Pan
Premier Tusk powiedział, że kryzys puka do polskich drzwi. Panie Premierze w
Waszych mieszkaniach go nie ma. Ale w mieszkaniach milionów Polaków już jest.
Rozsiadł się na kanapie i ma się dobrze. Rząd z nim nie walczy rząd zajmuje się
obsługą kryzysu. Podaje mu drinki i kapcie.
Podobnie
jak dziś premier Tusk, w czerwcu 2003 roku złożyłem wniosek o wotum zaufania
dla Rady Ministrów. Z potrzeby zachowania powagi i szacunku dla Wysokiej
Izby zgłosiłem go na piśmie i na trzy dni przed posiedzeniem Sejmu, a nie w
trybie hazardowym. Wniosek motywowałem zupełnie nową sytuacją po
zwycięskim referendum akcesyjnym otwierającym drzwi do Unii
Europejskiej. Ważną okolicznością była także rezygnacja ze współpracy w
ramach koalicji rządowej z Polskim Stronnictwem Ludowym. Istotnym czynnikiem
były również próby montowania alternatywnej do rządu większości parlamentarnej
ze strony ówczesnego prezydenta. Miałem zatem mocne argumenty i zadaję
sobie pytanie co takiego się stało, że premier Tusk zdecydował się na złożenie
wniosku o wotum zaufania dla swojego rządu?
Czy mamy do czynienia z jakąś wyjątkową sytuacją? Odpowiedź brzmi: NIE.
Polska ani ponownie nie wstępuje do Unii Europejskiej, ani też z niej nie
wychodzi. Może PSL z własnej woli opuszcza koalicję albo zostało
poproszone o jej opuszczenie? Nie sądzę, żeby zwłaszcza to pierwsze było
możliwe. To może prezydent zdecydował się na wspieranie większości z innym
premierem na czele? Też nic o tym nie wiemy. Możliwe są różne
przypuszczenia. A to, że premier zaniepokoił się sondażami, lub też, że posłanki
i posłowie PO boją się bardziej proboszcza niż swojego szefa, albo że
wystawienie przez PiS parapremiera profesora Glińskiego stwarza jakieś
polityczne zagrożenie. W tym ostatnim przypadku nie ma powodów do obaw.
Nikt nie wierzy w powagę i powodzenie tej akcji. A już najmniej PiS,
który do dziś nie złożył w Sejmie stosownego wniosku. 13 czerwca 2003
roku w dniu głosowania nad moim wnioskiem o wotum zaufania, ówczesny
wicemarszałek Sejmu i szef PO Donald Tusk oznajmił w porannej audycji radia
RM-FM:
„Jeśli pan premier ma poczucie, że zgrzeszył to niech idzie do
spowiedzi. Sejm jest najgorszym miejscem do wyspowiadania się ze wszystkich
grzechów, z tym, że w polityce akurat grzechy – szczególnie jeśli jest się
premierem – widać gołym okiem”. Miał Pan rację. Rzeczywiście widać!
Wysoka Izbo!
Przed wyborami do parlamentu w 2001 roku mawiałem, że trzeba budować taką
Polskę, w której śmietniki służą do wyrzucania śmieci, a nie szukania w nich
pożywienia. Dziś, mimo miliardów, które do Polski napłynęły z Unii
Europejskiej, muszę powiedzieć to samo. Śmietniki dalej służą do szukania
resztek pożywienia. Służą także do porzucania niemowląt w wyniku nieludzkiej
ustawy antyaborcyjnej, którą sejmowa „czarna sotnia” ma zamiar jeszcze
zaostrzyć. Śmietniki stały się symbolem olbrzymiego rozwarstwienia
społecznego, największego dziś problemu po dwudziestu latach transformacji.
Tylko w ubiegłym roku przybyło w Polsce 1579 milionerów. Jednocześnie
aż 400 tysięcy ludzi znalazło się w skrajnym ubóstwie. W sumie, w takim
stanie jest ponad 2,5 mln osób. Bogaci stają się coraz bogatsi, a biedniejsi
popadają w nędzę. Tendencje rozwojowe o których mówił pan premier cieszą
oczywiście, ale tak jak nośności mostu nie mierzy się przeciętną wytrzymałością
jego filarów tylko wytrzymałością najsłabszego z nich, tak samo jakość życia
społeczeństwa mierzy się sytuacją życiową najgorzej sytuowanych
rodzin. Nie ma dnia, żeby obywatele Rzeczpospolitej nie utwierdzali się w
przekonaniu, że z rządu nadziei zostały już tylko nadzieje rządu. Nie ma dnia,
żeby opinia publiczna nie poznawała kolejnych dramatów, jakie spotykają
mieszkańców naszego kraju.
Oto szpitale dziecięce, w tym Centrum Zdrowia Dziecka informują, że nie
mogą przyjmować chorych dzieci. Jeszcze dymiły zgliszcza po II wojnie
światowej, gdy Polska Ludowa wysyłała swoje dzieci do sanatoriów i
prewentoriów. Zniszczone wojną państwo skutecznie zwalczyło największe
dziecięce plagi: gruźlicę, krzywicę, odrę, koklusz, pokonało nawet chorobę
Heinego Medina. 67 lat po wojnie polskie państwo nie jest w stanie leczyć
wszystkich swoich dzieci. A przecież nie ma większej hańby dla rządzących niż
chore dzieci odganiane od drzwi szpitali. Parę lat temu Polskę zalały bilbordy
z fotografią Donalda Tuska i wielkim napisem „Nie róbmy polityki. Budujmy
szkoły”. Dziś wiadomo, że to był żart. Tamto hasło powinno brzmieć: Róbmy
politykę. Zamykajmy szkoły. Pod rządami PO i PSL zamknięto ich bowiem ponad
tysiąc. Dziś premier mówi: Nie róbmy polityki. Budujmy żłobki. Pewnie z takim
samym skutkiem.
Polsce i Polakom potrzeba dzisiaj więcej społecznej sprawiedliwości i
solidarności. Wczoraj przesłaliśmy do pani marszałek Sejmu projekt ustawy
przywracający trzecią – 40 procentową stawkę podatkową. Sześć lat temu rząd PiS
uczynił prezent dla najbogatszych Polaków likwidując tą stawkę, a rząd PO i PSL
zwiększając podatek VAT uderzył w najbiedniejszych. Nierówności w dostępie do
służby zdrowia, do edukacji, do pracy są coraz bardziej dokuczliwe i coraz
bardzie szkodliwe dla przyszłości naszego kraju. Są jedną z głównych
barier rozwoju Polski.
Wysoka Izbo!
Pan Premier Tusk powiedział, że kryzys puka do polskich drzwi. Panie
Premierze w Waszych mieszkaniach go nie ma. Ale w mieszkaniach milionów Polaków
już jest. Rozsiadł się na kanapie i ma się dobrze. Rząd z nim nie walczy rząd
zajmuje się obsługą kryzysu. Podaje mu drinki i kapcie. Jakie są tego
skutki? Wzrost gospodarczy gaśnie – 2,2 proc. PKB w projekcie
przyszłorocznego budżetu. Narasta bezrobocie - ponad 2 mln osób
znowu jest bez pracy. Maleje dynamika inwestycji. W głębokiej
nierównowadze są finanse państwa.
Gwałtownie pogorsza się kondycja polskich przedsiębiorstw. Rośnie skala
upadłości, zaległości finansowych i zatorów płatniczych. Pracownicy najemni
martwią się o swoje miejsca pracy, właściciele – o swoje firmy. Negatywne
zjawiska społeczne i gospodarcze występują mimo, że Polska od wstąpienia do UE
otrzymała na czysto ogromną kwotę 187 mld zł. Żadna władza w Polsce nie
dysponowała tak dużymi, dodatkowymi pieniędzmi. Wysoki wskaźnik bezrobocia
występuje mimo, że korzystając z otwartych granic prawie 2 mln Polaków
pracuje w państwach Unii Europejskiej. Wyznaczony przez rząd scenariusz
stagnacyjny może być stosowany w krajach bogatych, ale nie biednych.
Gdyby Polska rozwijała się w tempie określonym przez obecny rząd, poziom
dzisiejszego rozwoju Niemiec zostałby osiągnięty za 35 lat! Aby Polska
poprawiała stan życia jej mieszkańców i likwidowała dystans do najbogatszych
państw UE, wzrost PKB musi wynosić ponad 5%. Niezbędny jest powrót na szybką
ścieżkę rozwoju gospodarczego. Mówię „powrót” bo za rządów SLD Polska zawsze na
tej ścieżce była. Przedstawiony niedawno program społeczno-gospodarczy
Sojuszu gwarantuje wyrwanie naszej gospodarki z marazmu i stagnacji. Z
przyjemnością zauważyłem w wystąpieniu Pana Premiera szereg propozycji
znajdujących się w naszym programie. Szkoda tylko, że tak mało. Wszystkie
projekty ustaw, które zwiększą wzrost gospodarczy i stworzą nowe miejsca pracy,
mogą liczyć na nasze poparcie.
Nasz program tym się różni od prezentowanych w tej Izbie i poza nią, że
zawiera też źródła jego finansowania, w tym na miejsca pracy dla młodych ludzi.
Oto jedno z nich: Średnie dzienne obroty na krajowym rynku
finansowym, w tym transakcje walutowe i pochodne stopy procentowej wynoszą
prawie 48 mld. złotych. Tylko podatek w wysokości 0,2 procenta dałby
roczne wpływy w wysokości blisko 24 mld. złotych. Podatek w wysokości pół
procent odpowiednio 59 miliardów. 9 października tego roku w Brukseli
poinformowano, że już trzynaście państw członkowskich opowiada się za
wprowadzeniem podatku od transakcji finansowych. Są wśród nich: Niemcy,
Francja, Włochy. Niestety w tym składzie nie ma Polski. Rząd woli
zwiększać opodatkowanie kawy i herbaty niż odważyć się włożyć rękę do kieszeni
finansowych miliarderów. Zwykły obywatel kupując cokolwiek, kawałek
chleba, masło, mleko, a nawet wodę płaci podatek VAT. Bankierzy i spekulanci
kupujący i sprzedający miliony dolarów, czy euro, żadnego podatku nie płacą.
Wysoki Sejmie!
Oferta rządu PO i PSL wyznaczona praktyką rządzenia, a nie skrzydlatymi
słowami pana premiera jest następująca: Będzie rodziło się więcej
chorych dzieci, bo nastąpi zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej. Tych chorych
dzieci nie będzie miał kto leczyć, bo Centrum Zdrowia Dziecka odeśle je spod
drzwi z braku środków. Jeśli mimo to przeżyją, nie będzie ich miał kto
uczyć, bo właśnie zlikwidowano ponad tysiąc szkół i zwolniono 7 tys.
nauczycieli. Jeśli mimo tego uda im się skończyć jakąś szkołę, to co
trzeci z nich nie znajdzie pracy. Jeśli mimo to, ktoś znajdzie sobie miejsce
pracy, powinien przygotować sobie dopalacze, bo musi pracować do 67 roku życia.
Kiedy umrze to będzie kłopot z pochówkiem, bo rząd obciął o prawie 2,5 tysiąca
złotych zasiłek pogrzebowy.
Panie i panowie!
Przed wyborami parlamentarnymi w 2007 roku Donald Tusk zwrócił się do
elektoratu lewicy z prośbą, by głosował na Platformę Obywatelską. Zapewniał, że
trzeba razem budować przyszłość i razem bronić się przed powrotem państwa braci
Kaczyńskich. Niemała część wyborców w to uwierzyła. Jednak już od pięciu
lat wyborcy lewicy widzą, że pan premier i jego Platforma robią dokładnie
odwrotnie niż obiecywali. Nie liczą się z opinią publiczną, doprowadzili do
zapaści służbę zdrowia, podnieśli wiek emerytalny i podatek VAT. Rząd
PO-PSL ciągle, co prawda gwarantuje ciepłą wodę w kranach, ale jej rosnąca cena
rujnuje budżety coraz większej liczby rodzin. Koszty utrzymania wzrosły
tak bardzo, że większość obywateli pracuje już wyłącznie na żywność, gaz, prąd
i opłaty mieszkaniowe. Pełne troski deklamacje o pomocy rodzinie, giną
zaś w rumorze podnoszonych rąk za niegodnym współczesnej Europy, rodem z
jakiegoś talibanu, zaostrzeniem przepisów ustawy antyaborcyjnej.
Zwracam się do ludzi lewicy, którzy dali się zwieść i schronili się pod
dziurawym parasolem Platformy Obywatelskiej. Wojna PO z PiSem to nie jest nasza
wojna. Nie musicie wybierać między prawicą, a prawicą. Macie SLD, który
strzeże lewicowych wartości i potrafi obronić was przed powrotem IV Rzeczypospolitej.
Nie musicie już mieszkać kątem u obcych, wracajcie do swojego domu. Jest gdzie
i jest po co wracać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz