środa, 5 czerwca 2013

Leszek Miller: Euforia


Pan prezydent Komorowski swego czasu udzielił wywiadu "Gazecie Wyborczej", gdzie odpowiedział m.in. na pytanie, kiedy w 1989 roku poczuł, że jest wolny. Okazało się, że niewiele pamięta, bo akurat w dniu wyborów 4 czerwca obchodził urodziny i w dodatku urodziła się mu córka Elżbieta. "Po latach żałuję, że niestety nie przeżywałem tego dnia jako święta wolności – wyznał skruszony. Do końca myślałem, że władza komunistyczna może coś sfałszować, unieważnić". Pan prezydent myślał też, że nie brał udziału w wyborach 1989, ale dziś rano oświadczył, że niechętnie udał się jednak do urn. Po południu wrócił do poprzedniej wersji i wyraził ubolewanie, że 24 lata temu zbojkotował lokale wyborcze.

Dziś prezydent Komorowski nadrabia zaległości obchodząc hucznie razem za swoimi znajomymi rocznicę wielkiego triumfu „Solidarności”. Z tonu przemówień i relacji wynika, że prawie ćwierć wieku temu cały naród ruszył do urn, aby przepędzić znienawidzoną władzę. A jak było naprawdę? Frekwencja wyniosła 62 procent, a w drugiej turze tylko 25. Biorąc pod uwagę, że kandydaci "Solidarności" otrzymywali średnio po ok. 60% oddanych głosów, oznacza to, że głosowało na nich ok. 40 % spośród tych, którzy mogli brać udział w wyborach.


Poparcie listy krajowej, na której wystawiono 35 najważniejszych osobistości ówczesnego obozu rządzącego wynosiło pokaźne 48% głosów. Wymagane minimum ówczesna władza ustaliła jednak na 50% głosów w skali kraju, co oznaczało, że premier Mieczysław F. Rakowski z 8,2 milionami głosów nie wszedł do Sejmu. O kapitalizmie nie mówił wtedy nikt. A jeśli już, to ludziom marzył się twór ustrojowy, będący połączeniem plusów kapitalizmu (kolorowe pełne półki i swoboda wypowiedzi) z plusami socjalizmu (pewność zatrudnienia i socjalne bezpieczeństwo). Panowała niepewność i żadna butelka szampana nie została otwarta na żadnym placu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz