Platforma Obywatelska od pięciu lat nie potrafi uchwalić ustawy regulującej
in vitro.
Platforma Obywatelska od pięciu lat nie potrafi uchwalić ustawy regulującej
in vitro. Najpierw ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz zadebiutowała z
pomysłem refundacji zabiegów. Wypadało tylko przyklasnąć, jednak wkrótce
ujawnił się Jarosław Gowin, który podzielił się z opinią publiczną informacją,
że słyszy krzyki zarodków i generalnie jest przeciw skutecznemu in vitro. Od
tego czasu nie posunęliśmy się do przodu ani o krok.
Tymczasem opinia publiczna coraz łaskawszym okiem patrzy na in vitro.
Doskonale pokazuje to ostatni raport CBOS. W 2008 roku za dopuszczalnością in
vitro było 60 procent Polaków. Dzisiaj jest to już 79 procent. Rośnie też
poparcie dla in vitro u samotnych kobiet. W 2009 roku to rozwiązanie popierało
39 procent, dzisiaj – 48 procent Polaków. Rośnie także poparcie dla mrożenia
zarodków, które jest gwarantem wysokiej skuteczności leczenia niepłodności
metodą in vitro. W 2009 roku mrożenie zarodków popierało 52 procent, dzisiaj 58
procent.
Mrożenie zarodków to jedna z dwóch kwestii, wokół której toczy się spór w
sprawie in vitro. Minister Gowin jest temu przeciwny. Raport CBOS pokazuje, że
jego projekt zakazujący mrożenia zarodków (wszak Gowin je słyszy!) popiera 24
procent wyborców Platformy. Projekt firmowany przez poseł Kidawę-Błońską popiera
71 procent elektoratu PO.
Różnica jest przygniatająca. Wyborcy mogą wymagać od Donalda Tuska, żeby
zrobił wszystko, aby sprawę in vitro uregulować w sposób nowoczesny. W
gabinetach kancelarii premiera zwycięża jednak inna kalkulacja. Co czwarty
wyborca PO jest za pomysłami Gowina – kombinują doradcy Tuska. To między 7,5 a
10 punktów procentowych. Dużo. Gdyby Platforma to poparcie straciła, wówczas
znalazłaby się w zupełnie nowej sytuacji politycznej.
Rzecz jasna partia polityczna spajana wspólnymi poglądami i ideami nigdy na
takie kalkulacje by sobie nie pozwoliła. Po prostu przeprowadziłaby sprawę
przez Sejm. Nie zapominajmy tylko, że… mówimy o Platformie. Tutaj – jak swego
czasu uczciwie przyznał Tusk – jedynym spoiwem jest władza.
Raport CBOS nie zbadał poglądów Polaków w kolejnej istotnej kwestii
dotyczącej in vitro. Chodzi tutaj o selekcję zarodków. Pod koniec sierpnia
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że obowiązujący we
Włoszech zakaz selekcji zarodków jest niezgodny z europejską konwencją praw
człowieka.
O co chodzi? A o to, aby rodzicom obciążonym genetycznie dać szansę na
zdrowe potomstwo. Selekcja zarodków – co powinno podobać się „obrońcom życia” –
zmniejsza więc liczbę aborcji. Przede wszystkim jednak zwiększa skuteczność
metody in vitro.
Głos w tej sprawie zabrał Komitet Bioetyczny PAN. Jednoznacznie opowiedział
się za zagwarantowaniem w polskim systemie prawnym prawa do selekcji zarodków.
Naukowcy skonfrontowani z dziwactwami Gowina słyszącego zarodki jednoznacznie
stwierdzają: „w pierwszych dniach rozwoju embrion jest tylko aglomeratem
niezróżnicowanych i wzajemnie niezależnych komórek, z których tylko niektóre
przekształcą się w embrion właściwy. Inne dadzą początek strukturom pomocniczym
(łożysku, błonom płodowym itd.). Z jeszcze innych komórek może rozwinąć się
tkanka nowotworowa – zaśniad groniasty”. To tak à propos „obrońców życia”
bredzącym, że in vitro to „nowy Holokaust”.
Sprawa selekcji zarodków odróżnia projekt poseł Kidawy-Błońskiej – w
polskich mediach reklamowany jako „liberalny” – od projektu SLD. Projekt poseł
Platformy zakazuje selekcji zarodków. Projekt SLD dopuszcza taką możliwość. Jak
widać liberalizm PO ma swoje granice.
Rodacy! Pogońmy wreszcie Platformę i dajmy sobie szansę na normalne życie!
Krzysztof Gawkowski
źródło: Blog Krzysztof Gawkowskiego na www.lewica24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz