piątek, 15 lutego 2013

Piotr Gadzinowski: Sza



Politykowi polskiemu można zaglądać do grobu jego dziadka i metryki prababci, do kieszeni jego kochanki już nie.
W Polsce przy ocenie kompetencji polityków dalej stosuje się nazistowsko-feudalne kryteria. Kompetentny polityk to „nasz polityk”. Prawdziwy Polak i katolik. Konkurencji przyprawia się gębę „nienaszego”. Dla potwierdzenia ekshumuje się „dziadka z Wehrmachtu”, albo wierci do ostatnich pokładów parafialne metryki w poszukiwaniu praszczura „Mazowera”.

Ekshumacje to ulubione zajęcia polityków polskich z pierwszej połowy XXI wieku, kiedyś dokopią się do tego badacze.

W Polsce w czasie kampanii wyborczych politycy i kandydaci na polityków podpierają się w ulotkach i na billboardach wizerunkami swoich żon, dzieci, psów, kotów, kanarków. I Aleksandra Kwaśniewskiego. Robią to często ci, którzy nie są pewni swych kwalifikacji i potrzebują takich medialnych protez. 

Nierzadko fałszywych. Warto tu przypomnieć billboardy kandydata na prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego pokazujące go w otoczeniu „ wzorowej polskiej rodziny”. Czyli Małżonki, Córki, Zięcia i Wnuczki. Jak się potem okazało zięć był w trakcie procesu rozwodowego, a ojca nowego „poczętego życia” w rodzinie do zdjęcia nie poproszono.

Czy takie kłamstwa należy od razu ujawniać?

Zwłaszcza, że nie było to pierwsze odstępstwo od „wartości chrześcijańskich” i „społecznej nauki Kościoła katolickiego” w rodzinach polityków, którzy używają państwowego przymusu. Do narzucania innym respektowania i stosowania tych wartości i nauk. Paradoksalnie to wśród polskich prawicowych polityków, zadeklarowanych katolików roi się od rozwodników, niekiedy nawet recydywistów.

Czy politykowi grzmiącemu z trybuny w obronie katolicki wartości można przypomnieć, że grzmi będąc w stanie katolickiego grzechu? Czy uznać jego prawo do prywatności? 

W Polsce nie ceni się uczciwości polityka, zgodności jego poglądów z życiem osobistym, a zwłaszcza stałości jego poglądów. Rozgrzesza się ich formułą, że „Tylko krowa nie zmienia poglądów”. 

Krowa, choć daje mleko, jest w Polsce istotą głęboko pogardzaną. Bo daje się doić jak Unia Europejska.

Pan europoseł Jacek Kurski, ryczący medialnie niczym przysłowiowa bezmleczna krowa, nakazał tygodnikowi „Nie” przy użyciu przymusu państwowego, milczenie o swym, rzekomym romansie. W imię ochrony godności swojej rodziny, rodziny pani dyrektor swojego biura poselskiego i powszechnych wartości rodzinnych. 

Ten sam Jacek Kurski nie zważając na deklarowane przez siebie wartości nie tylko ekshumował Donaldowi Tuskowi „dziadka z Wehrmachtu”. Pamiętam jak w 2007 roku Roman Giertych w czasie sejmowej debaty o becikowym udowodnił Kurskiemu serię kłamstw i wypunktował jego „antyrodzinną” działalność.

Za także tamte kłamstwa Wyborcy nagrodzili Jacka Kurskiego posadą euro posła i funduszami na pensje dla pani dyrektor biura.

Teraz stale publicznie deklarujący swój głęboki katolicyzm, przywiązanie do wartości głoszonych przez Radio „ Maryja” i państwowego przymusu w narzucaniu ich innym euro poseł Kuski nie chce się publicznie wyspowiadać. Choć sam innych do spowiedzi wzywał.

Czy wypada mediom zmuszać Kurskiego do publicznego wyjaśnienia zarzucanych mu grzechów ?

Politykowi polskiemu można zaglądać do jego kieszeni. Musi ujawniać swoje oświadczenia majątkowe.

Ale jego rodzina już nie musi. Nie musi żona, kiedy ustalą odrębność majątkową. Nie muszą dzieci. Rodzice też nie. Ani nieformalni partnerzy życiowi. Bo w Polsce liczy się jedynie pochodzenie narodowe rodziny polityka, a nie jej stan majątkowy. 

Nie istotne jest czy rodzina wzbogaciła się w czasie jego politykowania na jego działaniach korupcyjnych, czy sitwiarskich.

I gdyby pojawiła się informacja, że euro poseł, albo euro posłanka mają romans i wspólny „deal” korupcyjny to media prawicowe pewnie przemilczałyby to w imię ochrony wartości rodzinnych, a lewicowe skupiły by się na romansie. Gdyby była to posłanka prawicowa.

Piotr Gadzinowski

Źródło: Blog Piotra Gadzinowskiego - Lewica24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz