wtorek, 18 września 2012

Krzysztof Gawkowski: Obywatele chcą in vitro. A Platforma ich olewa




Platforma Obywatelska od pięciu lat nie potrafi uchwalić ustawy regulującej in vitro.



Platforma Obywatelska od pięciu lat nie potrafi uchwalić ustawy regulującej in vitro. Najpierw ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz zadebiutowała z pomysłem refundacji zabiegów. Wypadało tylko przyklasnąć, jednak wkrótce ujawnił się Jarosław Gowin, który podzielił się z opinią publiczną informacją, że słyszy krzyki zarodków i generalnie jest przeciw skutecznemu in vitro. Od tego czasu nie posunęliśmy się do przodu ani o krok. 
Tymczasem opinia publiczna coraz łaskawszym okiem patrzy na in vitro. Doskonale pokazuje to ostatni raport CBOS. W 2008 roku za dopuszczalnością in vitro było 60 procent Polaków. Dzisiaj jest to już 79 procent. Rośnie też poparcie dla in vitro u samotnych kobiet. W 2009 roku to rozwiązanie popierało 39 procent, dzisiaj – 48 procent Polaków. Rośnie także poparcie dla mrożenia zarodków, które jest gwarantem wysokiej skuteczności leczenia niepłodności metodą in vitro. W 2009 roku mrożenie zarodków popierało 52 procent, dzisiaj 58 procent.

Mrożenie zarodków to jedna z dwóch kwestii, wokół której toczy się spór w sprawie in vitro. Minister Gowin jest temu przeciwny. Raport CBOS pokazuje, że jego projekt zakazujący mrożenia zarodków (wszak Gowin je słyszy!) popiera 24 procent wyborców Platformy. Projekt firmowany przez poseł Kidawę-Błońską popiera 71 procent elektoratu PO.

Różnica jest przygniatająca. Wyborcy mogą wymagać od Donalda Tuska, żeby zrobił wszystko, aby sprawę in vitro uregulować w sposób nowoczesny. W gabinetach kancelarii premiera zwycięża jednak inna kalkulacja. Co czwarty wyborca PO jest za pomysłami Gowina – kombinują doradcy Tuska. To między 7,5 a 10 punktów procentowych. Dużo. Gdyby Platforma to poparcie straciła, wówczas znalazłaby się w zupełnie nowej sytuacji politycznej.

Rzecz jasna partia polityczna spajana wspólnymi poglądami i ideami nigdy na takie kalkulacje by sobie nie pozwoliła. Po prostu przeprowadziłaby sprawę przez Sejm. Nie zapominajmy tylko, że… mówimy o Platformie. Tutaj – jak swego czasu uczciwie przyznał Tusk – jedynym spoiwem jest władza. 

Raport CBOS nie zbadał poglądów Polaków w kolejnej istotnej kwestii dotyczącej in vitro. Chodzi tutaj o selekcję zarodków. Pod koniec sierpnia Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że obowiązujący we Włoszech zakaz selekcji zarodków jest niezgodny z europejską konwencją praw człowieka. 

O co chodzi? A o to, aby rodzicom obciążonym genetycznie dać szansę na zdrowe potomstwo. Selekcja zarodków – co powinno podobać się „obrońcom życia” – zmniejsza więc liczbę aborcji. Przede wszystkim jednak zwiększa skuteczność metody in vitro. 

Głos w tej sprawie zabrał Komitet Bioetyczny PAN. Jednoznacznie opowiedział się za zagwarantowaniem w polskim systemie prawnym prawa do selekcji zarodków. Naukowcy skonfrontowani z dziwactwami Gowina słyszącego zarodki jednoznacznie stwierdzają: „w pierwszych dniach rozwoju embrion jest tylko aglomeratem niezróżnicowanych i wzajemnie niezależnych komórek, z których tylko niektóre przekształcą się w embrion właściwy. Inne dadzą początek strukturom pomocniczym (łożysku, błonom płodowym itd.). Z jeszcze innych komórek może rozwinąć się tkanka nowotworowa – zaśniad groniasty”. To tak à propos „obrońców życia” bredzącym, że in vitro to „nowy Holokaust”. 

Sprawa selekcji zarodków odróżnia projekt poseł Kidawy-Błońskiej – w polskich mediach reklamowany jako „liberalny” – od projektu SLD. Projekt poseł Platformy zakazuje selekcji zarodków. Projekt SLD dopuszcza taką możliwość. Jak widać liberalizm PO ma swoje granice.

Rodacy! Pogońmy wreszcie Platformę i dajmy sobie szansę na normalne życie!

Krzysztof Gawkowski
źródło: Blog Krzysztof Gawkowskiego na www.lewica24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz