Dyskusja na temat ewentualnej współpracy SLD z Ruchem Palikota toczy się
już od ponad roku, a więc od ostatnich wyborów parlamentarnych. Łączyć się z
Palikotem, czy nie łączyć? Tworzyć wspólne listy wyborcze do Europarlamentu,
czy nie tworzyć? Te i inne podobne pytania zdają się się zaprzątać głowę wielu
publicystom i politykom.
Warto więc przez chwilę zastanowić się czym tak naprawdę w polityce jest
koalicja wyborcza? To nic innego niż swego rodzaju polityczny związek
partnerski oparty na wzajemnym zaufaniu, realizowaniu wspólnych celów i
wierności.
Przed zawarciem politycznego związku partnerskiego trzeba sobie zadać
pytanie: Czy nasz przyszły partner spełnia powyższe kryteria?
A więc na początek zaufanie... Czy można ufać politykom, którzy jednego
dnia mówią o chęci współpracy z SLD, potrzebie budowania wspólnych list
wyborczych, a następnie z całym impetem, bez żadnych skrupułów atakują liderów
tegoż samego SLD, oskarżając ich o wszystkie niegodziwości współczesnego
świata. Jak można więc mieć zaufania do Janusza Palikota i wierzyć w jego
rzekomo szczere intencje, skoro jego zdanie na temat SLD potrafiło zmieniać się
kilka razy w ciągu jednego dnia.
A co z realizacją wspólnych celów? No w tym temacie niestety nie jest
lepiej... Wiadomo, że dla SLD najważniejsze są sprawy społeczne. A dla Ruchu
Palikota? Najlepszą odpowiedzią na te pytania są wyniki sejmowych
głosowań, a te nie pozostawiają żadnych złudzeń. Sprawa wydłużenia wieku
emerytalnego: SLD głosuje przeciw, Ruch Palikota jest za propozycję rządu
Tuska. Podniesienie płacy minimalnej: SLD za, Ruch Palikota przeciw. I wreszcie
wprowadzenie podatku od transakcji finansowych: SLD jest za, Ruch Palikota
głosuje oczywiście przeciw. To zaledwie kilka przykładów, ale jakże jaskrawo pokazujących
ogromne różnice w podejściu do tak ważnych kwestii społecznych i gospodarczych.
Czy jest więc możliwe realizowanie wspólnych programowych celów przez SLD i
Ruch Palikota? Odpowiedź nasuwa się sama, nie da się pogodzić lewicowego
podejścia SLD z liberalnymi poglądami Palikota.
No i na sam koniec pozostaje temat wierności politycznej. A tu chyba z
Januszem Palikotem jest niestety najgorzej... Bo jak można wytłumaczyć tak
ogromną zmianę w poglądach politycznych. Warto tylko przypomnieć, że zaledwie
kilka lat temu Palikot był wydawcą skrajnie prawicowej gazety Ozon. Artykuły
Ozonu krytykowały aborcję, eutanazję i tzw. propagandę homoseksualną. Na jednej
z okładek pisma pojawił się nawet znak antygejowskich bojówkarzy z Narodowego
Odrodzenia Polski z dopiskiem "zakaz pedałowania". Następnie
Palikot działał w Platformie Obywatelskiej, a więc przesunął się w stronę
centroprawicy. Obecnie szefuje ugrupowaniu mającemu skrajnie liberalne poglądy,
a sam twierdzi, że jest lewicą. Ot, cały Janusz Palikot, od sasa do lasa...
Tylko gdzie tu miejsce na wierność swoim poglądom?
Podsumowując, Janusz Palikot jest ostatnią osobą nadającą się do
zawarcia poważnego, politycznego związku partnerskiego. I żeby było
jasne, za tym stwierdzeniem nie przemawiają żadne moje uprzedzenia względem
Pana Janusza i jego ugrupowania, a jedynie same fakty.
Nie jestem również przeciwnikiem budowania wokół SLD szerszego
porozumienia na lewicy. Poszerzenie zaplecza politycznego może nam tylko
pomóc. To z pewnością trzeba robić, ale w oparciu o porozumienie programowe i z
poważnymi politykami, którzy dają gwarancję solidnego, politycznego związku
partnerskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz