Ubój rytualny budzi wielkie emocje. Z
jednej strony argumenty mówiące o wolności religijnej i ochronie miejsc pracy,
z drugiej głos mówiący godności zwierząt i naszym humanitaryzmie. Przez lata
bliższy był mi ten pierwszy zestaw argumentów. Teraz – przyznaję to otwarcie –
zmieniłem zdanie.
Przekonał mnie znakomity artykuł
Jarosława Makowskiego i Kazimierza Bema „Wolność, religia, okrucieństwo”
(Gazeta Wyborcza, 06.06.2013). Zgadzam się z autorami, że w nowoczesnym
państwie religia nie może zawieszać norm humanitarnych.
Mamy w Polsce, oczywiście, pełną wolność
sumienia. Można wierzyć w Boga, w Jahwe, w Allaha czy Potwora Spaghetti. Można
też nie wierzyć w nic – być ateistą. Nikt tej wolności do wiary i niewiary nie
zamierza naruszać. I słusznie. Nikt nie jest i nie może być panem ludzkich
sumień. Ale zupełna wolność sumienia nie oznacza i nie może oznaczać zupełnej
wolności kultu – piszą Makowski i Bem i w pełni się z nimi zgadzam. Bo cóż
będzie jeśli wyznawcy Islamu zechcą wprowadzić wielożeństwo, a wyznawcy Potwora
Spaghetti, w ramach happeningu, ogłoszą, że ich bóstwo domaga się ofiar z
dzieci?
Nowoczesne państwo musi wyznaczać
granice praktykom religijnym, gdy te wprost uderzają w prawa człowieka, czy
prawa zwierząt.
Jeśli ktoś chce jeść mięso koszerne lub
halal niech korzysta z zagranicznych dostawców. Zawsze może też zostać
jaroszem. Żadna religia tego nie zakazuje. Istnieje natomiast zakaz zadawania
zwierzętom nadmiernego, niepotrzebnego cierpienia. I jest to zakaz po prostu
humanistyczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz