Z posłem Sojuszu Lewicy
Demokratycznej, profesorem Tadeuszem Iwińskim rozmawia Agata Czarnacka
(Lewica24.pl).
AC: Chciałam prosić pana posła o komentarz do
tego, co powiedział pan premier w sprawie współpracy z lewicą w odniesieniu do
Parlamentu Europejskiego. Pan premier zdecydowanie podkreślił, że liczy na
wpływy SLD w grupie Socjalistów i Demokratów...
TI: Uważam, że wystąpienie premiera było w
całości poniżej oczekiwań. Było dużo gorsze niż dwa poprzednie exposé. W
pierwszej części to było wystąpienie księgowego, a w drugiej – przepraszam za
porównanie – przypominało mi wystąpienie Putina, który mówił, że w Rosji każdej
kobiecie za urodzenie dziecka przysługuje 10 tysięcy dolarów, tylko że nie w
gotówce.
Jeżeli chodzi o współpracę z lewicą, to –
uważam – jest to słuszny pomysł. Powodem jest tutaj odpowiedź na zasadnicze
pytanie dotyczące budżetu Unii Europejskiej, od którego wiele zależy.
Martin Schulz, dotychczasowy lider Socjalistów
i Demokratów, opowiedział się za utworzeniem odrębnego unijnego budżetu strefy
euro. Wydaje mi się, że to jest nieuniknione, czy nam się podoba czy nie.
Problem tkwi w tym, że ten oddzielny budżet, który się szacuje na około 20
miliardów euro rocznie, ma być skierowany na wsparcie państw południa strefy
euro, od Grecji po Hiszpanię. Nie ma jasności, czy nie zostanie wyodrębniony
kosztem całościowego budżetu.
Generalnie w sprawach europejskich – ta nasza
siódemka eurodeputowanych działa dość dobrze i na nich można liczyć. Ale jest
wiele pytań – między innymi odnośnie do samej wysokości budżetu. Przede wszystkim
jako Polacy sprawdzimy, co jest wart polski komisarz do spraw budżetu, Janusz
Lewandowski. Po drugie, na ile grupa, za której „ojca chrzestnego” uważa się
Polska, czyli grupa Przyjaciół Polityki Spójności odgrywa istotną rolę? Rzecz w
tym, że Komisja Europejska przedstawiła projekt budżetu na lata 2014-2020 w
wysokości 988 miliardów euro, z czego – jeśli mnie pamięć nie myli – 376
miliardów ma iść na politykę spójności. To jest dla nas najważniejsze: to jest
infrastruktura itd.
Główne hasło Platformy przed wyborami rok temu
było takie: „tylko my możemy zagwarantować 300 miliardów złotych w następnej
perspektywie budżetowej, a bez tego Polska nie może się rozwijać". Gdyby
teraz ten budżet został przyjęty, można by liczyć na mniej więcej 80 miliardów
euro, co może rzeczywiście dawać te 300 miliardów złotych. Jeżeli jednak
powstanie odrębny budżet strefy euro, na który będzie się przeznaczało te około
20 miliardów euro po to, żeby umożliwić wykup papierów dłużnych przez strefę
wspólnej waluty, to, jeśli by odejmowano corocznie 20 miliardów, tych 300
miliardów złotych mogłoby nie być.
Po wtóre – pojawiła się sprawa, której
znaczenia nie doceniamy: w zeszłym tygodniu w wywiadzie dla BBC Cameron
powiedział po raz pierwszy, że opowiada się za dwupoziomowym budżetem Unii i po
drugie – że Wielka Brytania nie musi być przy głównym stole, przy którym się
dokonują podstawowe kwestie. A powody po temu są głównie finansowe –
Brytyjczycy ze względu na swoje "kłopoty" dystansują się od
finansowania Unii. Jest to oddanie priorytetu motorowi francusko-niemieckiemu.
Na szczycie 18-19 października ta sprawa się zapewne jeszcze nie przesądzi, ale
ma kluczowe znaczenie dla przyszłego budżetu.
Brak tych 300 miliardów podważy natomiast
wiarygodność Platformy Obywatelskiej.
Rzecz Parlamentu Europejskiego jest o tyle
istotna, że z traktatu lizbońskiego wynika, że teraz bez zgody PE nie można
dokonać przesunięć w budżecie. Premier niech zatem apeluje do swojej własnej
grupy – Europejskich Partii Ludowych – która jest najliczniejsza. Tylko że oni
pewnie poprą zmniejszenie budżetu.
AC: A więc jak trwoga – to do lewicy?
TI: Tak. Jak najbardziej. Oczywiście, Hannes
Swoboda, przewodniczący S&D , nie podziela zdania Schulza w sprawie
odrębnego budżetu, ale jest wokół tej sprawy dużo zamieszania. Nie wiadomo, co
z tego wyniknie. I czy Polska dostanie spodziewane przez Platformę pieniądze.
A to jest ostatni raz, kiedy dostaniemy duże
pieniądze. I tak – moim zdaniem – dostajemy za duże w stosunku do Bułgarii czy
Rumunii, które czekają w kolejce, i do Chorwacji, która wejdzie do UE 1 lipca
przyszłego roku.
źródło: www.lewica24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz