poniedziałek, 26 listopada 2012

Marek Siwiec: Robin Hood na szczycie



http://www.sld.org.pl/blog/655-marek_siwiec_robin_hood_na_szczycie.html
Przy okazji szczytu europejskiego David Cameron odmieniany był przez wszystkie przypadki. Brytyjski premier stanął na czele frontu cięć. Widać, że inspirowany jest Robin Hoodem – zabrać bogatym i podrzucić biednym. Przynajmniej w mediach. Tak naprawdę dba wyłącznie o interesy brytyjskie. Wszystko to umoczone jest w wyraźnym, populistycznym sosie. Oto przykład.

Cameron chce walczyć z unijną biurokracją. Kąsek jest łakomy, bo państwa członkowskie stworzyły oazę dobrobytu, w której co prawda nie jest lepiej niż w jej odpowiedniczkach w krajach członkowskich, ale która miała zachować przywileje z czasów rozkwitu i dobrobytu. Kłuje więc w oczy. Z drugiej jednak strony ludzie ci są wybitnej klasy fachowcami. Gdyby nie oni, Unia zostałaby już dawno rozkradziona lub zmarnowana.

Brytyjski premier żąda: podwyższenia wieku emerytalnego, obniżenia świadczeń, a w ogóle to redukcji "brukselskich darmozjadów". Przewrotność Camerona polega na tym, że Unia realizuje już swój plan w tej dziedzinie. W 2013 roku zatrudnienie w instytucjach ma spaść o 5%, wiek emerytalny wydłużyć o 2 lata (z 63 do 65), a tydzień pracy z 37,5 godzin do 40. Cameronowi to jednak nie wystarcza. Chce, aby ciąć natychmiast.

Z polskiego punktu widzenia jego żądania są niebezpieczne. Na 23000 osób zatrudnionych w Komisji Europejskiej (mniej niż administracja dużego miasta europejskiego) zatrudnionych jest 1115 Brytyjczyków. Z tego ponad 3/4 na wysokich stanowiskach administracyjnych. W przypadku Polski liczba wszystkich zatrudnionych jest podobna, ale tych najmłodszych (a więc i na niższych szczeblach) jest najwięcej. Można więc oczekiwać, że gdyby przyszły cięcia w zatrudnieniu, pierwsi pod nóż trafią młodzi, czyli nasi i nowi.

W czasie szczytu panowało przekonanie, że niezależnie od gestów i kompromisów wobec Camerona, on sam jest niewolnikiem wrogów Unii we własnym kraju. Skąd więc brak brytyjskiego weta? Ano stąd, że formalnie nie padła żadna propozycja i nie ma czego zawetować.

Przy okazji rozważań na temat pana premiera dobrze by było dowiedzieć się, kto z PiS-u, kiedy i jakie obietnice otrzymał z jego ust. Na ten temat polskie źródła wstydliwie milczą, a tym bardziej brytyjskie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz