piątek, 26 października 2012

Piotr Gadzinowski: Włoch ratuje Polskę



http://www.sld.org.pl/blog/481-piotr_gadzinowski_wloch_ratuje_polske.html
:Przesławne Sarajewo zostało europejską Hiroszimą w 1687 roku. Wtedy wojska austriackiego księcia Eugeniusza Sabaudzkiego najpierw ograbiły, a potem spaliły całe miasto. Sławne z orientalnego uroku i pokojowej koegzystencji muzułmanów, prawosławnych oraz ocalałych z hiszpańskich pogromów sefardyjskich Żydów miasto wyparowało.

Zagłada Sarajewa to efekt przesławnej wiktorii wiedeńskiej polskiego króla Jana III Sobieskiego w pamiętnym roku 1683. Ostatnich wzlotów polskiej niezwyciężonej husarii. Jakże też malowniczej i filmowej.

Podział zysków wiedeńskiej wiktorii odzwierciedlał poziom i różnice myślenia politycznego elit antytureckiej koalicji. Polacy dostali od razu sławę i błyskotliwe łupy, bo pierwsi zdobyli tureckie tabory. Austriackim Habsburgom i stojącej na zapleczu Rosji przypadło systematyczne dobijanie Turcji i późniejsze zdobycze terytorialne.

Sto lat potem wzmocnione wiedeńską wiktorią Austria i wspierająca ją wtedy Rosją dokonały pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej. Razem z Prusami. Też wzmocnionymi wiktorią wiedeńską. Bo przecież w 1675 król Sobieski zawarł z Francją tajny pakt przeciw sojuszowi Austrii i Brandenburgii. Za francuskie pieniądze Sobieski miał stworzyć armię i zająć ówczesne brandenburskie Prusy Wschodnie, a potem nawet ówczesny austriacki Śląsk. Ambitne, wzmacniające państwo polskie plany Sobieskiego pokrzyżowały pokrętna polityka Francji i skorumpowana przez Austrię polska magnateria dążąca do osłabienia swojego króla. Dobili te plany równie skorumpowani hierarchowie kościoła katolickiego. Ci swą antypolską politykę tradycyjnie uzasadniali dogmatami katolickiej wiary, koniecznością obrony Polski przed islamem. Naciskany przez nich Sobieski nie miał wyboru. Ruszył pod Wiedeń i zdobytymi na muzułmanach łupami wzbogacił polskie muzea.

Za to sto lat później chrześcijanie zabili rozbiorami państwo polskie. A muzułmańska Turcja osmańska nigdy rozbiorów państwa polskiego nie uznała.

Przesławną, zapomnianą już w Polsce wiktorię wiedeńską przypomniał teraz film „Bitwa pod Wiedniem”. Skręcony przez Renzo Martinellego. Antymuzułmańskiego propagandzistę reprezentującego aktualny, europejski katolicki dżihad.

Film artystycznie fatalny, ale paradoksalnie historycznie prawdziwy. Bo jest to pieśń katolicyzmu triumfującego kiedyś nad islamem. Triumf charyzmatycznego watykańskiego mnicha manipulującego polskimi elitami politycznymi. Pieśń, w której polski król prawie nie odzywa się, podobnie jak polscy dowódcy wojskowi. Prawdziwa, bo w ówczesnej, globalnej polityce nasz król niewiele miał do powiedzenia.

Recenzent „Gazety Wyborczej” Jacek Szczerba zżymał się, że Polski Instytut Sztuki Filmowej dał na ten film, film klasy C, 2 miliony złotych. I nawet złośliwie ujawnił nazwiska ekspertów komisji, która dotacje rekomendowała. Powątpiewając, czy podtrzymują oni swoją opinię.

Bronię tej decyzji, nie tylko jako współtwórca ustawy o PISzF.

Ale te dwa miliony złotych wsparły powstanie słabego filmu, lecz prostacko i prawdziwie ukazującego nasz bezsensowny wysiłek w wiktorii wiedeńskiej.

Za te dwa miliony zetów temat wiktorii wiedeńskiej został zaspokojony w światowej i naszej kinematografii na najbliższe lata. Dzięki włoskiemu reżyserowi długo jeszcze nie powstanie polski film, którego twórcy ku pokrzepieniu serc musieliby artystycznymi środkami tuszować polską głupotę polityczną.

I tak polska kinematografia ocaliła przynajmniej 18 milionów złotych.


Piotr Gadzinowski

Źródło: Blog Piotra Gadzinowskiego na portalu LEWICA24 .PL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz