Weekend upłynął pod
znakiem zjazdu „oburzonych” do historycznej Sali BHP w Stoczni Gdańskiej.
Mieliśmy polityczny groch z kapustą. Piotra Dudę i Jana Guza mówiącego mądrze o
prawach pracowniczych (na czym się znają) i Pawła Kukiza prawiącego niemądrze o
ordynacji wyborczej (na czym się nie zna).
Na koniec między wódkę a zakąskę wepchał
się niejaki Cezary Kaźmierczak, podpisujący się jako prezes – bliżej nieznanego
– Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Wystosował płomienny list i skupił
uwagę żądnych emocji mediów.
Listu Kaźmierczaka nie można jednak
pozostawić bez słowa komentarza. W swoim liście skierowanym do przewodniczącego
Dudy posługuję się nawiązał on do najgorszych tradycji polskiego pieniactwa i
lekceważenia prawa. Tradycji szlacheckiego sobiepaństwa, która doprowadziła
Polskę do upadku. Bo jakże inaczej rozumieć słowa dotyczące prawa podnoszącego
płacę minimalną? Kaźmierczak bez zażenowania pisze, że będzie wówczas
zatrudniał na umowy śmieciowe lub po prostu na czarno. Ostatni proceder jest
rzecz jasna przestępstwem, ale również zatrudnianie pracowników na umowy
śmieciowe jest niezgodne z obowiązującym prawem (art. 22 Kodeksu Pracy).
Warto zatrzymać się w tym miejscu. W
paragrafie pierwszym powyższego artykułu czytamy: „Przez nawiązanie stosunku
pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na
rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym
przez pracodawcę, a pracodawca – do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem”.
I dalej „Zatrudnienie w warunkach określonych w § 1 jest zatrudnieniem na
podstawie stosunku pracy, bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy”. I
jeszcze dalej „Nie jest dopuszczalne zastąpienie umowy o pracę umową
cywilnoprawną przy zachowaniu warunków wykonywania pracy, określonych w § 1”.
Kaźmierczak pisze wprost, że – używając
jego poetyki – ma prawo gdzieś. Jest to postawa dyskwalifikująca dla osoby
stojącej na czele organizacji roszczącej sobie prawa do reprezentowania
kogokolwiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz