wtorek, 28 maja 2013

Piotr Gadzinowski: Święte pupy



Walka z bezrobociem w naszym kraju generalnie jest do PUPy. 
Chwała Uniwersytetowi! Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego obnażył PUPy. Lepiej niż kontrole Ministerstwa Pracy i Spraw Społecznych, lepiej niż inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli.

Negliżu PUP dokonała dr Joanna Tyrowicz wraz ze swymi studentami. Do 381 Powiatowych Urzędów Pracy i ich 33 filii przesłali maile. Przedstawiali się jako nowe, lokalne firmy poszukujące pracowników. Popularnych zawodów, bez szczególnych kwalifikacji. Kierowcy, sprzątaczki, księgowość, dział handlowy. Znakomita oferta dla zarejestrowanych 2,3 miliona bezrobotnych w naszym kraju. Dodatkowo zaznaczyli w ofercie, że jest pilna.

PUPy odpowiedziały godnym, wymownym milczeniem. Te które na maile reagowały, nie przysłały kandydatów do pracy, lecz żądania dosłania dodatkowych, zwykle niezgodnych z prawem, informacji i dopełnienia uciążliwych biurokratycznych warunków. 

Tylko siedem PUP zareagowało pozytywnie, czyli wywiesiło oferty pracy na swych tablicach ogłoszeń. 

W sumie na 1600 nadesłanych ofert pracy żaden Powiatowy Urząd Pracy nie zaproponował ani jednej kandydatury poszukującej pracy! 

Ten kontrolny eksperyment jednoznacznie dowodzi nieskuteczności obecnego systemu państwowego pośrednictwa pracy. W naszym kraju nie walczy się z bezrobociem, tylko z bezrobotnymi. PUPy głowią się, jak skategoryzować poszukujących pracy, opisać ich, zweryfikować. Aby część z nich usunąć z ewidencji. Odnieść tym sukces, bo statystycznie bezrobocie wtedy spada. Głowią się, by sklasyfikować niektórych poszukujących pracy jako „długotrwałych” bezrobotnych, czyli nierokujących szybkiej nadziei na jej otrzymanie. Ale nieusuwalnych z ewidencji, bo przecież to oni uzasadniają potrzebę istnienia i rozwoju PUP. 

Dla ożywienia lokalnego życia polityczno-towarzyskiego PUPy organizują przeróżne eventy. Bo eventy są trendy. Na przykład „Powiatowe targi pracy”. Jakże pięknie prezentują się na takich targowiskach lokalni przedsiębiorcy, pan starosta z troską pochyla się nad bezrobociem, ksiądz dobrodziej błogosławi, a lokalna gastronomia sponsoruje.

Popularne jest w PUPach wyciskanie Brukselki. Szkolenia dla poszukujących pracy za pieniądze z Unii. Nauka pisania CV, wizażu, makijażu i glamouru. Wiadomo ładną biznes szybciej przyjmie.

Jak wiemy z mediów, właśnie trwa w naszym kraju kolejna bitwa o pracę. Dla młodych, średnich pokoleniowo, i starych bezrobotnych. Po kraju jeżdżą liderzy opozycji. Miller jako lewica, Kaczyński jako prawica. Prezentują swoje programy naprawy. Obaj często mówią prawie to samo. Konkurują jedynie coraz bardziej szczegółowymi programami. 

Ale w praktyce cały ten wysiłek rozbija się o przysłowiowe kanty PUPy. Bo pilne i nowe programy zwiększania ofert pracy dla bezrobotnych przeszkadzają jedynie PUPom strasznie zajętym obmyślaniem i realizowaniem długofalowych programów walki z długotrwałym bezrobociem.

Dodatkowo PUPy są bezkarne. Dysponują potężnymi środkami finansowymi i zerową odpowiedzialnością za ich wydawanie. Ale PUPy i ich pracownicy nie są premiowani za rozwiązywanie problemów konkretnych bezrobotnych. Odpowiadają za całokształt bezrobocia, czyli w praktyce za nic. 

Poza tym, a raczej przede wszystkim, PUPy są poważnym powiatowym pracodawcą, zatrudniają przecież wielu potencjalnych bezrobotnych. Ważnym, bo zawsze po wyborach samorządowych, PUPy przyjmują do siebie klientelę nowych politycznych władców powiatów. 

Czy to dlatego żadna z politycznych sił w naszym kraju nie chce ruszyć przysłowiowej dupy, by zreformować wreszcie te nieruchliwe PUPy ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz