Największy polski narzeczony stanu, Kazimierz Marcinkiewicz,
dał głos. Równie ważki, jak kiedyś „yes, yes, yes” czy „Ja jestem premierem
samodzielnym. I myślę, że na całą kadencję”. Z wrodzonym wdziękiem słonia w
składzie porcelany, nazwał prof. Piotra Glińskiego MC Premier, czyli Mało Co
Premier.
Marcinkiewicz, który jako premier, niczym Koło Gospodyń
Wiejskich, tańczył, śpiewał i gotował, a ostatecznie dał d…, nie widzi
niestosowności takich uwag w swoich ustach. A przecież pod względem
samodzielności był właśnie MCpremierem.
Oczywiście prof. Gliński nie ma żadnych szans na
premierowanie. Wynika to z sejmowej arytmetyki. Większe miałaby pewna szajba.
Też na G.
prof. Joanna Senyszyn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz