Już wkrótce Warszawa może przypominać
Neapol. Niestety, jednak nie ze względu na imponującą historię, wspaniałe
zabytki, rzesze turystów, czy chociażby sześć linii metra, ale z powodu…
śmieci. Stolica południowych Włoch od kilku lat stała się znana przede wszystkim
z bezradności w sprzątaniu miasta i wywożeniu z niego odpadów, które tonami
zalegają na ulicach tego wspaniałego miasta. Podobnie może być już wkrótce u
nas, choć tam spowodowane jest to działaniami mafii, a u nas - niekompetencją
urzędników.
Od 1 lipca tego roku wchodzi w życie
nowy system zbierania odpadów, w myśl którego będziemy musieli segregować
śmieci. Początkowo na trzy rodzaje: szkło, odpady wtórne stałe (papier, karton,
metale, plastik) oraz tzw. zmieszane, czyli resztki jedzenia itp. Właścicielem
posegregowanych śmieci będzie miasto i to ono odbierze z naszych śmietników
odpady za pośrednictwem wybranych przez siebie firm, które zostaną nam
narzucone. Posegregowane śmieci nie będą już wrzucane do jednej śmieciarki, co
do tej pory doprowadzało segregujących do wściekłości, a następnie wywożone
oddzielnie do miejsc, gdzie będą utylizowane i przetwarzane. Za to wszystko
przyjdzie nam jednak zapłacić i to słono. Ile dokładnie - jeszcze nie wiadomo,
bo Warszawa nie wybrała jak dotąd metod naliczania opłaty śmieciowej, choć
podobnie jak wszyscy inni miała na to czas do końca ubiegłego roku.
Możliwe są 4 scenariusze poboru: od
ilości zużytej wody, liczby osób w gospodarstwie domowym, powierzchni
mieszkania, bądź od każdego gospodarstwa domowego jako sztuki. Dotąd władze
Warszawy proponowały, żeby liczyć albo od metrów, albo po równo od każdego
gospodarstwa domowego. W przypadku metrów mogłoby to być nawet 90 zł
(proponowano naliczanie tylko do 120 m2), w drugim 45 zł od mieszkania. Każde z
tych rozwiązań oznacza co najmniej kilku - a nawet kilkunastokrotny wzrost
opłaty, bo dziś mieszkańcy bloków płacą np. 6,5 zł od osoby! Mało tego, opłaty
te będą jeszcze o 40% wyższe w przypadku, gdy nasze śmieci nie będą odpowiednio
posegregowane. Przy czym nie będzie to sprawdzane indywidualnie, ale zbiorczo.
Czyli - jeżeli w bloku mieszka 100 rodzin, to każda musi segregować śmieci.
Jeżeli jedna rodzina wrzuci do pojemników zbiorczych odpady nieposegregowane,
to wszyscy zostaną ukarani karą pieniężną i zwiększeniem opłaty śmieciowej.
Krótko mówiąc, odpowiedzialność zbiorowa.
Kolejne wątpliwości budzi częstotliwość
wywożenia poszczególnych rodzajów śmieci – odpady wielkogabarytowe np. stare
kanapy będą przy śmietniku stały przez miesiąc, bo mają być zabierane tylko raz
na 30 dni. Jeszcze rzadziej ma być wywożona trawa i liście z trawników, a te
przecież kosi się częściej niż kilka razy w roku. Takich wątpliwości jest dużo
więcej.
Póki co najważniejsze jest, jaką metodę
naliczania opłat za śmieci rządząca stolicą Platforma Obywatelska nam narzuci.
Stanie się to dopiero na sesji Rady Miasta w lutym, czyli ledwo 4 miesiące
przed wejściem w życie systemu! A przecież urzędnicy muszą jeszcze wybrać w
przetargu firmy, które będą odbierać od nas śmieci, a potem te firmy muszą się
jeszcze do tego przygotować. Czy zdążą z tym wszystkim do 1 lipca? Szczerze
mówiąc wątpię, a wtedy warszawiacy będą mogli na własne oczy przekonać się, jak
wygląda Neapol, w którym na ulicach zalegają tysiące ton śmieci.
Sebastian Wierzbicki
Wiceprzewodniczący Rady m.st. Warszawy
Przewodniczący SLD w Warszawie
www.sebastianwierzbicki.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz