środa, 15 maja 2013

Piotr Gadzinowski: Doniósł, wyrzucili, zapłacimy




Wraca nowe. W wolnej Polsce wyrzucają z pracy za poglądy po donosie wolnościowej gazety.
Poczułem się jak za czasów stalinowskich. Najpierw w starym, żarliwie komsomolskim stylu dziennikarz Marcin Kowalski wykrył i zdemaskował wrażych agentów obcego mocarstwa, którzy uwili sobie przytulne gniazdko w Towarzystwie Polsko–Koreańskim. Szajkę niebezpieczną, bo składającą się z emerytowanego dyplomaty, powiatowego działacza PSL, homeopaty i miłośnika samolotów bezzałogowych. W ścisłym kierownictwie szajki, określonej jako „Mali agenci Kima”, obnażył też Jacka Poniewierskiego zarabiającego na chleb na stanowisku dyrektora biura strategii PKP PLK. 

Tego ohydnego sługusa wrażego Pjongjangu zdemaskowano w „Gazecie Wyborczej” 10 maja i od razu czujni prezesi PKP dyrektora Poniewierskiego w trybie pilnym odwołali. 

„To skandal, żeby osoba pracująca w spółce państwowej popierała reżim, w którym są obozy koncentracyjne” – skomentował decyzję prezes PLP Jakub Karnowski na portalu Rynek-Kolejowy.pl. I choć formalnie przyczyną utraty pracy przez Poniewierskiego były „zmiany organizacyjne w spółce”, to „Gazeta Wyborcza” powątpiewa w te wyjaśnienia. Bo, jak celnie zauważa, agenta Kima wyrzucili, ale dyrektorskiego stanowiska nie zlikwidowali. Sukces zdemaskowania i wyrzucenia przypisuje sobie.

Panie prezesie Karnowski! Chciałbym przypomnieć, że państwo polskie nadal utrzymuje stosunki dyplomatyczne z Koreańską Republiką Ludowo–Demokratyczną. Pomimo istnienia tam „obozów koncentracyjnych”. Mamy w Pjongjangu ambasadora, polski MSZ regularnie współpracuje z północnokoreańskim resortem spraw zagranicznych. Warto przypomnieć, że w czasach kiedy pan prezes Karnowski doradzał ministrowi finansów Leszkowi Balcerowiczowi, kolega Balcerowicza z ówczesnego rządu AWS – UW, wiceminister spraw zagranicznych Radek Sikorski podejmował delegację północnokoreańskiego parlamentu, podobnie jak marszałek Sejmu RP i liczni parlamentarzyści. Podobnie było w czasie kolejnych wizyt reprezentantów władz Korei Północnej.

Polska utrzymuje też stosunki dyplomatyczne z innymi państwami oskarżanymi o utrzymywaniu „obozów koncentracyjnych” jak USA, Izrael, państwa azjatyckie. Czy za aktywność w towarzystwach proamerykańskich, izraelskich czy chińskich też wyrzucają z pracy PKP?

Członkostwo w Towarzystwie Polsko-Koreańskim nie jest zabronione przez polskie prawo, podobnie jak propagowanie północnokoreańskich „Idei Juche”. Panu Jackowi Poniewierskiemu nie udowodniono szpiegostwa na rzecz KRL–D. Realizując swoje zainteresowania w Towarzystwie Polsko-Koreańskim, nie naruszył żadnego z obowiązujących w Polsce praw .

Uczynili to, łamiąc art. 32 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej prezes PKP i władze tej spółki skarbu państwa dyskryminując obywatela RP za jego poglądy polityczne. A autor nagonki na „Małych agentów Kima” w „Gazecie Wyborczej” warunki do łamania prawa stworzył. 

Korea Północna jest państwem autorytarnym, niedemokratycznym, o autarkicznej gospodarce. Ale pilnie obserwowanym przez liczne globalne koncerny. Czekające cierpliwie na nieuchronne tam rynkowe reformy. KRL-D jest też ważnym państwem dla polskiego transportu kolejowego. Przez jego terytorium przebiega odnoga wielkiej kolei transsyberyjskiej. Łączącej polski Sławków z proeksportową gospodarką Korei Południowej.

Każde państwo mądrze, długofalowo prowadzące międzynarodową politykę gospodarczą tworzy różnorodne grupy eksperckie, lobby polityczne i społeczne. Szuka wspólnot interesów nawet w dalekich państwach. Polskie elity pomimo obłudnych deklaracji o konieczności ekonomizacji stosunków międzynarodowych dalej skupia się na recenzowaniu i pouczaniu innych rządów. Zwłaszcza w przestrzeganiu wolności słowa i innych praw człowieka. Choć nieraz kocioł przygania garnkowi.

Kiedy władze Północnej Korei zaczną wprowadzać „wariant chiński”, czyli komercjalizację gospodarki, pan prezes PKP lub jego następcy będą musieli płacić obcym firmom za ekspertyzy i wynajmować zagranicznych lobbystów do tworzenia wspólnych polsko-koreańskich przedsięwzięć i firm. Bo polscy eksperci wcześniej zgniją na bezrobociu.

Znów za humory pana prezesa PKP i żar komsomolski dziennikarzy zapłacą podatnicy. Czyli my. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz