wtorek, 16 października 2012

Iwiński: Jak trwoga, to do lewicy!




Z posłem Sojuszu Lewicy Demokratycznej, profesorem Tadeuszem Iwińskim rozmawia Agata Czarnacka (Lewica24.pl).


AC: Chciałam prosić pana posła o komentarz do tego, co powiedział pan premier w sprawie współpracy z lewicą w odniesieniu do Parlamentu Europejskiego. Pan premier zdecydowanie podkreślił, że liczy na wpływy SLD w grupie Socjalistów i Demokratów...

TI: Uważam, że wystąpienie premiera było w całości poniżej oczekiwań. Było dużo gorsze niż dwa poprzednie exposé. W pierwszej części to było wystąpienie księgowego, a w drugiej – przepraszam za porównanie – przypominało mi wystąpienie Putina, który mówił, że w Rosji każdej kobiecie za urodzenie dziecka przysługuje 10 tysięcy dolarów, tylko że nie w gotówce.

Jeżeli chodzi o współpracę z lewicą, to – uważam – jest to słuszny pomysł. Powodem jest tutaj odpowiedź na zasadnicze pytanie dotyczące budżetu Unii Europejskiej, od którego wiele zależy. 

Martin Schulz, dotychczasowy lider Socjalistów i Demokratów, opowiedział się za utworzeniem odrębnego unijnego budżetu strefy euro. Wydaje mi się, że to jest nieuniknione, czy nam się podoba czy nie. Problem tkwi w tym, że ten oddzielny budżet, który się szacuje na około 20 miliardów euro rocznie, ma być skierowany na wsparcie państw południa strefy euro, od Grecji po Hiszpanię. Nie ma jasności, czy nie zostanie wyodrębniony kosztem całościowego budżetu.

Generalnie w sprawach europejskich – ta nasza siódemka eurodeputowanych działa dość dobrze i na nich można liczyć. Ale jest wiele pytań – między innymi odnośnie do samej wysokości budżetu. Przede wszystkim jako Polacy sprawdzimy, co jest wart polski komisarz do spraw budżetu, Janusz Lewandowski. Po drugie, na ile grupa, za której „ojca chrzestnego” uważa się Polska, czyli grupa Przyjaciół Polityki Spójności odgrywa istotną rolę? Rzecz w tym, że Komisja Europejska przedstawiła projekt budżetu na lata 2014-2020 w wysokości 988 miliardów euro, z czego – jeśli mnie pamięć nie myli – 376 miliardów ma iść na politykę spójności. To jest dla nas najważniejsze: to jest infrastruktura itd.

Główne hasło Platformy przed wyborami rok temu było takie: „tylko my możemy zagwarantować 300 miliardów złotych w następnej perspektywie budżetowej, a bez tego Polska nie może się rozwijać". Gdyby teraz ten budżet został przyjęty, można by liczyć na mniej więcej 80 miliardów euro, co może rzeczywiście dawać te 300 miliardów złotych. Jeżeli jednak powstanie odrębny budżet strefy euro, na który będzie się przeznaczało te około 20 miliardów euro po to, żeby umożliwić wykup papierów dłużnych przez strefę wspólnej waluty, to, jeśli by odejmowano corocznie 20 miliardów, tych 300 miliardów złotych mogłoby nie być.

Po wtóre – pojawiła się sprawa, której znaczenia nie doceniamy: w zeszłym tygodniu w wywiadzie dla BBC Cameron powiedział po raz pierwszy, że opowiada się za dwupoziomowym budżetem Unii i po drugie – że Wielka Brytania nie musi być przy głównym stole, przy którym się dokonują podstawowe kwestie. A powody po temu są głównie finansowe – Brytyjczycy ze względu na swoje "kłopoty" dystansują się od finansowania Unii. Jest to oddanie priorytetu motorowi francusko-niemieckiemu. Na szczycie 18-19 października ta sprawa się zapewne jeszcze nie przesądzi, ale ma kluczowe znaczenie dla przyszłego budżetu.

Brak tych 300 miliardów podważy natomiast wiarygodność Platformy Obywatelskiej.

Rzecz Parlamentu Europejskiego jest o tyle istotna, że z traktatu lizbońskiego wynika, że teraz bez zgody PE nie można dokonać przesunięć w budżecie. Premier niech zatem apeluje do swojej własnej grupy – Europejskich Partii Ludowych – która jest najliczniejsza. Tylko że oni pewnie poprą zmniejszenie budżetu.

AC: A więc jak trwoga – to do lewicy?

TI: Tak. Jak najbardziej. Oczywiście, Hannes Swoboda, przewodniczący S&D , nie podziela zdania Schulza w sprawie odrębnego budżetu, ale jest wokół tej sprawy dużo zamieszania. Nie wiadomo, co z tego wyniknie. I czy Polska dostanie spodziewane przez Platformę pieniądze.

A to jest ostatni raz, kiedy dostaniemy duże pieniądze. I tak – moim zdaniem – dostajemy za duże w stosunku do Bułgarii czy Rumunii, które czekają w kolejce, i do Chorwacji, która wejdzie do UE 1 lipca przyszłego roku.

źródło: www.lewica24.pl 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz