Pod względem temperamentu i skali
indywidualizmu jesteśmy od dawna porównywani ze społeczeństwami
śródziemnomorskim. To odnosi się szczególnie do Włochów. I nad Wisłą i nad
Tybrem mawia się nierzadko: „dwóch Polaków (Włochów) trzy partie polityczne”.
Naturalnie nie brak znaczących różnic-demokracja w Italii jest bez wątpienia
bardziej dojrzała od naszej ,a tamtejsi obywatele o wiele aktywniej uczestniczą
w życiu publicznym (wystarczy porównać liczbę protestów bądź frekwencję
wyborczą).
Włoskie wybory parlamentarne sprzed
tygodnia zakończyły się swoistym patem-najwięcej głosów zarówno w wyborach do
Izby Deputowanych, jak i Senatu uzyskała centrolewicowa Partia Demokratyczna,
ale trzy ugrupowania uzyskały de facto zbliżone poparcie. Największą
niespodziankę sprawił istniejący zaledwie od 4 lat populistyczny Ruch Pięciu
Gwiazd (Movimento 5 Stelle), kierowany przez najbardziej znanego komika Italii,
a zarazem wpływowego blogera, Beppe Grillo. Głosował nań co czwarty
Włoch-minimalnie mniej niż na PD oraz formację Berlusconiego).
Piszę to w kontekście wywiadu Marka
Siwca dla weekendowej „Rzeczpospolitej” zatytułowanego „Palikot zmienił
świadomość Polaków”. Otóż o ile nie mam wątpliwości, że Grillo przeorał (a
zarazem trafnie odzwierciedlił) świadomość Włochów-znużonych korupcją
polityczną i gotowych do wprowadzania rozwiązań ze sfery demokracji
bezpośredniej, to mimo pewnych analogii co do technik działania, w naszym
przypadku sytuacja jest odmienna. Przede wszystkim Grillo cechowała od początku
żelazna KONSEKWENCJA PROGRAMOWA-w ramach wartości lewicowych (kilka lat temu
ubiegał się nawet o szefowanie Partii Demokratycznej).Występował on też
zdecydowanie przeciwko mieszaniu działalności gospodarczej i politycznej.
Tymczasem Janusz Palikot to KAMELEON POLITYCZNY-biznesmen, który w Sejmie w
ciągu paru lat głosił zupełnie odmienne hasła. Na pewno odcisnął swe piętno na
sposobach kształtowania mechanizmów politycznych (rola happeningów, prowokacji,
brutalizacja języka) oraz na ostrym poruszaniu niektórych tematów (np.
świeckości państwa), ale przecież nie mógł być w tym zakresie WIARYGODNY.
Ale w wywiadzie Marka Siwca-człowieka
inteligentnego, którego znam od ćwierćwiecza, w tym ze wspólnej działalności w
SdRP i SLD, zaskoczyły mnie głównie dwie KURIOZALNE tezy. Pierwsza-o tym, że
Sojusz przez ostatnie 9 lat nie potrafił „zagospodarować centrolewicowego
obszaru politycznego”. Z pewnością SLD popełnił sporo błędów, nie reprezentując
należycie interesów wciąż bardzo licznej polskiej lewicy społecznej. Ale
przecież właśnie teraz usiłuje to czynić! A Marek w tym czasie jakoś
niespecjalnie działał w tym kierunku, będąc w Parlamencie Europejskim, w którym
okresowo pełnił nawet funkcję wiceprzewodniczącego. Co więcej- jeszcze wiosną
ub.r. kandydował (bez powodzenia) na ostatnim kongresie na wiceszefa partii.
O wiele poważniejszy dla mnie jawi się
drugi zarzut, iż skoro SLD nie chce-w ramach Euro Plus- „grać o całą stawkę z
Kwaśniewskim i Palikotem”, to zapewne zamierza „trochę poprawić swój stan
posiadania i dołączyć do Platformy Obywatelskiej”. Taka retoryka wygląda na
CAŁKOWICIE WYPRANĄ Z WARTOŚCI I CELÓW PROGRAMOWYCH. Rzeczą banalną jest
przecież, iż w polityce NIE powinno chodzić o „grę”, o taką czy inną stawkę (to
podejście par excellence UTYLITARNE), czy o władzę dla samej władzy, lecz o
wprowadzanie w życie określonych programów-W INTERESIE DUŻYCH GRUP SPOŁECZNYCH.
A ponadto nie wyobrażam sobie, by w obecnej sytuacji Sojusz mógł popierać
politykę rządu PO-PSL.
Cimoszewicz na zakręcie?
Z kolei w weekendowej „Gazecie
Wyborczej” uwagę zwraca bardzo ciekawy, lecz -momentami- wielce kontrowersyjny,
obszerny wywiad z Włodzimierzem Cimoszewiczem „Lewica potrzebna od zaraz”. Ten
doświadczony i wybitny polityk od wielu lat ma tendencję do bycia „samotnym
wilkiem” w działalności publicznej, a od pewnego czasu (jako niezależny senator
z poparciem PO) ustawił się w dość wygodnej pozycji „ŻYCZLIWEGO KRYTYKA” (nie
tylko SLD).
Liczne myśli Włodzimierza podzielam, a
szereg wątków przezeń poruszonych zasługuje na pogłębioną dyskusję. Jednak
szczerze mówiąc niektóre tezy nieprzyjemnie mnie ZASKOCZYŁY, a kilka wzbudza
OTWARTY SPRZECIW. Wśród tych pierwszych wskażę na twierdzenie, iż były premier
NIE UWAŻA SIĘ JUŻ ZA LEWICOWCA, a „RACZEJ ZA LIBERAŁA”. Ale chodzić powinno nie
o „etykietki”, lecz o określone treści. Otóż absolutnie nie mogę zgodzić się ze
słowami wypowiedzianymi w rozmowie z Agnieszką Kublik, że: „Sprawiedliwości
społecznej trzeba szukać w obszarze polityki społecznej a nie polityki
gospodarczej”. To KLASYCZNY POGLĄD konserwatystów, a zwłaszcza CHADEKÓW. Trzeba
„myć” i ręce i nogi! Cała np. polityka podatkowa (progresywna i z dużą liczbą
progów), stosowana od dawna m.in. w Skandynawii, ma właśnie służyć zapewnianiu
sprawiedliwości społecznej i wyrównywaniu szans na starcie (tak należy pojmować
nowoczesny egalitaryzm). A to przecież nieodłączny element polityki
gospodarczej. Rozumieją to dobrze socjaliści francuscy, choć 75%-wy podatek dla
najbogatszych wywołał także pewne negatywne reperkusje. I drugi element, aby
ich nie mnożyć, to relacje między rolą państwa a rolą rynku. Nic nie zastąpi
rynku, lecz PAŃSTWO MUSI TEŻ PEŁNIĆ FUNKCJĘ REGULACYJNĄ. Bowiem nie można
urynkowić w całości (co niestety dzieje się w dużym stopniu obecnie w Polsce)
służby zdrowia, edukacji, kultury, nauki, czy ochrony środowiska.
Druga wysoce wątpliwa teza to ta, że
„Kapitalizm jest w porządku”. Biblioteki na całym świecie są pełne książek,
udowadniających, iż TAK N I E JEST. A nade wszystko przesądza o tym to, co
dzieje się w dziesiątkach państw, nie tylko Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej.
Rodzajów kapitalizmu jest przy tym bardzo dużo, a sama ta formacja ulega wielu
zmianom-z jednej strony świadomym (także wymuszonym), zaś z drugiej- nierzadko
żywiołowym. W sumie kapitalizm wymaga kontestowania i (czasem głębokiego)
reformowania. Wraz z Mariuszem Gulczyńskim i Wojciechem Lamentowiczem pisaliśmy
o tym (bodaj jako pierwsi w Polsce) już ponad trzy dekady temu (m.in. w wydanej
przez PWN książce „Strategie polityczne współczesnego kapitalizmu”).
Rzymianie mawiali „Tempora mutantur nos
et mutamos in illis” („Czasy się zmieniają i my wraz z nimi”). To w dużym
stopniu nieuchronne, ale WARTO ZACHOWYWAĆ TOŻSAMOŚĆ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz