Przez kilka tygodni trwała dyskusja kto
kogo zgrilluje w sporze Premier vs Minister. Spotkanie było burzliwe, długie
i…jałowe. Wyczekiwany werdykt zapadł: zwycięstwo konserwy, Gowin zostaje.
Partia, która rządzi Polską miała być
przyjazna, nowoczesna i obywatelska, okazała się prawicowa, zaściankowa i
zabetonowana światopoglądowo. Oszukańcze wybiegi z ”miękkim na starość sercem”
są dymną zasłoną dla słabości i wycofania. Premier przegrał i to nie tylko z
ministrem, ale z własną naturą. Mamił nas taki Gowin w owczej skórze, udający
oburzenie, że jego posłowie głosowali ramię w ramię z PiSem, wbrew jego
zaleceniom. Miało być pięknie, wyszło jak zwykle.
I don’t like Gowin. Nie lubię też obłudy
i sprzedawania swoich poglądów w zamian za cenne głosy przeciwko wspólnemu
wrogowi. Donald Tusk nie ocalił przecież Gowina ani dlatego, że ma miękkie
serce, ani dlatego, że ten go przekonał. Głosy „Gowinowców” będą mu po prostu
potrzebne w walce z Grzegorzem Schetyną. W walce na wyniszczenie, do ostatniego
żywego. A co z tą Polską?
Gowino Tusk będzie walczył ze Schetyną,
zamiast z bezrobociem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz