wtorek, 7 maja 2013

Tadeusz Iwiński: Izrael i bliskowschodnie znaki zapytania



Po raz drugi w ciągu minionego miesiąca, z niewielką delegacją Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, odwiedziłem krótko Izrael, w którym po niedawnych wyborach parlamentarnych wyłoniono nowy rząd kierowany ponownie przez premiera Beniamina Netanjahu (tzw. Bibi 3; pierwszy jego gabinet był w latach 1996-1999, zaś drugi od 2009 r.).
Odbywaliśmy za pierwszym razem rozmowy z całą czołówką polityków palestyńskich (łącznie z prezydentem Abbasem), nie tylko w Ramallah, lecz np. we wschodniej Jerozolimie, której przyszły los stanowi jedną z największych kości niezgody w mającym już 66-letnią historię konflikcie izraelsko-palestyńskim. Teraz skoncentrowaliśmy się na spotkaniach z nowo wybranymi władzami Izraela. Pod nieobecność 90-letniego (wciąż bardzo sprawnego) prezydenta Szimona Peresa (bawił z wizytą oficjalną w Watykanie i papież Franciszek przyjął zaproszenie do odwiedzenia Izraela) spotkaliśmy się z p. o. głowy państwa, nowym przewodniczącym Knessetu Yoelem Edelsteinem (w końcu lat 80. przybył tu, podobnie jak setki tysięcy Żydów, z byłego ZSRR) i z wieloma ministrami, m.in. z Tzipi Livni (niegdyś szefową dyplomacji, a teraz minister sprawiedliwości oraz główną negocjatorką w rozmowach izraelsko- palestyńskich, która przed laty ujawniła, iż pracowała dla Mosadu), Yakovem Peri (minister nauki i technologii, niegdyś szef legendarnego Szin Betu/Szabaku, czyli Służby Bezpieczeństwa Ogólnego) i wiceministrem spraw zagranicznych Zeev Elkinem (na czele resortu stoi na razie premier). Także z wieloma deputowanymi i miejscowymi analitykami.

Gdybym miał najkrócej określić sytuację w Izraelu, kraju bardzo nowoczesnym i demokratycznym, to powiedziałbym następująco-przypominając stare żydowskie przysłowie, iż “Do chleba znajdziesz zawsze właściwy nóż”. Nie jest wiadomo, czy ten najlepszy “nóż” się znajdzie i co do tego elita polityczna w Tel Avivie i Jerozolimie jest dość wyraźnie podzielona. W 120-osobowym Knessecie zasiadają przedstawiciele aż 18 partii (nie ma progu wyborczego), zaś koalicyjny rząd tworzą reprezentanci aż 4 ugrupowań.

Panuje zupełnie nowa sytuacja. Upływ czasu NIE działa na korzyść Izraela. Chodzi zwłaszcza o czynnik demograficzny, w relacjach społeczności żydowskiej z Palestyńczykami i całym 200-milionowym światem arabskim Niestabilność sytuacji w Egipcie (w okresie dyktatury Mubaraka to największe państwo arabskie było jednak w miarę przewidywalnym partnerem) oraz tragiczna wojna domowa w Syrii (rząd prezydenta Asada był podobnie pod wieloma względami także przewidywalny) stwarzają liczne nowe wyzwania. Dlatego rząd izraelski zachowuje dużą ostrożność w odniesieniu do działań rebeliantów syryjskich, obawiając się nadmiernego wpływu w ich szeregach sił ekstremizmu islamskiego, a nawet ugrupowań terrorystycznych.

Bodaj najwięcej obaw rodzi wszakże polityka Teheranu i rozwijany wciąż irański program nuklearny. Toczy się w Izraelu poważny wewnętrzny spór polityczny, czy w procesie wzbogacania uranu Iran przekroczył już “czerwoną linię”, o której mówił prezydent Obama, a także- stosunkowo niedawno w ONZ-sam premier Netanjahu, czy też nie. Gdyby uznano, że tak- Izrael mógłby nie cofnąć się przed atakiem lotniczym na ośrodki w Natanz i Fordo, co z kolei mogłoby wywołać trudne do oceny konsekwencje i grozić otwarciem swoistej “puszki Pandory”. Ale dziś sytuacja nie jest taka sama, jak w 1981r., gdy lotnictwo izraelskie zbombardowało reaktor w Osiraku, w Iraku.

Wciąż naczelnym problemem do rozwiązania pozostaje kwestia utworzenia DWÓCH PAŃSTW na terenie historycznej Palestyny, co przewidywała uchwała ONZ z listopada 1947r. 14 maja 1948r. doszło do utworzenia państwa Izrael, ale nigdy nie powstała niepodległa Palestyna. Po kilku wojnach i zmieniających się konfiguracjach politycznych wiadomo, iż rzecz sprowadza się do rozstrzygnięcia t r z e c h kwestii. Po pierwsze- GRANIC PRZYSZŁEGO PAŃSTWA PALESTYŃSKIEGO. Kierownictwo Fatahu i Autonomii Palestyńskiej (obejmuje ona tzw. Zachodni Brzeg Jordanu) jest gotowe przystać na granice z 1967r. (to zaledwie 22% terytorium historycznej Palestyny). Ale pozostaje sprawa pojednania między Hamasem, sprawującym władzę w strefie Gazy (współpracującym blisko z Iranem) a właśnie Fatahem, przeprowadzenia wspólnych wyborów itd. Palestyńczyków bodaj najbardziej boli ogromnie rozwijające się osadnictwo palestyńskie i łącznie 500 km murów, rozdzielających obie społeczności.

Drugim znakiem zapytania jest PRZYSZŁOŚĆ JEROZOLIMY. Wydaje się, iż jedynym rozwiązaniem jest to, aby wschodnia jej część stała się stolicą państwa palestyńskiego, a pozostała – stolicą Izraela. Przy czym całe to historyczne miasto powinno zostać jako swoiście otwarta metropolia, święte miasto 4 religii. Trzecia kwestia to LOSY UCHODŹCÓW PALESTYŃSKICH. Zapewne w większości nie będą oni mogli -z różnych powodów- wrócić na tereny Izraela czy nowo powstałego państwa palestyńskiego. Pozostaną (jako społeczność na ogół świetnie wykształcona) w krajach dotychczasowego pobytu, szczególnie w strefie Zatoki Perskiej.

Istotne pytanie jest wreszcie następujące – czy i kiedy należy wznowić rokowania izraelsko- palestyńskie. W dużym stopniu zmarnowano minione dwie dekady. Teraz bardzo zaangażowali się w ten proces Amerykanie, w tym prezydent Obama. Sekretarz Stanu John Kerry dużą część swojego czasu spędza ostatnio właśnie na Bliskim Wschodzie. Czy dojdzie do takich rozmów? Król Jordanii Abdullah II był w rozmowie z nami wielkim optymistą, dopuszczając nawet możliwość finalnego szczytu w USA jeszcze latem, b.r., po uprzednich poufnych negocjacjach. W Izraelu nie brak otwartych przeciwników takiego wariantu, również w szeregach obecnego rządu. Ale wydają się oni jednak być W MNIEJSZOŚĆI. Także opinia społeczna opowiada się raczej ZA porozumieniem z Palestyńczykami ( w proporcji 2:1). Być może trzeba będzie w tej materii przeprowadzić REFERENDUM. Taki scenariusz dopuścił niedawno sam Netanjahu.

Ale znaków zapytania wciąż nie brakuje. Albowiem-jak głosi moje ulubione powiedzenie arabskie- “WIELBŁĄD MA SWOJE PLANY, A POGANIACZ SWOJE”.

/-/ prof. Tadeusz Iwiński
Poseł na Sejm RP Ziemi Warmińsko – Mazurskiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz