wtorek, 12 marca 2013

PE: Walka o "zielony" charakter Wspólnej Polityki Rolnej UE



W środę, 13 marca, Parlament Europejski będzie głosował pierwszy raz w swojej historii nad reformą Wspólnej Polityki Rolnej. Jest to możliwe dzięki zmianom wprowadzonym w Traktacie Lizbońskim. Niestety nie udało się w komisjach wprowadzić zmian chroniących drobnych rolników przed dominacją agrobiznesu.
„Zazielenienia” wspólnej polityki rolnej chciałaby też Komisja Europejska. Zgodnie z jej propozycją 30 procent bezpośrednich dopłat dla rolników byłoby uzależnione od spełnienia trzech dodatkowych kryteriów środowiskowych, jej propozycje odrzucił jednak komitet rolnictwa PE, który podjął decyzję odzwierciedlającą pozycję państw członkowskich lobby agrobiznesu Copa-Cogeca. 

W tym obszarze jednak pojawia się konflikt interesów – Rada Europejska, reprezentująca opinie państw członkowskich, wprowadziła zmiany pozwalające rządom samodzielnie ustalać kryteria i stwarzając możliwość, aby w charakterze dopłat bezpośrednich można było wykorzystywać środki przeznaczone w budżecie UE na ochronę środowiska i rozwój obszarów wiejskich. Według włoskiego socjalisty Paolo de Castro, oznaczałoby to podwójne finansowanie i jako takie stało w sprzeczności z zasadami Światowej Organizacji Handlu.

Jest jednak nadzieja, że w plenarnym głosowaniu eurodeputowani Zielonych, socjalistów i liberałów przywrócą oryginalne brzmienie propozycji KE, odrzucając przynajmniej część poprawek komisji, nawet jeśli nie uda się przeforsować propozycji Zielonych.

„To zadziwiające, że komisja rolnictwa postanowiła osłabić lub odrzucić każdy punkt propozycji KE, w końcu wcale niebędącej najbardziej postępową instytucją w Europie, dotyczący 'zazielenienia' Wspólnej Polityki Rolnej” – mówi holenderski eurodeputowany Zielonych Bas Eickhout.

W opinii Eickhouta wszystko będzie zależało od tego, jak zagłosują poszczególni posłowie, jego zdaniem mogą ujawnić się w tej mierze silne tendencje narodowe, wskutek których niektórzy mogą zagłosować wbrew opinii swoich ugrupowań w PE a zgodnie z przeświadczeniem, że poprawki komisji są zgodne z narodowym interesem ich państw.

„Skandalem nie jest to, że Wspólna Polityka Rolna stanowi 40% unijnego budżetu, ale że cały ten budżet stanowi raptem 1 procent PKB Unii Europejskiej! Budżet WPR stanowi zatem mniej niż 0,5 procent unijnego PKB. Jak na sektor kluczowy dla naszej przyszłości to śmieszna kwota, jeśli porówna się ją z podobnymi programami USA czy Brazylii. Tak czy siak, propozycja budżetu ze strony Komisji Europejskiej tnie go o 11 procent” – wyjaśnia w zamieszczonym przez „Zielone Wiadomości” wywiadzie José Bové, eurodeputowany francuskich Zielonych.

Środki powinny trafiać w pierwszym rzędzie nie do wielkich przedsiębiorstw agrobiznesowych, traktujących produkcję rolną jakby był to przemysł, ale do indywidualnych rolników. Dlatego Zieloni chcieliby wprowadzenia limitu kwoty dopłaty bezpośredniej, jaką mógłby uzyskać pojedynczy beneficjent, do 100 tysięcy euro. W ten sposób unijne środki nie byłyby marnotrawione i trafiałyby do tych odbiorców, którzy z punktu widzenia Europejczyków są najważniejsi dla przyszłości rolnictwa UE. Ponad 75 procent europejskich konsumentów sprzeciwia się nie tylko wprowadzaniu żywności modyfikowanej genetycznie, ale także preferuje lokalną żywność i łańcuchy dostaw, produkty wysokiej jakości, rolnictwo przyjazne dla środowiska, a zatem małe i średnie gospodarstwa rolne. 

„Zielone postulaty nie powinny być postulatami konsumenckimi czy ekologicznymi. Powinny być za to propozycją całego modelu produkcji żywności, który uwzględnia potrzeby jej najważniejszych uczestników, czyli rolników – mówi Bové. – Projekt reformy rolnictwa bez ich udziału byłby niemożliwy do zrealizowania. Pierwszą rzeczą, jakiej musimy dokonać, jest wyjście z ram Wspólnej Polityki Rolnej i przedefiniowanie jej celów. Następnie powinniśmy użyć narzędzi dostępnych nam na poziomie krajowym, europejskim i regionalnym.”

Źródło: Lewica24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz