piątek, 28 czerwca 2013

SLD rozważa przyłączenie się do jesiennych protestów związkowców


Jeśli Donald Tusk nie stanie na Komisji Trójstronnej i nie zacznie rozmawiać ze związkowcami, przyłączymy się do jesiennych protestów - zapowiadają politycy Sojuszu.

SLD już wielokrotnie krytykował premiera za to, że nie konsultuje swoich pomysłów ze społeczeństwem. Tak było choćby z reformą wydłużającą wiek emerytalny. Platforma nie zgodziła się też wtedy na referendum. 

Do dziś nie mamy odpowiedzi, co się dzieje z 10 mld złotych, które są przewidziane na walkę z bezrobociem, a zostały zamrożone przez ministra Rostowskiego. To wtedy zaczęły się pierwsze rozmowy na temat zmiany kodeksu pracy, ale te rozmowy premier prowadził tylko i wyłącznie z grupami biznesowymi, a nie ze stroną społeczną - mówił w czwartek na konferencji rzecznik SLD Dariusz Joński.

Skrytykował też Tuska za to, że odmówił przewodniczenia Komisji Trójstronnej. - Wysłał ministra pracy, który jest bardziej figurantem w rządzie, niż osobą, która może podejmować jakiekolwiek decyzje - podkreślił Joński. I dodał: - Zresztą nie bez kozery wcześniej wicepremier Waldemar Pawlak zrezygnował z szefowania Komisji Trójstronnej. Powiedział, że nie chce być jej szefem, skoro nie może w tej sprawie podejmować żadnych decyzji. 

Joński skrytykował też rząd za brak działań z walką z bezrobociem.  - Apelujemy do premiera Donalda Tuska: albo chce dialogu poważnego i stanie na czele tej Komisji Trójstronnej i rozpocznie rozmowy z związkami zawodowymi nie tylko z pracodawcami i grupami biznesowymi, albo my przyłączymy się do wrześniowych protestów, dlatego, że mamy już tego dość - zaznaczył. - Kto sieje wiatr, ten zbiera burze. Premier doskonale o tym wie. Skoro przez kilkanaście miesięcy udawał, że nie ma problemu i pomijał stronę społeczną, to dzisiaj ma tego efekt - skwitował.

Z kolei poseł Ryszard Zbrzyzny zarzucił rządowi, że faworyzuje stronę pracodawców. - Widać, że w Komisji Trójstronnej mamy komisję dwustronną. Po jednej stronie są pracodawcy i rząd Donald Tuska, po drugiej reprezentacje organizacji społecznych w postaci central związkowych - mówił.
Przypomniał, że w sejmowej zamrażarce leżą prospołeczne projekty Sojuszu, którymi nikt nie chce się zająć. Min.  projekt, który zakłada podniesienie płacy minimalnej do połowy średniej pensji oraz projekt zmian w systemie emerytalnym, zgodnie z którym o przejściu na emeryturę nie decydowałby wiek, a staż pracy.

Politycy Sojuszu przedstawili na czwartkowej konferencji zestawienie wysokości płacy minimalnej w wybranych krajach Unii. Wynika z nich, że w 2011 r. najwyższe płace były m.in. w Luksemburgu (1758 euro) i w Irlandii (1464 euro). W Grecji było to 863 euro, w Polsce zaś 350 euro. Gorzej było tylko w Rumunii - tam minimalna płaca wynosiła 157 euro. 


Dowodzili też, koszty pracy wcale nie są wysokie w Polsce. Według ich danych, godzina pracy w Belgii kosztuje 39,3 euro, w Niemczech 30 euro, w Czechach 10,5 euro. Godzina pracy w Polsce to tylko 7,1 euro. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz