Jeśli Donald Tusk nie stanie na Komisji
Trójstronnej i nie zacznie rozmawiać ze związkowcami, przyłączymy się do
jesiennych protestów - zapowiadają politycy Sojuszu.
SLD już wielokrotnie krytykował premiera
za to, że nie konsultuje swoich pomysłów ze społeczeństwem. Tak było choćby z
reformą wydłużającą wiek emerytalny. Platforma nie zgodziła się też wtedy na
referendum.
- Do dziś nie mamy odpowiedzi,
co się dzieje z 10 mld złotych, które są przewidziane na walkę z bezrobociem, a
zostały zamrożone przez ministra Rostowskiego. To wtedy zaczęły się pierwsze
rozmowy na temat zmiany kodeksu pracy, ale te rozmowy premier prowadził tylko i
wyłącznie z grupami biznesowymi, a nie ze stroną społeczną - mówił w
czwartek na konferencji rzecznik SLD Dariusz Joński.
Skrytykował też Tuska za to, że odmówił
przewodniczenia Komisji Trójstronnej. - Wysłał ministra pracy, który
jest bardziej figurantem w rządzie, niż osobą, która może podejmować
jakiekolwiek decyzje - podkreślił Joński. I dodał: - Zresztą
nie bez kozery wcześniej wicepremier Waldemar Pawlak zrezygnował z szefowania
Komisji Trójstronnej. Powiedział, że nie chce być jej szefem, skoro nie może w
tej sprawie podejmować żadnych decyzji.
Joński skrytykował też rząd za brak
działań z walką z bezrobociem. - Apelujemy do premiera Donalda
Tuska: albo chce dialogu poważnego i stanie na czele tej Komisji Trójstronnej i
rozpocznie rozmowy z związkami zawodowymi nie tylko z pracodawcami i grupami
biznesowymi, albo my przyłączymy się do wrześniowych protestów, dlatego, że
mamy już tego dość - zaznaczył. - Kto sieje wiatr, ten zbiera
burze. Premier doskonale o tym wie. Skoro przez kilkanaście miesięcy udawał, że
nie ma problemu i pomijał stronę społeczną, to dzisiaj ma tego efekt -
skwitował.
Z kolei poseł Ryszard Zbrzyzny zarzucił
rządowi, że faworyzuje stronę pracodawców. - Widać, że w Komisji
Trójstronnej mamy komisję dwustronną. Po jednej stronie są pracodawcy i rząd
Donald Tuska, po drugiej reprezentacje organizacji społecznych w postaci central
związkowych - mówił.
Przypomniał, że w sejmowej zamrażarce
leżą prospołeczne projekty Sojuszu, którymi nikt nie chce się zająć. Min.
projekt, który zakłada podniesienie płacy minimalnej do połowy średniej
pensji oraz projekt zmian w systemie emerytalnym, zgodnie z którym o przejściu
na emeryturę nie decydowałby wiek, a staż pracy.
Politycy Sojuszu przedstawili na
czwartkowej konferencji zestawienie wysokości płacy minimalnej w wybranych
krajach Unii. Wynika z nich, że w 2011 r. najwyższe płace były m.in. w
Luksemburgu (1758 euro) i w Irlandii (1464 euro). W Grecji było to 863 euro, w
Polsce zaś 350 euro. Gorzej było tylko w Rumunii - tam minimalna płaca wynosiła
157 euro.
Dowodzili też, koszty pracy wcale nie są
wysokie w Polsce. Według ich danych, godzina pracy w Belgii kosztuje 39,3 euro,
w Niemczech 30 euro, w Czechach 10,5 euro. Godzina pracy w Polsce to tylko 7,1
euro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz