Mamy w Polsce kilku polityków, którzy od
dwudziestu lat stroją się w szaty moralizatorów. Po lewej stronie w rolę tę
niezmiennie pełni Tomasz Nałęcz. Z profesorskiej katedry wydaje moralne wyroki,
oddziela polityczne ziarno od plew i wypisuje glejty politycznej przyzwoitości.
Tak to już jednak w życiu bywa, że pod
latarnią zawsze najciemniej. A moralizator sam ma problemy realizowaniem zasad
we własnym życiu.
Kilka tygodni temu Nałęcz wyraził swoje
oburzenie premiami, które wypłacili sobie członkowie Prezydium Sejmu. Był w
takim „szoku”, że najwyraźniej zapomniał, iż sam z Kancelarii Prezydenta wziął
premię niewiele mniejszą.
Złośliwi mogliby powiedzieć, że Nałęcz
był zszokowany tym, że w Sejmie dają wyższe premie niż u Prezydenta. To jednak
nie jest ten przypadek. Mamy raczej do czynienia z klasyczną postawą
świętoszka.
Molier się kłania, Panie Profesorze!
W życiu – jak u Moliera – obłuda
świętoszka na końcu zostaje zdemaskowana. Tak po ludzku, powinien się Pan
wstydzić!
PS: Może Prezydent pójdzie po rozum do
głowy i poleje Profesorowi czarną polewkę. Zdałoby się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz