czwartek, 4 października 2012

Mariusz Grzegorczyk: Dom wariatów



W poniedziałek Kaczyński przedstawia prof. Piotra Glińskiego, jako kandydata na premiera rządu pozaparlamentarnego. Ten wygłasza regularne expose i mantruje "mój rząd zrobi to", "mój rząd zmieni tamto" etc. Mijają dwa dni, wszyscy szefowie partii wypowiedzieli się jasno co sądzą o "nowym premierze" a w zasadzie o tym co zrobił mu Kaczyński, a i tak PiS wozi profesora po mieście sejmową limuzyną.

Gdyby to były sceny z filmu powiedziałbym: "ale to już było". Mieliśmy przecież Jima Carrey'a w "Truman Show", mieliśmy "Big Brothera" kilka sezonów i inne podobne eventy. Nikt przy zdrowych zmysłach i podstawowej znajomości arytmetyki nie wierzy, żeby szopka serwowana nam przez Prawych i Sprawiedliwych miała choć promilowe szanse na sukces ale wszyscy się tym ekscytują.



Na domiar śmiesznego, dzisiaj, Tadeusz Cymański, którego osobiście bardzo lubię, wpisuję się ten "premierowy obłęd" i wygłasza swoje expose, w którym sadzi podobne androny co jego Gliński. Ma ich 10 punktów i nie będę ich cytował, bo można je dziś znaleźć w każdym portalu informacyjnym. Oczywiście hasła są szczytne, tyle tylko, że  nie poparte żadnymi wyliczeniami a jedynie szacunkami. Cymański, kandydat na szefa rządu, tym razem Solidarnej Polski, ma oczywiście takie same szanse, a w zasadzie jeszcze mniejsze, niż jego kolega naukowiec.



Kolejnym zachłyśniętym jakimś zepsutym, warszawskim powietrzem, okazał się realny tym razem, wicepremier Pawlak, który ni z gruchy ni z pietruchy, zaczyna rozmawiać z opozycją o możliwości ich poparcia dla PSL-owskich pomysłów na ratowanie gospodarki. Tłumacząc to na nasze, członek koalicji, chce wraz z opozycją przeforsować coś innego niż to co planuje rząd.



Przepraszam za kolokwializm, ale o co tu, kurwa, chodzi? Wszyscy zdają sobie sprawę, że nadciąga kryzys, nikt nie wie jak się do niego przygotować i jak mu zaradzić. I co robią nasi politycy? Lecą w gumę. To dramatyczna konstatacja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz