środa, 24 października 2012

Mariusz Grzegorczyk: Co dalej z tym "in vitro"?



link: http://www.sld.org.pl/blog/471-mariusz_grzegorczyk_co_dalej_z_tym_in_vitro.html
Episkopat grozi zwolennikom anatemą, środowiska ultrakatolickie się gotują ze swoją morderczą retoryką, prawa strona sejmu liczy na kolejne zwycięstwo i podzielenie PO... a Donald Tusk przesuwa w sprawie "in vitro" skoczka i mówi "szach". Ogłasza bowiem na konferencji prasowej, że refundacje będą przeprowadzane ze środków Ministerstwa Zdrowia.

Posunięcie świetne, o ile nie genialne, bo całkowicie pomija parlament. Nie będzie wielogodzinnej dyskusji, posłowie nie będą musieli prężyć muskułów i karków, nie będą musieli głosować niezgodnie ze swoim sumieniem albo wyłamywać się z dyscypliny klubowej. To ostatnie szczególnie byłoby bowiem nie na rękę koalicji rządowej, w której, jak udowodniły głosowania w sprawie zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, zdania są najbardziej podzielone. Po co pokazywać gawiedzi, że Platforma Obywatelska pęka w szwach a Polskie Stronnictwo Ludowe jest bardziej konserwatywne niż paprykarz szczeciński.

I wszystko byłoby pięknie gdyby nie kilka szczegółów. Obecnie w Polsce jest ponad milion dwieście tysięcy par, które mają problemy z poczęciem dziecka i w związku z tym się leczą, ponad piętnaście tysięcy przypadków już teraz jest zakwalifikowanych do przeprowadzenia zapłodnienia metodą "in vitro" a my słyszymy, że do końca roku 2014 ministerstwo zamierza zrefundować częściowo jedynie pięć tysięcy takich zabiegów. Przy czym sformułowanie "częściowo" najprawdopodobniej odgrywa największe znaczenie. O ile bowiem premier Donald Tusk, mówił wczoraj ładnie, pewnie i przekonująco, o tyle przyciśnięty przez dziennikarzy chwilę później Bartosz Arłukowicz, wił już się jak piskorz aby żadnych wiążących deklaracji nie poczynić. Ważnych jest bowiem kilka kwestii. Po pierwsze - jaki procent zabiegu pokryje NFZ? Po drugie - czy będzie to zam tylko zabieg zapłodnienia pozaustrojowego czy równie kosztowna kuracja przygotowawcza? I po trzecie - kto będzie mógł skorzystać z refundacji? I tutaj kryteria nie są takie oczywiste, bo jak doszły mnie głosy ze środowisk zbliżonych do NFZ, może się pojawić zapis, że z programu zostaną skreślone kobiety, które przed nieudanym zajściem w ciążę używały hormonalnych środków antykoncepcyjnych. Wydaje się wam to śmieszne? Mi również, ale osoby znające dużo lepiej zasady działania naszego zdrowotnego molocha, wcale się z takiego pomysłu nie natrząsają.

Nie śmieją się też chorzy na cukrzycę, bo po ostatnich ruchach, a w zasadzie bezruchach ministra w sprawie leków, nie mają gdzie kupić insuliny. Mogą oczywiście nabywać ją poza granicami kraju ale większość z nich, na taką ewentualność, po prostu nie stać. Jeden z chorych z Krakowa zawiadomił nawet prokuraturę "iż Bartosz Arłukowicz, Minister Zdrowia mógł popełnić przestępstwo z art. 160 par. 1 oraz 231 par. 1 Kodeksu karnego polegające na narażeniu chorych na cukrzycę, wskutek niedopełnienia obowiązków, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez to, że podległy mu resort zdrowia od początku 2012 r. nie zabezpieczył wymienionym chorym właściwych insulin." Przesłuchani zostali pierwsi świadkowie, zostaną zapewne przesłuchani następni ale jaki będzie finał tej sprawy?

Inny tragiczny przykład działania machiny NFZ, to chorzy na czerniaka z przerzutami. Terapia nowym lekiem o nazwie Yervoy, jest skuteczna ale droga - kosztuje ok. pół miliona złotych. W normalnych warunkach, nie jest ona refundowana, ale chorzy mogą się starać o tzw. chemioterapię niestandardową. Cóż jednak z tego, jak w 2011 roku nie wydano na nią ani jednej zgody a w tym roku w kwietniu, po lekkiej korekcie przepisów, które i tak nadal są bardzo mętne, jedynie krakowski oddział NFZ wydał cztery takie zgody. I to jedną choremu, który półtorej miesiąca wcześniej zmarł.

Jak mówi mój znajomy - "Ważnych spraw dla chorych nie załatwia się w świetle kamer ... a te medialne i tak umrą w gąszczu przepisów". To smutna konstatacja, którą dedykuję wszystkim entuzjastom wczorajszego wystąpienia Donalda Tuska o refundowaniu "in vitro" ze środków Ministerstwa Zdrowia. Zaczekajmy na szczegółowy zestaw warunków jakie trzeba spełnić aby się na taki CZĘŚCIOWY zwrot kosztów załapać.

Mam znajomych, którzy przez koszmar związany z "in vitro" przeszli. Nie miałem nigdy odwagi ich zapytać, ile na niego wydali, ale gdy widzę ich uśmiechniętą Oleńkę, wiem, że starania te były warte wszystkich pieniędzy.
Niestety nie wszyscy mają tyle szczęścia co moi ziomale.

Mariusz R. Grzegorczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz