Walka z bezrobociem w naszym kraju
generalnie jest do PUPy.
Chwała Uniwersytetowi! Wydział Nauk
Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego obnażył PUPy. Lepiej niż kontrole
Ministerstwa Pracy i Spraw Społecznych, lepiej niż inspektorzy Najwyższej Izby
Kontroli.
Negliżu PUP dokonała dr Joanna Tyrowicz
wraz ze swymi studentami. Do 381 Powiatowych Urzędów Pracy i ich 33 filii
przesłali maile. Przedstawiali się jako nowe, lokalne firmy poszukujące
pracowników. Popularnych zawodów, bez szczególnych kwalifikacji. Kierowcy,
sprzątaczki, księgowość, dział handlowy. Znakomita oferta dla zarejestrowanych
2,3 miliona bezrobotnych w naszym kraju. Dodatkowo zaznaczyli w ofercie, że
jest pilna.
PUPy odpowiedziały godnym, wymownym
milczeniem. Te które na maile reagowały, nie przysłały kandydatów do pracy,
lecz żądania dosłania dodatkowych, zwykle niezgodnych z prawem, informacji i
dopełnienia uciążliwych biurokratycznych warunków.
Tylko siedem PUP zareagowało pozytywnie,
czyli wywiesiło oferty pracy na swych tablicach ogłoszeń.
W sumie na 1600 nadesłanych ofert pracy
żaden Powiatowy Urząd Pracy nie zaproponował ani jednej kandydatury
poszukującej pracy!
Ten kontrolny eksperyment jednoznacznie
dowodzi nieskuteczności obecnego systemu państwowego pośrednictwa pracy. W
naszym kraju nie walczy się z bezrobociem, tylko z bezrobotnymi. PUPy głowią
się, jak skategoryzować poszukujących pracy, opisać ich, zweryfikować. Aby
część z nich usunąć z ewidencji. Odnieść tym sukces, bo statystycznie
bezrobocie wtedy spada. Głowią się, by sklasyfikować niektórych poszukujących
pracy jako „długotrwałych” bezrobotnych, czyli nierokujących szybkiej nadziei
na jej otrzymanie. Ale nieusuwalnych z ewidencji, bo przecież to oni
uzasadniają potrzebę istnienia i rozwoju PUP.
Dla ożywienia lokalnego życia
polityczno-towarzyskiego PUPy organizują przeróżne eventy. Bo eventy są trendy.
Na przykład „Powiatowe targi pracy”. Jakże pięknie prezentują się na takich
targowiskach lokalni przedsiębiorcy, pan starosta z troską pochyla się nad
bezrobociem, ksiądz dobrodziej błogosławi, a lokalna gastronomia sponsoruje.
Popularne jest w PUPach wyciskanie
Brukselki. Szkolenia dla poszukujących pracy za pieniądze z Unii. Nauka pisania
CV, wizażu, makijażu i glamouru. Wiadomo ładną biznes szybciej przyjmie.
Jak wiemy z mediów, właśnie trwa w
naszym kraju kolejna bitwa o pracę. Dla młodych, średnich pokoleniowo, i
starych bezrobotnych. Po kraju jeżdżą liderzy opozycji. Miller jako lewica,
Kaczyński jako prawica. Prezentują swoje programy naprawy. Obaj często mówią
prawie to samo. Konkurują jedynie coraz bardziej szczegółowymi
programami.
Ale w praktyce cały ten wysiłek rozbija
się o przysłowiowe kanty PUPy. Bo pilne i nowe programy zwiększania ofert pracy
dla bezrobotnych przeszkadzają jedynie PUPom strasznie zajętym obmyślaniem i
realizowaniem długofalowych programów walki z długotrwałym bezrobociem.
Dodatkowo PUPy są bezkarne. Dysponują
potężnymi środkami finansowymi i zerową odpowiedzialnością za ich wydawanie.
Ale PUPy i ich pracownicy nie są premiowani za rozwiązywanie problemów
konkretnych bezrobotnych. Odpowiadają za całokształt bezrobocia, czyli w
praktyce za nic.
Poza tym, a raczej przede wszystkim,
PUPy są poważnym powiatowym pracodawcą, zatrudniają przecież wielu
potencjalnych bezrobotnych. Ważnym, bo zawsze po wyborach samorządowych, PUPy
przyjmują do siebie klientelę nowych politycznych władców powiatów.
Czy to dlatego żadna z politycznych sił
w naszym kraju nie chce ruszyć przysłowiowej dupy, by zreformować wreszcie te
nieruchliwe PUPy ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz