poniedziałek, 10 września 2012

Miller: Unia jest i będzie. A lewica w niej.


Miller: Unia jest i będzie. A lewica w niej.
Wbrew temu, co twierdzi premier Viktor Orbán, to nie Unia jest przyczyną kryzysu gospodarczego. Jest odwrotnie – tylko ona może ten kryzys pokonać.


Wbrew temu, co twierdzi premier Viktor Orbán, to nie Unia jest przyczyną kryzysu gospodarczego. Jest odwrotnie – tylko ona może ten kryzys pokonać. Pod warunkiem, że znajdzie dość determinacji i trafnie odpowie na pytanie, dlaczego Europejczycy potrzebują Unii Europejskiej.
Kryzys nie zaczął się w Europie, ale w USA, które od lat realizowały neoliberalną politykę gospodarczą. Niczym nieskrępowana działalność instytucji finansowych doprowadziła tamtejszą gospodarkę na skraj przepaści. Kłopot Unii polega na tym, że nie potrafi skutecznie przeciwstawić się tej fali zza Atlantyku - bo brakuje jej wizji, solidarności i rozdzierana jest narodowymi egoizmami.

Wzłotym okresie UE, w latach 90. i na początku nowego stulecia, Europie przewodzili socjaliści. W zdecydowanej większości państw starej Unii rządzili lub współrządzili socjaldemokraci. Cele Wspólnoty były wtedy jasne: wielkie poszerzenie onowe państwa zEuropy Środkowo-Wschodniej i pogłębienie procesu integracji. Moi ówcześni partnerzy – Brytyjczyk Tony Blair, Niemiec Gerhard Schröder czy Szwed Göran Persson – nie mieli wątpliwości, że Unia musi się bardziej integrować. Wiedzieli, że aby zapewnić jej obywatelom pomyślność, proces integracji musi się rozwijać.

w ostatnich latach we Wspólnocie dominowały rządy prawicowe i konserwatywne. Prym wiódł duet francusko-niemiecki,„Merkozy”. Ale to już etap zamknięty. Wielką nadzieję na zmianę w Europie przyniosło zwycięstwo w wyborach prezydenckich we Francji socjalisty François Hollande’a. Przewartościowało ono sposób myślenia odrodze wyjścia zkryzysu gospodarczego.

Nowy gospodarz Pałacu Elizejskiego zdążył już zmusić konserwatywne rządy do rozmowy o uzupełnieniu dotychczasowej strategii walki Z kryzysem otakie cele jak rozwój, innowacje i zatrudnienie. Pomału przebija się przekonanie, że potrzebny jest nowy pakt między racjonalnością rynków awytrzymałością społeczeństw, które nie godzą się na dalsze cięcia socjalne i wyrzeczenia.

Europa stoi dziś przed arcyważnym wyborem: czy nadal, jak chcą konserwatyści,będzie prowadzić politykę a la Merkozy, której najważniejszym celem ma być dalsza redukcja deficytu i udziału państwa w gospodarce? Czy przeorientuje ją, jak domagają się socjaldemokraci, w stronę zwiększenia nakładów na inwestycje w rozwój i tworzenie nowych miejsc pracy? Bez wątpienia musi wygrywać druga opcja. Opcja tych, którzy nie konserwują, ale rozwijają. Odpowiedzią na kryzys musi być dalsze pogłębianie integracji europejskiej. Wniedokończonej i niepełnej integracji leżą bowiem źródła obecnych kłopotów. Unia jest wspólnotą gospodarczą, ale nie wspólną gospodarką. Prowadzi współpracę socjalną, ale nie wspólną politykę socjalną. Sprzyja kooperacji wielu instytucji, ale nie buduje wspólnych instytucji.

Wspólnota musi wrócić na właściwą ścieżkę, z której zeszła pod rządami prawicy. Nie ma alternatywy dla Zjednoczonej Europy, która zapewniła spokój i dobrobyt swoim społeczeństwom. Ten spokój idobrobyt nie mają w dziejach naszego kontynentu precedensu. By ten stan przetrwał, Unia potrzebuje jasnych priorytetów. Po pierwsze, trzeba utrzymać strefę euro. Wbrew temu, co twierdzą populiści, to w interesie obywateli Grecji i innych państw leży zachowanie wspólnej waluty. Wyjście ze strefy euro oznaczałoby olbrzymie straty iobniżenie stopy życiowej obywateli, i to z dnia na dzień. Również w interesie Polski leży przyjęcie euro, jednak dopiero po spełnieniu wszystkich kryteriów iwmomencie atrakcyjnym dla nas ipożądanym przez innych. Z zachowaniem pewności, że nie pogorszy się poziom życia Polaków. Po drugie, Unia musi uregulować międzynarodowe transakcje finansowe i funkcjonowanie instytucji finansowych. Tak aby zyski płynące z nich zasilały unijny budżet. Po trzecie, trzeba zainwestować wbadania naukowe i rozwój technologiczny w ramach wspólnej polityki badań i Rozwoju. Wprowadzenie twardych kryteriów,również dotyczących procentu PKB wydatkowanego na naukę i rozwój szkolnictwa wyższego, ma szczególne znaczenie w Polsce, która na te dziedziny wydaje rażąco mało. Istotnego znaczenia nabiera zapewnienie powszechnego dostępu do internetu oraz innych technologii informatycznych ikomunikacyjnych. Po czwarte, potrzebny jest nowy traktat, który określiłby rozwój Europy pokryzysowej. Traktat, który będzie prowadził do głębszej integracji: z rzeczywistym prezydentem wybieranym wogólnoeuropejskich wyborach, wzmocnionymi uprawnieniami Parlamentu Europejskiego iinstytucjami federacji państw zjednoczonych Europy.

Prointegracyjne myślenie i działanie niezbędne są w naszym kraju. Polska nie przystąpiła do Unii dla chwilowego interesu. To jest wybór historyczny istrategiczny. Tymczasem gabinet premiera Tuska dalej jest więźniem protokołu brytyjskiego ograniczającego stosowanie całości przepisów Karty Praw Podstawowych wobec polskich obywateli, co jest reliktem rządów PiS-u. Również czas polskiej prezydencji nie został należycie wykorzystany. Nie staliśmy się motorem Unii, jak oczekiwano. Nie nadaliśmy jej nowej energii idynamizmu. Mimo wszystko jestem optymistą. W kolejnych europejskich wyborach wygrywają partie lewicowe, a tacy politycy jak Viktor Orbán spychani są na margines Unii. To dobra wiadomość dla Europy. Dzięki temu koncert egoizmów narodowych zastąpi wspólna odpowiedzialność za przyszłość Europy. Unia będzie nie tylko silna, ale iwspólna, a im bardziej wspólna, tym bardziej silna.

Leszek Miller 

źródło: Gazeta Wyborcza - strona 20 - Magazyn 8.09.2012 r. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz