Piotr Gadzinowski: Fajna Polska OK!?
Tomasz Lis walczy z Polską. W sądzie.
Walczy z „Polską OK!” w imieniu „Fajnej Polski”.
Tomasz Lis walczy z Polską. W sądzie.
Walczy z „Polską OK!” w imieniu „Fajnej Polski”. Konkretnie to tak. Wydawnictwo
Ringier Axel Springer i Tomasz Lis wytoczyli proces tygodnikowi „Wprost” i jego
wydawcy Platformie Mediowej Point Group. Żądają 8,73 milionów złotych w związku
z prowadzoną przez „Wprost” akcją społeczną „Polska OK!”. Ringier Axel Springer
(wydawca „Newsweeka”) twierdzi, że „Wprost” ukradł pomysł akcji społecznej
„Fajna Polska”. Akcja miała „promować nowoczesny patriotyzm” i była „autorskim
pomysłem Tomasza Lisa”. Lis jest obecnie redaktorem naczelnym „Newsweeka”,
wcześniej był naczelnym „Wprost”.
„Wprost” w czerwcu rozpoczął swoją akcję
„Polska OK!”, której logo przypomina logo prowadzonej przez „Newsweek” akcji
„Fajna Polska”. PMPG, czyli wydawca „Wprost” nie zgadza się z zarzutami
Ringiera i rozważa powództwo cywilne przeciw temu wydawnictwu. Uważa, że idea i
logo akcji „Fajna Polska” powstały w redakcji „Wprost”. Nazwę zmieniono na
„Polska jest OK!” ze względu na międzynarodowy charakter tego logo i powiązania
z promocją Polski na Euro 2012.
Wydawca „Newsweeka” nie ma lekko, bo jako
jednoczesny wydawca gazety „Fakt” został pozwany do sądu za obrazę majestatu
Michała premierowicza Tuska reprezentowanego przez mecenasa Romana Giertycha.
Mecenas Giertych wezwał do ugody w tej samej sprawie kilka innych pism, w tym
tygodnik „Wprost”. Może się zdarzyć, że wydawcy „Newsweeka” będą w sądzie tego
samego dnia co ich przeciwnicy i podczas drugiej rozprawy wystąpią przy nich
solidarnie jako oskarżeni.
Pracujący dla premierowicza Tuska mecenas
Giertych wzbudził gwałtowne reakcje elit politycznych, medialnych i
intelektualnych „Polski OK!” i „Fajnej Polski”.
Sztandarowy intelektualista III RP pan
poseł Janusz Palikot właściciel Ruchu Palikota i stajni parlamentarzystów swego
imienia ogłosił w radio TOK FM, że Roman Giertych jest agentem politycznym
Platformy Obywatelskiej i neofaszystą. Dodatkowo Giertych jest zły, bo chciał
teorię ewolucji zastąpić teorią stworzenia świata przez Boga jako wykładaną w
szkołach, próbował też zdewastować listę lektur – co przypominał w TOK FM pan
Palikot. I tradycyjnie grzmiał z obłudnego oburzenia.
Nie przypomniał, że on, pan Palikot w tym
czasie sponsorował tygodnik „Ozon”, którego autorzy prezentowali podobne
poglądy na temat ewolucji i listę lektur szkolnych jak Roman Giertych.
Obiecał za to napisać o tym na swoim
blogu. W zeszłym miesiącu na tym blogu oskarżył gdańskich posłów PO o korupcję.
Ale kiedy zagrozili mu sądem, pan Palikot podkulił ogonek i czujnie wszystkie
zarzuty odszczekał. Przestraszył się Romana Giertycha – dyżurnego mecenasa PO?
Z negatywna oceną mecenasa Giertycha,
dokonaną przez wspierającego zwykle PO profesora Władysława Bartoszewskiego,
oraz pana Palikota właściciela swego Ruchu i klubu parlamentarnego imienia
swego, wyjątkowo zgadza się prominentny polityk PiS pan poseł Joachim
Brudziński. Jego zdaniem, były wicepremier rządu PiS staje się nowym Palikotem
Platformy. Tak naprawdę nie chodzi o spór prawny między tabloidami a Michałem
Tuskiem, ale o rozpaczliwą próbę odwrócenia uwagi opinii publicznej od istoty
rzeczy. Wskazanie kancelarii Romana Giertycha jest majstersztykiem. Roman
Giertych w wymiarze politycznym wchodzi w buty Janusza Palikota, który służył
Tuskowi do przykrywania afer – stwierdził w Radiu ZET Brudziński.
Teraz salony warszawskie spekulują, czy po
takim publicznym spoliczkowaniu pan Palikot pozwie pana Brudzińskiego, czy
taktycznie uzna go za niespodziewanego sojusznika.
Bo obrażony przez pana Władysława
Bartoszewskiego w wywiadzie dla „Faktu” mecenas Giertych zapowiedział kolejne
pismo procesowe.
Gwałtowne rozszerzanie frontu procesów o
pomówienia grozi każdemu politykowi „Fajnej Polski OK!”.
Zwłaszcza zarażeniem się „syndromem
Niesiołowskiego”. Pan marszałek i prominentny poseł PO regularnie grzeje ławy
sądowe ze względu na swe szlachciurowe ego i obrotny język. Właśnie okazało
się, że wydawca „Rzeczpospolitej” nie musi płacić mu 10 tysięcy złotych za
felieton, w którym ówczesny redaktor naczelny tej gazety Paweł Lisicki napisał,
że „nic nie pomaga spuszczenie ze smyczy Stefana Niesiołowskiego. Wprawdzie po
staremu ujada za swoim panem, tyle że szkody nie czyni”. Kto używa ostrego
języka, musi się liczyć z tym samym wobec siebie – uznał Sąd Okręgowy w
Warszawie.
Ugodzony Niesiołowski przypomniał u Moniki
Olejnik swe wygrane procesy, zwłaszcza z wydawcą „Faktu” i „Newsweek”, i
zasugerował następne. Bilans procesowy musi być u niego na plus.
Za to jego krajan z miasta Łodzi, pan
poseł Jan Tomaszewski, przegrał właśnie proces za nazwanie „prostakiem” trenera
narodowej reprezentacji w piłce kopanej. Koszt bezmyślnego chlapania językiem
to 50 tysięcy złotych + koszty adwokatów, czyli następne tysiące.
Podobne koszty może ponieść pan minister
finansów Jacek Rostowski za nazwanie planu reform zaprezentowanych przez pana
prezesa Jarosława Kaczyńskiego obelgami „klasyczna piramida finansowa” i
„otwarte drzwi dla oszustów podatkowych”.
I również IPN, jeśli oskarżona o
współpracę z SB dziennikarka TVN i BBC Ewa Ewart zdecyduje się na proces z tą
skompromitowaną instytucją.
W czasie, kiedy elity polityczne, medialne
i intelektualne walczą o „nowoczesny patriotyzm” spierając się sądownie, czy
Polska jest „OK” czy „fajna” w Brukseli zapadają decyzje o budżecie Unii do
2020 roku a w Chinach, Indiach, Brazylii o naszych budżetach w 2030 roku.
Ale kto by z odpowiedzialnych za Polskę,
czy to „fajną”, czy to „OK”, zajmował się takimi pierdołami.
Piotr Gadzinowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz