenia nowych miejsc pracy i walki z wykluczeniem. Nie tylko tym społecznym, ale także z wykluczeniem gospodarczym.

Nie bez przyczyny Konferencja Samorządowa SLD odbywa się na wyższej uczelni. Wyższa Szkoła Handlowa w Kielcach od lat związana  z województwem świętokrzyskim. Jak powiedział jej rektor doc. dr Jan Waluszewski problemy, przed którymi stoi ten region mają również wpływ na rozwój szkolnictwa wyższego.  Jak powiedział, dużym problemem jest powiększający się z każdym rokiem niż demograficzny. - W najlepszych latach w regionie było ponad 20 tys. młodych osób zdających maturę, którzy byli potencjalnymi klientami świętokrzyskich szkół wyższych.  Dzisiaj jest ich 15 tys., a szacuje się, że za dziesięć lat będzie to ok 7 tys. osób. – powiedział doc. Waluszewski. Musimy pamiętać jednak o tym, że część z nich wyjeżdża studiować do innych miast lub w ogóle nie rozpoczyna studiów. Mając powyższe na uwadze wielu szkołom, w szczególności niepublicznym, grozi likwidacja. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie dojdzie w naszym regionie do całkowitego załamania tego sektora publicznego. 

- Dzisiaj jest najlepszy moment na podsumowanie działalności samorządowej oraz stworzenia programu wyborczego opartego na wiedzy i doświadczeniu naszych samorządowców. Nadszedł czas dla lewicy  – powiedziała obecna na konferencji poseł do Parlamentu Europejskiego prof. Joanna Senyszn. To samorządowcy pracują bowiem najbliżej mieszkańców  i najlepiej znają ich problemy.  Jak powiedziała prof. Senyszyn, zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego będą dobrą okazją do zaprezentowania programu Sojuszu Lewicy Demokratycznej oraz promocji  kandydatów, którzy będą startować z list SLD w przyszłorocznych wyborach samorządowych. Program ten skupiać się będzie m. in. na działaniach zmierzających do zmniejszenia dysproporcji dochodowych wśród obywateli oraz zmniejszenia dysproporcji w poziomie rozwoju gospodarczego pomiędzy poszczególnymi województwami. – To w rękach samorządowców leży dzisiaj przyszłość polskich regionów i obywateli – powiedziała prof. Joanna Senyszyn.

W swoim wystąpieniu odniosła się również do powstania inicjatywy prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Europa Plus. Przypomniała obecnym na sali, iż Sojusz Lewicy Demokratycznej jako pierwszy podjął uchwałę, która mówiła, iż SLD w najbliższych wyborach będzie startować z własnej listy wyborczej, na którą oprócz organizacji i stowarzyszeń lewicowych zaproszono również prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Niestety, były prezydent wybrał inną drogę.    

- Ostatnie sondaże pokazują, że Europa Plus nie będzie odbierać głosów SLD w takim stopniu jak PO. Można śmiało przyjąć dziś tezę, że wybierając Europe Plus, wybierasz rządy Prawa i Sprawiedliwości –powiedziała poseł Senyszyn. Sojusz Lewicy Demokratycznej zawsze pracował, pracuje i będzie pracować dla dobra Polski i Polaków.

Wiceprzewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej, poseł Leszek Aleksandrzak zauważył, że dzisiaj wszystkie najważniejsze dla regionu i obywateli działania podejmowane są przez samorządy. - To właśnie przez samorządy przepływają miliardy złotych, które przeznaczane są między innymi na inwestycje, rozwój infrastruktury, edukację czy służbę zdrowia. Aby dokonać znaczących zmian, SLD musi się dobrze przygotować do przyszłorocznych wyborów nie tylko pod względem programowych ale przede wszystkim pod względem jakościowym - powiedział.  Wszyscy, którzy zamierzają kandydować z list SLD w nadchodzących wyborach samorządowych, muszą zwiększyć swoją aktywność społeczną.  – Musimy stać się liderami w swoich społecznościach – zauważył L. Aleksandrzak. 

Nadrzędnym celem, który prześwięcać będzie w wyborach samorządowych Sojuszowi Lewicy Demokratycznej, będzie zmiana Polski poprzez działania podejmowane przez samorządy. Dzięki inicjatywie radnych SLD, wprowadzono w zeszłym roku w Częstochowie dotację na zabiegi in vitro.  – Powyższy przykład pokazuje, że determinacją samorządowców można zmienić Polskę – powiedział poseł Marek Balt.

Wojciech Olejniczak: Gowin – tropiciel afer



Dobrze, że minister sprawiedliwości nie jest już jednocześnie prokuratorem generalnym. Inaczej z Jarosławom Gowinem dzierżącym obie te funkcje byłoby i strasznie i śmiesznie.
Na razie Gowin jest tylko ministrem sprawiedliwości, ale ciągnie go też do MSZ. Swoimi insynuacjami, że – mówiąc wprost – Niemcy uśmiercają polskie dzieci (nienarodzone) podczas eksperymentów medycznych, narobił Tuskowi niezłego bigosu przed jego spotkaniem z kanclerz Merkel. 

Inna sprawa to specyficzne wnioskowanie Gowina. Dla ministra sprawiedliwości pusty pomnik do przechowywania zarodków znaleziony u okulisty jest dowodem na to, że na polskich embrionach dokonuje się w Niemczech eksperymentów. 

Czy gdyby Gowin znalazł u tego samego okulisty pustą butelkę po wódce, to wyciągnąłby z tego wniosek o istnieniu szajki przemycającej do Niemiec alkohol, najlepiej zatruty? 

Ile „afer” byłby w stanie „wykryć” prokurator generalny posługujący się podobną logiką!

Są dwa wyjścia. Albo Gowin jest zaślepiony konserwatywną ideologią. Albo cynicznie wykorzystuje tę ideologię do robienia politycznej kariery. Ta druga opcja jest bardziej prawdopodobna. Trudno bowiem uwierzyć, aby doktor filozofii miał tak poważne problemy z wnioskowaniem?

Wymagałbym też od ministra Arłukowicza, aby wreszcie wydał rozporządzenia regulujące kwestie in vitro. Bo Gowina tematu nie odpuści. Ślamazarność Arłukowicza tylko pracuje jego korzyść!