czwartek, 21 marca 2013

Tadeusz Iwiński: Wystąpienie w sprawie politycy zagranicznej



Wystąpienie w imieniu Klubu Poselskiego SLD w debacie w Sejmie nad Informacją Ministra Spraw Zagranicznych o założeniach polskiej polityki  zagranicznej w 2013 roku.
Panie Marszałku, Wysoki Sejmie,

Wybitny XVIII-wieczny poeta angielski Samuel Johnson mawiał, że: ”Dobrze jest mieć wyobraźnię jako towarzysza podróży, ale koniecznie trzeba wziąć rozsądek za przewodnika”. I właśnie z tego punktu widzenia powinniśmy dokonywać wszelkich analiz, także w materii, którą się dziś zajmujemy- bardziej niż poprzez kontrowersyjne paralele historyczne.

Należy zgodzić się, iż najważniejszą rolą  dyplomacji jest obecnie wspieranie procesu unowocześniania państwa, gospodarki i społeczeństwa, dalsze działanie na rzecz zmniejszania dystansu cywilizacyjnego dzielącego nas od państw najwyżej rozwiniętych. W przeciwnym razie Polska znalazłaby się na marginesie procesów globalnych, a powinno też chodzić o to, by zająć odpowiadające naszemu potencjałowi miejsce w nowej architekturze 7-miliardowego świata, przekształcającej się coraz bardziej w układ wielobiegunowy. Jak zawsze szczególnie istotna jest budowa przyjaznego najbliższego otoczenia zewnętrznego i z tego punktu widzenia potrzeba kontynuowania i rozwoju  historycznych procesów  pojednania oraz współpracy z trzema  naszymi największymi sąsiadami- Niemcami, Rosją i  Ukrainą, choć znajdują się one naturalnie w rozmaitych stadiach zaawansowania.

Niezmiennie ważne jest zachowanie wiarygodnych gwarancji  bezpieczeństwa, bo choć Polsce nie grozi zbrojna napaść ani- jak się wydaje-dramatyczna ingerencja polityczna bądź ekonomiczna z zewnątrz, to w naszym żywotnym interesie leży stabilność nowej  konstrukcji geostrategicznej, powstałej na przełomie XX i XXI wieku zarówno w Europie, jak i strefie euroatlantyckiej. Dlatego też dziwią niepotrzebne i ahistoryczne sformułowania Pana Ministra o Polsce Ludowej jako „kosztownym eksperymencie” i stanie wojennym jako „sposobie na utrzymanie monopolu władzy”, wypowiedziane na wczorajszym posiedzeniu Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.  Absolwent Oxfordu i pierwszy Polak, jaki znalazł  się niedawno na liście 100 „Top Global Thinkers” magazynu „Foreign Policy „ (m.in. za wypowiedź, iż „Bankierów należy wynagradzać proporcjonalnie do kapitału, który generują, nie zaś do długu, który robią”)- gratuluję !- nie może nie wiedzieć, że to porozumienia międzynarodowe z końca II wojny zaowocowały podziałem Europy na strefy wpływów, zaś stan wojenny nadal oceniany jest przez większość rodaków jako „mniejsze zło”.

Powyższe filary naszej polityki  nie zmieniają wszak faktu, że wciąż odczuwa się brak strategicznej wizji Polski w świecie w dłuższej perspektywie  i nie toczy się szersza debata na ten temat. Ubiegłoroczny dokument „Priorytety polskiej polityki zagranicznej 2012-2016” jest już częściowo nieaktualny. Pewna bierność strategiczna dostrzegalna jest nawet w obszarze polityki unijnej, słusznie uważanej za dla nas kluczową. Umacnianie Unii Europejskiej oraz pogłębianie integracji w jej ramach, to imperatyw polskiej polityki. Wiąże się z tym działanie na rzecz umacniania światowej pozycji Unii, gdyż tylko w ten sposób Polska może mieć wpływ na kształt decyzji podejmowanych w skali globalnej. Ponadto w tej konfiguracji  zapobiec możemy takiemu ewentualnemu podziałowi Europy, w którym ponownie stalibyśmy się państwem frontowym.

Klub SLD z zadowoleniem przyjmuje pragmatyzm rządu w stosunkach z Francją rządzoną przez socjalistów, co może ożywić współpracę w obrębie Trójkąta Weimarskiego. Mamy też szanse ustanowienia bardziej zrównoważonych relacji we współdziałaniu z Niemcami i Francją. Zastrzeżenia budzi natomiast narracja spraw wspólnotowych i praktyka polegająca  na koncentracji na tym, co można „wywalczyć” w Brukseli. Brakuje rzetelnej debaty o tym, co wnosimy do Unii, jaki jest nasz wkład i jak słyszalny jest nasz głos. To rząd Leszka Millera wprowadził Polskę do Unii, ale- w ramach swoistej sztafety- obecny gabinet  prawie 40-milionowego państwa powinien tryskać pomysłami jak gejzer i występować z konkretnymi inicjatywami w sprawie dalszego rozwoju tej organizacji. Bo przecież Unia musi znaleźć  skuteczne odpowiedzi na trwający kryzys, nie ograniczające się do „zaciskania pasa”, lecz owocujące wzrostem gospodarczym i tworzeniem miejsc pracy. Niestety nie widać takich inicjatyw, a zdarzają się nawet różnice stanowisk w wystąpieniach najwyższych przedstawicieli polskich władz.

Nie brak pesymistycznych prognoz i ocen co do przyszłości Unii Europejskiej ani sygnałów ostrzegawczych. Ostatnio np. Timothy Garton Ash napisał wprost, że „Bez nowych sił, bez pozytywnej mobilizacji elit i społeczeństw Unia wprawdzie przetrwa jako skomplikowana układanka traktatów i instytucji, ale efektywność jej działań i rzeczywiste znaczenie będą stopniowo spadać, tak jak niegdyś znaczenie Świętego Cesarstwa Rzymskiego”. Takie sygnały należy brać poważnie. A niedostatku pomysłów i inicjatyw nie zastąpi „ćwierkanie” na Twitterze- będącym skądinąd nowoczesnym i potrzebnym narzędziem – oznaczające swoistą tabloidyzację polskiej polityki zagranicznej. Wśród ostatnich przykładów są takie, iż „ premier Tusk uczył kanclerz Merkel wymowy polskiego nazwiska jej dziadka”, a „minister spraw zagranicznych wręczył lady Ashton  ceramiczny imbryk i filiżanki z Bolesławca”. To wszystko należy robić, ale chyba jednak zachowywać  powagę przy komunikowaniu o takich wydarzeniach.

SLD wyrażał  aprobatę dla osiągnięć szczytu UE w sprawie budżetu dla Polski, ale mamy  świadomość szeregu niewiadomych. Suma 73 mld euro w funduszach strukturalnych i spójności nie jest ostatecznie przesądzona. Rząd zaaprobował deficyt budżetu Unii na poziomie 51 mld euro, co jest niezgodne z Traktatem Lizbońskim, zaś eurodeputowani PO i PSL otrzymali instrukcję głosowania w Strasburgu za przedłożonym projektem. Znaleźli się w wyraźnej mniejszości, a nawet zostali izolowani we własnej grupie politycznej w Parlamencie Europejskim, głosując razem z konserwatystami brytyjskimi, polskimi i czeskimi. Nie umocniło to autorytetu Polski i ujawniło, jak znaczna jest rozbieżność słów z czynami. Oby gratulacje Pana Ministra dla Premiera nie okazały się przedwczesne! Liczymy jednak, że rząd utrzyma obiecane już społeczeństwu środki unijne, a zarazem wykaże się mądrą troską  o Unię jako całość i jej zdolność pokonywania kryzysu. Pomijam w tym miejscu sprawę wykorzystania tych środków, która nie jest tak dobra, jak się to przedstawia, by wspomnieć tylko kwestię pieniędzy na koleje oraz wyśmiewane dopiero co przez „Der Spiegel” pewne inwestycje, na czele ze słynnymi już Termami w Lidzbarku Warmińskim, wymagającymi ogrzewania.

Ponieważ jest to drugie expose szefa polskiej dyplomacji w tej kadencji Sejmu, a- jak mawiał klasyk- „Drugie małżeństwo to triumf nadziei nad doświadczeniem”, chciałoby się mieć nadzieję, iż rząd wyciągnie właściwe wnioski zarówno z dobrych, jak i złych doświadczeń swej polityki zagranicznej. Wspomnę jedynie co do negatywów sfery unijnej- o wciąż nie podpisanej przez Polskę Karcie Praw Podstawowych, zapewniającej w swych 54 artykułach ochronę prawną obywateli, o niechęci do zainicjowania publicznej debaty nt.  plusów i minusów przystąpienia do strefy euro i prezentacji odnośnej mapy dochodzenia do niej oraz o braku - sygnalizowanej wcześniej-polskiej wizji umacniania Wspólnoty, w tym poprzez wspólną politykę obronną. Niestety nie doczekaliśmy się jej i dzisiaj. 

Panie Marszałku-inne, nawet ważne kwestie, z braku czasu klubowego, jestem zmuszony poruszyć w ogromnym skrócie. Co do polityki wschodniej, to wciąż nie jest wykorzystany w pełni potencjał wzajemnych relacji. W stosunkach z Rosją ważny pozytywny krok to dobrze rozwijający się mały ruch graniczny między mieszkańcami Obwodu Kaliningradzkiego z jednej strony, a dużej części Warmii i Mazur oraz Pomorza z drugiej. Dość wyraźnie wzrosła ostatnio wymiana handlowa- do prawie 40 mld  dol. rocznie, choć biznesmeni rosyjscy narzekają na ograniczanie możliwości inwestowania nad Wisłą. Istnieje potrzeba wykorzystania cennych doświadczeń procesu pojednania polsko-niemieckiego, szczególnie co do wymiany młodzieży. To właśnie w stosunku do studentów wizy powinny zostać zniesione jak najszybciej, a następnie dla przedstawicieli sfery nauki i kultury. Warto należycie przygotować się do Roku Rosji w Polsce i Polski w Rosji w 2015 oraz do 70. rocznicy wyzwolenia obozu w Oświęcimiu. Intensyfikować należy działalność Centrum Polsko- Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia oraz jego odpowiednika z drugiej strony. Równocześnie od kilku lat brakuje wizyt oficjalnych na najwyższym szczeblu, choć warto odnotować,  niedawny pobyt w naszym kraju przewodniczącego Dumy Państwowej Siergieja Naryszkina. Naszych relacji nie powinna zdominować katastrofa smoleńska i sprawa zwrotu wraku samolotu. Ponadto zadbać trzeba o poprawę-niekiedy niskiego- poziomu obsługi konsularno- wizowej w polskich placówkach na terenie Rosji, a także Ukrainy.

Odnośnie do stosunków z tym ostatnim państwem, to powinniśmy niezmiennie wspierać jego proces zbliżania do Unii Europejskiej, w tym zawarcie umowy stowarzyszeniowej  Z uznaniem należy odnieść się do aktywności prezydenta  Bronisława Komorowskiego na tym polu. Nie powinno to jednak przeszkadzać w zajmowaniu  jasnego stanowiska przez władze polskie w związku z 70. rocznicą tragedii wołyńskiej oraz w reagowaniu na nacjonalistyczne wystąpienia w zachodniej części Ukrainy.

Wydaje się, że niestety w impasie znalazła się cała strategia Partnerstwa Wschodniego i szczyt w Wilnie może przesądzić o jego dalszych losach. Polska nie przejawia też aktywności, jeśli chodzi o unijną strategię wobec Azji Centralnej. Dwa razy odwołano wizytę prezydenta Kazachstanu w Warszawie. Ożywienie dostrzega się natomiast w działalności Grupy Wyszehradzkiej. W tym kontekście jednak pragnę zaakcentować, iż Polska nie powinna nadal nie reagować na naruszanie od dłuższego czasu przez władze węgierskie standardów europejskich, jeśli chodzi o zmiany w konstytucji, funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości, czy traktowanie opozycji. Tym bardziej, iż  rządzący Fidesz należy do tej samej rodziny politycznej- Europejskiej Partii Ludowej, co PO i PSL.

Za słabość naszej polityki uważamy brak realnej, strategicznej odpowiedzi na ukształtowanie się nowych światowych centrów politycznych i gospodarczych, w tym w Azji Południowo- Wschodniej i w Ameryce Łacińskiej. Niewystarczająco jawi się aktywność Polski na tych obszarach, również w krajach arabskich (np. w Libii czy Egipcie), niezależnie od pojedynczych wizyt. Przez ponad 5 lat premier Tusk -w przeciwieństwie choćby do czołowych unijnych przywódców- nie zawitał w ogóle do Afryki, nawet do takich mocarstw regionalnych, jak RPA i Nigeria. Osobną sprawą jest stan stosunków z Chinami- drugą gospodarką światową. Niecały rok temu premier Wen Jiabao przedstawił w Warszawie 12-punktowy program współpracy z Polską i innymi państwami Europy Środkowej. Jak dotąd stopień jego realizacji jest niewielki, przy rosnącym deficycie obrotów handlowych.

Przy okazji- wyjątkowo niski jest poziom naszej pomocy rozwojowej, a sam sposób jej pojmowania przez MSZ trzeba uznać za kuriozalny, biorąc pod uwagę kryteria ONZ i podejście takich organizacji pozarządowych, jak np. Polska Akcja Humanitarna. W zasadniczym  stopniu chodzić bowiem powinno o realizację ośmiu tzw. Milenijnych Celów Rozwojowych.

W odniesieniu do obszernie naświetlonego przez Pana Ministra wątku bezpieczeństwa, w tym modernizacji technicznej polskiej armii za sumę 140 mld zł w najbliższej dekadzie i powstaniem tzw. sił odstraszania, nieco paradoksalnie przytoczę popularne przysłowie w Argentynie- ojczyźnie nowego papieża. Brzmi ono; „Życie jest jak tango, kto nie tańczy jest głupcem”. Ale dziś w naszym kraju NIE ma nastroju do powszechnego tanga, ze względu na sytuację społeczno- ekonomiczną, narastające bezrobocie i pogłębiające się nierówności. Warto więc  zastanowić się nad zamiarem rządu przeznaczenia tak ogromnych sum na cele obronne i rozważyć, czy części tych środków nie skierować na naukę, służbę zdrowia bądź politykę społeczną. Przecież członkostwo w NATO gwarantuje nam bezpieczeństwo, a ponadto dobrze rozwija się współpraca wojskowa ze Stanami Zjednoczonymi. I zapowiedziana właśnie przez USA rezygnacja z czwartej fazy projektowanego systemu tarczy antyrakietowej w Polsce nie wydaje się zmniejszać naszego poczucia bezpieczeństwa.

      Konkludując- żyjemy bez wątpienia w czasach NIEPEWNOŚCI w wielu wymiarach. Niepewność jest tym, co „zmusza do myślenia”, jak zauważał Albert Camus, a zarazem tym, co „mobilizuje człowieka do wykazania wszystkich swoich wartości”, by użyć słów Ericha Fromma. Tymczasem Polska wykorzystuje w swej polityce zagranicznej szereg atutów, ale przecież daleko nie wszystkie !

Warszawa 20 III 2013r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz