czwartek, 21 marca 2013

Joanna Senyszyn: Boni wszechmogący, ale biskupobojny



Minister Boni jest na pensji u premiera Tuska, ale pracuje na szkodę Polski i Polaków. Jego decyzje służą nie państwu i obywatelom, ale interesom Kościoła katolickiego, jako watykańskiej instytucji, która swoim bogactwem, aferami, pazernością, butą oburzyła nowo wybranego papieża Franciszka.
Ofiarowanie Kościołowi 0,5 proc. naliczonego podatku jest prezentem dla ciała. Bynajmniej nie Chrystusa. Dla i tak już spasionych ciał hierarchów. Mogą mieć kłopot ze skonsumowaniem wydartych z budżetu państwa milionów, bo Franciszek chce Kościoła „ubogiego dla ubogich”. Będą musieli udawać umiarkowanie w jedzeniu, piciu i korzystaniu z przyjemności życia. Jak źle pójdzie, biskupi przepych zejdzie do podziemia i mercedesy trzeba będzie zamienić na autobusy. Chyba że Episkopat Polski dostanie dyspensę. Za szczególne zasługi w ukrywanie duchownych pedofilów i łupieniu wiernych, bo innych zasług nie widać.

Ponieważ papież Franciszek takiej dyspensy z pewnością nie da, mogą liczyć tylko na Boniego Wszechmogącego, który właśnie dał biskupom drugi w tym miesiącu prezent. Trochę dla ducha, ale głównie też dla ciała. Mianowicie, bez żadnych podstaw prawnych odmówił wpisu do Rejestru Kościołów i innych związków wyznaniowych Kościoła Latającego Potwora Spaghetti. Boni nie zarejestrował konkurencji dla Kościoła katolickiego, gdyż wydaje mu się ona żartobliwa. A przecież jest on powołany do oceny nie kanonów wiary, a jedynie poprawności formalno-prawnej wniosku o wpis.

Czyżby Boni bał się reakcji biskupów? A może tego, że więcej odpisów z podatku zrobią na swój Kościół parafianie niż katolicy? Wstyd, panie ministrze Boni, że choć nie rozstaje się pan z różańcem, jest pan człowiekiem tak małej wiary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz